Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 16 kwietnia 2024 r., imieniny Erwina, Julii



Naczelnik stchórzył

I zrezygnował z objeżdżania Polski. Oficjalnie z powodu sezonu urlopowego, ale faktyczne powody są z pewnością całkiem inne, bo przecież sezon urlopowy trwa już od lipca i jakoś to nie przeszkadzało w robieniu dotychczasowych spotkań. PiS ewidentnie znalazł się w defensywie.
Niedługo będzie to widać w sondażach, co powinno spowodować dodatkowo samonakręcające się spadki, tym większe, im bardziej kryzys zacznie być odczuwalny przez nas Polaków.
Wiek, a co za tym idzie także zdrowie też miały swoje przyczyny w takiej, a nie innej decyzji Naczelnika państwa o odwołaniu spotkań z tak właściwie wyselekcjonowanymi wyborcami. Poza tym ataki przeciwników PiS-u dawały bardzo niekorzystny obraz tych odwiedzin. Zamiast pochodu zwycięstwa odbywał się smutny i przygnębiający marsz przegranego polityka. Nie było najmniejszego sensu jego kontynuacji i w końcu do takiego wniosku doszli też pisowscy pijarowcy. Mało prawdopodobne, żeby we wrześniu powrócono do tego, mimo zapowiedzi o tylko tymczasowym odłożeniu wizyt.
Więcej odwagi niż podczas tego objazdu przejawia Naczelnik państwa w politycznych gierkach. Bez żadnych wahań rozprawił się z Piotrem Naimskim i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Tym samym wzmocniony został konkurent premiera Mateusza Morawieckiego, prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, ponieważ P. Naimski sprzeciwiał się połączeniu Lotosu z Orlenem. Naczelnik państwa, który ma wyraźne zamiłowanie do PRL-u miał tutaj inne zdanie, a może też przy okazji chce zbudować przeciwwagę dla premiera, której twarzą będzie właśnie D. Obajtek. Już raz M. Morawiecki utrącił jego ewentualne zapędy polityczne. Jak będzie tym razem?
W międzyczasie zakończyła się polsko-węgierska przyjaźń o ile w polityce można o czymś takim mówić. W każdym razie premier M. Morawiecki wyraźnie to powiedział: „Potwierdzam słowa premiera Orbana, że drogi Polski i Węgier się rozeszły”, w odpowiedzi na wypowiedź premiera Węgier Wiktora Orbana, który stwierdził 23 lipca, że wojna na Ukrainie wstrząsnęła polsko-węgierską współpracą, stanowiącą oś Grupy Wyszehradzkiej. Zdaniem premiera W. Orbana, niby w kwestiach podstawowych Polska i Węgry nie różnią się niczym, ale z powodu wojny na Ukrainie stosunki w Grupie Wyszehradzkiej się pogorszyły. Powiedział on też, że Węgry nie chcą się mieszać w konflikt między dwoma narodami słowiańskimi, a Polska jako naród słowiański czuje się uczestnikiem tej wojny.
Niestety, ale tak to wygląda. Zbytnie sprzyjanie Ukraińcom, a co jest z tym związane nałożenie sankcji na Rosję i Rosjan, wpływa negatywnie nie tylko na nasze sprawy wewnętrzne, co widać w kiepskiej sytuacji gospodarczej, ale także na politykę zagraniczną. Całkowite osamotnienie Polski w Unii Europejskiej będzie miało swoje przykre konsekwencje. Niestety, ale obecna ekipa całkowicie rozłożyła nasza politykę zagraniczną. Miało być wstawanie z kolan, a jest upadek.
Swoją drogą zamiana przyjaźni z krajem, który nawet jako sojusznik hitlerowskich Niemiec nie tknął Polski podczas II wojny światowej, na przyjaźń polsko-ukraińską, czyli z państwem, którego przodkowie obecnych Ukraińców zrobili nam Polakom rzeź na Wołyniu jest bardzo znaczące. Do dziś Ukraina tak właściwie nic z tą czarną kartą swojej historii nie zrobiła. Nie nastąpił żaden znaczący gest pojednania w stosunku do nas. Wręcz przeciwnie, ich włodarze dosyć często pokazywali się i wspierali organizacje, które powołują się na dziedzictwo banderyzmu. Niektóre z nich wręcz zgłaszają pretensje do polskich miast jak Chełm czy Przemyśl uważając, że są one tylko przejściowo w granicach Polski.
Ewentualne przyznanie obywatelstwa, czy też praw wyborczych przebywającym u nas Ukraińcom może mieć znaczące konsekwencje w polityce wewnętrznej, a także zagranicznej Polski. Takie gesty jak przyznanie w przeddzień rocznicy Powstania Warszawskiego honorowego obywatelstwa Warszawy merowi Kijowa, który ustanowił w tym mieście prospekt Bandery (aleja), w kontekście pamięci, że Ukraińcy walczyli razem z Niemcami przeciwko nam Polakom i często byli wobec nas bardziej okrutni, nie sprzyjają naszemu pojednaniu. Mogą odnieść wręcz przeciwny skutek, poza tym przypominają na siłę nam narzucaną za PRL-u tzw. przyjaźń polsko-radziecką.
Niestety także w tych sprawach Naczelnik państwa wyraźnie stchórzył i niestety daje zgodę na taką politykę wobec Ukrainy, która robi z nas raczej petenta, a czasem wręcz wasala niż co najmniej równoważnego partnera. A przecież potęgę państwa mierzy się też słabością sąsiadów. W ogóle nie wykorzystaliśmy w tym momencie przynajmniej chwilowego osłabienia naszego wschodniego sąsiada, do zwiększenia naszych wpływów na Ukrainie i osiągnięcia jakiś politycznych celów w zamian za oferowaną pomoc. Można było dołożyć starań, żeby wzmocnić np. pozycję Polaków tam mieszkających, czy też wymusić zmianę w traktowaniu zabytków naszej kultury, które tam się znajdują. Raz utracone szanse są często już niepowtarzalne i tak może być tym razem.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta