Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Czepiam się - zwracam uwagę

Gorąco. Siedzę i nie bardzo wiem, o czym napisać. Co mi myśl jakaś do głowy wpada okazuje się, że temacik był już poruszany. Czyżby moja inwencja twórcza już się wyczerpała?
Córcia do pokoju wpada i pyta „Co robisz?”. „Opalam się, nie widać?” – złośliwość mi się włączyła na piątkę w sześciostopniowej skali. „Piszesz?” – dziecko nadzwyczaj jest dociekliwe. „Próbę poczyniłam, ale niestety nie mam o czym” – odpowiadam. „Napisz o czepianiu się i zwracaniu uwagi, jaka jest różnica. Masz w tym doświadczenie” – z uśmiechem wywala mi dziecię i znika w swoim pokoju.
Masz ci los. Ale temat wymyśliła. Zupełnie tak jakbym się czasami czepiała. Uwagę zwracam i owszem, ktoś w końcu uwagę zwracać musi, ale żeby się czepiać? Nigdy w życiu!
Zwracam uwagę, jeśli coś mi się nie podoba. Na dywanik wzywam i zaczynam wykład. Czasami też sama udaję się do samotni moich dzieci i delikatnie mówię, co mi na sercu leży. Nie mam pojęcia, dlaczego ciężkie westchnienie mnie wita wtedy i wywalanie oczami się rozpoczyna. Zniecierpliwienie dzieci wykazują i nie bardzo się cieszą z wizyty mamusi.
Rodzic jest po to, by zwracał dziecku uwagę. Zanim dzieci nabiorą w życiu doświadczenia, ktoś musi im powiedzieć, co robią dobrze, a co źle. Za to co dobre, są chwalone. Chwalić nie można zbyt często, co by im się w głowach z radości nie pomieszało. Jeśli robią coś źle – mamusia zwraca im uwagę, że coś nie tak się dzieje.
I tu właśnie zaczynają się schody. Dla mnie to zwracanie uwagi, dla moich latorośli czepianie się. Czasami jeszcze słyszę, że tylko potrafię krytykować. Nie zgadzam się z tym niestety, gdyż krytykuję tylko wtedy, gdy muszę.
Cóż, w zasadzie krytyka jest konstruktywna. Przynajmniej taka być powinna. Często jednak okazuje się, że z naszej krytyki absolutnie nic nie wynika.
Czy krytyka, zwracanie uwagi i czepianie się to jest to samo?
Krytykuję za coś. Teoretycznie za coś konkretnego. Można krytykować źle pomalowany pokój czy przypalony obiad np.
Przeczytałam, że krytyka mija się ze swoim celem wtedy, gdy jest niesłuszna, nieistotna, niepotrzebna i bezcelowa, przybiera charakter ataku na osobę, uderza w niewłaściwy ton, uderza przy świadkach.
Nie znam osoby, która by uważała, że krytykuje niesłusznie, niepotrzebnie i bezcelowo lub jego krytyka jest nieistotna. Jeśli krytykuję, to jest to oczywiste, że słusznie. Po co krytykować niepotrzebnie? Nie znaczy to jednak, że obie strony myślą tak samo. Zazwyczaj krytykowany kompletnie nie rozumie, o co nam chodzi. Jeśli rozumie, to absolutnie się z tym nie zgadza. Jeśli zgadza się, to w życiu się do tego nie przyzna. Jeśli już się przyzna, to przypadkiem i po cichu (tak by nikt nie słyszał) powie, że sam na to wpadł.
Często jednak krytykujemy, gdy dokonujemy ataku. Trąci to co prawda małostkowością. Krytykujemy, gdy chcemy sobie ulżyć, choć niestety ulgi to nie przynosi żadnej.
Gdy krytykujemy, stajemy się agresywni, niegrzeczni, uszczypliwi i ironiczni. Niepotrzebny ból i sprzeciw, sprawiają uwagi wypowiedziane zniecierpliwionym i podniesionym głosem.
Najgorzej jednak się dzieje, gdy krytykującemu zależy jedynie na popisywaniu się i wywyższaniu. Atakowany nie ma wówczas możliwości obrony czy kontrataku. Przy takim ataku zazwyczaj gęba nam się otwiera i nie wiemy, co mamy odpowiedzieć. Mądre riposty przychodzą nam do głowy za kilka chwil, lecz często jest to o kilka chwil za późno.
Uwagę zwracam na coś. Czyli np. na bałagan w pokoju, niechęć do nauki, zbyt długie ślęczenie przed komputerem. Gdy mówię „posprzątaj”, to czy krytykuję, czy czepiam się? Moje dziecko twierdzi, że to czepialstwo. Jego pokój, jego bałagan. Mogę nie wchodzić, jak mi się nie podoba. Jemu to nie przeszkadza. Jak zacznie przeszkadzać – posprząta. Co do nauki też się czepiam, bo być może chciałabym mieć orła w domu, a jemu się nie chce orłem zostać i będzie się uczył tyle, ile musi. Przed komputerem też będzie siedział, bo co ma innego do roboty. „Pomóż mi” – grzecznie proszę. „W czym?” – pyta dziecko. Nie bardzo wiem, w czym mi może pomóc. Stoję więc na środku pokoju, gapię się na syna i nie bardzo wiem, co mam powiedzieć. „Widzisz, czepiasz się. Sama nie wiesz, czego chcesz ode mnie. Przeszkadza Ci, że gram?” – pyta dziwnie na mnie patrząc. No przeszkadza, niestety. Sama nie bardzo wiem, dlaczego. Fajnie by było, gdyby ze mną pogadał dłużej niż 10 minut dziennie. Strzelam focha i wychodzę do swojego królestwa.
I znowu czytam gdzieś, że dla faceta każde zwrócenie uwagi, próba powiedzenia odmiennego niż ich zdania na dany temat jest czepianiem się. Idąc tym tropem stwierdzam, że w takim razie jestem czepialska. Zdanie zazwyczaj mam inne, ze zwyczajnej przekory. Zwracam również uwagę, gdy coś mi się nie podoba. Jak jednak powiedzieć komuś co się chce, gdy myśli się inaczej niż on?
Czy jeśli coś jest robione inaczej, niż ja sobie to wymyślę, to znaczy że jest robione źle? No według mnie, zdecydowanie tak.
Mistrzami nieistotnej krytyki czy czepiania się są ci, którzy mają wyostrzony zmysł na usterki i błędy. A może wcale nie! Może to wcale nie chodzi o wyjątkowe zmysły siódme, ósme czy dwunaste tylko o zwyczajną chęć mądrzenia się. Wiedzą lepiej, widzą lepiej i więcej, są specjalistami i fachowcami od wszystkiego. Często też „uskarżają się” na wyczulone poczucie piękna i ryska na ścianie ból głowy powoduje.
Nie krytykuję, nie zwracam uwagi i nie czepiam się tego, kto na której ręce nosi zegarek. Jego ręka, jego zegarek, wiadomo jednak że powinien być na lewej. Czepiam się bałaganu w pokojach dzieciaków. Co prawda pokoje ich, ale ja też mam prawo wstępu do nich i może mi się nie podobać, że syf tam ciągle panuje. Gdybym się nie czepiała, dawno by w śmieciach utonęły. Zwracam uwagę na poprawne mówienie po polsku, chociaż sama popełniam błędy językowe. Krytykuję władzę, chociaż nie wiem, czy sama bym potrafiła lepiej piastować wysoki urząd.
Krytykujemy, czepiamy się i zwracamy uwagę, lecz nikt z nas nie chce słyszeć uwag i krytyki pod swoim adresem. Nie lubimy, gdy ktoś czepia się drobiazgów i palcem pokazuje źle postawiony przecinek, talerz wyszczerbiony czy plamkę na wyjściowej sukience. Odbieramy to jako atak na siebie.
Mądrzymy się i wydziwiamy. Pokazujemy swoją wyższość i ważność. Chcemy mieć zawsze rację. Umyślimy sobie coś, wyobrazimy i czepiamy się, gdy dana sprawa nie po naszej (niekoniecznie mądrej) myśli pójdzie.
Z krytyką i zwracaniem uwagi trzeba ostrożnie. Nigdy nie wiadomo, kiedy przerodzą się one w czepianie i zwyczajne „mądralowanie”.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 28 z 9 lipca 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta