Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 08 maja 2024 r., imieniny Ilzy, Stanisława



Świat pieniądza wchłania dzieci

[w:] „Wyszkowiak” nr 38/2010 z 21 września 2010 r.
Niby wszystko jest normalne. I moralne. Bo tak się mówi i do pewnych rzeczy przyzwyczailiśmy się. Tymczasem tracimy czujność, oddając swoje dzieci machinie przeróżnych korporacji.

Na przykład reklama hamburgerów, frytek w specjalnych zestawach dla dzieci. Kolorowe pudełeczka i głupie zabaweczki. Wszyscy rodzice to znają. Dzieci to chcą. Widzą w telewizorze. W reklamach padają wzniosłe słowa o miłości, pomaganiu i inne brednie, będące na służbie korporacyjnych restauracji serwujących „szybkie jedzenie”. Pokarmy, których dzieci nie powinny wziąć do ust ze względów zdrowotnych, podawane są z pietyzmem i radością jako kwintesencja „wspaniale spędzonego czasu”. Pokarmy kapiące chemią i „uzależniaczami” znajdują się w tzw. restauracjach rodzinnych. A potem w komórkach rozwijającego się organizmu.

Małe dzieci, na skutek reklam, zaczynają stosować przeróżne preparaty, które powinny być dla nich zakazane. Na przykład dezodoranty przeciw poceniu się, produkowane już dla dzieci (nie nastolatków), to narażanie nieukształtowanego organizmu w fazie rozwojowej na szereg niebezpiecznych następstw (m. in. zatykanie kanałów w skórze, które powinny jeszcze funkcjonować bez chemicznej pomocy).

Reklamodawcy, i stojące za nimi korporacje, już dawno zaczęły sięgać do portfeli rodziców poprzez ich dzieci. Kiedyś niemoralna była reklama kierowana do dzieci. Teraz nie ma reklam niemoralnych. Zauważmy na przykład książeczki dla dzieci. Ile jest książeczek, które pozostaje tylko książeczkami? A ile jest produktów „książkopodobnych”, które są papierowym powieleniem bajki z telewizora? Ogrom. I dziecko, widząc znaną z TV postać, wybiera właśnie głupawą, bo pozbawioną treści bajkę, zamiast wartościowych pozycji.

W tym, co serwuje się dzieciom, chodzi jedynie o powiększenie sprzedaży. Nie zaś o edukację dzieci. Co zresztą widać po płytkości społeczeństwa, którego kondycja, niestety, pogarsza się bardziej z każdym rokiem.

Świat pieniądza wyrządza krzywdę naszym dzieciom, a zadaniem dorosłych, jeżeli mają jakąkolwiek świadomość, jest chronienie małych ludzi od manipulacji, w jaką są wpędzani. Znajomej płakało często dziecko. W zasadzie od urodzenia. Zgłosiła się z tym do lekarza. I lekarz nakazał jej udanie się do neurologa, bowiem nie mógł odnaleźć źródła tak nerwowego zachowania u dzidziusia. Neurolog stwierdził jakieś zaburzenie i skierował na rehabilitację.

Rodzice chodzili zatem z dzidziusiem dwa razy w tygodniu na rehabilitację, która polegała na naciskaniu, naciąganiu różnych punktów na ciele dziecka. Dziecko płakało już w niebogłosy. A przed dotykiem rehabilitanta – zwijało się w kłębek i dostawało drgawek.
– Nie mogłam na to patrzeć. Serce mi się rwało na części – mówi znajoma. Ale z drugiej strony wiedziałam, że jest to konieczne, skoro mam takie zalecenie.

Męczarnia trwała. I rodziców i dzidziusia. Płacz stał się już ustawicznym elementem życia małego człowieczka. Przerażeni rodzice zaczęli się zastanawiać, dlaczego rehabilitacja nie pomaga, a nawet pogarsza sprawę. Zadali pytanie.
– Tak musi być, bo czasu potrzeba, aby zlikwidować te nerwobóle – tłumaczono rodzicom.

Dodam jeszcze, że dziecko faszerowane było lekarstwami na uspokojenie. Powodowało to jedynie półgodzinny sen. Oczywiście opłaty za leczenie były słone. W końcu znajomi zdezerterowali i przestali uczęszczać na rehabilitację. Kupili smoczek. Dziecko natychmiast przestało mieć kłopoty z „nerwami”.
– Wszystko odeszło, jak ręką odjął – powiedziała mama dzidziusia. – Teraz nie mogę darować sobie, że naraziłam dziecko na te przeżycia.

To tylko nieliczne przykłady, jak świat pieniądza dotyka nasze dzieci. A najgorsze jest to, że dzieci nie mogą się przed tym obronić. Dlatego są łatwym łupem. Tak, jak nieświadomy rodzic. I to na nich trwa polowanie.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta