Związek Socjalistycznych Republik Europejskich
W grudniu 1991 r. przestał istnieć jeden Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, a na naszych oczach tworzy się właśnie kolejny taki związek o nazwie jak w tytule, który co prawda mieni się jeszcze trochę inaczej tj. Unia Europejska, ale wszystko przed nami włącznie ze zmianą nazwy na tę najlepiej oddającą rzeczywistość.
Coraz głośniej mówi się o zmianie traktatów unijnych, a posłowie do Parlamentu Europejskiego już otwarcie dyskutują na temat przyznania im inicjatywy ustawodawczej. Wcześniej sama przewodnicząca Komisji Europejskiej Urszula von der Leyen opowiedziała się za reformą Unii i to taką właśnie, która zmieniałaby traktaty ją tworzące oraz za rezygnacją z obowiązującej, póki co, zasady jednomyślności w głosowaniach dotyczących istotnych kwestii w Radzie UE. W maju podczas przemówienia w Parlamencie Europejskim przy okazji ceremonii podsumowującej Konferencję w sprawie przyszłości Europy, powiedziała ona m.in.: „Zawsze mówiłam, że zasada jednomyślności w głosowaniach dotyczących niektórych kluczowych obszarów po prostu nie ma już sensu”.
Hasło „Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela niepodległość nam odbiera” będzie jeszcze bardziej aktualne, gdy ustawy obowiązujące w Polsce będą procedowane właśnie w Brukseli czy Strasburgu. Jeszcze tylko powstanie unijna armia i już będzie miał kto interweniować w krajach członkowskich UE, które będą chciały wyłamać się z tego socjalistycznego molocha i z powrotem wybić się na niepodległość. Przykłady Węgier (1956 r.) czy Czechosłowacji (1968 r.), gdzie interweniowała Armia Sowiecka, a w tym drugim kraju także wojska Bułgarii, NRD, Węgier i Polski są tu bardzo pouczające. A historia często pokazuje, że lubi się powtarzać.
Ponieważ polityka czy to PO, czy PiS-u w stosunku do Unii Europejskiej niczym się nie różnią, wbrew temu, co oni starają się o niej twierdzić, to raczej nie pójdziemy śladem Wielkiej Brytanii i nie wystąpimy z tego układu pod obecną władzą. Poza tym, nie ma, póki co, społecznego klimatu na wyjście z Unii. Płynące z niej pieniądze i robiona przy tym propaganda medialna, teraz dodatkowo wojna na Ukrainie, robią swoje. Większości wydaje się, że gdyby nie Unia, to w ogóle nie rozwijalibyśmy się, a w przypadku agresji Rosji na Polskę, Niemcy będą umierać broniąc wschodniej granicy Unii Europejskiej, która jest jednocześnie naszą granicą. Już zapomniano jak w rzeczywistości sprawdziły się gwarancje Francji i Wielkiej Brytanii potwierdzone lub udzielone naszemu krajowi w 1939 r. Zapomniano o pakcie Ribbentrop-Mołotow, który pokazał, że jak jest potrzeba, to nawet wrogowie mogą zawrzeć porozumienie, bo jak słusznie zauważył na przykładzie swojego kraju brytyjski polityk Henryk Jan Temple „Anglia nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy.”. Nie łudźmy się więc, że w interesie Niemiec jest silna Polska i za cenę osłabienia swojego państwa będą nas wzmacniać. Argument, że przecież dostajemy pieniądze z Unii, na które składają się też Niemcy, jest całkowicie chybiony, bo bogactwo i siła kraju nigdy nie zostaną zbudowane na dotacjach. W taki sposób to można tylko zbudować roszczeniowe społeczeństwo, które będzie liczyło na kolejne zasiłki.
Warto sobie uświadomić, że poza Unią też jest życie i w wielu miejscach jakościowo nawet lepsze, gdzie ludzie cieszą się znacznie większą wolnością niż tu w Polsce, a kraje nie korzystające z unijnych czy jakichkolwiek obcych funduszy rozwijają się znacznie szybciej, o ile postawiły właśnie na wolność gospodarczą.
To, że bycie w Unii Europejskiej prowadzi do demontażu naszej państwowości przyznał chociażby poseł Marek Suski, który odnosząc się do wymogu utworzenia komitetu monitorującego, który ma nadzorować wydawanie unijnych pieniędzy w ramach Krajowego Planu Odbudowy, wprost powiedział, że: „To jest dalszy krok likwidacji państwa polskiego.”. Skoro wie to taki poseł M. Suski, to tym bardziej wie to Naczelnik państwa. Świadomie więc i z premedytacją Polska jest przez obecnych rządzących prowadzona do całkowitej utraty niepodległości, mało tego, to jeszcze na rzecz kogo? Przecież Unia Europejska to polityczny projekt francusko-niemiecki, więc jasnym jest, do której strefy wpływów trafiliśmy z racji bliskiego sąsiedztwa. Nie będzie potrzeby rozpętywania kolejnej wojny, żeby zyskać większe terytorium podporządkowując sobie politycznie, a przede wszystkim gospodarczo sąsiadów.
Uzależnienie od brukselskich pieniędzy to kolejny krok do stania się współczesnymi niewolnikami. Niewolnik to ktoś, kto pracuje na swojego pana, a Polacy będą musieli pracować na kredyty i odsetki od nich. Polacy albo po prostu ci, którzy będą zamieszkiwali terytorium obecnej Polski, bo jako naród wymieramy, więc wcześniej czy później, jeśli nie nastąpi zmiana polityki, ktoś nas Polaków zastąpi w naszym własnym kraju. Smutne to, ale prawdziwe. Przecież jeszcze 110 lat temu nie mieliśmy własnego państwa, tak więc nie jest powiedziane, że za kolejne 110 lat będzie ono istniało. Unia się kiedyś rozpadnie, bo nic nie trwa wiecznie, rozpadnie się jak ZSRS i oby obyło się to bez wojen. Natomiast nie wiadomo na jakie części terytorialne i jak się te nowopowstałe państwa będą nazywać po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Przykład byłej Jugosławii pokazuje, że nie musi to być aksamitny rozpad.
Internauta
Hasło „Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela niepodległość nam odbiera” będzie jeszcze bardziej aktualne, gdy ustawy obowiązujące w Polsce będą procedowane właśnie w Brukseli czy Strasburgu. Jeszcze tylko powstanie unijna armia i już będzie miał kto interweniować w krajach członkowskich UE, które będą chciały wyłamać się z tego socjalistycznego molocha i z powrotem wybić się na niepodległość. Przykłady Węgier (1956 r.) czy Czechosłowacji (1968 r.), gdzie interweniowała Armia Sowiecka, a w tym drugim kraju także wojska Bułgarii, NRD, Węgier i Polski są tu bardzo pouczające. A historia często pokazuje, że lubi się powtarzać.
Ponieważ polityka czy to PO, czy PiS-u w stosunku do Unii Europejskiej niczym się nie różnią, wbrew temu, co oni starają się o niej twierdzić, to raczej nie pójdziemy śladem Wielkiej Brytanii i nie wystąpimy z tego układu pod obecną władzą. Poza tym, nie ma, póki co, społecznego klimatu na wyjście z Unii. Płynące z niej pieniądze i robiona przy tym propaganda medialna, teraz dodatkowo wojna na Ukrainie, robią swoje. Większości wydaje się, że gdyby nie Unia, to w ogóle nie rozwijalibyśmy się, a w przypadku agresji Rosji na Polskę, Niemcy będą umierać broniąc wschodniej granicy Unii Europejskiej, która jest jednocześnie naszą granicą. Już zapomniano jak w rzeczywistości sprawdziły się gwarancje Francji i Wielkiej Brytanii potwierdzone lub udzielone naszemu krajowi w 1939 r. Zapomniano o pakcie Ribbentrop-Mołotow, który pokazał, że jak jest potrzeba, to nawet wrogowie mogą zawrzeć porozumienie, bo jak słusznie zauważył na przykładzie swojego kraju brytyjski polityk Henryk Jan Temple „Anglia nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy.”. Nie łudźmy się więc, że w interesie Niemiec jest silna Polska i za cenę osłabienia swojego państwa będą nas wzmacniać. Argument, że przecież dostajemy pieniądze z Unii, na które składają się też Niemcy, jest całkowicie chybiony, bo bogactwo i siła kraju nigdy nie zostaną zbudowane na dotacjach. W taki sposób to można tylko zbudować roszczeniowe społeczeństwo, które będzie liczyło na kolejne zasiłki.
Warto sobie uświadomić, że poza Unią też jest życie i w wielu miejscach jakościowo nawet lepsze, gdzie ludzie cieszą się znacznie większą wolnością niż tu w Polsce, a kraje nie korzystające z unijnych czy jakichkolwiek obcych funduszy rozwijają się znacznie szybciej, o ile postawiły właśnie na wolność gospodarczą.
To, że bycie w Unii Europejskiej prowadzi do demontażu naszej państwowości przyznał chociażby poseł Marek Suski, który odnosząc się do wymogu utworzenia komitetu monitorującego, który ma nadzorować wydawanie unijnych pieniędzy w ramach Krajowego Planu Odbudowy, wprost powiedział, że: „To jest dalszy krok likwidacji państwa polskiego.”. Skoro wie to taki poseł M. Suski, to tym bardziej wie to Naczelnik państwa. Świadomie więc i z premedytacją Polska jest przez obecnych rządzących prowadzona do całkowitej utraty niepodległości, mało tego, to jeszcze na rzecz kogo? Przecież Unia Europejska to polityczny projekt francusko-niemiecki, więc jasnym jest, do której strefy wpływów trafiliśmy z racji bliskiego sąsiedztwa. Nie będzie potrzeby rozpętywania kolejnej wojny, żeby zyskać większe terytorium podporządkowując sobie politycznie, a przede wszystkim gospodarczo sąsiadów.
Uzależnienie od brukselskich pieniędzy to kolejny krok do stania się współczesnymi niewolnikami. Niewolnik to ktoś, kto pracuje na swojego pana, a Polacy będą musieli pracować na kredyty i odsetki od nich. Polacy albo po prostu ci, którzy będą zamieszkiwali terytorium obecnej Polski, bo jako naród wymieramy, więc wcześniej czy później, jeśli nie nastąpi zmiana polityki, ktoś nas Polaków zastąpi w naszym własnym kraju. Smutne to, ale prawdziwe. Przecież jeszcze 110 lat temu nie mieliśmy własnego państwa, tak więc nie jest powiedziane, że za kolejne 110 lat będzie ono istniało. Unia się kiedyś rozpadnie, bo nic nie trwa wiecznie, rozpadnie się jak ZSRS i oby obyło się to bez wojen. Natomiast nie wiadomo na jakie części terytorialne i jak się te nowopowstałe państwa będą nazywać po rozpadzie Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Przykład byłej Jugosławii pokazuje, że nie musi to być aksamitny rozpad.
Internauta
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl