Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 04 listopada 2024 r., imieniny Karola, Olgierda



Trzecia fala

Konfederackie hasło „PiS PO jedno zło” powoli traci na aktualności. Rządy PiS-u okazują się być najgorsze od rozpoczęcia transformacji ustrojowej. Kolejne decyzje rządu i ich efekty przynoszą tragiczne skutki, a przecież to, co najgorsze cały czas przed nami. PiS-owski rząd ustanowił historyczny, niestety niechlubny, rekord deficytu budżetowego Polski.
Według szacunków ministerstwa finansów, w 2020 r. różnica między wydatkami budżetu a jego dochodami wyniosła 85 mld zł (85 000 000 000!). To tak, jakby każdy dorosły Polak wydał w ciągu roku 2 800zł, których przecież nie miał. A trzeba wiedzieć, że realny deficyt był znacznie większy, bo niektóre wydatki zostały wykonane, nie z budżetu, ale m.in. ze specjalnie utworzonych funduszy, np. tzw. covidowych. Oczywiście większy deficyt pociągnął za sobą wzrost zadłużenia państwa. Oficjalnie przekroczyło ono 1 bln zł (1 097 000 000 000!). Tj. tak jakby każdy dorosły Polak był zadłużony na 36 500zł. A wg niektórych szacunków (np. projektu Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju) całkowite zadłużenie, włącznie z tzw. długiem ukrytym jest aż 4 razy większe. Mamy też największą w Unii Europejskiej inflację. Przypominam, że to taki ukryty podatek, który zjada nasze oszczędności, a na którym najbardziej zyskuje rząd.
Czy ktoś jeszcze pamięta zapowiedzi władzy z 2019 r., że w 2020 r. budżet będzie bez deficytu? Coraz bardziej wchodzimy na ścieżkę do stania się drugą Wenezuelą. Wskaźniki ekonomiczne pogarszają się, gospodarka trzeszczy od antycovidowych obostrzeń, państwowe fundusze wypierają własność prywatną, rząd wprowadza coraz więcej regulacji źle wpływających na prowadzenie w Polsce działalności gospodarczej. Jednym zdaniem kurczy nam się wolność gospodarcza. Wolność w innych dziedzinach życia także jest mocno ograniczona, a są kolejne zapowiedzi jej zmniejszania. Końcówka rządów komuny zdaje się być przy tym bardziej wolnościowym okresem, a być może najbardziej wolnościowym czasem w ostatnich stu latach naszej historii, co powinno być wyrzutem sumienia dla postsolidarnościowych rządów, które miały być przecież nową jakością, powrotem wolności.
Pojawiające się zapowiedzi kolejnego zamknięcia gospodarki, a może nawet nas wszystkich w domach, bo nadchodzi jakoby trzecia fala zbrodniczego koronawirusa nie napawają optymizmem. To dla wielu może być przysłowiowy gwóźdź do trumny. Rządzący widzą, że pali im się grunt pod nogami i kolejny raz będą chcieli nakręcić spiralę strachu, żeby grać na instynkcie przetrwania, bo tylko to może uratować ich przed upadkiem i przysłowiowym rozszarpaniem przez niezadowolonych obywateli. Strach przed śmiercią, o ile jeszcze uda się go wzbudzić wśród większości społeczeństwa może skutecznie powstrzymywać wyrażanie antyrządowych nastrojów. Ale jak powiedział kiedyś Abraham Lincoln: „Można oszukiwać wszystkich ludzi przez pewien czas, a część ludzi przez cały czas, ale nie da się oszukiwać wszystkich przez cały czas.” Gołym okiem widać, że ta cała fałszywa pandemia nie zbiera tak śmiertelnego żniwa, jak próbowano i nadal próbuje się nam wmówić. Na Białorusi, czy w Szwecji wciąż toczy się życie mimo braku takich obostrzeń jak np. u nas, a wskaźniki śmiertelności nie biją kolejnych rekordów.
Sam rząd i koalicja coraz bardziej sypią się. Właśnie został zdymisjonowany wiceminister Aktywów Państwowych Janusz Kowalski z Solidarnej Polski, czyli tzw. ziobrysta. Natomiast gowinowcy od Jarosława Gowina domagają się dymisji ministrów popierających gowinowców od Adama Bielana. Do sądu natomiast trafił wniosek tych drugich o ustalenie przywództwa w Porozumieniu. Cyrk na kółkach. Jeśli rząd w tym składzie przetrwa do jesieni, to będzie to chyba cudem. Premier M. Morawiecki już zaczyna budować swoje zaplecze polityczne i jak zwykle w oparciu o nasze pieniądze, bo rozporządzeniem powołał właśnie do życia Instytut De Republica, w którym będzie po prostu zatrudniał ludzi mu sprzyjających.
Inna cześć środowisk związana z obozem władzy zaczyna coraz bardziej forować prezesa Orlenu Daniela Obajtka, bo nie jest przypadkiem, że jedno z mediów tego obozu przyznało mu tytuł „Człowieka Wolności 2020”, a przy okazji można było zobaczyć festiwal kadzenia mu ze strony różnych rządowych polityków. Nieoficjalnie od jakiegoś czasu mówi się już o ewentualnej wymianie premiera na D. Obajtka i tzw. nowym otwarciu. Być może na najbliższym spotkaniu koalicji rządowej, tj. w tym tygodniu, na którym jak zwykle ostatnio mają być gaszone kolejne pożary związane z niedawno dokonaną i niedokonanymi jeszcze dymisjami, padnie propozycja przebudowy rządu. A może będzie to jednak ostatnie spotkanie w takim gronie?
Dla samego PiS-u wcześniejsze wybory byłyby z pewnością ratunkiem przed utratą poparcia, taką ucieczką do przodu, ale czy Naczelnik państwa, który jednak nie jest już tym politykiem co kiedyś, będzie chciał realizacji takiego planu? Koalicjantom PiS-u za to na pewno nie zależy na wcześniejszych wyborach, bo odstawieni poza listy PiS-u nie mają szans na samodzielne dostanie się do Sejmu.
Opozycja też nie pali się do wzięcia odpowiedzialności za ten cały burdel, który mamy w Polsce. Ale akurat od nich w najmniejszym stopniu zależy decyzja o wcześniejszych wyborach. Może więcej do powiedzenia będzie miała tu zagranica i jej służby specjalne, które już nie raz pokazały, że potrafią wpływać na sytuację polityczną w naszym kraju.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta