Co siedem lat
„Każdy człowiek ma trzy charaktery: ten, który ukazuje, ten, który ma i ten, który wierzy, że ma”Julian Tuwim
Charakter człowieka zmienia się podobno co lat 7. Obliczyłam – mój zmienił się już 6 razy. Czekam niecierpliwie na zmianę siódmą. Ciekawa jestem, jaka wtedy będę.
Rodzimy się (chyba) bez charakteru. Kształtuje się on stopniowo, pod wpływem otoczenia, naszych najbliższych. Mały charakterek lepią rodzice, lepimy charakterek naszym dzieciom. Czasami zupełnie niechcący, czasami specjalnie powodujemy, że mały człowiek jest taki jaki jest. Ulepiony tak, jak chcieliśmy. Rozłazi się co prawda czasami na boki, protestuje, ryczy, wkurza, ale sam zdziałać wiele nie może. Tak jest do lat siedmiu. Potem człowieczek idzie do szkoły. Nowe środowisko, masa kolegów, różne przyzwyczajenia i różne charakterki. Zmieniamy się. Z milutkich bobasków stajemy się wrzeszczącymi dzieciakami. Zaczynamy się mądrzyć, bo liczyć potrafimy i czytać nawet troszeczkę. Stajemy się podlizuchami i skarżypytami. Po następnych latach siedmiu znowu następuje zmiana. Etap buntu wiecznego nastaje. Negowania wszystkiego, co mówią rodzice. Następuje fascynacja rówieśnikami. Czujemy się dorośli. Jesteśmy pełni kompleksów, które maskujemy gburowatością, opryskliwością, nicniemówieniem. Odliczamy dni z niecierpliwością do chwili, gdy będziemy mieć 18 lat. Wtedy będziemy dorośli, wtedy sami możemy o sobie decydować, sami zaczniemy podejmować decyzje, w końcu będziemy wolni!
Nic bardziej mylnego. Dziecko me skończyło 18 lat. Ja nagle dostałam depresji i poczułam się okropnie staro. Zdjęcia malutkiego synka zaczęłam oglądać i na wspominki mnie wzięło. Łzy jak groch po policzkach leciały za mijającym zbyt szybko czasem. Życzenia synowi złożyłam. Przytulić się nawet pozwolił i burczeć na chwilę przestał. „Wiesz” – mówię łeb zadzierając do góry, by w oczy mu spojrzeć – „to że masz lat 18 znaczy, że jesteś pełnoletni, ale nie dorosły”. Patrzy na mnie ciekawy. Widać jak w głowie myśli mu latają. „Wiem, wiem” – mruczy i mocno mnie ściska. Jeszcze trzy lata i charakter być może się jemu zmieni. Ale może to bujda z tą zmianą charakteru?
Osobiście zaobserwowałam, że charakter człowieka zmienia się z zupełnie innych powodów. To nie tajemnicze siódemki mają na niego wpływ.
Zmieniamy się, gdy zmienia się nasze otoczenie. Nie chodzi tu o wyjazd nad morze, w góry czy cudne Mazury. Tam jedziemy i wracamy. Za krótko jesteśmy, żeby cokolwiek zmienić się w nas mogło. Chociaż krótki wyjazd potrafi w nas dokonać totalnej przemiany, gdy się udamy na medytacje w ustronne miejsce. Być może wrócimy odmienieni wewnętrznie. Być może człowieka z tzw. trudnym charakterem wysłać tam należy i sprawdzić co z nim się stało po takim wyciszeniu.
Otoczenie jednak to praca, znajomi, rodzina.
Najpierw rodzina. Nie ta stara, tylko ta nowa. Nowy mąż, nowa żona, nowe dziecko. Tyle nowości powoduje zmianę naszego charakter. Zmieniamy się dla kogoś, np. dla męża i z jakiegoś powodu np. z powodu dziecka, które przewala życie nasze do góry nogami.
Z rozbrykanych nastolatek stajemy się gotującymi żonkami i mamuśkami, pracującymi tatuśkami. Jedni zmieniają się bardziej, inni mniej, ale w każdym z nas następuje zmiana. Głównym tematem rozmów stają się gary, wierni bądź nie mężowie, kupki, papki, ząbki, tyjące żony i nuda wdzierająca się w nasz związek.
Kolejną zmianę charakteru naszego może powodować praca. W zależności od tego, jaką pracę wykonujemy, zmienia się nasz charakter. Powszechnie wiadomo, że nauczyciel jest nauczycielem nie tylko w szkole. Swe pedagogiczne zapędy przenosi na grunt prywatny. To on rządzi w rodzinie. Zawsze wie najlepiej. Wydaje dyspozycje, zadaje, rozlicza, ocenia. Apodyktyczny ton głosu słuchać nawet wtedy, gdy pyta o zdrowie.
Lekarz będzie lekarzem wszędzie. Nawet na wakacyjnym wyjeździe. Zawsze wie najlepiej. Leczy chore dusze choć fachowcem od leczenia zębów jest na co dzień.
Urzędnik zagmatwane przepisy prawne wytłumaczy każdemu, w każdym miejscu i o każdej porze. Z przepisem się nie dyskutuje. Przepis się wykonuje, nawet ten bzdurny. Urzędnik jest więc konkretny i bezduszny.
Jednak nie o takie zmiany chodzi. Zmiany w człowieku zachodzą wtedy, gdy zaczyna on wspinać się po szczeblach kariery zawodowej. Z koleżanki robi się kierownik, z kolegi szef czy pracodawca. Zmienia się w takim człowieku powoli wszystko. Sposób mówienia, sposób chodzenia, sposób ubierania, sposób myślenia. Jakże niewiele osób pochwalić się może mądrością po zdobyciu kolejnego awansu zawodowego. Mówiąca niegdyś koleżanka zaczyna żądać. Tak jakby zapomniała, że można powiedzieć zwyczajnie. Słowo „chcę” zastępuje słowo „proszę”, które powoli przestaje istnieć. Kierownikowi wszak prosić nie wypada.
Szef otoczony jest zazwyczaj bandą niczego niepotrafiących ludzi, darmozjadów, którzy niczego sobą nie prezentują. Kłaniać się trzeba szefowi nisko i bez pewności, iż ukłon nasz odwzajemniony zostanie. Szef, były kolega jest szefem tragicznym. Zdaje się mu bowiem, że jest wieczny, nietykalny, boski i doskonały. Z superkumpla stał się formalistą, panem i władcą. Tu siedmiu lat odliczyć nie można. Każdemu może przydarzyć się to w innym wieku. Stanowisko takie powoduje zmianę otoczenia. Ze zwykłymi ludźmi rozmawiać nie warto. Nie potrafią bowiem niczego dać w zamian.
Kolejną zmianę naszego charakteru powodują pieniądze. Czasami są to niemałe kwoty zarobione na stanowisku szefa, czasami te, do których posiadania doszliśmy w sposób zgoła odmienny. Wiadomo jednak, że ci z pieniędzmi spotykają się z tymi, co też je posiadają. Wszak tylko z posiadaczami kasy można wspólnie spędzić wakacje czy odbyć weekendowy wypad na zakupy. Przyjaźnimy się więc z pieniędzmi, zapominając o dawnych znajomych. Tu znowu mądrość potrzebna jest wielka. Pieniądz dziś jest, jutro go nie ma. Nie ma pieniądza, nie ma pieniężnych „przyjaciół”.
Magiczne lat siedem też tutaj się nie sprawdza.
Zmieni się nam charakter, gdy z vipa staniemy się zwykłym człowiekiem ponownie.
Zmieni się nam charakter, gdy emerytura do drzwi zapuka.
Zmieni się, gdy los łaskawy dla nas nie będzie i z ciężką chorobą przyjdzie się zmagać.
Zmieni się, gdy na zawsze ktoś bliski odejdzie.
Zmienia się wtedy za każdy razem jakaś drobna rzecz w środku. Pokory nabieramy, dystansu do życia, łagodniejemy, twardzi się stajemy. To życie kształtuje to, jacy jesteśmy, a nie magiczne lat siedem.
„Charakter człowieka poznaje się dopiero wtedy, gdy staje się on przełożonym”
Isidor Isaac
Judyta
„Wyszkowiak” nr 45 z 6 listopada 2012 r.
Rodzimy się (chyba) bez charakteru. Kształtuje się on stopniowo, pod wpływem otoczenia, naszych najbliższych. Mały charakterek lepią rodzice, lepimy charakterek naszym dzieciom. Czasami zupełnie niechcący, czasami specjalnie powodujemy, że mały człowiek jest taki jaki jest. Ulepiony tak, jak chcieliśmy. Rozłazi się co prawda czasami na boki, protestuje, ryczy, wkurza, ale sam zdziałać wiele nie może. Tak jest do lat siedmiu. Potem człowieczek idzie do szkoły. Nowe środowisko, masa kolegów, różne przyzwyczajenia i różne charakterki. Zmieniamy się. Z milutkich bobasków stajemy się wrzeszczącymi dzieciakami. Zaczynamy się mądrzyć, bo liczyć potrafimy i czytać nawet troszeczkę. Stajemy się podlizuchami i skarżypytami. Po następnych latach siedmiu znowu następuje zmiana. Etap buntu wiecznego nastaje. Negowania wszystkiego, co mówią rodzice. Następuje fascynacja rówieśnikami. Czujemy się dorośli. Jesteśmy pełni kompleksów, które maskujemy gburowatością, opryskliwością, nicniemówieniem. Odliczamy dni z niecierpliwością do chwili, gdy będziemy mieć 18 lat. Wtedy będziemy dorośli, wtedy sami możemy o sobie decydować, sami zaczniemy podejmować decyzje, w końcu będziemy wolni!
Nic bardziej mylnego. Dziecko me skończyło 18 lat. Ja nagle dostałam depresji i poczułam się okropnie staro. Zdjęcia malutkiego synka zaczęłam oglądać i na wspominki mnie wzięło. Łzy jak groch po policzkach leciały za mijającym zbyt szybko czasem. Życzenia synowi złożyłam. Przytulić się nawet pozwolił i burczeć na chwilę przestał. „Wiesz” – mówię łeb zadzierając do góry, by w oczy mu spojrzeć – „to że masz lat 18 znaczy, że jesteś pełnoletni, ale nie dorosły”. Patrzy na mnie ciekawy. Widać jak w głowie myśli mu latają. „Wiem, wiem” – mruczy i mocno mnie ściska. Jeszcze trzy lata i charakter być może się jemu zmieni. Ale może to bujda z tą zmianą charakteru?
Osobiście zaobserwowałam, że charakter człowieka zmienia się z zupełnie innych powodów. To nie tajemnicze siódemki mają na niego wpływ.
Zmieniamy się, gdy zmienia się nasze otoczenie. Nie chodzi tu o wyjazd nad morze, w góry czy cudne Mazury. Tam jedziemy i wracamy. Za krótko jesteśmy, żeby cokolwiek zmienić się w nas mogło. Chociaż krótki wyjazd potrafi w nas dokonać totalnej przemiany, gdy się udamy na medytacje w ustronne miejsce. Być może wrócimy odmienieni wewnętrznie. Być może człowieka z tzw. trudnym charakterem wysłać tam należy i sprawdzić co z nim się stało po takim wyciszeniu.
Otoczenie jednak to praca, znajomi, rodzina.
Najpierw rodzina. Nie ta stara, tylko ta nowa. Nowy mąż, nowa żona, nowe dziecko. Tyle nowości powoduje zmianę naszego charakter. Zmieniamy się dla kogoś, np. dla męża i z jakiegoś powodu np. z powodu dziecka, które przewala życie nasze do góry nogami.
Z rozbrykanych nastolatek stajemy się gotującymi żonkami i mamuśkami, pracującymi tatuśkami. Jedni zmieniają się bardziej, inni mniej, ale w każdym z nas następuje zmiana. Głównym tematem rozmów stają się gary, wierni bądź nie mężowie, kupki, papki, ząbki, tyjące żony i nuda wdzierająca się w nasz związek.
Kolejną zmianę charakteru naszego może powodować praca. W zależności od tego, jaką pracę wykonujemy, zmienia się nasz charakter. Powszechnie wiadomo, że nauczyciel jest nauczycielem nie tylko w szkole. Swe pedagogiczne zapędy przenosi na grunt prywatny. To on rządzi w rodzinie. Zawsze wie najlepiej. Wydaje dyspozycje, zadaje, rozlicza, ocenia. Apodyktyczny ton głosu słuchać nawet wtedy, gdy pyta o zdrowie.
Lekarz będzie lekarzem wszędzie. Nawet na wakacyjnym wyjeździe. Zawsze wie najlepiej. Leczy chore dusze choć fachowcem od leczenia zębów jest na co dzień.
Urzędnik zagmatwane przepisy prawne wytłumaczy każdemu, w każdym miejscu i o każdej porze. Z przepisem się nie dyskutuje. Przepis się wykonuje, nawet ten bzdurny. Urzędnik jest więc konkretny i bezduszny.
Jednak nie o takie zmiany chodzi. Zmiany w człowieku zachodzą wtedy, gdy zaczyna on wspinać się po szczeblach kariery zawodowej. Z koleżanki robi się kierownik, z kolegi szef czy pracodawca. Zmienia się w takim człowieku powoli wszystko. Sposób mówienia, sposób chodzenia, sposób ubierania, sposób myślenia. Jakże niewiele osób pochwalić się może mądrością po zdobyciu kolejnego awansu zawodowego. Mówiąca niegdyś koleżanka zaczyna żądać. Tak jakby zapomniała, że można powiedzieć zwyczajnie. Słowo „chcę” zastępuje słowo „proszę”, które powoli przestaje istnieć. Kierownikowi wszak prosić nie wypada.
Szef otoczony jest zazwyczaj bandą niczego niepotrafiących ludzi, darmozjadów, którzy niczego sobą nie prezentują. Kłaniać się trzeba szefowi nisko i bez pewności, iż ukłon nasz odwzajemniony zostanie. Szef, były kolega jest szefem tragicznym. Zdaje się mu bowiem, że jest wieczny, nietykalny, boski i doskonały. Z superkumpla stał się formalistą, panem i władcą. Tu siedmiu lat odliczyć nie można. Każdemu może przydarzyć się to w innym wieku. Stanowisko takie powoduje zmianę otoczenia. Ze zwykłymi ludźmi rozmawiać nie warto. Nie potrafią bowiem niczego dać w zamian.
Kolejną zmianę naszego charakteru powodują pieniądze. Czasami są to niemałe kwoty zarobione na stanowisku szefa, czasami te, do których posiadania doszliśmy w sposób zgoła odmienny. Wiadomo jednak, że ci z pieniędzmi spotykają się z tymi, co też je posiadają. Wszak tylko z posiadaczami kasy można wspólnie spędzić wakacje czy odbyć weekendowy wypad na zakupy. Przyjaźnimy się więc z pieniędzmi, zapominając o dawnych znajomych. Tu znowu mądrość potrzebna jest wielka. Pieniądz dziś jest, jutro go nie ma. Nie ma pieniądza, nie ma pieniężnych „przyjaciół”.
Magiczne lat siedem też tutaj się nie sprawdza.
Zmieni się nam charakter, gdy z vipa staniemy się zwykłym człowiekiem ponownie.
Zmieni się nam charakter, gdy emerytura do drzwi zapuka.
Zmieni się, gdy los łaskawy dla nas nie będzie i z ciężką chorobą przyjdzie się zmagać.
Zmieni się, gdy na zawsze ktoś bliski odejdzie.
Zmienia się wtedy za każdy razem jakaś drobna rzecz w środku. Pokory nabieramy, dystansu do życia, łagodniejemy, twardzi się stajemy. To życie kształtuje to, jacy jesteśmy, a nie magiczne lat siedem.
„Charakter człowieka poznaje się dopiero wtedy, gdy staje się on przełożonym”
Isidor Isaac
Judyta
„Wyszkowiak” nr 45 z 6 listopada 2012 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl