Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Odchodzenie ludzi

[w:] „Wyszkowiak” nr 30/2011 z 26 lipca 2011 r.
Świat z obrazów Ludwika Maciąga, malarza, który żył i tworzył w Gulczewie nad Bugiem, nieopodal Wyszkowa, przesycony jest prawdą. Konie, przyroda, mokre lasy, przez które przedzierają się partyzanci, zaorana ziemia, wskazująca na ciężką pracę na roli. Na pierwszym planie chłop z zaprzęgiem rolnym, ciągniętym przez zimnokrwistego konia. Światło zachodzącego słońca przy ciemnym lesie. Cienie śniegu odbijające się w zimowej rzece Bug.

Ludwika już nie ma. Świata, który malował i który miał w głowie, też nie ma. Wszystko, co po nim pozostało, mieści się w głowach innych ludzi. W zależności, co w tych ludziach jest wartościowe, a co nie, tak będzie wyglądał świat Maciąga przez nich przedstawiany. Bo Ludwik już nic nie powie. Nie powie, co myśli. I nie powie, co by zrobił. Na ile zdołał wykształcić wokół siebie otoczenie, które może nieść jego duchową (nie materialną) spuściznę, na tyle będzie żył w świadomości zbiorowej. Tu jednak jest problem.

Kultura upada, jak pisałam poprzednio, kultura duchowa. Nie ilość, a jakość – tak wygląda motto działań, jakie ogarnęły Polskę. Etyka, prawda o człowieku, umiejętne poruszanie się w rejonach humanistyki, to zapomniane dziedziny wiedzy.

W miniony weekend rozmawiam z redaktorem mojej książki Justyną Kiljan-Walerzak. Przyjechała do mnie w sprawie korekt. Rozmawiamy zatem o „Kobiecie o oczach rzeki”, lecz mimowolnie i o świecie. Opowiadania, które zawiera ten zbiór, czy tego chcemy, czy nie, wkomponowują się w psychologię, etykę, moralność. Zadają pytania.
– Robię korektę i czytam parę zdań. Nie mogę więcej. Każde z nich ma w sobie ładunek przemyśleń. Symbolikę. Zatrzymuję się. Rozmyślam – mówi Justyna. Nie może oderwać swoich odczuć i stanąć na pozycji ostrego redaktora wydania. Dlatego redakcja z korektą trwają dłużej, niż Justyna oczekiwała.

Justyna to wspaniała osoba. Martwi się, że świat ogarnia depresja. Że coraz więcej ludzi łamie się pod naporem ciężkich przeżyć. I dzieje się to nie ze względu na własną wrażliwość, czy słabość, lecz ze względu na ciosy, jakie dostaje człowiek od człowieka.
– Doświadczamy nie kryzysu umysłu, a kryzysu wartości – mówię. – Zapomnieliśmy, jako społeczeństwo, o takiej dziedzinie jak humanistyka.

Stąd masowe korzystanie z psychiatrów, psychologów. Permanentne poczucie zagrożenia, jakie człowiek w sobie nosi i z którym musi się zmagać. A przecież nie mamy wojny. Nie mamy bezpośrednio przy sobie głodu. Nie mamy stanu zagrożenia życia. Mamy natomiast stan zagrożenia duszy. Co zatem się dzieje, że jest tak przykro?

To nie sam człowiek jest sobie winien. To człowiek dla człowieka urządza świat niełatwy i manipulacyjny. Uważność, jaką trzeba się kierować w błahych nawet sprawach, to powody do poczucia zagrożenia.

Humanistyka to nauka o człowieku i jego wartościach. Wie to każdy ze szkoły.
Dawniej pewnych rzeczy robić nie wypadało. Nie wypadało oszukiwać. Nie wypadało kłamać. Nie wypadało „nie wywiązywać się”. Nie wypadało postępować w sposób niegodny humanisty.

– Teraz wszelkie chwyty dozwolone – mówi mi mężczyzna, który zajmuje się wykańczaniem niepotrzebnych pracowników w korporacjach. Zatrudniany jest specjalnie do tych celów. Oczywiście nikt nic nie wie, a on sam oznacza się innym stanowiskiem zawodowym.
– Nie będę miał przecież swojego nazwiska na drzwiach biura z napisem „likwidator” – śmieje się perfidnie. Lubi swoją pracę. Dużo zarabia, bo ma dużo zleceń.
– Coraz więcej – potwierdza. – Ludzi wykańcza się stopniowo – uzmysławia mi w rozmowie. – Z uśmiechem. Nie wszczyna się awantur. Nie wszczyna się protestów. Daje się ultimatum, na które dany człowiek idzie. Bo w komunikacie podprogowym jest, że jak się nie zgodzi, to „odbierze mu się twarz”. A ta i tak będzie odebrana – mówi dydaktycznie. – To mam w zleceniach. Skompromitowanie likwidowanego. Potrzebne jest to do pełni procedury i ciągłości procesu unicestwiania.

Likwidator twierdzi też, że na Zachodzie tak już nie wolno działać.
– Na szkoleniach uczyli nas, że tak było i zakończyło się procesami o prawa człowieka, które zostały w ten sposób zachwiane. My w Polsce jesteśmy z tyłu. Jeszcze tak możemy – zaznacza.

Jedną z jego ofiar jest pani Z., była szefową pewnego działu z pewnej korporacji. Na skutek działań likwidatora została zwolniona za nadużycia. Od trzech lat leczy się psychiatrycznie. Nie wyszła z depresji i z oddziału zamkniętego szpitala.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta