Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 08 października 2024 r., imieniny Brygidy, Pelagii



Mnie to nie dotyczy?

Dużo ostatnio mówi się o alkoholizmie. Że Polacy to naród, który uwielbia pić. Nie kawę, herbatę czy ziółka, niestety, lecz trunki wysoko i te mniej procentowe. Ciekawość wielka we mnie się obudziła i postanowiłam poszukać, czy faktycznie pijemy tak dużo.
Troszkę mnie ucieszyło, gdy dotarłam do danych mówiących o tym, że naród nasz spożywa mniej alkoholu niż wynosi średnia w Unii Europejskiej. Zdecydowanie więcej niż my piją Niemcy, Hiszpanie, Czesi, Francuzi i Brytyjczycy. Trudno nie wspomnieć tu o Rosjanach, chociaż oni powyższym badaniom nie zostali poddani z wiadomych względów. U nich rocznie na jednego człowieka przypada 18 litrów wypitego alkoholu. Na każdego, nawet najmniejszego Polaka, ilość ta wynosi, bagatela, 10,6 litra. Powodów do radości nie ma, ale można obalić powszechnie panujące przekonanie jak bardzo rozalkoholizowanym narodem jesteśmy. Nie znaczy to, że dla „oblania” tych wyników udać się należy do pobliskiej „Zebry”, „Mozi” czy innej knajpy. Na statystyki nie zawsze należy patrzeć. Jak już patrzymy, to nie zawsze cieszyć się z nich trzeba. Fakt faktem, pijemy dużo. Abstynentów wśród nas jest niewielu. Jeśli są, nie bardzo rozumiemy, dlaczego nawet noworocznego szampana wypić z nami nie chcą. Kieliszeczek wszak nie zaszkodzi, a miło toast wznieść razem za pomyślność w nowym roku.
Nie mam zamiaru udawać abstynenta. Jak większość ludzi na ziemi lubię czasami wypić procentowy napój. Pijemy tam, gdzie wypić można i gdzie akurat jest okazja. Pijemy u cioci na imieninach, na imprezie integracyjnej w pracy, wino w kuchni z koleżanką, która nagle u nas się zjawiła. Piliśmy na Euro, pijemy w święta, pijemy na sylwestrowej prywatce. Piją młodzi, starsi, starzy. Piją kobiety i mężczyźni. Picie alkoholu jest nieodzownym elementem spotkań towarzyskich.
Alkohol w końcu jest do picia, więc nie ma co się dziwić, że pijemy.
Przeraża mnie jednak wiek, w jakim dzieci pierwszy raz sięgają po wódeczkę. Pijana impreza 14-latków nie stanowi wyjątku. Kto nie pije, ten siedzi w domu. Młodociany abstynent przeważnie nie jest mile widziany w takim towarzystwie. U nich picie jest modne. Stanowi „być” albo „nie być” w klubie młodych ludzi. Pijący są fajni, ci którzy pić nie chcą, są nudni. Smutne to, zatrważające, dziwne. Nie bardzo wiem, czy pijany nastolatek wracający nad ranem do domu nie wzbudza zainteresowania rodziców. Widocznie nie, skoro nie boi się pijany wtoczyć.
Dużo, nawet więcej niż dużo, piją ludzie młodzi. Niby dorośli, ale często dorośli tylko na papierku. Młodzi tacy zachowują się jak Burki z łańcucha zerwane i piją na umór na dyskotekach, domówkach, korzystają z okazji, gdy rodziców nie ma w domu. Kto więcej, kto szybciej, kto dłużej wytrzyma. Z czasem wielkie picie im przejdzie. Z czasem zaczną panować nad częstotliwością i ilością wypijanych procentów. Zobaczą, że nikt im alkoholu nie zabierze, że jest, kupić go można i wcale go nie brakuje. Stopują więc z lekka i w dorosłym już życiu ogłady w piciu trochę nabierają.
Nabierają lub nie. Różnie to bywa. Najwięcej bowiem pijemy my – dorośli już ludzie. Co prawda, nie każdy pije tyle samo. Jeden po kieliszku wina omamy wzrokowe mieć zaczyna, inny po kilku drinkach dopiero się rozkręca. Nie znaczy to jednak, że każdy pijący jest alkoholikiem. Dotychczas nikt nie wie, dlaczego jedni są alkoholikami, a drudzy nie, mimo iż piją podobnie.
Jeśli zapytamy ludzi, dlaczego piją, odpowiedzi usłyszymy przeróżne: bo lubią, odprężają się, łagodzą stres, uciekają przed depresją, z nudy, dla zdrowotności, z powodu pragnienia, dali to piją, jakby nie było, to by nie pili, zasnąć nie mogli, aby dobrze się bawić, aby być fajnym, dla smaku, na kaca, na potencję, bez powodu, kierownicze stanowisko mają, a wtedy jak wiadomo – wolno, na pewno nie dlatego, że są alkoholikami itp., itd. Wymieniać można długo. Co komu do głowy przyjdzie, można sobie dopowiedzieć.
Jeśli zauważymy u siebie, że działanie alkoholu odpręża i daje ulgę, picie oddala całe napięcie i niepokój, osłabia poczucie winy, ośmiela, ułatwia zaśnięcie czy pobudza do działania to jest to sygnał, że małymi krokami zmierzamy ku uzależnieniu.
Jeśli zbyt często szukamy i organizujemy okazje do wypicia to kolejny sygnał, że coś złego się dzieje. Szukajmy pomocy, jeśli zaczynamy pić samotnie, w ukryciu, pod stołem lub za szafą. Na pewno mamy problem, jeśli coraz częściej, nawet po małym drinku, bierzemy się za prowadzenie samochodu.
„Nowy” alkoholik nie che rozmawiać na temat swojego picia. Gniewa się, kłóci, gdy mówimy, by pił mniej. Staje się nerwowy, gdy do alkoholu nie ma dostępu lub ma dostęp utrudniony. Jeśli człowiek taki, cudem jakimś zauważy, że jego picie różni się od picia innych ludzi, sam przed sobą będzie udowadniał, że w pełni kontroluje wypijane ilości trunków procentowych.
Jak wszystkim wiadomo, niewielu alkoholików potrafi przyznać się do tego, jaki tak naprawdę ma problem. Powiedzenie „jestem uzależniony” wymaga nie lada odwagi. Odwagę taką niewielu wykazuje. Znacznie łatwiej jest udawać, że problemu nie mamy. Skoro nie stoimy z żurem w łapie pod sklepem i nie jesteśmy zataczającym się obdartusem, to alkoholikami nie jesteśmy na pewno. Wódeczka do obiadu, trzy piwka po nim i kolejny pijany weekend nie czynią nikogo uzależnionym. Zawsze można powiedzieć „Panuję nad tym. Mogę nie pić”. I przez moment ludzie tacy nie piją, przez moment panują nad swoim życiem. Tak im się przynajmniej wydaje. Potem jednak szybko wracają do starych przyzwyczajeń. Zaczyna się od okazji, od jednego niewinnego małego drinka.
Nie wiem, kiedy picie od czasu do czasu zmienia się w uzależnienie. Wiem jednak, jak bardzo alkohol zmienia ludzi. To, że czasami na wódkę z przyjaciółmi się umówimy jest czymś normalnym. Nie jest normalne jednak to, gdy alkohol nami rządzi. Nie jest normalne, gdy jego szukamy i pożądamy, a kolejna pojawiająca się na stole butelka wzbudza w nas euforię. Alkohol powoduje agresję, śmiech, pobudzenie, otępienie. Co człowiek – to inna jego reakcja na procentowy trunek.
Hasła o szkodliwości alkoholu nic nie pomogą. Wprowadzanie prohibicji spowoduje wysyp podziemia alkoholowego. Jeśli nie w sklepie, to „na mecie” pół litra będziemy kupować.
Wyobraźnią i mądrością trzeba się w piciu wykazać, by swoim zachowaniem i postępowaniem nie krzywdzić ludzi, którzy nas otaczają. Skrzywdzić bowiem łatwo, naprawić to, co się popsuło, jest czasami niemożliwe.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 12 z 19 marca 2013 r.

Komentarze

Dodane przez kula, w dniu 04.04.2013 r., godz. 17.10
u nas ludzie nie chca swietowac bez alkoholu ja wyprawiajac dziecku komunie uznalam ze w tym dniu z napoi procentowych bedzie wino i szampan i wiekszosc gosci byla rozczarowana nawet dopominali sie o cos mocniejszego do picia czlowiekowi jest glupio bo ja nie robilam tego z oszczednosci

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta