Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 24 kwietnia 2024 r., imieniny Grzegorza, Horacego



Powstanie Warszawskie- refleksje społeczne

[w:] "Wyszkowiak" nr 31/2009 z 4 sierpnia 2009 r.
W ubiegłą sobotę o godzinie 17.00 Warszawę spowiły odgłosy syren.
W komunikatach prasowych i telewizyjnych wcześniej poproszono mieszkańców Warszawy i okolicznych miast, aby uczcili minutą ciszy i bezruchu – młodych żołnierzy, walczących w Powstaniu Warszawskim.
Wraz z rodziną obchody Powstania spędziłam w Warszawie w Parku Dreszera. Jako że mentalnie związana jestem ze starym Mokotowem (tam mam m.in. pracownię) pobyt na mokotowskich obchodach wybuchu Powstania miał również charakter emocjonalny. Nasze warszawskie mieszkanie znajduje się w kamienicy bezpośrednio sąsiadującej z kamienicą, w której mieszkał Jan Bytnar ps. Rudy- jeden z bohaterów walk warszawskich.
W Parku Dreszera przemówienia, spotkania z powstańcami. Dokoła policja konna i szwadron ułanów na odświętnie odstawionych wierzchowcach.
Sędziwi ludzie, którzy rozpoczynali walkę 1 sierpnia jako nastolatki, dziś nadal mają młodzieńczy błysk w oku. Nadal tę szlachetność w rysach twarzy.
Na obchody przyjechali nie tylko z Mokotowa, ale również z Kanady, USA, z Brazylii.
Siedzą w mundurach galowych i słuchają przemówień.
W dzisiejszych czasach opowiadanie dzieciom o powstańczych osiągnięciach – jest wielką sprawą. I nie należy traktować tego w kategorii martyrologii, ale przede wszystkim w kategorii wartości, jakimi kierowali się tamci młodzi ludzie i jakimi kierują się po dziś dzień już jako sędziwi.
W telewizji słyszę reportaże z obchodów w Warszawie. Słyszę również opowieści, na które na plan pierwszy wysuwa się mentalność tych ludzi.
- Takie odczucia, jak honor, dobroć, bezinteresowne poszanowanie drugiego człowieka to wartości, o które w dzisiejszym świecie bardzo trudno – pada stwierdzenie w jednym z telewizyjnych felietonów. – O nich trzeba przypominać i o nich trzeba nauczać nasze społeczeństwo.
Ja natomiast od razu zastanawiam się, kto ma nauczać, jak w naszym społeczeństwie coraz mniej wiedzy o jakichkolwiek wartościach.
Wartości zastąpione są „bezwartościowiem” – to taki mój prywatny neologizm, który po rozłożeniu na słowotwórcze czynniki pierwsze można przeanalizować, jako „wiem, bez wartości”. W dowolnym tłumaczeniu analitycznym można więc rzec, że „moja wiedza jest bez wartości”. Zatem kto ma nauczać?
Wystarczy zaobserwować wyścig szczurów, ludzką zazdrość, krytykę i ogarniającą wszystkich zawiść. To efekty – o czym pisałam już wielokrotnie – braku kultury osobistej u nas w narodzie, nie pielęgnowaniem jej, nie nauczanie odpowiednich zachowań itd., itp.
Pęd ku przyszłości i martyrologiczny stosunek do przeszłości – tworzą z nas naród smutnych ponuraków, którzy nie pchają wózka z napisem „rozwój” w świat, a jedynie ograniczają sobie wzajemnie horyzonty.
W Warszawie charakter uroczystości był podniosły. Ale podniosłość nie powinna oznaczać smutku. A nostalgia – tragedii. Udowodniono to przez zorganizowanie na Wiśle spływu kajakami, w którym to spływie dwuosobowa drużyna z Wyszkowa: Artur Laskowski i Andrzej Grajczyk zajęli w wyścigu kajakarskim pierwsze miejsce.
Ta „zaduma w ruchu” była sposobem, aby uczcić początek powstania i oddać hołd wspaniałej tradycji oraz młodości, optymizmowi i witalności. Bo przecież to młodość, optymizm i witalność sprawiły, że wybuchło powstanie. A poczucie patriotyzmu i poszanowania wolności – a co za tym idzie, drugiego człowieka – było efektem odpowiedniej edukacji młodych ludzi wcześniej, na długo przed wybuchem wojny.
Niedzielny poranek. Jeszcze śpię, gdy na półce przy oknie mój telefon komórkowy zwiastuje pilną wiadomość telefoniczną.
Odbieram i zaspanym głosem pytam, kto dzwoni i w jakiej sprawie.
- To ja. Mietek Joniuk – dziarski głos w słuchawce sprawia, że od razu otwieram oczy. – Słuchaj Daria, wczoraj o godzinie 17.00 w Wyszkowie miało być uroczyste oddanie hołdu Powstańcom Warszawskim. Ubrałem się zatem w galowy mundur. Wziąłem szablę i poszedłem pod wskazany pomnik. Oprócz mnie był tam jeszcze tylko jeden akowiec. I nikogo więcej. Mówię ci, naród zapomniał. To straszne. Naród zapomniał.
Mieczysław Joniuk, wyszkowski poeta, ułan i patriota (pisałam o nim na moim blogu) mówi dalej:
- Stałem jak głupek przy tym pomniku. Zupełnie sam. W mundurze i z szablą. I poza tym cisza. Nikogo. Nikogo dokoła. Tylko cisza. To straszne, że nikt się nie pofatygował.
Poeta poszedł zatem do kościoła i tam proboszcz dał mu możliwość wygłoszenia podczas mszy paru zdań na temat powstania oraz dwóch pięknych wierszy, autorstwa ułana.
- Nie możemy zapominać albo ignorować takich wydarzeń – mówił przez telefon poeta w niedzielny poranek.
Kiwam głową.
Nie możemy zapominać.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta