Jak zgodnie z prawem, w blasku fleszy, skutecznie łupić obywateli?
Jest na to kilka sprawdzonych metod. Można zwiększyć akcyzę na paliwo. Można zwiększyć stawkę VAT. Można wprowadzić horrendalne stawki za przejazd polskimi drogami. Sposobów jest naprawdę wiele. Najskuteczniejsze są jednak te najprostsze. Jakie? Otóż wystarczy kilkukrotnie zwiększyć liczbę fotoradarów na drogach, zakupić kilkadziesiąt „mobilnych fotoradarów” i wprowadzić kontrole kaskadowe, a planowane wpływy z mandatów w wysokości 1,5 mld złotych w 2013 roku nie będą zbyt trudne do osiągnięcia.
Może i jest to skuteczna metoda. Jednak jest ona bardzo kontrowersyjna i chyba nie do końca przemyślana. Jak zresztą wiele pomysłów naszego rządu...
Z założenia obecność fotoradarów miała poprawiać bezpieczeństwo ruchu drogowego poprzez wyłapywanie kierowców, którzy w nosie mają ograniczenia prędkości. Jednak jak to zwykle bywa, założenia swoją drogą, a rzeczywistość swoją... Najlepszym tego przykładem jest pobliska nam Warszawa, gdzie pojawiło się kilka nowych superradarów. Ich lokalizacja pozostawia jednak wiele do życzenia. Kompletnie niezrozumiałe dla mnie jest to, że ich umiejscowienie nijak nie pokrywa się z tzw. mapą wypadków, opracowaną przez Wydział Badań Ruchu. Zarówno superradary, jak i kontrole kaskadowe zostały rozlokowane tam, gdzie liczba wypadków drogowych (również z udziałem pieszych) jest znikoma. Chodzi jedynie o wystawienie jak największej liczby mandatów i generowanie wpływów do budżetu.
Równie kontrowersyjny jest sposób, w jaki będzie funkcjonować kilkadziesiąt mobilnych fotoradarów, należących do Inspekcji Transportu Drogowego. Na nasze drogi wyjechało 29 samochodów wyposażonych w urządzenia rejestrujące. W odróżnieniu od pojazdów, którymi poruszają się policjanci, ITD nie ściga i nie zatrzymuje kierowców łamiących przepisy!!! Jak ma to poprawić bezpieczeństwo na drogach? Przecież osoby łamiące zasady ruchu drogowego powinny być natychmiast zatrzymane i ukarane. W przypadku działań Inspekcji, kierowca dowiaduje się o wysokości kary w momencie otrzymania zdjęć lub nagrania z popełnionymi wykroczeniami. A gdzie przeciwdziałanie zagrożeniom stwarzanym przez piratów drogowych? Gdzie troska o bezpieczeństwo? Znika w momencie, gdy pojawia się możliwość wprowadzenia dodatkowych środków do budżetu naszego Państwa.
Na powyższych przykładach widzicie Państwo, jak łatwo podreperować budżet kraju. Jednak w jaki sposób zwiększyć wpływy do kas samorządowych? Na to jest równie prosta recepta. Należy wykorzystać do tego straż miejską wyposażoną w... fotoradary. A jakże!
W ciągu kilku tygodni, formacja powołana po to, by zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo, oraz by dbać o ład i porządek, skupia się na łupieniu kierowców. I pomimo tego, że budżet miasta/gminy zasilany jest dodatkowymi środkami, mieszkańcom wcale nie jest z tego powodu lepiej. Bo ważniejsze od pieniędzy jest dla nich bezpieczeństwo dzieci i własne.
A z informacji, które otrzymuję od swoich wyborców wynika jasno, że obecność straży miejskiej dla wielu z nich jest niezauważalna, bowiem, jak powiedział jeden z nich: „zamiast patrolować ulice, strażnicy siedzą w krzakach i czatują na kierowców, przekraczających prędkość o 2 km/h. Byleby tylko wykazać się wynikami przed przełożonymi”.
I na koniec zastanówmy się wspólnie – czy straże miejskie w obecnym kształcie spełniają swoje funkcje? Czy ich obecność sprawia, że czujecie się Państwo bezpieczniej?
Czy nie lepiej byłoby powołać organizację lepiej wyszkoloną, o większych kompetencjach, która wspólnie z policją dbałaby o bezpieczeństwo miast?
Bo jak mówi stare przysłowie: Nie ilość, a jakość.
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 51 z 18 grudnia 2012 r.
Z założenia obecność fotoradarów miała poprawiać bezpieczeństwo ruchu drogowego poprzez wyłapywanie kierowców, którzy w nosie mają ograniczenia prędkości. Jednak jak to zwykle bywa, założenia swoją drogą, a rzeczywistość swoją... Najlepszym tego przykładem jest pobliska nam Warszawa, gdzie pojawiło się kilka nowych superradarów. Ich lokalizacja pozostawia jednak wiele do życzenia. Kompletnie niezrozumiałe dla mnie jest to, że ich umiejscowienie nijak nie pokrywa się z tzw. mapą wypadków, opracowaną przez Wydział Badań Ruchu. Zarówno superradary, jak i kontrole kaskadowe zostały rozlokowane tam, gdzie liczba wypadków drogowych (również z udziałem pieszych) jest znikoma. Chodzi jedynie o wystawienie jak największej liczby mandatów i generowanie wpływów do budżetu.
Równie kontrowersyjny jest sposób, w jaki będzie funkcjonować kilkadziesiąt mobilnych fotoradarów, należących do Inspekcji Transportu Drogowego. Na nasze drogi wyjechało 29 samochodów wyposażonych w urządzenia rejestrujące. W odróżnieniu od pojazdów, którymi poruszają się policjanci, ITD nie ściga i nie zatrzymuje kierowców łamiących przepisy!!! Jak ma to poprawić bezpieczeństwo na drogach? Przecież osoby łamiące zasady ruchu drogowego powinny być natychmiast zatrzymane i ukarane. W przypadku działań Inspekcji, kierowca dowiaduje się o wysokości kary w momencie otrzymania zdjęć lub nagrania z popełnionymi wykroczeniami. A gdzie przeciwdziałanie zagrożeniom stwarzanym przez piratów drogowych? Gdzie troska o bezpieczeństwo? Znika w momencie, gdy pojawia się możliwość wprowadzenia dodatkowych środków do budżetu naszego Państwa.
Na powyższych przykładach widzicie Państwo, jak łatwo podreperować budżet kraju. Jednak w jaki sposób zwiększyć wpływy do kas samorządowych? Na to jest równie prosta recepta. Należy wykorzystać do tego straż miejską wyposażoną w... fotoradary. A jakże!
W ciągu kilku tygodni, formacja powołana po to, by zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo, oraz by dbać o ład i porządek, skupia się na łupieniu kierowców. I pomimo tego, że budżet miasta/gminy zasilany jest dodatkowymi środkami, mieszkańcom wcale nie jest z tego powodu lepiej. Bo ważniejsze od pieniędzy jest dla nich bezpieczeństwo dzieci i własne.
A z informacji, które otrzymuję od swoich wyborców wynika jasno, że obecność straży miejskiej dla wielu z nich jest niezauważalna, bowiem, jak powiedział jeden z nich: „zamiast patrolować ulice, strażnicy siedzą w krzakach i czatują na kierowców, przekraczających prędkość o 2 km/h. Byleby tylko wykazać się wynikami przed przełożonymi”.
I na koniec zastanówmy się wspólnie – czy straże miejskie w obecnym kształcie spełniają swoje funkcje? Czy ich obecność sprawia, że czujecie się Państwo bezpieczniej?
Czy nie lepiej byłoby powołać organizację lepiej wyszkoloną, o większych kompetencjach, która wspólnie z policją dbałaby o bezpieczeństwo miast?
Bo jak mówi stare przysłowie: Nie ilość, a jakość.
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 51 z 18 grudnia 2012 r.