Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Teodora



Upaństwowione miłosierdzie

Mało kto wie, że w połowie lat 60. za prezydentury Lyndona Johnsona w USA wdrożono serię programów socjalnych pod nazwą „Wielkie Społeczeństwo”. Ich efektywność działania opisuje Jakub Goldsmith w książce „Pułapka”.
Pisze on m.in., że 30 lat po wprowadzeniu w życie „Wielkiego Społeczeństwa” prof. Walter Williams dla celów badawczych sprawdził, jak funkcjonują te programy socjalne, czy w rzeczywistości się one sprawdziły. No i co się okazało? Otóż tylko 28 procent środków wydanych na „pomoc biednym” trafiło do właściwych adresatów, czyli osób faktycznie potrzebujących pomocy. Pozostałe 72 procent przechwycił i spożytkował aparat biurokratyczny, który oczywiście administrował tymi programami przy okazji cały czas się rozrastając. Sumarycznie w ciągu 30 lat wydano za pomocą tych programów takie pieniądze, że można by było za nie wykupić cały majątek trwały 500 największych amerykańskich przedsiębiorstw i całą ziemię uprawną w USA. Pytanie, czy liczba ludzi żyjących w ubóstwie po uruchomieniu tych programów w tym najbogatszym na świecie państwie zmalała? Czy bieda w USA została zlikwidowana? Oczywiście, że nie, nic z tych rzeczy nie miało i nie ma miejsca.
Mądrej głowie dość dwie słowie, państwowa pomoc nie tylko, że nie działa, ale służy futrowaniu kieszeni biurokracji, czyli swoich, których partia rządząca zatrudnia, żeby spłacić powyborcze zobowiązania, a biurokracja po prostu żyje z takich i podobnych programów. Gdyby bieda została zlikwidowana, to i istnienie państwowej pomocy socjalnej straciłoby rację bytu. Tak więc w interesie samej biurokracji nie jest likwidacja biedy! Ale wymyślanie co i raz nowych programów pomocowych już tak. Tak samo jak w interesie urzędów pracy nie jest likwidacja bezrobocia. Państwowy aparat biurokratyczny ma dla siebie pożywkę, a niektóre partie polityczne mają pole do popisu w wyborczych kłamstwach, czyli nowych obietnicach.
Tak więc kolejne programy socjalne kierowane tym razem do uchodźców z Ukrainy to młyn na wodę naszej biurokracji. Już oni wiedzą, jak zagospodarować przeznaczane na nie pieniądze. Poza biurokracją z pewnością pomoc ta będzie też wyłudzana przez tych, którzy zwietrzą w tym niezły interes. Już zresztą niektórzy to wykorzystują i nie tylko w naszym kraju takie rzeczy się dzieją, ale, jak to mówią, Polak potrafi i skoro dla Ukraińców np. Caritas czy inna organizacja pomocowa organizuje darmowy posiłek, to nie brakuje takich, co się pod nich podszywają przychodząc nawet z pustym bagażem, że niby przyjechali prosto z za wschodniej granicy. Bąkają parę słów po ukraińsku, żeby tylko zjeść darmowy obiad. Ale swój swojego rozpozna i Ukraińcy, którzy pracują w jadłodajniach wydających te posiłki potrafią wyczuć, czy ktoś udaje, czy pochodzi z ich kraju. Niestety zawsze tak było i będzie, że pomocna dłoń zostanie przez kogoś wykorzystana, dlatego powinna to być tylko prywatna dłoń, a nie państwowa, bo to zawsze ogranicza skalę tego typu wyłudzeń. Nie łudźmy się, u nas nie jest lepiej niż w USA, jeśli chodzi o procent państwowych pieniędzy z programów socjalnych, które trafiają do potrzebujących.
To jeden z wielu aspektów, który powoduje, że państwowa pomoc nie trafia do tych, którzy jej naprawdę potrzebują. Nie swoje pieniądze na cudze potrzeby to najgorszy sposób ich wydawania, bo raz, że wydajemy nie naszą kasę, więc nie liczymy się z każdym groszem, a dwa, że cudzych potrzeb nie znamy tak dogłębnie jak naszych. No i przy okazji zawsze pojawia się pokusa uszczknięcia czegoś dla siebie, niekoniecznie w dosłownym tego słowa znaczeniu, tylko dla aparatu biurokratycznego, który reprezentuje urzędnik socjalny. W końcu za darmo dzielić zasiłków nie będą. Partia rządząca zawsze też spojrzy przychylnym okiem na tego, który zatrudni swojego. A „pomocą biednym” można argumentować tworzenie dowolnej liczby stanowisk pracy.
Podsumowując, czy to pomoc socjalna Polakom, czy Ukraińcom, jej skutek będzie zawsze taki sam, tj. rozrost aparatu biurokratycznego i wzrost postaw roszczeniowych wśród społeczeństwa. Niestety większość wyborców nie jest w stanie tego zrozumieć, wolą akceptować kłamstwa, że bieda zniknie im bardziej państwo będzie ją zwalczać. A prawda jest całkowicie przeciwna. Tzn. bieda nigdy nie zniknie, co najwyżej zmieni swój status materialny, czyli podwyższy swój poziom, ale tylko wraz z ogólnym wzrostem bogactwa. Najlepiej może pomóc biednym ludziom ten, który najlepiej ich zna, czyli przysłowiowy sąsiad, a nie anonimowy urzędnik, który ma sporadyczny kontakt z potrzebującym.
Tymczasem testowanie naszej wytrzymałości trwa w najlepsze. Ukraińcy maksymalnie wykorzystują naszą otwartość i chęć pomagania im i właśnie parę dni temu ukraiński ambasador Andrzej Deszczyca na swoim Twitterze popełnił wpis, w którym zaproponował Rosjanom, że w zamian za oddanie Ukrainie Donbasu i Krymu oni wspólnie z Polską oddadzą im tzw. Szpiegowo, tj. gmach przy ul. Sobieskiego 100 w Warszawie, w którym kiedyś mieszkali sowieccy, a potem rosyjscy dyplomaci. Obecnie jest on zajęty przez komornika na poczet podatkowych długów. Oczywiście żadne polskie władze na tę bezczelną wypowiedź nie zareagowały, mimo, że sprawa było dobrze opisana w mediach. Dlaczego? Możemy się tylko domyślać.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta