Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 01 maja 2024 r., imieniny Anieli, Jeremiego



Co kształtuje charakter

[w:] „Wyszkowiak” nr 31/2011 z 2 sierpnia 2011 r.
O tym, że charakter należy kształtować, powszechnie wiadomo. Bo człowiek bez ukształtowanego charakteru bardzo szybko się załamuje lub zniechęca. Zniechęcenie się jest również rodzajem załamania. Po prostu odpuszcza się sobie pewne działania, lub schodzi się z obranego kierunku drogi życiowej. Tylko dlatego, że zaczęły się na niej kłopoty, przejściowe trudności, że zmieniła się aura pogodowa. Odnośnie aury. Pojawiły się badania socjologiczne, które stwierdzają, że my, jako naród jesteśmy strasznymi meteoropatami. Reagujemy na pogodę w sposób natychmiastowy. Rozmawiam z napotkanym znajomym. Pytam, jak się czuje, a on odpowiada, że słabo, bo ta pogoda taka straszna i w kratkę. Pytam zatem, co ma pogoda do jego samopoczucia. I mówię, że w Londynie lub Dublinie ciągle pada i nie potrzeba nosić tam okularów przeciwsłonecznych. Mówię również, że Finowie mają przysłowie: „Nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie”. Więc o co chodzi z tą pogodą?

W niedzielę przez przypadek słyszę w radiu wywiad z Kubanką. Wyszła za Polaka i mieszka w Warszawie. Aby nadać swojemu życiu właściwy tor na obczyźnie, prowadzi lekcje tańca. Salsy. Samby. Rumby. Opowiada w radiu, że Polacy są zawsze smutni i przygnębieni.
– Patrzę na rodziny, które mają wszystko. Mają domy, wolność, nie cierpią biedy. Ale jak się z nimi rozmawia, mówią, że pogoda dziś zła i w ogóle jest strasznie, bo lato deszczowe. Albo, że ciśnienie niskie. I dlatego złe samopoczucie. Na Kubie mamy biedę prawdziwą. Dużo jest slumsów. Ale mimo biedy, ludzie są pogodni. Bo tylko pogoda ducha działa na nasze życie – mówiła Kubanka łamaną polszczyzną. Mówiła też, że jak tylko przeprowadziła się do Polski, od razu rozpoczęła naukę języka polskiego.

W tym samym czasie, gdy to słyszałam, na myśl przyszła mi moja podróż do USA. Spotkałam tam Polaków, którzy siedzą za oceanem od dwudziestu lat. I nie umieją słowa po angielsku.
– Już mi się nie opłaca siadać do nauki – mówi jeden z ich. Pochodzi z Białegostoku. W USA jest dwadzieścia dwa lata. Dodaje, że tymczasowo.

Mój dawny student jeździectwa prowadzi firmę. Opowiada, że na skutek rozpowszechnionej opinii w Polsce, że pogoda źle działa i poniedziałki są okropne (to chyba po polskiej komedii „Nie lubię poniedziałku”), zauważył, że w poniedziałek i kiedy pada deszcz, ma bardzo mało maili na skrzynce pocztowej. A jak świeci słońce, to jest ogrom. Wszyscy wtedy coś załatwiają. Psychologia mówi natomiast, że charakter należy kształtować. Jak ciało. Po prostu ćwiczyć. Bez tego treningu nie będziemy w stanie stworzyć w życiu nic konstruktywnego.

Nie wiadomo jednak, jak to robić, aby miało efekt. Bardzo dobre są szkoły przetrwania. Tam człowiek musi się zmagać z przyrodą i samym sobą. Ale nie każdy lubi wypady w nieznane. Trzeba mieć przede wszystkim dużo czasu. Jeden z bohaterów moich filmów dokumentalnych z lat 90. Marek Tyczyński, jest mistrzem sztuk walki wszelkich i robi z materią rzeczy niesłychane. Również od lat prowadzi szkoły przetrwania w Amazonii. To już oferta dla wybitnie chcących ukształtować się w sposób totalnie ekstremalny. Tyczyński ma wielu chętnych na wyprawy, lecz głównie z krajów zachodnich.

Tyczyński mówił w filmie z 1998 r., który realizowałam dla telewizji Polsat, że nasze życie należy od naszych myśli. Powiedział zdanie, które zostało w pewien sposób mottem: „Jak myślisz dzisiaj, takie będzie jutro”.

Drugi z moich bohaterów, aktor Daniel Olbrychski, o którym film kręciłam w 2009 r., powiedział, że gdy uczył się jeździectwa, jako młody adept sztuki aktorskiej i jeździeckiej, poszedł do rotmistrza Olędzkiego i poprosił, by ten nauczył go w trzy miesiące wspaniale jeździć konno. Potrzebował tego do występu w filmie „Popioły”. Olędzki odparł:
– To tak, jakbym miał nauczyć dziecko wyższej matematyki w trzy miesiące. Jest to niemożliwe.

Jednak Olbrychski rozpoczął treningi jeździeckie do filmu. Trzy pierwsze miesiące bez strzemion. W pełnym siadzie: stępem, kłusem, galopem. Gdy aktorowi zrobiła się od siodła rana na udzie i nie miał siły dalej jeździć, poszedł do rotmistrza, chcąc na chwilę zawiesić treningi, zanim rana się nie zagoi.
– Panie rotmistrzu, mam ranę. Bardzo mnie boli – powiedział.
Olędzki przyglądnął się ranie i odparł:
– Niedobrze. Niedobrze… Ta rana świadczy o złym dosiadzie. Jak się rana przesunie – i tu wskazał miejsce – będzie idealnie.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta