Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Matejko z Krynicy

[w:] „Wyszkowiak” nr 33/2010 z 17 sierpnia 2010 r.
Właśnie wróciłam z wędrówki po górskich okolicach Krynicy. Piękno przyrody, majestatyczność gór, wszystko wypełnione po brzegi słońcem i górskim wiatrem. Krynica. Tu swój pensjonat założył i prowadził Jan Kiepura, wcześniej jego rodzice.

Tu również, po wypoczynkowych ulicach, chodził ze swoją przenośną pracownią Nikifor – malarz prymitywista, nazywany Matejką z Krynicy, sprzedając za bezcen swoje obrazki. Obrazki te, ukazujące budownictwo Krynicy, zdroje i pensjonaty, wille wypoczynkowe, pijalnie wód, fabrykę dolarów, przedziwne autoportrety malarza Łemka, już pod koniec życia Nikifora miały stać się bardzo cenne i przysporzyć mu sławy. Lecz Nikifor, chociaż po śmierci odnotowano na jego książeczce oszczędnościowej pokaźną sumę, nigdy nie zmienił swojego sposobu życia i nadal włóczył się po kurorcie, i przesiadywał na murkach, okalających chodniki, uprawiając twórczość i sprzedając ją pod nazwą „pamiątka z Krynicy”.

Po śmierci artysty wszystkie pieniądze, które odkładali mu na książeczkę opiekujący się Nikiforem ludzie, przeszły na skarb państwa. Miasto, jak się to określa, wystawiło malarzowi muzeum w centrum zdroju.

W drewnianej willi, sprowadzonej na ten cel z gór, znajdują się zbiory zachowanych prac malarza, jego listy błagalne o wsparcie, pisane przez innych ludzi, które Nikifor dyktował. Znajdują się zdjęcia wynędzniałego, upośledzonego człowieka, który otoczony watahą psów i rozwrzeszczanych dzieci, idzie ze swoją teczką z rysunkami i farbami po mieście. Są jednak świadkowie wydarzeń z przeszłości, którzy pamiętają prawdziwą historię malarza, odartą z nadinterpretacji.

– Nikifor sam sobie wystawił to muzeum, nie tam żadne miasto – mówi Władek, z zamiłowania historyk tych ziem, u którego gościliśmy na wakacjach.
Podaje dokładną sumę, jaką Nikifor miał na książeczce. A jak na owe czasy, była pokaźna. Nigdy z tych pieniędzy nie skorzystał. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, ile miał i jakby mógł to wydać.
– Wszyscy to wiedzieli – dodaje Władek. – Jedna to chciała od niego pożyczyć pieniądze. Ale on nie pożyczał, bo jak mówił: „musi być okrągła suma. Musi się zgadzać. A jak pożyczę, to nie będzie się zgadzało”. No i dalej chodził. Dzieci z niego się śmiały, dokuczali mu.

Władek znał Nikifora.
– Bo któż go nie znał w tamtych czasach. Było go pełno wszędzie i chodził, i malował na torebkach od cukru. Namawiał moją mamę i innych do kupienia swoich obrazków za dwadzieścia groszy. Mama nie chciała.
– A dziś byłaby fortuna – śmiejemy się.
– E tam – macha ręką Władek. – Losy różnie się ludzie toczą. Wiadomo to – mówi w zamyśleniu.

Nad Krynicą, gdzie spacerują kuracjusze, unosi się duch malarza. Jest nawet jego pomnik. Nikifor z brązu siedzi na ławce. Naprzeciw niego pies. Jak typowy włóczęga. Brakuje tylko wylanych z brązu koców i pakunków, aby dopełnić trywialnego pejzażu. Rzeźba odstrasza. Ma disnejowski wygląd. Jakieś dziecko wspina się na kolana artysty. Ojciec – wczasowicz, krzyczy, trzymając aparat w ręku:
– Wyżej. No, siadaj już. Głaskaj psa. O tak, teraz dobrze. Uwaga…
Rozlega się charakterystyczny dźwięk cyfrowego aparatu, który zarejestrował zdjęcie.
Dziecko zeskakuje z pomnika i oddala się z ojcem na lody do pobliskiego baru. W barze tym jego właściciel serwuje prymitywne obiady typu frytki z kotletem z mikrofalówki za pięćdziesiąt złotych. Cieszy się z pewnością z dziennego utargu, bo za nic ma jakość. A ogrom wczasowiczów i każdy, nie mając wyjścia, zapłaci hotelową cenę za dworcowy posiłek.

Na Krynicę spoglądają góry i szumią górskie potoki. Krajobraz zastyga w ujęciu, chociaż nadal miasteczko tętni życiem. Jak na obrazkach „Matejki z Krynicy”.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta