Sawicki z wozu Tuskowi lżej
Bodio vs Sawicki ciąg dalszy... KTO z nas uwierzy, że Premier Rządu, szef rządzącej od pięciu lat Platformy nie wiedział o podejrzanych praktykach PSL i Marka Sawickiego? Kto uwierzy, że Premier nie wiedział, co dzieje się w podległym mu rządzie, agencjach i spółkach państwowych? Sami Państwo znacie odpowiedź – NIKT. Nikt w to nie uwierzy.
Czas zadać pytanie czy Premier jest tak słaby i tak nieudolny??! Czy Premier mógł nie wiedzieć? Czy może wiedział i aprobował? Przymykał oko w imię sejmowej arytmetyki i dawał ciche przyzwolenie. Teraz skompromitowany i unurzany w podejrzeniach Sawicki, jest doskonałym kozłem, którego można poświęcić dla udowodnienia swojej praworządności.
Doświadczony Premier wraz z wyspecjalizowanymi służbami nie wiedział, a ja świeżo wybrany Poseł ze Wschodniego Mazowsza wiedziałem i pisałem o tym we wcześniejszych felietonach. Premier miał raporty NIK i nie miał czasu ich czytać. Aż strach pomyśleć, jaki jest poziom zarządzania Krajem… Naszym Krajem. Aż strach pomyśleć, co działo się w naszym regionie, gdzie Marek Sawicki, na swoim terenie nie obawiał się przymkniętego oka Premiera. Najwyższy czas na zmianę standardów! Być może, paradoksalnie, walki lokalnych watażków PSL wzajemne podgryzanie i nagrywanie prywatnych rozmów stanie się impulsem do budowy Nowoczesnego Państwa. Być może...
Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi podał się w ubiegły wtorek do dymisji. Jednakże, czy jego odejście to jakakolwiek kara? Jeśli tak, to była to zdecydowanie zbyt łagodna kara. Bo który inny minister uśmiechał się drwiąco w trakcie konferencji prasowej, na której ogłaszał swoje odejście z rządu? Były już wicepremier dobrze wie, że jego partia nie pozwoli mu „zginąć”. Wszak, jak to się mówi „W rodzinie nic nie zginie”, a tym bardziej w PSL-u.
Już miesiąc temu pisałem o nadużyciach Pana Ministra, który reklamował swoją osobę w najlepszym czasie antenowym, za publiczne pieniądze. Już wtedy mówiłem, że tak skandaliczne zachowanie nie powinno zostać bezkarne. Niestety... Koalicja rządząca „należycie” troszczy się o swoich ludzi.
A sam PSL od kilku kadencji, ledwo utrzymuje się na arenie politycznej. Nepotyzm, walka o „stołki”, wewnętrzne przepychanki i trwonienie publicznych pieniędzy to tylko nieliczne występki Ludowców.
Kilka dni temu znowu zrobiło się głośno o owej partii - jednak nie ze względu na jej sukcesy, lecz wciąż piętrzące się porażki. Tym razem chodziło o wyprowadzanie pieniędzy z państwowych spółek zarządzanych przez PSL (ELEWARR), oraz zatrudnianiu w nich ludzi z bliskiego otoczenia i tworzeniu fikcyjnych stanowisk tylko po to, aby zatrudniać bliskie sobie osoby. Władysław Łukasik, były szef Agencji Rynku Rolnego, w rozmowie z Władysławem Serafinem, szefem kółek rolniczych, dość szczegółowo opisali Nam całą sytuację - może, dlatego, że ich rozmowa była nagrywana z ukrycia.
Treść nagrań uderza również bezpośrednio w jednego z liderów PSL-u - byłego już (na szczęście!) ministra Marka Sawickiego. Panowie wracają w rozmowie do słynnej już tzw. „Sprawy z Białegostoku”, kiedy to minister Sawicki naciskał na byłych prezesów Agencji Rynku Rolnego, by zatrudnili konkretne, wybrane przez Sawickiego, osoby w białostockim oddziale agencji. Oczywiście Pan Minister wszystkiemu zaprzeczył, lecz sprawa sądowa jeszcze się nie zakończyła.
Ministrowi, jako jedynemu z rodu, udawało się po cichu załatwiać swoje sprawy. Czego nie można już powiedzieć o jego żonie, Wiesławie Sawickiej, wiceprezes prywatnej spółki Sawimed, która w imieniu swojej firmy kupiła po bardzo atrakcyjnej cenie grunt w gminie Repki, z których wcześniej zrezygnowała ARR. Również syn ministra posiada niesamowite szczęście. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że zdał wszystkie egzaminy, w tym egzamin komisyjny, nie pojawiając się na nich. A już miesiąc później rozpoczął pracę, jako lekarz-weterynarz w Sokołowie Podlaskim za - bagatela - 12 tys. zł miesięcznie, podczas gdy jego koledzy musieli odbyć 3-miesięczny staż i poczekać na decyzję Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
Na wstępie wspomniałem, że PSL ledwo utrzymuje się na scenie politycznej. Jednak trudno nie dojść do wniosku, że tak naprawdę ich obecność w Polskim Parlamencie jest niezagrożona. Dlaczego? Ludowcy mają bardzo silny elektorat. I nie mam tu na myśli polskich rolników, którzy są co raz bardziej rozczarowani działaniami „ich” partii. Stali wyborcy to pracownicy wielu urzędów (ARiMR, ARR, ODR, starostwa powiatowe, urzędy gmin itp. Itd.), którzy zostali zatrudnieni dzięki staraniom ich, wyżej postawionych kolegów, wujków, braci...
Zapytacie Państwo, dlaczego nikt z tym nie zrobi porządku. Otóż drodzy Państwo, dopóty będzie trwała koalicja PO-PSL, dopóty partie opozycyjne nie będą w stanie uzdrowić tej chorej sytuacji. Co oczywiście nie znaczy, że nie będziemy walczyć z tą patologią. Macie Państwo moje słowo, że będziemy mówić głośno o wszelkich nadużyciach ze strony PSL-u, będziemy ich sprawdzać i kontrolować. I to nie tylko w naszym Okręgu Wyborczym nr 18, ale i w całej Polsce.
I na sam koniec warto zadać sobie pytanie, kto najbardziej zyskał na „aferze taśmowej”? Czy był to Waldemar Pawlak, który wyeliminował swojego kontrkandydata do objęcia przewodnictwa w partii? Czy może Donald Tusk, który teraz trzyma w garści krnąbrnego koalicjanta? A może najwięcej zyskali ludzie, którzy obejmowali intratne stanowiska. Trudno powiedzieć.
Na chwilę obecną możemy powiedzieć tylko tyle, że ta sprawa kompromituje zarówno Polskie Stronnictwo Ludowe jak również Premiera Donalda Tuska. Wszak służby podległe bezpośrednio premierowi (CBA) od dłuższego już czasu obserwowały ELEWARR. Warto się zastanowić czy CBA działa tak nieudolnie, że nie zauważyło żadnych nieprawidłowości w spółce ELEWARR, czy też może obserwowali, ale nie widzieli...
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 30 z 24 lipca 2012 r.
Doświadczony Premier wraz z wyspecjalizowanymi służbami nie wiedział, a ja świeżo wybrany Poseł ze Wschodniego Mazowsza wiedziałem i pisałem o tym we wcześniejszych felietonach. Premier miał raporty NIK i nie miał czasu ich czytać. Aż strach pomyśleć, jaki jest poziom zarządzania Krajem… Naszym Krajem. Aż strach pomyśleć, co działo się w naszym regionie, gdzie Marek Sawicki, na swoim terenie nie obawiał się przymkniętego oka Premiera. Najwyższy czas na zmianę standardów! Być może, paradoksalnie, walki lokalnych watażków PSL wzajemne podgryzanie i nagrywanie prywatnych rozmów stanie się impulsem do budowy Nowoczesnego Państwa. Być może...
Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi podał się w ubiegły wtorek do dymisji. Jednakże, czy jego odejście to jakakolwiek kara? Jeśli tak, to była to zdecydowanie zbyt łagodna kara. Bo który inny minister uśmiechał się drwiąco w trakcie konferencji prasowej, na której ogłaszał swoje odejście z rządu? Były już wicepremier dobrze wie, że jego partia nie pozwoli mu „zginąć”. Wszak, jak to się mówi „W rodzinie nic nie zginie”, a tym bardziej w PSL-u.
Już miesiąc temu pisałem o nadużyciach Pana Ministra, który reklamował swoją osobę w najlepszym czasie antenowym, za publiczne pieniądze. Już wtedy mówiłem, że tak skandaliczne zachowanie nie powinno zostać bezkarne. Niestety... Koalicja rządząca „należycie” troszczy się o swoich ludzi.
A sam PSL od kilku kadencji, ledwo utrzymuje się na arenie politycznej. Nepotyzm, walka o „stołki”, wewnętrzne przepychanki i trwonienie publicznych pieniędzy to tylko nieliczne występki Ludowców.
Kilka dni temu znowu zrobiło się głośno o owej partii - jednak nie ze względu na jej sukcesy, lecz wciąż piętrzące się porażki. Tym razem chodziło o wyprowadzanie pieniędzy z państwowych spółek zarządzanych przez PSL (ELEWARR), oraz zatrudnianiu w nich ludzi z bliskiego otoczenia i tworzeniu fikcyjnych stanowisk tylko po to, aby zatrudniać bliskie sobie osoby. Władysław Łukasik, były szef Agencji Rynku Rolnego, w rozmowie z Władysławem Serafinem, szefem kółek rolniczych, dość szczegółowo opisali Nam całą sytuację - może, dlatego, że ich rozmowa była nagrywana z ukrycia.
Treść nagrań uderza również bezpośrednio w jednego z liderów PSL-u - byłego już (na szczęście!) ministra Marka Sawickiego. Panowie wracają w rozmowie do słynnej już tzw. „Sprawy z Białegostoku”, kiedy to minister Sawicki naciskał na byłych prezesów Agencji Rynku Rolnego, by zatrudnili konkretne, wybrane przez Sawickiego, osoby w białostockim oddziale agencji. Oczywiście Pan Minister wszystkiemu zaprzeczył, lecz sprawa sądowa jeszcze się nie zakończyła.
Ministrowi, jako jedynemu z rodu, udawało się po cichu załatwiać swoje sprawy. Czego nie można już powiedzieć o jego żonie, Wiesławie Sawickiej, wiceprezes prywatnej spółki Sawimed, która w imieniu swojej firmy kupiła po bardzo atrakcyjnej cenie grunt w gminie Repki, z których wcześniej zrezygnowała ARR. Również syn ministra posiada niesamowite szczęście. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że zdał wszystkie egzaminy, w tym egzamin komisyjny, nie pojawiając się na nich. A już miesiąc później rozpoczął pracę, jako lekarz-weterynarz w Sokołowie Podlaskim za - bagatela - 12 tys. zł miesięcznie, podczas gdy jego koledzy musieli odbyć 3-miesięczny staż i poczekać na decyzję Izby Lekarsko-Weterynaryjnej.
Na wstępie wspomniałem, że PSL ledwo utrzymuje się na scenie politycznej. Jednak trudno nie dojść do wniosku, że tak naprawdę ich obecność w Polskim Parlamencie jest niezagrożona. Dlaczego? Ludowcy mają bardzo silny elektorat. I nie mam tu na myśli polskich rolników, którzy są co raz bardziej rozczarowani działaniami „ich” partii. Stali wyborcy to pracownicy wielu urzędów (ARiMR, ARR, ODR, starostwa powiatowe, urzędy gmin itp. Itd.), którzy zostali zatrudnieni dzięki staraniom ich, wyżej postawionych kolegów, wujków, braci...
Zapytacie Państwo, dlaczego nikt z tym nie zrobi porządku. Otóż drodzy Państwo, dopóty będzie trwała koalicja PO-PSL, dopóty partie opozycyjne nie będą w stanie uzdrowić tej chorej sytuacji. Co oczywiście nie znaczy, że nie będziemy walczyć z tą patologią. Macie Państwo moje słowo, że będziemy mówić głośno o wszelkich nadużyciach ze strony PSL-u, będziemy ich sprawdzać i kontrolować. I to nie tylko w naszym Okręgu Wyborczym nr 18, ale i w całej Polsce.
I na sam koniec warto zadać sobie pytanie, kto najbardziej zyskał na „aferze taśmowej”? Czy był to Waldemar Pawlak, który wyeliminował swojego kontrkandydata do objęcia przewodnictwa w partii? Czy może Donald Tusk, który teraz trzyma w garści krnąbrnego koalicjanta? A może najwięcej zyskali ludzie, którzy obejmowali intratne stanowiska. Trudno powiedzieć.
Na chwilę obecną możemy powiedzieć tylko tyle, że ta sprawa kompromituje zarówno Polskie Stronnictwo Ludowe jak również Premiera Donalda Tuska. Wszak służby podległe bezpośrednio premierowi (CBA) od dłuższego już czasu obserwowały ELEWARR. Warto się zastanowić czy CBA działa tak nieudolnie, że nie zauważyło żadnych nieprawidłowości w spółce ELEWARR, czy też może obserwowali, ale nie widzieli...
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 30 z 24 lipca 2012 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl