Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 08 października 2024 r., imieniny Brygidy, Pelagii



O sąsiadach

Wyszków – małe miasteczko. Chociaż może wcale nie takie malutkie? Trudno u nas o anonimowość. Jeśli w Wyszkowie mieszkamy od zawsze, jesteśmy rozpoznawalni czy tego chcemy, czy też nie. Jednych to drażni, drudzy to uwielbiają. Jestem w rozkroku między lubieniem i nielubieniem małomiasteczkowości i braku anonimowości.
Od lat nie potrafię się zdecydować, czy to, że co krok mówię komuś dzień dobry jest pozytywne czy raczej męczące. Bawi mnie, że ze sklepowymi można o pogodzie pogadać, usłyszeć plotki najnowsze, o dzieci spytają i pochwalą nową fryzurę. Cenię to, że łatwo mogę sprawę urzędową załatwić i zawsze znajdę kogoś, kto w razie potrzeby szybciej na wizytę do lekarza mnie umówi. Wkurza mnie plotkarstwo.
W dużym mieście żyje się inaczej. Duże miasto rządzi się swoimi prawami. Jest tam szybko i anonimowo. Dużo ludzi, dużo samochodów, mało znajomych twarzy na ulicy. Duże miasto kusi wiele osób. Wydaje się im, że ma im do zaoferowania to, czego w małym mieście nie ma lub jest w mizernych ilościach – kina, teatry, koncerty, wystawy. Wydaje się, że jeśli będziemy mieszkać w aglomeracji wielkiej będziemy stale korzystać z tego, co nam proponują. Żyjąc tam okazuje się jednak, że nie korzystamy z tego, o czym tak bardzo marzyliśmy. W dużym mieście żyje się w biegu. Więcej czasu w korkach spędzamy, dłużej jedziemy do pracy, mniej mamy czasu na spotkania ze znajomymi. Mnie duże miasto nie kusi. Każdy wyjazd do stolicy utwierdza mnie w przekonaniu, że nie chcę tam mieszkać. Wtedy doceniam miasteczko, w którym przyszło mi mieszkać.
Obojętnie gdzie mieszkamy, zawsze mamy sąsiadów, nawet wtedy gdy niekoniecznie chcemy ich mieć. Sąsiad to wielce ciekawa osoba. Sąsiad po prostu jest.
Z chwilą nastania przepisów dotyczących ochrony danych osobowych zaczęła się powszechna nieznajomość sąsiadów. Jeśli „nowi” na osiedlu jesteśmy, jesteśmy anonimowi. Nikt nie ma pojęcia jak się nazywamy i nikt zabłąkanej osobie nie wskaże lokalu, który zamieszkujemy. Absurdalne przepisy dotyczące ochrony danych osobowych spowodowały, że na żadnej klatce nie znajdziemy spisu lokatorów. W gąszczu bloków trudno więc znaleźć kogoś, kogo adres wypadł nam niechcący z głowy. Długo zastanawiałam się, dlaczego tak nagle wszyscy muszą być anonimowi. Dlaczego kiedyś spis lokatorów nikomu nie przeszkadzał, a teraz wszystko zostało utajnione? Dlaczego kiedyś naszą wizytówkę na drzwiach chcieliśmy posiadać, a teraz nagle nagminne zrywanie ich się zaczęło?
Sąsiedzi są różni. Z sąsiadem dobrze mieć stosunki poprawne.
Od sąsiada soli lub mąki można pożyczyć, gdy nam nagle zabraknie, na drzwi naszego mieszkania zerknie, gdy na wczasy sobie pojedziemy. Gdy trzeba koło w rowerze pomoże napompować lub samochód spod śniegu uwolnić, gdy sroga zima panuje. Taki sąsiad do przyjaznych form życia należy.
Czasami jednak sąsiad bywa udręką. Co chwila uwagę nam zwraca – a to za głośno się śmiejemy, a to zbyt długo ze znajomymi w nocy gadamy, a to samochód nie tam gdzie trzeba postawiliśmy zajmując jego miejsce parkingowe, którego tak naprawdę nie ma. Sąsiadowi takiemu przeszkadza absolutnie wszystko. Bywa złośliwy i gdy tylko można, do drzwi puka z awanturą. Sąsiadowi takiemu remont w naszym mieszkaniu przeszkadza i kilka razy dziennie pyta, kiedy w końcu nastanie cisza.
Bywają również sąsiedzi uciążliwi. Sąsiad taki co weekend imprezę w ogródku organizuje i do późnych godzin nocnych pijackiego wycia każe nam wysłuchiwać. Sąsiad taki awantury każdemu pod byle pretekstem urządza. Wzywa policję, gdy muzyki za głośno słuchamy lub gdy rano zbyt długo autkiem pod oknem warczymy.
Czasami również mamy do czynienia z sąsiadem widmo – jest, pracuje, ale wcale go nie widać. Zastanawiamy się czasem nawet, czy on w ogóle tu mieszka.
Mamy również sąsiadów wścibskich. Taki sąsiad zbyt wiele osobistych pytań zadaje. Przez wizjer ciągle wygląda, gdy tylko szum na klatce się zrobi. Przez okno zerka i zawsze wie, kiedy i z kim do domu wracamy. Wścibski sąsiad niemalże do naszego domu zagląda. Chce wiedzieć wszystko o wszystkich. Czasami wiadomości takie dla siebie zostawia, czasami zaś stajemy się tematem przypadkowych plotek. Być może sąsiedzi tacy nie mają nic lepszego do roboty i dlatego właśnie szukają atrakcji poprzez podpatrywanie innych i dopytywanie o to, co wcale nie ma znaczenia.
Z tymi, z którymi żyjemy w sąsiedztwie często nawiązujemy przyjaźnie na całe życie. Poczucie wspólnoty z ludźmi z sąsiedztwa może spowodować, że życie w okolicy stanie się lepsze. Wspólnie można walczyć o prawa lokatorów, można podejmować różnego rodzaju inicjatywy. Sąsiedzi czasami bywają irytujący, bywają źródłem wielu problemów.
Przeczytałam niedawno, że władze północnego Londynu postanowiły wykorzystać sąsiedzkie wścibstwo i zdecydowały, że każdy kto przyłapie sąsiada na łamaniu prawa i doniesie na niego lokalnym władzom otrzyma nagrodę finansową. Pomysł jednym się spodobał, dla innych był niemoralnym zagraniem.
W Tychach natomiast miejski urząd prowadził społeczną kampanię pn. „Strzeżonego sąsiad strzeże”. Polegała ona na tym, aby zwłaszcza w sezonie wakacyjnym zwracać uwagę na mieszkania i domy sąsiadów. Miało to pomóc w eliminacji np. włamań do mieszkań.
Pierwszy z pomysłów napawa mnie obrzydzeniem, nad drugim się zastanowiłam trochę. Prawdą jest bowiem, że najlepszym stróżem domu naszego w razie naszej nieobecności będzie właśnie sąsiad. Może więc warto poinformować go, żeby parę dni baczniej przyglądał się temu, kto do drzwi naszych puka. Jednocześnie pomyślałam sobie, czy nie jest to przypadkiem wyręczanie policji, która szczególnie w sezonie urlopowym częściej osiedlowe uliczki powinna przemierzać (pieszo, a nie ukryta za szybami samochodów).
Życzliwi sąsiad to skarb prawdziwy. O takim marzy każdy z nas. Trudno jednak znaleźć równowagę pomiędzy wścibstwem a zwykłym zainteresowaniem. Wydaje mi się, że jesteśmy raczej zamknięci na nowych ludzi i niechętnie wchodzimy w bliskie relacje ze swoimi sąsiadami. Boimy się, by zwykłe, sąsiedzkie relacje nagle, bez naszej zgody przemieniły się męczący układ, z którego nie potrafimy wybrnąć.
W każdym z nas jest odrobina sąsiedzkiego wścibstwa. Problem jednak zaczyna się wtedy, gdy obserwowanie naszych sąsiadów staje się naszym głównym, fascynującym zajęciem.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 33 z 6 sierpnia 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta