Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 16 kwietnia 2024 r., imieniny Erwina, Julii



Patologiczna miłość własna

[w:] "Wyszkowiak" nr 40/2009 z 6 października 2009r.
Psychologiczne określenie osobowości narcystycznej wzięło się z mitologii greckiej. Narcyz był młodzieńcem, w których zakochała się nimfa. Lecz on odrzucił jej miłość. Dlatego postanowiła się zemścić i spowodowała, że urodziwy młodzieniec zakochał się sam w sobie. Kiedy patrzył w lustro wody, umierał z tęsknoty za sobą. Nimfa obdarzyła go zatem najgorszym rodzajem emocji- absolutną koncentracją na samym sobie.
Osoby, w psychologii nazywane Narcyzami, to ludzie ciężcy we współżyciu. Ich zastanawianie się wyłącznie nad sobą lub nad światem, lecz jedynie w ujęciu stosunku do samego siebie lub świata do siebie, potrafią zatruć życie wszystkim dokoła.
Człowiek- Narcyz kocha siebie ponad wszystko. Musi się podobać fizycznie. Dba o swój wygląd i dba o swój wizerunek. Każda rysa na jednej z tych części, powoduje głębokie frustracje Narcyza.
Narcyz oczekuje od otoczenia, że ono zawsze będzie go wspierać. Uważa bowiem, że jest to zadanie każdego, z którym Narcyz się spotka. Stąd tzw. pretensje do świata.
- Kiedy dowiedziałam się, że jestem Narcyzem, bardzo się na początku na swoją terapeutkę zgniewałam- opowiada jedna z moich czytelniczek na spotkaniu literackim we Wrocławiu. Nie wiem, dlaczego, ale rozmawiając na temat mojej literatury, dyskusja zeszła na poziom psychologiczny. I rozpoczęliśmy dywagacje o patologicznej miłości własnej. Być może chodziło o analizę zachowania jednej z postaci z moich powieści. Prawdę mówiąc, nie pamiętam powodów. Niemniej jednak postać psychologicznego oblubieńca zdominowała rozmowy.
- Ciężko było mi znaleźć pracę. Nie mogłam poradzić sobie w domu. Nie umiałam wyjść przeciwnością losu na przeciw- mówiła czytelniczka. – Wydawało mi się, że jestem przez ten cały świat poniżana i niechciana. Nie umiałam znaleźć własnego miejsca w społeczeństwie i w domu. Mąż, zanim odszedł ode mnie do innej, zaproponował mi terapię, bo to ostatnio modne. Wszyscy z naszych znajomych chodzili do swojego psychoanalityka. Na terapię chodziłam dwa lata. Żaliłam się ze swojej bezradności. Analizowałam wraz z panią psycholog różne formy moich zachowań i sytuacji. Dobrze u niej się czułam, bo nie byłam oceniana. Aż nagle, któregoś dnia, ona mi wydała werdykt. Że jestem osobowością narcystyczną. Wytłumaczyła mi, o co chodzi. Byłam oburzona. Jak to! Przecież jestem nieszczęśliwa. Nie mam siły przebicia. Nie ma obsesji na punkcie swojego wyglądu, bo też o siebie obsesyjnie nie dbałam, nawet wtedy, kiedy zależało mi na zatrzymaniu przy sobie męża. Czułam się ofiarą tego świata a nie osobą, która żąda dla siebie uwielbienia. Przestałam chodzić na terapię, bo się na panią psycholog obraziłam.
I właśnie takie zachowanie, tj. bezustanne analizowanie swojego zachowania, w końcu, obrażenie się na terapeutę vel przyjaciela, męża czy inną osobę, dającą tzw. drogowskaz, było uzewnętrznieniem się cech narcystycznych. Bo „jak ktoś śmiał powiedzieć na mnie coś takiego”.
„Jak ktoś mógł powiedzieć, że mam roszczenia do świata i kręcę się tylko przy własnych problemach”.
Okazuje się bowiem, że Narcyz niekoniecznie musi skupiać się na swoim wyglądzie i oczekiwać aplauzu ze strony świata. Nie zawsze jest to osoba, która marzy o tym, aby stać na świeczniku i być oświetlana scenicznymi reflektorami, tak by wszyscy mogli ją widzieć i podziwiać. Drugą z odmian narcystycznej osobowości jest użalanie się nad sobą. I skupianie się na swoich wadach, niedoskonałościach i niemożnościach.
Nadal mamy do czynienia z procesem patrzenia tylko i wyłącznie na siebie a na świat przez pryzmat własnych oczekiwań i żalu do otoczenia.
Jeśli dużo w nas pretensji do innych oraz pretensji do siebie, oznacza to, że widocznie skupiamy się na sobie mocno, prowadzeni- de facto- wyłącznie miłością własną.
Chociaż pod płaszczykiem troski o innych i…charakterystycznego dla osobowości narcystycznej tzw. poświęcenia się.
W życiu nie należy poświęcać się. Należy wykonywać wszystko z pasją i miłością do drugiego człowieka. Jeśli natomiast nasze działania powodują w nas frustrację, to albo zmieńmy ich rodzaj, bo widocznie nie taka nasza rola, albo- jeśli są one dla nas bardzo ważne i dają satysfakcję, lecz obarczamy własną frustracją innych oraz winą za swój brak umiejętności organizacji własnego życia, zdajmy sobie sprawę, że żywimy do siebie patologiczną miłość własną. Czyli kochamy siebie za bardzo. A to nie jest zaleta. To wada. Pocieszające natomiast jest to, że z wadami należy pracować, aby je zmienić w zalety. Bo, jak powiedział amerykański psychoanalityk i filozof Emmerson: „siła nasza wyrasta z naszej słabości”.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta