Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Kryzys w głowach

[w:] "Wyszkowiak" nr 17/2009 z 28 kwietnia 2009 r.
Kryzys jest wszędzie. Głoszą o tym w mediach. Bez jakiejkolwiek prerwy. Uszy słuchaczy zapełniane są analizami, wypowiedziami, radami, jak sobie radzić, jak myśleć, z czym czekać a z czym nie oraz obliczaniem wzrastającego bezrobocia.
Tak wygląda kryzys gospodarczy. Niedawno nastał i jak mówią analitycy trochę potrwa. Tymczasem od dawna istnieje inny rodzaj kryzysu. Mało zauważalny i mało omawiany w mediach, które w głównej mierze borykają się z tym rodzajem kryzysu .
Ten rodzaj krachu jest ściśle związany z materialną zapaścią świata, chociaż swoje czarne plony zbiera w ludzkich umysłach .
To kryzys osobowości. A raczej jednej z jego składowych- uczciwości.
Czym jest osobowość i dlaczego jest w stanie upadku?
Osobowość- jak wszyscy wiemy- to zespół indywidualnych cech, na które składają się również indywidualne poczucia różnych wartości. Poczucie uczciwości do takich cech należy. I do zbioru wartości również. Różnie uczciwość odczuwamy i różnie do niej się ustosunkowujemy. Na ile jest to znak braku wychowania współczesnych pokoleń w poczuciu wartości? Na ile rodzaj genetycznych uwarunkowań (jak na przykład polskie narzekanie)? Na ile propagowanie takich wzorów, tym samym obniżanie wszelkich poprzeczek moralnych, jeśli takie jeszcze istnieją- w co osobiście wątpię- tego nie wiadomo.
Kiedyś uczciwość była jednym z elementów naszej egzystencji. Oceny nas samych przed sobą samym i przed innymi. Jeśli nie byliśmy uczciwi- w zasadzie nie mieliśmy społecznego poważania. I poważania też dla siebie. Stawaliśmy się czymś na wzór kanalii, od której ludzie wartościowi trzymali się z daleka.
Dziś okazuje się, że cwaniactwo, pokrętne życie, nieuczciwość zarówno w biznesie, jak i emocjonalna- wśród najbliższych osób, jest dobrze widziana. Świadczy bowiem o „zaradności”. Jakiegoż pokrętnego eufemizmu tu się używa, tłumacząc nikczemne cechy ludzi.
Cz. Miłosz, polski poeta, do którego również mam swój własny stosunek, raczej odbiegający od nauczania historii języka polskiego w szkołach, pewną rzecz ujął idealnie, dlatego go zacytuję: „Wszystko, co niewypowiedziane, zmierza do nie istnienia”.
Dlatego nieuczciwość nie omawiana- przestaje być tym, czym jest. Jest natomiast czymś tak zwykłym, wpisanym w kanon zaradności, że aż przerażającym. Takie „zasypywanie piaskiem”, udawanie, przyzwalanie na zło, często pod maską dobroci, nazywa się hipokryzją. Można również użyć ludowego porzekadła, nakreślającego ten proceder, a mianowicie : „wilk
w owczej skórze”.
Niedawno spotkałam się z operatorem obrazu, z którym współpracuję przy moich realizacjach filmowych. Od paru miesięcy wojuje z nieuczciwym producentem, dla którego zrobił zdjęcia do filmu. Od wielu miesięcy nie może doprosić się o swoje wynagrodzenie. Najpierw mówiono mu, że przelew został wysłany. Potem wykazywano zdziwienie, że nie doszedł. Potem księgowa była na urlopie. Potem na szkoleniu. Potem nie było producenta, żeby zatwierdził przelew. Operator wciąż dzwonił i dowiadywał się. W tym czasie sytuacja jego rodzinna a raczej rodzinno-bytowa, sięgnęła dno. W robienie zdjęć zainwestował bowiem swoje pieniądze na sprzęt i taśmy.
W tym czasie odbyła się premiera filmu. Premiera odeszła do lamusa a honorarium dla operatora nadal nie jest wypłacone. W tym czasie producent przestał odbierać telefony od wierzyciela. Księgowa też. Zresztą okazało się, że księgowa jest żoną producenta. Zatem nie odbierają razem. Kiedy się z nim widziałam, zdesperowany operator miał wyruszyć do siedziby producenta, aby spotkać się z nim i rozmawiać. Z tego, co wiem, producent miał ważne spotkania, zatem operator go nie zastał.
Żal mi go bardzo. To ciężkie zadanie, walka o należne pieniądze. Żenujące (nie dla wierzyciela), prowadzące do emocjonalnej zadyszki i przede wszystkim niesmaku.
- Tyle czasu i nerwów tracę na to. Żyję z kart kredytowych, a przecież zarobiłem pieniądze – mówi zdesperowany. A ja go doskonale rozumiem. Musi udowadniać „że nie jest wielbłądem”. Akcja toczy się od ośmiu miesięcy.
W sklepie spożywczym na Starym Mokotowie stoję w kolejce do kasy. Stary Mokotów, jak wiemy, uważany był przed wojną oraz do dziś za dzielnicę inteligencką Warszawy. Tu, w kamienicach mieszkali pisarze, poeci, wybitni dziennikarze, ludzie kultury i nauki. Również ci, którzy poszukiwali sensów w życiu.
Zatem w owym sklepie kolejka. Przede mną staruszka. Elegancka, ale widać, że boryka się z barkiem gotówki na godziwe życie. Ma stare palto na sobie, stary kapelusz, wytarte czółenka na nogach, pocerowane z przedwojenną estetyką pończochy. Nie raz widywałam w tym sklepie, jak ekspedientka wyszukiwała z dłoni staruszki monety do zapłaty za chleb i mleko.
Staruszka kupuje małą butelkę kefiru. Płaci.
- Proszę pani, proszę jeszcze odliczyć trzy grosze od tej reszty, bo byłam winna – mówi do młodej ekspedientki w tipsach i perwersyjnym makijażu. Ekspedientka wykazuje szczere zaskoczenie wręcz szok, ale odlicza z dłoni staruszki trzy grosze.
- Dziękuję. To już jestem rozliczona. Nie lubię mieć długów – mówi kobiecina i wolno wychodzi ze sklepu.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta