Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 11 października 2024 r., imieniny Aldony, Brunona



Tymczasowa praca

Wakacje się zaczęły. Pisałam już to? Szkoły pozamykane, świadectwa rozdane. Rzesza młodych ludzi zaczęła szukać pracy, niekoniecznie takiej na stałe. Ci, którzy kształcenie zakończyli definitywnie za stałą posadką zaczęli się rozglądać. Ci, którzy w planach mają dalszą edukację, na wyjazd jakiś chcą zarobić, więc również praca, taka dorywcza, zaczęła ich interesować.
Dziecko me również nagle rozpoczęło szukanie czegoś tymczasowego co przyniesie kaskę. Po zakończeniu roku szkolnego najpierw błogie lenistwo go opanowało. Siedzi przed komputerkiem, śpi do południa. Regeneruje siły po ciężkim roku nauki. Minął tydzień i dziecku zaczyna się nudzić. Najpierw powoli, potem coraz bardziej intensywnie zaczyna rozglądać się, gdzie by tu można było parę groszy zarobić.
Dziecko: - Nic nie ma. Szukam i szukam, a tu pusto. Wszystko pozajmowane. Nikt na miesiąc nie chce zatrudnić ludzi do pracy. Wszędzie albo staż, ale jakieś głupie kursy najpierw. Po co mi kurs, skoro ja tylko miesiąc chcę pracować.
Ja: - A widzisz synu, przecież ci mówiłam, że tak będzie. Mówiłam, szukaj wcześniej. Teraz takich mądrych jak Ty więcej się zrobiło. Każdy biega za dorywczą posadką.
Dziecko: - Ty to chciałaś wysłać mnie do pracy, zanim świadectwo dostałem. Już wtedy przeszkadzałem Ci w domu.
Ja: - Nie przeszkadzałeś, tylko wiedziałam jak to bywa z pracą. Wcześniej synu trzeba myśleć o tym, że chce się kasę zarobić. Jakbyś zaczął szukać miesiąc temu, to może coś już byś miał.
Dziecko się naburmuszyło. Coś pod nosem jeszcze pomruczało i uciekło do pokoju. Kilka dni minęło, dziecko znowu rozmowę zaczyna.
Dziecko: - Jak mam zarobić na wyjazd jak nie ma żadnych ofert? Pomóż mi. Popytaj kogoś.
Ja: - No ja ci kasy nie dam, bo nie mam. Nie zarobisz, nie pojedziesz. Popytam, ale nie gwarantuję, że coś załatwię. Cudów nie ma.
Dziecko: - Znając życie, to praca będzie wtedy, jak będę chciał mieć wolne na wyjazd. Wtedy to ja dziękuję za taką pracę.
Gapię się na syna i nie bardzo rozumiem, co do mnie mówi.
Ja: - Kochanie, wolne to masz teraz. Skoro chcesz zarobić, to raczej warunków nie stawiaj. Za co wyjedziesz, jak kasy nie masz? Na wygraną w Totka liczysz? Graj, może ci się uda. Wtedy i mi trochę pożyczysz. To chyba logiczne synu, że żeby wyjechać, trzeba zarobić. Nie ma kasy – nie ma wyjazdu. Najwyżej pojedziesz wtedy, jak gotówkę mieć będziesz.
Dziecko: - Plany mam inne. Później to ja nie chcę.
Ja: - Plany? Ja też mam plany na wyjazd. Tylko kasy nie mam, więc plany diabli wzięli. Rusz tyłek i połaź, popytaj, postaraj się. Myślisz, że praca sama do drzwi zapuka?
Dziecko znowu się obruszyło. Siedzi jednak i nigdzie nie ucieka. Burza mózgów się zaczyna i zastanawiamy się, co by mogła młoda, silna osoba robić, by zarobić na wakacje. Do sklepu nie, bo tam raczej atrakcyjnych kobietek poszukują, a nie młodych facetów. Jako niania nie bardzo, bo też inna płeć pożądana jest raczej przy pilnowaniu dzieci. Pizzę by mógł rozwozić. Syn patrzy na mnie i pyta, czy plan Wyszkowa i okolic posiadam, bo on nie bardzo swoje rodzinne miasto zna. „Wiesz – mówi – główne ulice to i owszem wiem gdzie są, ale głównych ulic jest cztery, a gdzie reszta?”. Ataku śmiechu dostaję i sama na siebie zła jestem, że nie kazałam dzieciakom na piechotę Wyszkowa poznawać, tylko wszędzie ich cztery litery autem ciągle im woziłam. „Bo wiesz, jak będę do Ciebie dzwonił z każdym zamówieniem i pytał, gdzie mam to zawieźć, to nie wiem czy będziesz taka szczęśliwa” – dalej komentuje mój pomysł syneczek. Myślimy więc dalej. Kawę nawet do myślenia sobie zrobiłam.
Ja: - Umiesz malować?
Dziecko: - Co? Obrazy, czy ściany?
Ja: - I to i to – warczę – Jasne że ściany. Na tym też można zarobić. Tylko trzeba chcieć, umieć i być konkurencyjnym. Ludzie wszystkiego się przyczepią, więc trzeba być dokładnym. Bo wiesz, jak kichę odwalisz, to jeszcze za farbę będziesz musiał oddawać kasę. Wtedy to raczej nie zarobisz, tylko dołożysz.
Dziecko: - Umiem, malowałem sam swój pokój, nie pamiętasz? Jakbym tak jakiś pokoik do malowania dostał, to już bym miał. Myślisz, że pojedyncze pokoje ludzie malują, czy od razu hurtem całe mieszkanie?
Ja: - Pewno malują na raty. Jak na raty się brudzi, to po co malować całość. Ale na pewno umiesz porządnie pokój pomalować?
Niby pamiętam jak razem malowaliśmy. Nawet nieźle nam to wyszło. Tylko że ja nie bardzo czepialska jestem i dla mnie oby czysto było, wtedy jest ok. Czysto się zrobiło, więc na niedociągnięcia nie zwracałam uwagi.
Czas jakiś szukaliśmy sposobu na zarobienie kaski na wyjazd wakacyjny mojego dziecka. Pomysły były różne. Od całkiem normalnych, po takie kompletnie idiotyczne. Gazety dziecko pilnie studiowało i w necie nawet ogłoszeń szukać zaczęło. Ostatecznie na pozawyszkowską pracę gotów był się decydować. Niestety, wszędzie posucha. Nic! To co się pojawiało, natychmiast przestawało być aktualne.
Pomyślałam sobie, że szkoda mi dzieciaków. Są chętne do pracy. Wiedzą często, że jak nie zarobią, to prawdopodobnie lato w mieście spędzą. Wiek mają już taki, że być może to ich ostatnie wakacje się zaczęły. Potem już tylko pracownicze urlopy będą mieli do swojej dyspozycji.
Zaczęłam się zastanawiać, czy dawno, dawno temu, gdy ja miałam tyle lat co mój syn ma teraz, też tak trudno było tymczasowe zatrudnienie znaleźć. Zupełnie nie pamiętam, jak to było kiedyś. Jakoś łatwiej się nam kasę na wyjazdy organizowało. Dostawaliśmy ją zazwyczaj od naszych rodziców. Nie były to wielkie pieniądze, ale na tydzień na Mazurach zawsze wystarczało. Być może mieliśmy też mniejsze wymagania niż te, które młodzież ma dzisiaj. Dzisiaj problem taki jakie ma moje dziecko tyczy wielu młodych ludzi. Strach poczułam, gdy uświadomiłam sobie, że za chwilę szukanie stałej pracy się zacznie. Przykro mi się zrobiło, gdy od własnego dziecka usłyszałam, że być może pracy za granicą przyjdzie mu szukać.
Nie wiem, jak skończy się wakacyjne zarobkowanie syna mojego. Ciekawa jestem, czy planowany wyjazd dojdzie do skutku. Najprościej byłoby, gdybym to ja mogła mu sfinansować wyjazd. Myślę sobie jednak, że mało wychowawcze jest podtykanie dzieciakom pod nos kasy na wszystko, na co tylko poproszą. Myślę sobie, że nadszedł czas, by sami na swoje przyjemności zaczęli zarabiać.
Wakacje trwają. Jęczenie dziecka o pomoc w znalezieniu zatrudnienia tymczasowego trwa również.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 29 z 16 lipca 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta