Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Sykstusa



Być popularnym za wszelką cenę?

Gdzie jest granica dziennikarskiej ciekawości i dociekliwości? W jakie sfery życia naszego mogą wkroczyć media? Czy jeśli chcemy sprzedać nasz umysł i ciało, to dziennikarz powinien to kupić? Czy my, jako odbiorcy, nie powinniśmy stawiać granic do tego, o czym czytać i oglądać chcemy? Dziennikarz informuje, relacjonuje, plotkuje.
Dziennikarze są wszędzie. Przez jednych znienawidzeni, przez innych lubiani są bardzo. Lubiani zwłaszcza przez gwiazdy większe i gwiazdeczki mniejsze.
W Wyszkowie dziennikarze są również. Piszą do czterech lokalnych tytułów. Plotkami jednak żadnymi się interesują. Sensacji o życiu naszych wyszkowskich gwiazd tam nie znajdziemy. Jedni pomyślą „szkoda”, dla drugich to obojętne. Być może gwiazd w naszym lokalnym społeczeństwie brak. A może jeśli są, to nie warto o nich pisać, bo są nudne i przewidywalne. Być może ktoś gwiazdą się czuje i tylko czeka na kogoś, kto zacznie dopytywać o ich życie codzienne. Życie w małym miasteczku powoduje to, że i tak wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Dodatkowe plotki w lokalnej prasie są więc zbędne. Poczytać za to możemy sobie o setnych rozgrywkach w tenisa stołowego, kraksę samochodu obejrzymy na zdjęciu wielkim i nudną relację z sesji do wyboru mieć będziemy. Plotek „niet”, niestety albo „stety”, jak kto woli.
Co innego prasa o zasięgu ogólnopolskim lub portale internetowe. Tam dziennikarze przedstawią najświeższe newsy dotyczące celebrytów. Pooglądać mogę sobie miny J. Steczkowskiej podpisane niskiego lotu dziennikarskimi komentarzami. Dowiaduję się, że biedna H. Młynkowa rozstała się z mężem Ł. Nowickim. Miłość do niedawna kwitła wielka, ale dwie gwiazdy w domu to stanowczo za dużo. Nie wiadomo, kto bardziej ważny jest i o kim pisać należy. Lepiej więc jako osoby oddzielne, o nagłym rozpadzie związku dziennikarce opowiedzieć niemałą sensację przy tym wywołując.
Aktoreczka Kasia Z. udziela wywiadu i żali się jak bardzo jest zapracowana, zmęczona i gdzie urlop planuje spędzić. Nie bardzo wiem, czy współczuć jej mam, czy cieszyć się z ludzkiego nieszczęścia mogę, że nie ja jedna jestem zmęczona. Wiem już, ile zarabia Lis Tomek, wiem gdzie spotkać mogę aktora sławnego, który ucieka przed światem całym i w tajemnicy dziennikarzowi dokładne namiary pobytu swego podał. Wiem, ile dom Kasi Cichopek kosztuje i z jakimi problemami finansowymi biedna się boryka. Dziennikarz dotarł również do 49-letniej kobiety, która świat cały pyta, czy może mieć jeszcze dziecko. No pewnie może jeśli chce, nie może, jeśli menopauzę już przeszła. Nie wiem, do czego opinia obcych ludzi jest jej potrzebna i czy z tego powodu wywiadu należy udzielać.
W gazetach i na portalach półnagie gwiazdy sprzedają opowieści o swoim życiu codziennym, kłopotach, pieniądzach, nienawiści i miłości. Wiem, gdzie gwiazdy tańczą, śpiewają i wiszą głowami na dół, chociaż wcale robić tego nie potrafią. Pobieżnie rzucam okiem na informacje, kto z kim romans nawiązał, kto kogo zostawił i dlaczego.
Czuję się zagubiona w natłoku mało istotnych informacji. Dziennikarze niezłą robotę odwalili i plotkami, o których nawet plotkować się nie chce, nas zasypali. Społeczeństwo wyczytuje te różne sensacje. Gwiazdy dla samego istnienia w świecie kolorowych czasopism pokażą wszystko, co pokazać można. Na ustawkę z paparazzi się umówią i z oburzeniem komentować będą potem, że takie nieubrane i nieumalowane ktoś śmiał w ich domowym zaciszu napastować.
Włączam telewizor, a tam gwiazdka jakaś po willi swojej nas oprowadza. Zawartością lodówki się chwali i śliczne samochody w garażu pokazuje. Garderobę wielkości mojego mieszkania z dumą otwiera i z rozbrajającym uśmiechem informuje o swoim zakupowym uzależnieniu. Kto wpadł na pomysł pokazania, tego nie mam pojęcia. Jakoś nie bardzo dobrze świadczy to o właścicielce domu jak i o dziennikarzu, który pozwolił sobie na zrobienie nic nieznaczącego programu.
Na kolejnym kanale obejrzeć można cykl reportaży poświęcony porodom. Niby temat dobry. Wszak „nic co ludzkie …”, ale ... Wyjące z bólu rodzące kobiety bez żadnego skrępowania pozwalają ekipie telewizyjnej uwiecznić narodziny ich dziecka. Zastanawiam się, jak w tak bardzo intymnej chwili, można pozwolić na to, by ktoś uwieczniał nasz nagi biust i kamerę wsadzał w krocze. Ciekawi mnie, ile kasy zapłacić trzeba kobiecie, która wyrazi zgodę na udział w takim programie.
Kolejny kanał i znowu program powalający z nóg się ukazuje. Dwie dziewczyny chcą być chłopcami. Kochają się bardzo i z beztroskim uśmiechem opowiadają o kolejnych etapach przemiany. Dziennikarz towarzyszy im cały czas. Zastanawiam się, czemu służy ta historia, co dziennikarz chce nam przekazać. Czy to zachęta do tolerancji, do przemian czy zrozumienia nieszczęścia czyjegoś.
M. Wiśniewski i Mandaryna zezwolili niegdyś na obecność kamer w domu. Masę kasy otrzymali za ukazanie życia swego codziennego. Ciekawość ludzka zdaje się nie mieć końca, więc oglądalność programu była niemała. Jedni podziwiali życie gwiazdeczek, inni zapewne zastanawiali się, gdzie oni sobie te kamery zamontować jeszcze pozwolą. Oni sprzedali, dziennikarz kupił. Nikt nie powiedział, że normalne to nie jest. Liczyła się tylko oglądalność i kasa zarobiona na ludzkiej głupocie.
Nie byłoby tylu czasopism plotkarskich, portali internetowych i bzdurnych programików telewizyjnych, gdyby nie było na to zapotrzebowania. Zapotrzebowanie jest, więc hamulców do tworzenia kolejnego gniota nie brakuje.
Jeśli ktoś pokazuje, sprzedaje i opowiada o wszystkim co jego dotyczy, to jest to jego wybór. Jaki jednak wybór mają osoby pośrednio w tym uczestniczące? Czy dzieci gwiazd „Ich Troje” będą puchły z dumy oglądając za czas jakiś sprzedane życie rodziców? Czy rodzice i przyjaciele osób opowiadających o tym, o czym opowiadać wcale nie trzeba, chciały brać udział w nagonce, która nagle się na nich zaczęła?
Sprzedać można każdy element swojego życia. Ale czy dziennikarze powinni wszystko kupić, opisać, sfilmować i potem sprzedać? Czy dziennikarze – ludzie wykształceni i fachowcy nie powinni stawiać granic, skoro dla sławy, kasy i samego bycia oglądanym i zauważanym granic inni tych nie stawiają? Brakuje w tym wszystkim smaku dobrego, intymności i tajemnicy dotyczącej życia naszego. Ciekawe wszak jest nie to, co pokazujemy ale to, czego pokazać wcale nie chcemy.
Spirala głupoty, programów o niczym, wścibstwa, ciekawości i sensacji została nakręcona. Z niecierpliwością czekam, aż pęknie.
Judyta

„Wyszkowiak” nr 28 z 10 lipca 2012 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta