Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 04 listopada 2024 r., imieniny Karola, Olgierda



Prawo wielkich liczb

To twierdzenie opisujące związek między liczbą wykonywanych doświadczeń, a faktycznym prawdopodobieństwem wystąpienia zdarzenia, którego te doświadczenia dotyczą. Już tłumaczę o co chodzi. Im więcej zrobimy doświadczeń np. wykonamy testów na koronawirusa, tym więcej otrzymamy wyników, którego to doświadczenie dotyczy, czyli w naszym przykładzie zarówno wyników pozytywnych jak i negatywnych.
Czyli im więcej ludzi będzie testowanych na obecność koronawirusa, tym więcej otrzymamy wyników pozytywnych.
Właśnie o to chodziło ministrowi choroby i nagłej śmierci - określenie posła KONFEDERACJI Grzegorza Brauna stosowane do ministra zdrowia choćby z racji 200 000 nadmiarowych zgonów. Przy okazji zauważę, że prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie jego słów: „Będziesz pan wisiał”. Wspomniany minister zwiększył liczbę przeprowadzanych testów, żeby mieć więcej wyników pozytywnych, żeby ponownie straszyć pandemią, piątą, czy szóstą już falą? Po co? Walczy o utrzymanie swojego stołka. Niektórzy twierdzą, że dostał też taką dyspozycję od samego Naczelnika, żeby przykryć wpadki z Pegasusem i Nowym Wałem, znanym pod nazwą Polski Ład, czy tam Nowy Ład.
PiS wzorował się tu chyba na Nowym Ładzie (z ang. New Deal), który został wprowadzony w USA przez prezydenta Franklina Delano Roosevelta w latach 1933–1939, no i niestety przyczynił się do niszczenia tego kraju i zmierzaniu USA w kierunku komunizmu, ale samemu prezydentowi dał dwie kolejne kadencje u władzy. Widocznie nasza władza liczyła na to samo, że utrzyma się u władzy po kolejnych wyborach, ale kto z tych, którzy dostają teraz niższe wypłaty będzie głosował na tego, komu zawdzięcza zabranie mu pieniędzy?
Jak pisałem w ostatnim felietonie, w kwestiach najmodniejszej na świecie choroby nadchodzi odwilż (najszybciej w Wielkiej Brytanii, która znosi prawie wszystkie restrykcje!), ale u nas, póki co, władzę mają zamordyści, więc chcieliby iść w przeciwnym kierunku. Do tego muszą mieć przesłanki. I właśnie zwiększona liczba pozytywnych testów, która ma być rozumiana jako zwiększona liczba zakażeń na najmodniejszą obecnie chorobą, ma być taką przesłanką, dowodem na rozprzestrzenianie się w Polsce epidemii. Liczba zakażeń znowu jest powszechnie rozumiana jako liczba zachorowań, mimo, że tak nie jest! Ale jak to się mówi strach ma wielkie oczy.
Niestety mało kto rozumie, że więcej pozytywnych testów wynika tylko ze zwiększonej liczby ich wykonywania. Jeśli testom poddawanoby 1 milion osób dziennie, to pozytywnych testów byłoby jeszcze więcej. Testów, które tak jak np. test RT-PCR (z ang. real-time PCR) z dniem 1 stycznia br. zostały wycofany np. w USA, a u nas dalej jest stosowany. A został wycofany, bo nie jest w stanie rozróżnić koronawirusa od wirusa grypy. Jeśli szpital, lekarz i pozostały personel medyczny, dostaje ekstra dodatki za zajmowanie się tzw. pacjentami covidowymi, to nie dziwmy się, że większa liczba pozytywnych testów będzie w ich interesie finansowym. Oni mają w tym interes ekonomiczny!
Warto jeszcze zauważyć, że za zwiększoną liczbą testów pozytywnych nie wzrosła umieralność, co jest dowodem, że nie ma żadnej śmiertelnej pandemii.
Minister choroby i nagłej śmierci ma w tym interes polityczny. Im więcej osób będzie zakażonych, tym większe szanse ma on na zachowanie stołka. Dlatego niebezpodstawnie zwiększył on liczbę punktów do testowania, rozszerzając je o apteki. Ciekawe, czy jeśli okaże się, że komuś wyjdzie test pozytywny, to cały personel apteki z racji styczności z tą osobą ma wtedy iść na kwarantannę? A klienci tej apteki? Swoją drogą można się zastanawiać, czy minister choroby i nagłej śmierci nie chce też sparaliżować, bądź nawet zamknąć nam kraju, bo jeśli jedna osoba z pozytywnym wynikiem testu powoduje, że w kwarantannę wpadają od razu co najmniej 3 osoby (np. współmałżonek plus przynajmniej jedno dziecko), to przy zwiększonej liczbie testów zwiększy się też liczba osób będących na kwarantannie (kłania się Prawo Wielkich Liczb!). Zresztą już widać to w statystykach.
Totalna opozycja zauważyła już, że na zachodzie zaczyna się, lub zaraz się zacznie, silny ruch odwrotu od wprowadzania totalnego zamordyzmu pod pozorem pandemii. Z pewnością co niektórzy z nich, powiedzmy wprost, ci bardziej mądrzy i przebiegli chcą jeszcze wykorzystać ostatni moment do przegłosowania razem z niektórymi posłami PiS-u ustawy o segregacji sanitarnej. Dobrze wiedzą, że większe odium za jej prowadzenie spadnie na PiS, bo w końcu to oni rządzą i tym samym stracą na tym kolejne punkty procentowe w sondażach, bo w ich elektoracie jest sporo przeciwników segregacji sanitarnej. Ciekawe czy Naczelnik państwa widzi taką ewentualność i dlatego powstrzymuje głosowanie tego projektu w Sejmie, czy boi się też rozpadu na tym tle klubu poselskiego, a tym samym utraty przez rząd większości. Jeśli mimo to będzie ten projekt głosowany w Sejmie, a tym bardziej przejdzie dzięki głosom partii rządzącej, to znaczy, że opcja zamordystyczna w PiS-ie wzięła górę i rozdaje karty.
Kiedyś sam Naczelnik państwa mówił o staniu opozycji tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. Czy jest aż tak ślepy, żeby nie widzieć, że PiS swoimi posunięciami także przesunął się na druga stronę barykady? Co więcej zaczyna się tam dobrze czuć.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta