Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 30 kwietnia 2024 r., imieniny Jakuba, Katarzyny



Zdrada – krzesło obok

[w:] „Wyszkowiak” nr 41/2010 z 12 października 2010 r.
Były sobie kiedyś dwie rodziny. Bardzo się przyjaźniły. I nagle okazało się, że jedna z kobiet ma romans z mężem drugiej. Dla przyjaciół tych rodzin i osób postronnych był to szok i zaskoczenie. Załamanie dla męża jednej z przyjaciółek i załamanie dla zdradzonej przyjaciółki. Lecz, jak twierdzi psychologia, zaskoczeniem takie rzeczy nie są.
To, oględnie mówiąc, „teoria drugiego krzesła”.

Tak, w psychologicznym żargonie „pop”, nazywa się uczestniczenie w romansie tak bliskich towarzysko osób. Zwie się to również „teorią krzesła obok”. Mechanizm jest prosty. Dla osób poszukujących lub osób spragnionych wrażeń, upatrzenie sobie na cel żony lub męża, chłopaka lub dziewczyny przyjaciółki, przyjaciela jest najprostszym działaniem, mającym na celu zaspokoić różnorakie żądze: od przygody począwszy, na poważnym związku skończywszy.

Znajomy psycholog mówi:
– Osoba o skłonnościach rozbijania znanych jej związków, a – co za tym idzie – z dużym czynnikiem neurotyczności w sobie, niewiary w siebie i w zasadzie nie lubieniem siebie, nie stosuje w atakach swoich żądz większych wysiłków. Bo, żeby znaleźć kandydata lub kandydatkę na romans, przygodę, ewentualnie związek, trzeba się wysilić. Gdzieś pójść, gdzieś pojechać. Dać się szybko poznać z najlepszej strony itd. Słowem – w krótkim czasie wykonać ogrom pracy i jeszcze wyjść na tym zwycięsko.

Osoba zasadzająca sidła ma szerokie pole popisu i dobry plan działania. Przede wszystkim widzi cały związek, jak na dłoni, i ma do niego nieograniczony dostęp. Doskonale zna relacje między małżonkami lub parą. Jest świadkiem ich dobrych i bardzo często złych dni. Doradza np. żonie, a planuje „skok” na jej męża. Lub mężczyzna jest serdecznym przyjacielem w potrzebie, a obserwuje z niemałym zainteresowaniem żonę lub dziewczynę swojego kumpla.
Dlatego uderzenie w bliską parę to najprostszy sposób na romans. Podobnie jak najprostszym sposobem na upuszczenie z siebie nagromadzonej złości jest nakrzyczenie na najbliższą osobę. Bo wiadomo, że jakoś się ją przeprosi. I tu, wiadomo, namierzenie ofiary jest łatwe i często trafne.

Konflikty dnia codziennego, trudna rzeczywistość, stresy, znudzenie, rutyna – wszystko to sprawia, że partner wiarołomny rozgląda się. Tu również należy wyjaśnić definicję „partnera wiarołomnego”. To osoba w związku, która ma w sobie podatność na zdradę. Taki ktoś zwykle mniej jest zaangażowany w związek lub za bardzo. Jego osobowość ma podłoże neurotyczne. Cechuje go głębokie niedowartościowanie. Ono bowiem jest źródłem konfliktów wewnątrz człowieka i działań mających za zadanie podnieść wibracje „ego”.
Miłość własna w takiej osobie na pozór wyeksponowana (wydaje się, że działa ona z pobudek wyłącznie egoistycznych) miłością własną nie jest. Jest jej brakiem. Ktoś, kto kocha siebie – w znaczeniu wartości, tzn. akceptuje, wierzy, ufa sobie – nie potrzebuje karmić swojego „ego” wydarzeniami, w których są strony zwycięskie i strony pokrzywdzone. Czyli wydarzeniami, gdzie następuje klasyfikacja wartości.
– Niejednokrotnie zdarza się, że osoba zdradzona sama dąży do rozbicia jakiegoś związku. Posiada deficyty w tym względzie – mówi znajomy psycholog. – Chce udowodnić światu, że jest pożądana. Chce również wziąć odwet za swoją krzywdę. I sprawić, by ktoś innym poczuł się tak samo, jak ona niegdyś.

Lecz „teoria krzesła obok” działa też w inną stronę. Mam koleżankę, którą mąż zdradził z jej przyjaciółką. Koleżanka odetchnęła. Męża wysłała do przyjaciółki, chociaż miał opory i rozwodu nie chciał.
– Niech teraz ona się z nim męczy. A ja zajmę się wreszcie swoim życiem – powiedziała. Obecnie robi doktorat z kulturoznawstwa i podróżuje. Samotności doświadczyła tylko w związku z partnerem wiarołomnym.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta