Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Sykstusa



Tak to widzę

Jestem kobietą po 40-tce. Wolna – tak teraz się mówi. Wolna od kilku lat. Gdy człowiek oswoił się już z wolnością, zaczyna mieć ochotę na poznanie nowego człowieka – człowieka faceta. Mnie taka ochota naszła 2 lata od uzyskania rozwodu. I tu zaczęły się schody. Gdzie można poznać mężczyznę? Nie chodzi o „nowego” męża. Chodzi o kogoś, z kim można wypić kawę, iść na spacer, obejrzeć film, pośmiać się, pokłócić i …
Dyskoteka – to przyjemność i raj dla młodzieży. Tutaj Panie i Panowie po 30-tce nie mają czego szukać. Jeśli szukają, to tylko atrakcji. W takim miejscu chcą pokazać całemu światu, jacy są młodzi, wspaniali, bogaci, szaleni. Czy tacy są? Są, ale w swoim przedziale wiekowym. Dla młodych jesteśmy wtedy groteskowi. Dla mnie takie zachowanie to desperacja. Ale cóż, każdy może być zdesperowany – prawda?
Ja zdesperowana nie jestem.
Kino – w kinie nie poznaje się nowych ludzi. Ciemno, głośno, nic nie widać, dookoła same pary, rodziny z dziećmi. Singli niewielu.
Spacer – no może na spacerze taka możliwość istnieje. Ale w naszym mieście na spacerze są tylko rodziny z dziećmi i wszech byłe młode, zakochane pary. No, może jeszcze samotne paniusie z malutkimi pieskami. Ja pieska nie mam. Ani małego, ani dużego. Paniusią też nie jestem. Samotne chodzenie bez celu jest dla mnie marnowaniem czasu. Nawet wtedy, gdy musiałam chodzić z wózkiem wyprowadzając na spacer moje dzieci, łażenie takie było dla mnie udręką. Jeśli wyjście, to z kimś. Żeby można było pogadać. Ale ja właśnie szukam kogoś do pogadania! Jeśli na spacer pójdę z córką, to potencjalny wolny facet mnie nie zaczepi. Nawet na mnie nie spojrzy, a jak spojrzy, to na moją córkę, bo ona młoda i ładna nawet jest. I to nie facet spojrzy, tylko chłopaczek jakiś młody bardzo. Tragedia!
Spotkania u znajomych. Cóż, spotkania takie przyjemne są i owszem. Pośmiać się można na nich, smacznie zjeść można, wypić drinka można. Nie można jednak na nich spotkać samotnego mężczyzny. Tam zazwyczaj pojawiają się pary – małżeńskie, „nażyczeńskie”, wolne związki. Nawet potańczyć z takim zajętym mężczyzną nie można, bo zazdrosne żony, matki, kochanki zawzięcie bronią dostępu do swych drugich połówek. A ja nie chcę, żeby przez zazdrość ktoś mnie nie lubił.
Powoli zaczęłam myśleć, że jestem jedyną wolną kobietą na świecie…
Kilka lat temu w babskiej prasie ukazał się śmieszny artykuł na temat randek w sieci. Pani redaktor zarejestrowała się na kilku randkowych forach i rozpoczęła randkowanie. Szczegółowo opisała, co jej się przytrafiło.
Ciekawość wzięła górę. Czemu nie spróbować? Spróbować nie na zasadzie szukania męża, lecz na zasadzie podpatrzenia któż tam jest.
Pierwszy z brzegu portal dla samotnych i szukających miłości „Sympatia”. Krótka ankieta jak wyglądasz, kim jesteś, zainteresowania, kogo szukasz. Smsem wysyłam opłatę za możliwość korzystania z tego cuda.
Ale najpierw oglądam sobie, jak można się przedstawić. I już tu twarz ma rozjaśnia się radosnym uśmiechem. Same piękności! Poligloci! Uprawiający wszystkie sporty świata i będący w ciągłych podróżach! Panie i Panowie we wdzięcznych pozach na egipskich plażach, szusujący na stokach alpejskich, pijących drinka z tysiącem parasoleczek nad brzegiem basenu w bliżej nie określonym miejscu. Blondynki/blondyni, brunetki/bruneci, łysi. Gibkie, wdzięczne kokiety i umięśnieni mężczyźni. Raj dla oka! Do wyboru do koloru.
Opisy własnej osoby w łamanej polszczyźnie i obowiązkowo kilka zdań (czasami cały profil) w języku angielskim – cóż, moda na pierwszym miejscu.
Kobiety są cudowne. Miłe, eleganckie, gotujące, sprzątające. Ich pasją jest aerobik, sporty ekstremalne, długie spacery. Kochają dzieci i przyrodę. Zdradzone, pokrzywdzone, nieszczęśliwe. Ciekawostką dla mnie jest to, że w żadnym opisie nie znalazłam chociażby wzmianki, że lubią np. czytać książki, lubią lenistwo, takie zwykłe nicnierobienie. Nie każdy musi lubić czytać. Ja lubię. Lubię nic nie robić. Czasami nawet lubię się nudzić. Każda z Pań wyraźnie podkreśla, że „potrafi pokazać pazurki”. Ciekawe, czy te pazurki są długie i kolorowe. Ciekawe, kiedy je pokazuje. Ja nie pokazuję. Ja z zasady jestem wredna.
Mężczyźni natomiast to sami dyrektorzy, właściciele firm, lekarze, „byznesmeni”. A gdzie ci normalni? Kucharze, pracownicy biurowi, magazynierzy, fryzjerzy, glazurnicy, hydraulicy. Być może mają szczęśliwe związki, więc nie szukają pokrewnej duszy w wirtualnym świecie.
Wyszków – małe miasto. Postanawiam więc nie dodawać swojej fotografii do albumu na profilu, który może pomieścić chyba tysiące zdjęć. Mimo swej pozornej odwagi boję się, że nawet najgrzeczniejsze zdjęcie może zostać w naszym małomiasteczkowym społeczeństwie odebrane źle. Zwykłe moje tchórzostwo – trudno.
Wklepałam zwykły opis mej skromnej osoby, kończąc go słowami: „Czy napisze ktoś do kobiety bez twarzy?”. Dzisiaj widzę, jak bardzo dziwnie to brzmi. Wtedy wydawało mi się, że jest to intrygujące.
Napisał. Nawet napisało kilku: „Nie. Faceci są wzrokowcami”. Wiedziałam! To nie chodzi o naszą inteligencję, poczucie humoru, wiedzę. Tutaj chodzi TYLKO o nasz wygląd. Trudno. Opłaty za portal dokonałam już wcześniej za miesiąc jego użytkowania. Brnę więc dalej w swoich poszukiwaniach. Czekam, może jednak ktoś napisze. Niestety, jestem raczej bierną użytkowniczką i sama nie wykazuję inicjatywy w zaczepianiu mężczyzn.
Kilka dni przerwy i wiadomość. Wolny mężczyzna pisze: „Poznajmy się. Czy może masz ochotę na kawę?”. Mam, czemu nie. Odpisuję na podany e-meil prywatny. Następnego dnia ze zdumieniem odczytuje wiadomość od Aneta, który pisze: „Proszę pani proszę więcej nie pisać”. Nie piszę. Dam sobie rękę jednak uciąć, że Pan, który chciał mnie poznać był wolnym Panem. Przeczytałam dwukrotnie jego profil z pełnym zrozumieniem tekstu czytanego.
Inny Pan również chce poznać kobietę bez twarzy. Cwaniak, sam swego zdjęcia też nie umieścił. Jedna wiadomość miła i krótka. Druga konkretna. Niestety, na drugiej się skończyło. Nie jestem zainteresowana seksem bez zobowiązań.
I tak w kółko. Oprócz kilku propozycji spotkań w celu wiadomym, konkretnym otrzymałam kilka wiadomości od pań. Nie tych szukających przyjaźni. Dziwne to trochę, gdyż jasno napisałam, że jestem heteroseksualna.
Abonament w „Sympatii” skończył mi się kilka lat temu. Do dzisiaj od sympatycznego zespołu „Sympatii” otrzymuję życzenia urodzinowe. Czasami jakaś zbłąkana dusza wygrzebie mój profil i napisze do mnie. Niestety, brak aktywnego konta uniemożliwia mi odpisanie. Może w ten sposób przegapiłam swą miłość?
Idąc za ciosem znalazłam kolejny serwis randkowy – „eDarling”. Chwila wahania i już jestem jego użytkowniczką. Procedura podobna jak w „Sympatii”. Wydaje mi się jednak, że tutaj jeszcze więcej dyrektorów. Ankieta, opis jaka jestem cudowna i czekam.
I cóż za zaskoczenie! Znowu otrzymałam wiadomości od kilku znudzonych panów proponujących mi niezapomniany seks.
Podziękowałam. Już nie szukam. Zmarnowałam kolejne 30 zł. Nie interesują mnie szybkie randki i szybki seks. Nie chcę mieć na utrzymaniu seksownego 20-latka, który obiecuje mi niezapomniane chwile. Swoją drogą ciekawe, jakie? Co kobiecie przed 40-tką może dać mężczyzna (?) 20-letni? O czym z nim rozmawiać, skoro nawet w skleconych trzech zdaniach nie ma nic do powiedzenia. Niezapomniany seks? Szybki numerek? Na pewno.
Zastanawiam się, czego szukają ludzie, którzy logują się na takich serwisach. Ja byłam tam z ciekawości, to był swojego rodzaju eksperymentu. Zbyt leniwą osobą jestem, aby jechać do Warszawy na kawę z nieznajomym facetem. Faceci są zbyt leniwi i zapracowani, by przyjechać na kawę do Wyszkowa. Co myśleć o 35-latku, który napisał mi, że w „Sympatii” znalazł wielu przyjaciół. Gdzie są ci jego przyjaciele, skoro jest tutaj 5 lat? Po co tutaj cały czas jest?
Kilka tysięcy ludzi codziennie żyje życiem serwisów randkowych. Szukają tam rozrywki, przyjaźni, miłości, radości… Nie wiem czego.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenie. Wiem, że nie znajdzie się przyjaźni i miłości w necie. Trudno o nie w realnym świecie. Świat wirtualny to wspaniała zasłona na nasze niedoskonałości, wady i ułomności. W wirtualnym świecie jest kolorowo i nierealnie. Ale czy może to pasjonować? Wiem, że na pewno może to zniewolić.
Judyta

"Wyszkowiak" nr 19 z 8 maja 2012 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta