KONFEDERACJA kontra Facebook
W ubiegłą środę sekretarz stanu ds. cyfryzacji w KPRM (Kancelaria Prezesa Rady Ministrów) Janusz Cieszyński, ten który za czasów ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego odpowiadał za zakup respiratorów, poinformował na Twitterze, że otrzymał od koncernu Meta (właściciel Facebooka) informację o usunięciu profilu partii KONFEDERACJA z portalu Facebook. Ok. godziny 14.00 tego dnia profil został usunięty.
Największy na dziś portal społecznościowy, nie przestrzegając nawet swojego własnego regulaminu (KONFEDERACJA oświadczyła, że nie dostała żadnej informacji o przyczynach usunięcia profilu i przysługujących jej środkach odwoławczych) usunął konto, które miało ok. 700 000 obserwujących. Bezsprzecznie jest to ważne wydarzenie społeczne i polityczne. Platforma społecznościowa może mieć istotne znaczenie w komunikacji z wyborcami i potencjalnymi wyborcami oraz może służyć do pozyskiwania głosów wyborczych. W dobie szybkiego rozwoju Internetu może wręcz zastąpić takie środki masowego przekazu jak radio telewizja czy gazety. Zresztą ww. przenoszą tam swoją działalność.
Stara rzymska maksyma głosi „is fecit, cui prodest” (ten uczynił, czyja korzyść). Warto więc zadać sobie pytanie, kto skorzysta, albo przynajmniej tak mu się wydaje, na likwidacji profilu facebookowego KONFEDERACJI? Sam Facebook niekoniecznie, bo traci konto z największa liczbą obserwujących wśród partii politycznych w Polsce, a to przełoży się na spadek przychodów z reklam np. wyborczych, pewnie niewielkich w skali całej firmy, ale jednak. Zyskują z pewnością wszystkie pozostałe partie polityczne, bo wyborca może nie dowiedzieć się o istnieniu jednej z nich. Ale, która zyskuje najbardziej?
KONFEDERACJA jest partią prawicową, za prawicę w Polsce uważa się niestety także Prawo i Sprawiedliwość (obiektywnie patrząc jest to partia lewicowa!). KONFEDERACJA jest też partią tzw. drugiego wyboru dla większej części PiS-owskiego elektoratu, czyli potencjalnie ma największe szanse na odbieranie wyborców obozowi władzy. Te tropy prowadzą do wniosku, że najbardziej na likwidacji facebookowej strony KONFEDERACJI mogło zależeć PiS-owi. To, że pierwszy o jej zamknięciu poinformował sekretarz stanu ds. cyfryzacji w KPRM wzmacnia tę hipotezę, ponieważ Facebook w pierwszej kolejności o zamknięciu strony informuje tego, kto zgłasza ją do zamknięcia, czyli dostał on od nich taką informację i ją ogłosił na Twitterze.
Zgłoszenie do Mety (przypominam, że to właściciel Facebooka) ze strony czynników rządowym z pewnością ma inną rangę niż zgłoszenie przeciętnego użytkownika Facebooka. Facebook, póki co, liczy się z rządami niektórych państw, szczególnie tam, gdzie ma dużą klientelę na swoje usługi. Niewykluczony jest tu także jakiś wpływ służb USA odpowiedzialnych za politykę zagraniczną tego kraju, w końcu to korporacja amerykańska, a tamtejszy rząd też lubi wtrącać się do działalności prywatnych firm, tym bardziej tych o zasięgu międzynarodowym. A może to nawet przez nie nastąpiła interwencja w Facebooku? To, że jakaś interwencja rządu była można też wnioskować z maila wysłanego przez Adama Andruszkiewicza (także sekretarz stanu w KPRM) do samego premiera w dniu 8 kwietnia 2020 r. Pisał w nim m.in. o zajęciu się KONFEDERACJĄ i nieodpuszczaniu jej i prosił o pozwolenie na działanie. Jakie działanie? No właśnie można się tylko domyślać, ale z pewnością nieprzychylne KONFEDERACJI.
Po zamknięciu strony KONFEDERACJI oświadczenie wydał sam premier Mateusz Morawiecki strojąc się w piórka obrońcy demokracji: „Decyzja Facebooka o zamknięciu profilu Konfederacji uderza w podstawowe wartości demokratyczne. Nie ma i nie będzie na to zgody polskiego rządu. (…) Z posłami Konfederacji spierałem się wiele razy i nie szczędziłem im słów krytyki. A oni mi. Ale krytyka nie oznacza zamykania siłą ust. Dlatego staję dziś po ich stronie. Nie zgadzam się, by odbierano Konfederacji prawo głosu.” Po prostu wykorzystał okazję, żeby pokazać się jako ten, który dba o wolność słowa w Polsce, której i tak nie ma, co na co dzień pokazuje TVPiS i inne publiczne media podlegające PiS-owskiej władzy. Podobnie prywatne telewizje, bo ich działalność uzależniona jest od koncesji wydanej przez władze. Dlatego istnienie w Internecie jest bardzo ważne dla KONFEDERACJI.
Telewizja publiczna, szczególnie do tego powołana, zamiast pokazywać różne poglądy polityczne, stała się tubą propagandową obozu władzy. Jest taki cytat z „Potopu” Henryka Sienkiewicza, który bardzo dobrze podsumowuje tego typu działania jak premiera M. Morawieckiego: „Diabeł się w ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni.” Dodatkowo wykorzystał on okazję do odwrócenia uwagi od skutków wejścia w życie Polskiego Ładu, który już spowodował obniżkę pensji wielu pracownikom sfery budżetowej, nauczycielom, policjantom, itd. Co będzie dalej, gdy przedsiębiorcy zaczną podwyższać ceny towarów i usług, żeby przerzucić skutki podwyżek na konsumentów?
Podobnie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wykorzystał sytuację i przypomniał o ustawie o ochronie wolności słowa w mediach społecznościowych przygotowanej w jego ministerstwie. Każdy w rządzie nagle stal się zwolennikiem obrony wolności słowa. Czy to kolejna oznaka przyspieszonych wyborów?
Internauta
Stara rzymska maksyma głosi „is fecit, cui prodest” (ten uczynił, czyja korzyść). Warto więc zadać sobie pytanie, kto skorzysta, albo przynajmniej tak mu się wydaje, na likwidacji profilu facebookowego KONFEDERACJI? Sam Facebook niekoniecznie, bo traci konto z największa liczbą obserwujących wśród partii politycznych w Polsce, a to przełoży się na spadek przychodów z reklam np. wyborczych, pewnie niewielkich w skali całej firmy, ale jednak. Zyskują z pewnością wszystkie pozostałe partie polityczne, bo wyborca może nie dowiedzieć się o istnieniu jednej z nich. Ale, która zyskuje najbardziej?
KONFEDERACJA jest partią prawicową, za prawicę w Polsce uważa się niestety także Prawo i Sprawiedliwość (obiektywnie patrząc jest to partia lewicowa!). KONFEDERACJA jest też partią tzw. drugiego wyboru dla większej części PiS-owskiego elektoratu, czyli potencjalnie ma największe szanse na odbieranie wyborców obozowi władzy. Te tropy prowadzą do wniosku, że najbardziej na likwidacji facebookowej strony KONFEDERACJI mogło zależeć PiS-owi. To, że pierwszy o jej zamknięciu poinformował sekretarz stanu ds. cyfryzacji w KPRM wzmacnia tę hipotezę, ponieważ Facebook w pierwszej kolejności o zamknięciu strony informuje tego, kto zgłasza ją do zamknięcia, czyli dostał on od nich taką informację i ją ogłosił na Twitterze.
Zgłoszenie do Mety (przypominam, że to właściciel Facebooka) ze strony czynników rządowym z pewnością ma inną rangę niż zgłoszenie przeciętnego użytkownika Facebooka. Facebook, póki co, liczy się z rządami niektórych państw, szczególnie tam, gdzie ma dużą klientelę na swoje usługi. Niewykluczony jest tu także jakiś wpływ służb USA odpowiedzialnych za politykę zagraniczną tego kraju, w końcu to korporacja amerykańska, a tamtejszy rząd też lubi wtrącać się do działalności prywatnych firm, tym bardziej tych o zasięgu międzynarodowym. A może to nawet przez nie nastąpiła interwencja w Facebooku? To, że jakaś interwencja rządu była można też wnioskować z maila wysłanego przez Adama Andruszkiewicza (także sekretarz stanu w KPRM) do samego premiera w dniu 8 kwietnia 2020 r. Pisał w nim m.in. o zajęciu się KONFEDERACJĄ i nieodpuszczaniu jej i prosił o pozwolenie na działanie. Jakie działanie? No właśnie można się tylko domyślać, ale z pewnością nieprzychylne KONFEDERACJI.
Po zamknięciu strony KONFEDERACJI oświadczenie wydał sam premier Mateusz Morawiecki strojąc się w piórka obrońcy demokracji: „Decyzja Facebooka o zamknięciu profilu Konfederacji uderza w podstawowe wartości demokratyczne. Nie ma i nie będzie na to zgody polskiego rządu. (…) Z posłami Konfederacji spierałem się wiele razy i nie szczędziłem im słów krytyki. A oni mi. Ale krytyka nie oznacza zamykania siłą ust. Dlatego staję dziś po ich stronie. Nie zgadzam się, by odbierano Konfederacji prawo głosu.” Po prostu wykorzystał okazję, żeby pokazać się jako ten, który dba o wolność słowa w Polsce, której i tak nie ma, co na co dzień pokazuje TVPiS i inne publiczne media podlegające PiS-owskiej władzy. Podobnie prywatne telewizje, bo ich działalność uzależniona jest od koncesji wydanej przez władze. Dlatego istnienie w Internecie jest bardzo ważne dla KONFEDERACJI.
Telewizja publiczna, szczególnie do tego powołana, zamiast pokazywać różne poglądy polityczne, stała się tubą propagandową obozu władzy. Jest taki cytat z „Potopu” Henryka Sienkiewicza, który bardzo dobrze podsumowuje tego typu działania jak premiera M. Morawieckiego: „Diabeł się w ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni.” Dodatkowo wykorzystał on okazję do odwrócenia uwagi od skutków wejścia w życie Polskiego Ładu, który już spowodował obniżkę pensji wielu pracownikom sfery budżetowej, nauczycielom, policjantom, itd. Co będzie dalej, gdy przedsiębiorcy zaczną podwyższać ceny towarów i usług, żeby przerzucić skutki podwyżek na konsumentów?
Podobnie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wykorzystał sytuację i przypomniał o ustawie o ochronie wolności słowa w mediach społecznościowych przygotowanej w jego ministerstwie. Każdy w rządzie nagle stal się zwolennikiem obrony wolności słowa. Czy to kolejna oznaka przyspieszonych wyborów?
Internauta
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl