Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Teodora



Kulturalna Polska

[w:] „Wyszkowiak” nr 29/2011 z 19 lipca 2011 r.
Z kulturą jest źle. I pewnie nie odkrywam nic nowego. Chociaż ostatnio spotkałam się ze stwierdzeniem, że jest wyśmienicie. Bo tyle imprez i festiwali. Nagminnie myli się jednak pojęcia: ilość i jakość. Ilość zdominowana przez komercyjny ogląd rzeczy ma świadczyć o wytwarzaniu jak najwięcej w jak najmniejszym czasie. Zarobić i wytwarzać nowe. Patrząc na kulturę pod tym względem, widać dobitnie, że jest dużo. Ale czego?

Jakość tymczasem, to forma działania ku stworzeniu czegoś w swojej istocie doskonałego lub o doskonałość ocierającego się. W każdym razie twórca robi, jak najlepiej umie. W kategorii ilości twórca też robi jak najlepiej umie. Wiele programów. Wiele wywiadów. Wiele telenowel. Ale twórcy również podlegają podziałowi. Na tych, co umieją ocierać się o doskonałość i tych, którzy o nią nie otrą się nigdy.

Domeną polskiej kultury jest to, że zdominowana jest przez tych, którzy o doskonałość się nigdy nie otrą. Oni wyznaczają trendy, które powodują, że postrzegani na świecie jesteśmy w kategorii głębokich peryferii. I nie ma co się oglądać na rozbiory, komunizm, wojnę. Czechy, Słowacja też były pod tym pręgierzem, a dziś są w o wiele lepszej kondycji kulturalnej, niż my. Kino rumuńskie zaś zaliczane jest obecnie do jednych z ciekawszych wizji współczesności.

Nie mamy pisarzy wolnych myślowo. Nie mamy niezależnych malarzy. Nie mamy niezależnych muzyków i filmowców. Nie mamy wspaniałych tancerzy, do których ściąga świat, aby od nich pobierać nauki. Wszyscy ci, którzy znajdują się na polskim świeczniku artystycznym, są w układach i szponach komercji. Skaczą tak, jak im zagrają.

To, co pokazywane jest nam, masom, to obraz nędzy i rozpaczy. Ów obraz nędzy i rozpaczy jest również promowany poza granicami. Dlatego nikt z tzw. zagranicy nie chce nas naśladować w twórczości? Bo co naśladować? Skoro to my naśladujemy i kopiujemy najgorsze tendencje światowe.

Młodzi, kreatywni ludzie mają dylematy. Jak zostać np. dobrym dziennikarzem, jeśli nie ma się w rodzinie nikogo, kto „popchnie”? Bo tych, co są wsadzani „na stanowiska” jest nadal wielu. I oni zabierają miejsca tym utalentowanym. Na talenty nie pozostaje już ani grama miejsca.

Z rodzimymi, lansowanymi twórcami jest kiepsko. Nie mają oni żadnej kondycji tworzenia. Nie są w opozycji do tego, co dzieje się społecznie. Wręcz przeciwnie, przyklaskują temu, uczestnicząc w skandalu kulturalnym. Nasza polska kultura nie dzieli się na kulturę wyższą i niższą. U nas obowiązuje tylko niższa, którą promuje się do rangi wyższej. Obowiązującej. Podziwianej. A ja nie chcę podziwiać literatury, która z punktu widzenia naukowego jest jedynie tzw. literaturą popularną. Nie przebija się na zachodzie, bo nikt nie rozumie bełkotu, przekleństw, wymiotowania i ciągłego nieudolnego patosu, jaki próbuje się doń wprowadzać. Nikt nie rozumie naszych filmów, z których jedynie my jesteśmy tak dumni. I tak sowicie siebie nagradzamy na rodzimych festiwalach.

Ostatnio jedna z moich studentek jeździectwa podczas lekcji hippiki, siedząc na grzbiecie konia, powiedziała nagle:
– Nienawidzę polskiego kina. Brzydzę się współczesnymi filmami, jakie widziałam.
Spojrzałam na nią zaskoczona. Koń też spojrzał zaskoczony.
– Nie rozumiem współczesnego polskiego kina, ale rozumiem, że zagranicą go nie rozumieją – dodała, poczym kontynuowała ćwiczenia jeździeckie.

Z jakiego powodu jesteśmy zacofani i to głęboko w stosunku do reszty świata? Bo nawet ludy afrykańskie mają swoją kulturę duchową, magiczną. Nie wspominając już cywilizacji wschodnich, no i walczącej o przetrwanie w kryzysie cywilizacji zachodniej.

My nie mamy niczego. Przepraszam, mamy wyświechtane frazesy: Chopin, Miłosz. I beznadziejnie prowadzone roki: Chopina, rocznice Miłosza. Po tych wydarzeniach nic nie pozostaje w kulturowej zbiorowej świadomości. A w zasadzie powiększa się pustka, niczym lej po bombie. Kultura istnieje bowiem wtedy, gdy zostawia w odbiorcy coś więcej, niż tylko poczucie niesmaku i klęski, o której głośno nie mówimy, bo jesteśmy kulturalni.

Wszystko, co mieliśmy, zostało przez nas zniszczone. Z rozmachem i premedytacją.

Jeżeli zachęca nas się do poznania obcych kultur na przykład w programie TV „Europa da się lubić” na żenująco niskim poziomie dowcipu i komercji, to nic dziwnego, że otumanieni idiotami małego ekranu, przestajemy mieć już cokolwiek do powiedzenia. A mamy, tylko dlaczego jest to tłamszone?

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta