Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 16 kwietnia 2024 r., imieniny Erwina, Julii



Demony polskie

[w:] "Wyszkowiak" nr 48/2009 z 1 grudnia 2009r.
Demonologią ludową interesuję się od wielu lat. Napisałam również wiele reportaży na ten temat. Moim celem było ukazanie starych inspiracji demonologii ludowej, zapoznanie czytelnika z tzw. „bestiariuszem słowiańskim” oraz ukazanie opowieści i wydarzeń, w których ciągle pobrzmiewa zbiorowa wyobraźnia ludowa. Myślę że w dobie „wyścigu szczurów” i materialnych aspektów nadużywania życia przypominanie o świecie słowiańskich zjaw i widziadeł jest pewną kulturową wartością.
Co ciekawe, wyobraźnia wyobraźnią, ale są to zjawiska nawet dziś niewytłumaczalne.
Jednym z takim zjawisk, na które natrafiłam podczas swoistych badań gawęd, była zmora. Na zmorę natknęłam się nie tylko w opowieściach folklorystycznych, ale również osobiście. Pojawiła się w nieoczekiwanie w naszej stajni w Ojcowiźnie. Na kanwie owych wydarzeń napisałam nawet opowiadanie.
Rzecz działa się niespełna rok temu w listopadzie. Stajnię w nocy nawiedziła zmora i – jak określił to nasz ówczesny koniuszy – jeździła przez całą noc na jednej z klaczy. Koniuszy, człowiek pochodzący z tych stron, rozpoczął swoiste ludowe egzorcyzmy, o których wiedziałam, że mają głębokie uzasadnienie w tradycji.
Faktem było, że klacz wyglądała na przerażoną i przemęczoną. W pewien sposób potwierdzało to kontakt z zaświatami. Koń – spieniony, w oczach wciąż miał panikę.
Koniuszy wystawił lustro przed stajnię. Następnie poszukał polnych kamieni, aby zbić zmorze pazury. Zarówno sam egzorcyzm – zapierający dech w piersiach, jak i bardzo ciekawe zjawisko folkloru ludowego, były żywym przykładem przenikania się świata folkloru i świata widziadeł, którego – mimo współczesnej techniki – nie sposób przeniknąć rozumem.
Po opublikowaniu tekstu w jednej z ogólnopolskich gazet poprzychodziło do mnie wiele maili, w których czytelnicy opisywali swoje przeżycia ze zmorami. Przekonałam się wtedy, że żyjące mity o demonach na polskiej wsi są wciąż aktualne, a nawet – jak się okazuje – zdarzają się w rzeczywistości.

Dzwoneczki na cmentarzu
Cmentarz w Brańszczyku nad Bugiem. Starzy ludzie opowiadali mi, że tuż przed pojawieniem się dziwnych i przerażających zdarzeń, słychać z oddali dźwięk dzwoneczków. Dźwięki dochodzą z cmentarza. Ostrzegają, by ukryć się w domach. Nota bene, dzwoneczki są naprawdę słyszalne! Sama uległam złudzeniom, że słyszę intensywne dzwonienie dzwonków u sań (tzw. janczarów) lub dzwonków powozów konnych tuż przed burzą, a w czasie zimy – przed śnieżycą. Takie dźwięki były zawsze ostrzeżeniem. Ludzie, z którymi rozmawiałam, przytaczali niesamowite wydarzenia. W opowieściach tych słyszalne były dzwoneczki z cmentarza i zwiastowały nadchodzące zło. Takie sytuacje odnotowano np. podczas II wojny światowej przed zbiorowym mordem cywilnej ludności. Janczary usłyszano również w pewnej wsi tuż przed zabiciem jednego z sąsiadów przez szalejąca burzę.

Rozstajne drogi, klątwa wody
Rozstaje traktowane są w folklorze jako złe miejsca. Do dziś uważa się, że kiedy wyje wiatr, na skrzyżowaniach piaszczystych dróg można usłyszeć kobiece wołanie lub diabelskie chichoty. Rozstajne drogi to obszar magiczny. Od zawsze. Zarówno w wyobrażeniach, jak i legendach. Dlatego bardzo często stawia się w tych miejscach kapliczki, aby zło odczynić. Opowieści o rozstajach dróg to bogata skarbnica wiedzy o polskim folklorze, bowiem do dziś wierzy się, że można tam spotkać przeróżne postaci z innych wymiarów.
Kolejnym ciekawym zjawiskiem, o jakim słyszałam, jest klątwa wody.
Stworzyłam wiele reportaży o ludowej wierze w demony zamieszkujące rzeki i wszelkie zbiorniki wodne. Ale główną pozycją traktującą o tym zjawisku była moja powieść pt. „Siostry Opposto”. Tam dałam upust swojej fascynacji tym zjawiskiem. Na marginesie dodam, że akcję powieści umiejscowiłam w okolicznych, nadbużańskich lasach.
Opowieści o polskich demonach zawsze były dla mnie ważne, także dlatego, że nie wszyscy świadkowie tych wydarzeń jeszcze żyją. To, co usłyszałem, notatki, które sporządzałam z tych „ludowych fakultetów”, stanowią dla mnie dokument przetrwania i swoistej ewolucji demonologii w XXI wieku. Jestem za to wdzięczna wszystkim moim rozmówcom, którzy nie obawiając się śmieszności otworzyli przede mną swoją wyobraźnię.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta