Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 25 kwietnia 2024 r., imieniny Jarosława, Marka



Jedenasty miesiąc roku

[w:] "Wyszkowiak" nr 45/2009 z 10 listopada 2009r.
Listopad jest szczególnym miesiącem. Miesiącem, który sytuuje nas pomiędzy słoneczną jeszcze i zazwyczaj ciepłą jesienią a zbliżającą się zimą i w zasadzie pewnym strachem przed tą porą roku. Zima jawi się bowiem jako czas groźny, nieprzyjazny dla człowieka. Czas przetrwania do budzącej życie wiosny.
Tymczasem listopad, zazwyczaj niedoceniony przez nas i wiążący się z jedynie z wizytą na cmentarzach a potem wcześnie zapadającymi ciemnościami, stanowi w naszym człowieczym kalendarzu przysłowiowe „piąte koło u wozu”. Ciemno, ziemno, szaro, mokro i do wiosny daleko.
Lecz listopad w swojej istocie ma ścisłe znaczenie dla naszego cyklu rozwoju osobistego. Ma swoje dobre miejsce w kalendarzu pór roku. Pory roku wiążą się nie tylko z czasem meteorologicznym. Też, a może przede wszystkim – z czasem duchowym. Każdej porze roku przypada bowiem inna duchowa sytuacja człowieka. Z takiego „duchowego kalendarza” człowiek powinien zdawać sobie sprawę i wykorzystywać go do wzrastania swojej samoświadomości, a co za tym idzie automatycznie – swojej mądrości.
Listopad ma zatem konkretne dla nas zadanie. To czas, który powinniśmy przeznaczyć na refleksję. I na wyciszenie. Siebie. Emocji. Konfliktów z ludźmi lub sytuacjami.
Ta refleksyjność jedenastego miesiąca roku ma wspomóc ducha w człowieku. Poukładać dobrze wszystko w jego głowie. W okres zimy, gdzie ciężko i dużo trudu potrzeba, aby przetrwać, powinniśmy wejść mocni duchem. Wtedy też i ciało się wzmacnia. Jak to się mówi: „automatycznie”.
Tymczasem listopad powoduje, że marniejemy w oczach. No bo tak zwykło się o listopadzie myśleć. Mówimy wtedy o braku światła. Doradzamy tym, którzy wpadają w listopadową depresję, chodzenie do solarium, światłoterapię, wizyty u specjalistów z dziedziny psychologii. Nie wiedzieć czemu ciągle chcemy być „na górze”, mieć klarowne myśli, jasność spostrzegana i energię taką, jak w lecie. Podejmujemy walkę. A przecież to nie jest naturalne, aby ciągle być w rozkwicie. Ludzie w ciągłym rozkwicie mają zachwiane poczucie normalności. Zazwyczaj źle się to kończy. Całkowitym rozchorowaniem się duszy. To taki rodzaj choroby cywilizacyjnej – chęć ciągłego i nieustającego „bycia super”. Nawet w emocjach, odczuwaniu. Każdy przejaw smutku postrzegany jest jako patologia. A przecież patologią nie jest. Już w mitologii greckiej mamy tego dobitne sygnały, kiedy Demeter rozkwita i cieszy się na przyjazd córki Kory, która wyszła za mąż za mrocznego boga podziemi Hadesa. Wtedy mamy wiosnę i lato. A potem jej smutek, kiedy Kora wraca do męża pod ziemię, a jej matka Demeter z żalu i oczekiwania na powrót radości zamienia się w ciemności. Mamy wtedy okresy jesieni i zimy.
Dlatego zaduma, czasami smutek z niej wynikający, nie jest czymś złym. Tak jest świat skonstruowany: ciepło-zimno. Dzień-noc. Smutek-radość. Zdrada-wierność. Przyjaźń-nienawiść. Może właśnie dlatego na początek tego tajemniczego miesiąca przypada Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki. Listopad wprowadza nas w szybką ciemność, krótki dzień, czas, który spędzamy w zasadzie z drugim człowiekiem lub sami.
Osłabia się nasza chęć bywania między ludźmi, brylowania. Wszystko to, co dotyczy energii słonecznych, energii męskich, tj. działania. W ten sposób organizm sygnalizuje chęć odpoczynku. Wyciszenia. Spokoju. Ciemności. Zbiera siły na dalszą cześć roku. Taki czas jest nam potrzebny. I na siłę nie wstawiajmy w niego lata i wiosny, bo ani latem, ani wiosną nie jest. Tylko późną jesienią. Listopadem.
Rozpalam kominek w swoim saloniku. Przypomniał mi się wiersz, który napisałam kiedyś, a który właśnie dedykowałam Listopadowi. Wiersz nadal wisi na ścianie w formie obrazu na ścianie w moim domu. Wraz z innymi (które również wiszą), towarzyszył wystawie o Puszczy Białej, która zorganizowana była w nieistniejącym już muzeum w Wyszkowie. Stanowił cykl utworów zatytułowanych: „Opowieści Nadbużańskie”. Piszę te liryczne opowieści w zasadzie do dziś. Na kartkach. W swojej głowie. Tak niematerialnie.

„(…)Listopad ma oczy zamglone.
Ciemne spojrzenie i powieki, które czasem podnosi.
Siaduje zwykle za oknami domów na odludziach.
Wpatruje się w brązy ziemi i światła w oknach.
Zatroskany. Cichy. Powiernik smutnych myśli.
Uśmiecha się tajemnicą swojej obecności (…)”.

Spójrzmy zatem na jedenasty miesiąc roku inaczej. Zgodnie z cyklem przyrody i zapomnianym cyklem człowieka.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta