Nie relacja
W ostatnim wydaniu „Wyszkowiaka” przeczytam felieton pana Marka Głowackiego. Pan Marek przedstawił swoje odczucia po obejrzeniu telewizyjnych relacji z tegorocznego Marszu Niepodległości. W poprzednich manifestacjach brał udział osobiście, lecz tym razem na Marszu nie był. Na bieżąco zaś śledził ukazujące się w telewizji informacje z jego przebiegu.
Czytam również komentarze ukazujące się pod felietonem pana Marka. Nie każdy z tym co pisze pan Marek musi się zgadzać. Dobrze, jeśli potrafimy dyskutować i wymieniać się poglądami w sprawach, które nas wszystkich dotyczą. Dziwi mnie jednak agresja i atak, z jakimi spotykają się osoby przedstawiające swoje poglądy w gazecie.
Zaczęłam się zastanawiać, czy w naszym kraju mamy prawo przedstawiania swoich poglądów? Zauważyłam, że poglądów najlepiej nie mieć. Jeśli już jednak jakieś poglądy mamy, to najlepiej takie, które wtapiają się w otaczającą nas rzeczywistość. Bezkrytycznie powinniśmy przyjmować to, co telewizja na „sprzedaje” i to, co można wyczytać w gazetach. Jakiekolwiek stwierdzenie, że było inaczej lub może być inaczej, z góry skazane jest na krytykę.
Po raz kolejny (czyli drugi raz) do Warszawy na Marsz Niepodległości wybrałam się razem z siostrą, szwagrem oraz z córką. Młoda po raz pierwszy brała udział w tak potężnej manifestacji. Bardzo chciałam, by mogła zobaczyć to, co ja po raz pierwszy zobaczyłam rok temu. Chciałam, by zobaczyła ludzi, którzy z różnych stron kraju i z zagranicy przyjechali na te kilka godzin do stolicy. Chciałam, by poczuła klimat jaki tworzy się w czasie Marszu. Zastanawiałam się czy mam pisać, czy raczej powinnam sobie odpuścić swoją relację z Marszu Niepodległości. Jestem przekonana, że relacje z przebiegu ukażą się lokalnej prasie, gdyż wiele osób z Wyszkowa w nim uczestniczyło w tym roku.
Z roku na rok w Marszu Niepodległości bierze udział coraz więcej ludzi. Jedni zjawiają się z ciekawości, drudzy, by uczcić odzyskanie przez Polskę niepodległości, jeszcze inni, by manifestować swoją niechęć do rządu. Nieważne z jakiego powodu ludzie przemierzają setki kilometrów, by w wielotysięcznym Marszu ruszyć ulicami Warszawy, ważne że są. Można tu spotkać ojców z dziećmi, osoby starsze i te w średnim wieku. Są faceci w garniturach, babki w garsonkach i na wysokich obcasach. Są studenci, gimnazjaliści, licealiści, kibice. Gdyby wyliczyć średnią wieku uczestników Marszu wyszłoby pewnie tak około 30-tki. Większość ludzi przychodzi z biało-czerwoną flagą, przynoszą różnego rodzaju transparenty. Atmosfera Marszu jest wyjątkowa, czasem radosna, czasem podniosła, pełna zadumy. Ciarki po plecach przebiegają, gdy zapada zmrok, widać morze biało-czerwonych flag, świecą race, a tłum śpiewa „Rotę” lub hymn narodowy.
Czy na Marszu jest bezpiecznie? Według mnie, tak. Zapewne tak jak ja myśli wiele innych osób, które biorą w nim udział razem z dziećmi. Nie zgadzam się więc ze stwierdzeniem, które usłyszałam w telewizji, że na Marsz nie przychodzą ojcowie z dziećmi. Oni tam są. W tłumie liczącym kilkadziesiąt tysięcy ludzi znajdą się również tacy, którzy szukają atrakcji i jedynie w celu wzniecenia zadymy przyjechali do Warszawy.
Właśnie o zadymiarzach mówi coraz głośniej nasza telewizja. Nie mówi o całej reszcie, która w Marszu bierze udział. Po powrocie obejrzałam pokazywane w telewizji relacje. Po raz kolejny stwierdzam, że zdecydowanie odbiegały od tego, co działo się naprawdę. Żadna stacja nie pokazała ogromu ludzi, którzy w Marszu brali udział. Każda natomiast pokazała to, co działo się poza trasą Marszu, co bezpośrednio Marszu nie dotyczyło. Pokazano bójki na ul. Skorupki, pokazano podpaloną tęczę na Placu Zbawiciela, pokazano wandalizm na ulicach, którymi Marsz Niepodległości nie szedł.
Mój sprzeciw budzi incydent z podpaleniem budki wartowniczej przy rosyjskiej ambasadzie. Nie wywołał on również aprobaty zdecydowanej większości uczestników Marszu. Nikt z osób stojących wokół nas nie podzielał entuzjazmu zadymiarzy, którzy przyczynili się do podpalenia.
Marsz Niepodległości został rozwiązany decyzją z Ratusza. Nie wiadomo, kiedy stał się nielegalną manifestacją. Nikt jednak nie mógł go opuścić, gdyż z każdej strony otaczał nas kordon policji, która napierała na stojących, zdezorientowanych ludzi i puszczała w naszą stronę gaz łzawiący. Szkoda, że nikt o takiej bezsensownej blokadzie policji nie mówił.
Po raz kolejny również zaczęłam się zastanawiać nad wpływem telewizyjnych przekazów na postrzeganie wydarzeń, które miały miejsce. Po raz kolejny stwierdzam, że większość z nas bezgranicznie wierzy w medialne przekazy. Posłuchałam wypowiedzi znanych i mniej znanych na temat Marszu. Znowu usłyszałam o bandytach, którzy biorą w nim udział.
Od czterech lat Marsz Niepodległości wywołuje w naszym społeczeństwie negatywne emocje. Najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy widzieli jedynie telewizyjne relacje.
Każdy z nas na swój własny sposób Święto Niepodległości przeżywa. Jedni robią to z piwem w ręku, drudzy oglądając kolejny odcinek serialu, jeszcze inni uczestniczą w lokalnych uroczystościach. Są tacy, którzy idą na prezydencki marsz „Razem dla Niepodległej”. Są tacy, którzy chcą brać udział w Marszu Niepodległości. Jedni z nas tego dnia wywieszają za oknem flagi, są też tacy, dla których narodowe symbole nie mają większego znaczenia.
Dwa marsze, ten prezydencki i Niepodległości przeszły ulicami Warszawy. Radosny marsz prezydenta i chuligański Marsz Niepodległości. Jest bałagan, są emocje, oskarżenia, szukanie winnych zadym, które miały tam miejsce i narastająca wrogość Polaków do siebie nawzajem.
W każdej z tych imprez można znaleźć niedociągnięcia organizacyjne. O jednych niedociągnięciach się mówi i mocno je naświetla, o drugich się milczy, bo tak jest wygodniej.
Aby wydać osąd, negatywnie mówić o ludziach, którzy idą w Marszu Niepodległości należy wziąć w nim udział. Wtedy ma się jasny obraz tego, co tak naprawdę się tam dzieje. Wtedy można nazywać nas patriotami lub bandytami, jak kto woli. Jeśli jednak tylko relacje telewizyjne kształtują nasze poglądy, to może należy posłuchać tych, co byli na Marszu. Dlaczego uważa się, że ci co uczestniczą w Marszu są stronniczy w swojej ocenie na temat jego przebiegu, natomiast ci, którzy oglądają telewizyjne relacje mają jedyny, słuszny ogląd omawianej sprawy?
Judyta
„Wyszkowiak” nr 47 z 19 listopada 2013 r.
Zaczęłam się zastanawiać, czy w naszym kraju mamy prawo przedstawiania swoich poglądów? Zauważyłam, że poglądów najlepiej nie mieć. Jeśli już jednak jakieś poglądy mamy, to najlepiej takie, które wtapiają się w otaczającą nas rzeczywistość. Bezkrytycznie powinniśmy przyjmować to, co telewizja na „sprzedaje” i to, co można wyczytać w gazetach. Jakiekolwiek stwierdzenie, że było inaczej lub może być inaczej, z góry skazane jest na krytykę.
Po raz kolejny (czyli drugi raz) do Warszawy na Marsz Niepodległości wybrałam się razem z siostrą, szwagrem oraz z córką. Młoda po raz pierwszy brała udział w tak potężnej manifestacji. Bardzo chciałam, by mogła zobaczyć to, co ja po raz pierwszy zobaczyłam rok temu. Chciałam, by zobaczyła ludzi, którzy z różnych stron kraju i z zagranicy przyjechali na te kilka godzin do stolicy. Chciałam, by poczuła klimat jaki tworzy się w czasie Marszu. Zastanawiałam się czy mam pisać, czy raczej powinnam sobie odpuścić swoją relację z Marszu Niepodległości. Jestem przekonana, że relacje z przebiegu ukażą się lokalnej prasie, gdyż wiele osób z Wyszkowa w nim uczestniczyło w tym roku.
Z roku na rok w Marszu Niepodległości bierze udział coraz więcej ludzi. Jedni zjawiają się z ciekawości, drudzy, by uczcić odzyskanie przez Polskę niepodległości, jeszcze inni, by manifestować swoją niechęć do rządu. Nieważne z jakiego powodu ludzie przemierzają setki kilometrów, by w wielotysięcznym Marszu ruszyć ulicami Warszawy, ważne że są. Można tu spotkać ojców z dziećmi, osoby starsze i te w średnim wieku. Są faceci w garniturach, babki w garsonkach i na wysokich obcasach. Są studenci, gimnazjaliści, licealiści, kibice. Gdyby wyliczyć średnią wieku uczestników Marszu wyszłoby pewnie tak około 30-tki. Większość ludzi przychodzi z biało-czerwoną flagą, przynoszą różnego rodzaju transparenty. Atmosfera Marszu jest wyjątkowa, czasem radosna, czasem podniosła, pełna zadumy. Ciarki po plecach przebiegają, gdy zapada zmrok, widać morze biało-czerwonych flag, świecą race, a tłum śpiewa „Rotę” lub hymn narodowy.
Czy na Marszu jest bezpiecznie? Według mnie, tak. Zapewne tak jak ja myśli wiele innych osób, które biorą w nim udział razem z dziećmi. Nie zgadzam się więc ze stwierdzeniem, które usłyszałam w telewizji, że na Marsz nie przychodzą ojcowie z dziećmi. Oni tam są. W tłumie liczącym kilkadziesiąt tysięcy ludzi znajdą się również tacy, którzy szukają atrakcji i jedynie w celu wzniecenia zadymy przyjechali do Warszawy.
Właśnie o zadymiarzach mówi coraz głośniej nasza telewizja. Nie mówi o całej reszcie, która w Marszu bierze udział. Po powrocie obejrzałam pokazywane w telewizji relacje. Po raz kolejny stwierdzam, że zdecydowanie odbiegały od tego, co działo się naprawdę. Żadna stacja nie pokazała ogromu ludzi, którzy w Marszu brali udział. Każda natomiast pokazała to, co działo się poza trasą Marszu, co bezpośrednio Marszu nie dotyczyło. Pokazano bójki na ul. Skorupki, pokazano podpaloną tęczę na Placu Zbawiciela, pokazano wandalizm na ulicach, którymi Marsz Niepodległości nie szedł.
Mój sprzeciw budzi incydent z podpaleniem budki wartowniczej przy rosyjskiej ambasadzie. Nie wywołał on również aprobaty zdecydowanej większości uczestników Marszu. Nikt z osób stojących wokół nas nie podzielał entuzjazmu zadymiarzy, którzy przyczynili się do podpalenia.
Marsz Niepodległości został rozwiązany decyzją z Ratusza. Nie wiadomo, kiedy stał się nielegalną manifestacją. Nikt jednak nie mógł go opuścić, gdyż z każdej strony otaczał nas kordon policji, która napierała na stojących, zdezorientowanych ludzi i puszczała w naszą stronę gaz łzawiący. Szkoda, że nikt o takiej bezsensownej blokadzie policji nie mówił.
Po raz kolejny również zaczęłam się zastanawiać nad wpływem telewizyjnych przekazów na postrzeganie wydarzeń, które miały miejsce. Po raz kolejny stwierdzam, że większość z nas bezgranicznie wierzy w medialne przekazy. Posłuchałam wypowiedzi znanych i mniej znanych na temat Marszu. Znowu usłyszałam o bandytach, którzy biorą w nim udział.
Od czterech lat Marsz Niepodległości wywołuje w naszym społeczeństwie negatywne emocje. Najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy widzieli jedynie telewizyjne relacje.
Każdy z nas na swój własny sposób Święto Niepodległości przeżywa. Jedni robią to z piwem w ręku, drudzy oglądając kolejny odcinek serialu, jeszcze inni uczestniczą w lokalnych uroczystościach. Są tacy, którzy idą na prezydencki marsz „Razem dla Niepodległej”. Są tacy, którzy chcą brać udział w Marszu Niepodległości. Jedni z nas tego dnia wywieszają za oknem flagi, są też tacy, dla których narodowe symbole nie mają większego znaczenia.
Dwa marsze, ten prezydencki i Niepodległości przeszły ulicami Warszawy. Radosny marsz prezydenta i chuligański Marsz Niepodległości. Jest bałagan, są emocje, oskarżenia, szukanie winnych zadym, które miały tam miejsce i narastająca wrogość Polaków do siebie nawzajem.
W każdej z tych imprez można znaleźć niedociągnięcia organizacyjne. O jednych niedociągnięciach się mówi i mocno je naświetla, o drugich się milczy, bo tak jest wygodniej.
Aby wydać osąd, negatywnie mówić o ludziach, którzy idą w Marszu Niepodległości należy wziąć w nim udział. Wtedy ma się jasny obraz tego, co tak naprawdę się tam dzieje. Wtedy można nazywać nas patriotami lub bandytami, jak kto woli. Jeśli jednak tylko relacje telewizyjne kształtują nasze poglądy, to może należy posłuchać tych, co byli na Marszu. Dlaczego uważa się, że ci co uczestniczą w Marszu są stronniczy w swojej ocenie na temat jego przebiegu, natomiast ci, którzy oglądają telewizyjne relacje mają jedyny, słuszny ogląd omawianej sprawy?
Judyta
„Wyszkowiak” nr 47 z 19 listopada 2013 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl