Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Biała Dama

[w:] "Wyszkowiak" nr 32/2009 z 11 sierpnia 2009 r.
Festiwal filmów amatorskich na Dolnym Śląsku. W zeszły weekend odbyła się trzecia edycja tego przedsięwzięcia w Zagórzu Śl. na zbójnickim zamku Grodno.
Od trzech lat, czyli od powstania festiwalu, jestem w jury konkursowym oraz – jak to się szumnie nazywa – zostałam tam dyrektorem artystycznym. Każde pojawienie się na tym festiwalu powoduje, że wracam stamtąd z plikiem refleksji. Festiwal ów służy mi po raz kolejny do przyjrzenia się kondycji polskiego kina nie tylko amatorskiego, ale i kondycji kina profesjonalnego.

Technika wizualna, związana z branżą filmową tak poszła w górę, tak udoskonaliła się, że aż trudno uwierzyć. W krótkim czasie wszystko stało się łatwe do robienia i nie wymaga dużych nakładów finansowych, jak jeszcze parę lat wcześniej. Dlatego dziś film jest łatwo zrobić.

Kamery, które można kupić niedrogo, są w zasadzie profesjonalne. Mają różne efekty do wykorzystania przy robieniu zdjęć. Mają możliwości.

Podobnie jest z zestawami do montażu. Kiedyś na uwagę złota, teraz są powszechnie dostępne. Bez przeszkód można je mieć w swoich komputerach i montować filmy, nakręcone własnymi kamerami. Stąd taki rozwój kina amatorskiego. Zabawa techniką i możliwościami współczesnego sprzętu, niestety, zajęła miejsce, które przynależne jest w każdej sztuce – treści. To widać nie tylko w kinie amatorskim, ale przede wszystkim na wielkim ekranie.

Okazuje się, że od lat polskie kino nie ma na świecie nic do powiedzenia. Filmy artystyczne są wydumane i pretensjonalne, a filmy sensacyjne – kopiowane są z kina amerykańskiego. Niestety, kino amerykańskie w naszych polskich realiach wypada bardzo źle, gdyż nie jesteśmy Ameryką ani nie mamy takiej mentalności, o czym twórcy kina zapominają, z namaszczeniem pokazując np. komisariaty policji jako apartamenty z żaluzjami w dużym biurowcu na Manhattanie. Podczas rozmów z zagranicznymi kolegami „po fachu”, usłyszeć, niestety, można, że współczesne polskie kino jest marne. Z polskich twórców filmowych znany jest (i słusznie) jedynie Andrzej Wajda i Kieślowski. Reszta – poraża swoją nonsensowną egzystencją w kinie, chociażby europejskim. Filmy, które z niewiadomych powodów reprezentują naszą kinematografię na zagranicznych festiwalach, wystawiają polskiemu społeczeństwu złą opinię. Jawimy się dla cudzoziemców nie jako kraj różnych kultur, wschodnie rubieże Europy, lecz jako naród, który wplątany jest w gęstą sieć naturalizmu. Bo w naszych filmach wiele jest wymiotowania, przeklinania, spoconych twarzy, niedorzecznych dialogów, które widza prowadzą donikąd, a subtelnego człowieka Europy wprawiają nie tyle w zakłopotanie, co w poczucie kompletnej nudy i niezrozumienia. – Musi się u was ciężko żyć, bo wasze kino jest takie smutne. Ludzie się u was strasznie męczą tym życiem – usłyszałam kiedyś mało ciekawą opinię z ust zagranicznych znajomych. Rzecz jasna, tłumaczyłam im, że tak nie jest, że nasze społeczeństwo ma wiele do pokazania i zaoferowania Europie, jako mentalnie silny naród, lecz niestety, do nikogo to nie docierało. Nie docierało dlatego, że opinię swoją formują na podstawie tego, co wypuszczane jest z naszego kraju za granicę.

Oczywiście literatura woła o pomstę do nieba także. Bo jeśli międzynarodowe gremia mają ukształtować sobie wizję Polski współczesnej na podstawie „Wojny polsko-ruskiej…” Masłowskiej, to wychodzimy ponownie w oczach Europy na trzeci świat mentalny i kulturowy. Zupełnie niesłusznie. Poza tym, na podstawie owej powieści powstał również dziwny, jak owa powieść, film. Znaczy to, że błędne koło kompromitowania się rodzimego kina – trwa nadal.

Nazwiska takie jak Polański, ratują jeszcze naszą kulturę na świecie. Ale wiemy, że Polański u nas łatwo nie miał. Będąc w szkole filmowej, jego filmy były krytykowane i potępiane, dlatego bardzo szybko zdecydował się na ucieczkę z Polski, ukryty w ubikacji pociągu, o czym pisze w swojej autobiograficznej książce „Roman”.

Uciekł, by móc realizować swoje wizje.

– Czy lubicie polskie filmy współczesne? – zapytałam niektórych uczestników festiwalu „Biała Dama”, z którymi rozmawiałam po ogłoszeniu wyników.

–Tak sobie – mówili. – Jakieś dziwne są. Nawiedzone. Nie pokazują rzeczywistości.

– To róbcie inaczej – poradziłam. – Z głębi serca. Nie bójcie się tego, co gra w waszych duszach. Nie naśladujcie. Miejcie coś do powiedzenia. Nie tak, jak teraz pokazuje to kino współczesne. W filmie, oprócz obrazu, musi być treść – zakończyłam swój wykład do młodych, mam nadzieję, że przyszłych reżyserów i filmowców.

W filmie powinno być tak, jak w życiu: musi być treść, cel i napięcie. Bo inaczej wszystko jest bez sensu. Tak jak nasze współczesne kino.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta