Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Prawdziwy artysta

[w:] "Wyszkowiak" nr 39/2009 z 29 września 2009 r.
Kolor czerwony jest kolorem serca. Serca, które albo w człowieku bije mocno, albo tyka słabo, nie mając sił na stanie oko w oko z prawdą o ludziach i prawdą o życiu.
W Henryku Musiałowiczu serce uderza siłą wszechświata i kosmosu. Ma dziewięćdziesiąt sześć lat. I wiele planów na przyszłość.
- On jest prawdziwym artystą – mówi o Musialowiczu największa, polska, współcześnie żyjąca rzeźbiarka Anna Dębska, która zna go od lat młodości. – Jest w nim szczerość i dobro. To wielka postać- dodaje.
Do Henryka Musiałowicza pojechałam wraz z Arturem Laskowskim, dyrektorem Domu Kultury w Wyszkowie. Chciałam go poznać osobiście. Znałam go natomiast tylko z opowiadań. Od samego początku ujrzenia drogi, prowadzącej do jego domu, potem ujrzenia jego domu i w końcu ujrzenia jego samego, odczułam ogromną energię twórczą i życiową, która towarzyszy temu człowiekowi.
Kolor czerwony. Henryk Musiałowicz ubrany jest zawsze w coś czerwonego. Czy to jest golf czy sweter. Czerwień przebija z jego obrazów i rzeźb, jako motywy i elementy, z jego niesamowitych witraży, które podstawione pod światło tworzą piękną opowieść o historii człowieka i przyrody. Symbolika zawarta w tych dziełach, które zapełniają całą jego pracownię w starej stodole, ma ogromne znaczenie. Nawet nie wiedząc, co dana rzeźba czy instalacja oznacza, odczuwa się to znaczenie wewnątrz. Jest przesłanie, które dusza odbiorcy odczytuje na poziomie podświadomym. A potem na poziomie świadomym pojawiają się elementy instalacji, które oznaczają na przykład wojnę, albo narkomanię. Musiałowicz opowiada o zagrożeniach dla człowieka.
- Niosę ból wszystkich ludzi w sobie. Tyle moich znajomych zginęło podczas wojny. Widziałem to. Mam to w sobie. I ich również mam w sobie. Pamiętam o nich i oddaję im hołd- mówi artysta.
Kawa podawana jest w czerwonych filiżankach. W domu państwa Musiałowiczów, niedaleko Wyszkowa, dominuje w detalach kolor czerwony. Pasuje on do człowieka o tak bogatej osobowości. I człowieka, który pomimo ogromu przekazu historii w swoich dziełach artystycznych, jest pogodny i dobrze nastawiony do świata. To niebywały kontrast.
- Lubię słońce. W słońcu jest tyle życia. Tyle dobrego – mówi.
Codziennie chadza swoimi wydeptanymi ścieżkami w ogrodzie. W ogrodzie dużo jest artysty: jego totemy, rzeźby i kamienie, poukładane w specyficzne kręgi.
- Kamienie są od ziemi. Są jej historią i jej pięknem – mówi. – Lubię kamienie. Lubię ich chłód. Ale ich chłód jest pozorny. One żyją ciepłem słońca i ziemi.
Henryk Musiałowicz urodził się w 1914 roku w Gnieźnie. W latach 1932- 1936 uczęszczał do poznańskiej szkoły Sztuk Zdobniczych. Potem kontynuował naukę w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych.
- Zafascynowany jestem Rembrandtem i fascynuje mnie van Gogh- opowiada.
W stodole, która jest jednocześnie pracownią (jedną z paru na terenie posesji państwa Musiałowiczów) śpią jego ekspresyjne kompozycje. Ubarwione, szczególne, w których przeważają kolory czarny z białym i czerwonym. Promienie słońca padają na eksponaty, wirują pomiędzy ich zaułkami, oświetlają witraże, robione przez pana Henryka.
- Jest tyle rzeczy do zrozumienia przez całe nasze życie- mówi Musiałowicz.- Ale my nie mamy takiej wiedzy i nie mamy takiego zrozumienia dla świata. I ciężko nam czasami zrozumieć tę całą urodę, magię świata, przyrody, tych wszystkich energii, które istnieją przy nas i dla nas.
Jego kompozycje przypominają historie ludzkości. Tworzą piękne, czasami okrutne, ale zawsze wymowne totemy. Wokół domu Henryka Musiałowicza pełno jest słupów i swoistych drogowskazów o całkowicie magicznym znaczeniu.
Witraże z materiałów i tektur, szkła i kamieni- połączone wszystkie w jedne całości- dają wrażenie obcowania człowieka ze wszechświatem.
Szczególnie, kiedy przez okna pracowni wpada światło.
- O świcie pada na to miejsce doskonałe światło- mówi artysta, wskazując na teren tuż za ogrodzeniem, na który wysoko ustawiony- stoi totem . W tle, jakby na zasadzie trójwymiarowości, pasą się krowy na łąkach a niebo sprawia wrażenie łączenia się z zielenią tych łąk.
- To jest życie. Prawdziwe- mówi Henryk i powolnym krokiem idzie do swojej pracowni.
Krokiem, jakim szedł przez życie („Skupiony na własnej pracy, nie uczestniczył w życiu artystycznym”- napisze o nim w 2003 r. Małgorzata Kitowska- Łysiak z Katedry Teorii Sztuki i Historii Doktryn Artystycznym KUL).
Jego sylwetka oświetlana jest przez popołudniowe słońce.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta