Pegasus
Jest to program opracowany przez byłych oficerów izraelskiego Mosadu i służący do szpiegowania posiadaczy smartfonów. Wykorzystuje w tym celu wszelkie możliwości tego urządzenia, tj. nagrywanie filmów, rejestrowanie dźwięku, robienie zdjęć, itd.
Przechwytuje rozmowy, SMS-y i komunikację szyfrowaną, a także notatki, może też na bieżąco kontrolować otoczenie smartfonu używając do tego jego kamery, mikrofonu.
Pegasus jest tak „przebiegły”, że obserwuje, czy ktoś nie próbuje czasem go wykryć w smartfonie. Jak tylko wykryje pierwszy ślad takich poszukiwań, natychmiast się sam usuwa i zaciera ślady po swojej obecności.
Program i oczywiście jego wdrożenie został zakupiony za 34 mln zł przez CBA (Centralne Biuro Antykorupcyjne) w wiadomym celu, żeby nas po prostu szpiegować i kontrolować. Oczywiście służby do niczego nie chcą się przyznać i odmawiają wszelkich komentarzy w tej sprawie, ale taki wniosek to, mówiąc klasykiem, oczywista oczywistość. Potwierdzili to zresztą eksperci z Kanady zatrudnieni na uniwersytecie w Toronto, którzy działają w ramach tzw. Laboratorium Obywatelskiego jako grupa informatyków do zadań specjalnych. Znaleźli oni ślady tego programu zlokalizowane właśnie w Polsce i domenę operatora tego programu z końcówką „pl”.
„Przypadkiem” także PiS-owska większość 16 kwietnia 2016 r., czyli jeszcze przed zakupem tego programu, znowelizowała Kodeks postępowania karnego, w którym dopuszczono już posługiwanie się dowodami z tzw. zatrutego drzewa, tj. możliwość uznawania przez sądy dowodów zebranych w sposób nielegalny, czyli za pomocą czynu zabronionego. Afera gruntowa i skazanie obecnego ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz jednocześnie koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego czegoś ich nauczyła. Co nie zmienia faktu, że skandalem jest danie takich możliwości sądom, ale widać czemu to ma m.in. służyć, wzmocnieniu służb specjalnych, kosztem osłabienia obywatela, prywatności życia każdego z nas. Dlatego służby wcale nie przejmują się już, że będą robić coś nielegalnie, sąd im to zalegalizuje. Wszechwładza i wszechkontrola, żeby mieć na każdego coś, co można przeciw niemu wykorzystać. Państwo w państwie teoretycznym.
W ogóle, to coraz bliżej nam do państwa totalitarnego, które śledzi i podsłuchuje swoich obywateli, które nadzoruje wszystkie aspekty naszego życia publicznego i prywatnego. Komuna nie miała takich możliwości i tak nas nie inwigilowała jak obecne rządy. Choćby taka niby głupia rzecz: kto wie, że mając zamiar wyjechać za granicę na dłużej niż na pół roku, musi zgłosić to urzędnikom w gminie i zgłosić ponownie także powrót z takiego wyjazdu? Pan niewolników musi wiedzieć, ilu ma ich w danej chwili pod sobą, no bo jak inaczej zrozumieć tę głupotę?
Przy okazji zakupu tego programu szpiegującego wyszła na jaw kolejna afera. Otóż został on sfinansowany głównie za pieniądze z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej (obecnie: Fundusz Sprawiedliwości), czyli tzw. funduszu celowego, który ma być ukierunkowany na pomoc osobom pokrzywdzonym i świadkom oraz przeciwdziałać przestępczości, a także oferować pomoc postpenitencjarną. Ładna pomoc, nieprawdaż? Warto zauważyć, że dysponentem Funduszu Sprawiedliwości jest minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, osławiony już podczas ostatniej hejterskiej afery w tym ministerstwie wśród sędziów. Czy ktokolwiek poniesie za takie działania odpowiedzialność? Chociażby polityczną? Zobaczymy już w październiku.
Swoją drogą, PiS właśnie dostał w policzek od amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który wolał zostać w USA w związku z możliwością poprawienia sobie pozycji przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi. Jego nieobecność na uroczystościach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej bardzo umniejszyła ich rangę i nie pozwoliła zrobić rządzącym nowego politycznego otwarcia. Warto zauważyć, że zabrakło także innego przedstawiciela naszego sojusznika, tj. premiera Izraela Beniamina Netanjahu, który też ma u siebie wybory.
A może jest to też znak dla PiS-u, że traci poparcie wśród sojuszników, a dokładnie tych, którym się wysługuje i nie stawiają oni już na nie jako ugrupowanie, które będzie tworzyło po wyborach rząd. Być może więc jeszcze przed wyborami PiS wykona jakiś ruch w sprawie zaspokojenia żydowskich roszczeń majątkowych za mienie bezspadkowe (słynna amerykańska ustawa 447), żeby pokazać środowiskom żydowskim, że tylko PiS jest gwarantem realizacji ich postulatów wypłacenia 300 mld dolarów odszkodowania. Kupienie sobie przychylności Żydów z automatu będzie oznaczało kupienie sobie przychylności USA, co już wielokrotnie było widać w jedną i w drugą stronę, choćby w trakcie zmian ustawy o IPN. A przychylność tych dwóch państw to także przychylność i cicha opieka ze strony CIA i Mosadu, czyli wywiadów tych dwóch państw.
W kontekście zakupu programu do szpiegowania ludzi, który stworzyli byli pracownicy izraelskiego wywiadu, taka przychylność i opieka może dla rządzących oznaczać duże prawdopodobieństwo utrzymania się u władzy po wyborach. Pomijając co też takiego ciekawego i interesującego zarejestruje, czy też ściągnie ze smartfonów program Pegasus, a co zostanie wykorzystane przez obecną ekipę w celu utrzymania władzy.
Internauta
Pegasus jest tak „przebiegły”, że obserwuje, czy ktoś nie próbuje czasem go wykryć w smartfonie. Jak tylko wykryje pierwszy ślad takich poszukiwań, natychmiast się sam usuwa i zaciera ślady po swojej obecności.
Program i oczywiście jego wdrożenie został zakupiony za 34 mln zł przez CBA (Centralne Biuro Antykorupcyjne) w wiadomym celu, żeby nas po prostu szpiegować i kontrolować. Oczywiście służby do niczego nie chcą się przyznać i odmawiają wszelkich komentarzy w tej sprawie, ale taki wniosek to, mówiąc klasykiem, oczywista oczywistość. Potwierdzili to zresztą eksperci z Kanady zatrudnieni na uniwersytecie w Toronto, którzy działają w ramach tzw. Laboratorium Obywatelskiego jako grupa informatyków do zadań specjalnych. Znaleźli oni ślady tego programu zlokalizowane właśnie w Polsce i domenę operatora tego programu z końcówką „pl”.
„Przypadkiem” także PiS-owska większość 16 kwietnia 2016 r., czyli jeszcze przed zakupem tego programu, znowelizowała Kodeks postępowania karnego, w którym dopuszczono już posługiwanie się dowodami z tzw. zatrutego drzewa, tj. możliwość uznawania przez sądy dowodów zebranych w sposób nielegalny, czyli za pomocą czynu zabronionego. Afera gruntowa i skazanie obecnego ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz jednocześnie koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego czegoś ich nauczyła. Co nie zmienia faktu, że skandalem jest danie takich możliwości sądom, ale widać czemu to ma m.in. służyć, wzmocnieniu służb specjalnych, kosztem osłabienia obywatela, prywatności życia każdego z nas. Dlatego służby wcale nie przejmują się już, że będą robić coś nielegalnie, sąd im to zalegalizuje. Wszechwładza i wszechkontrola, żeby mieć na każdego coś, co można przeciw niemu wykorzystać. Państwo w państwie teoretycznym.
W ogóle, to coraz bliżej nam do państwa totalitarnego, które śledzi i podsłuchuje swoich obywateli, które nadzoruje wszystkie aspekty naszego życia publicznego i prywatnego. Komuna nie miała takich możliwości i tak nas nie inwigilowała jak obecne rządy. Choćby taka niby głupia rzecz: kto wie, że mając zamiar wyjechać za granicę na dłużej niż na pół roku, musi zgłosić to urzędnikom w gminie i zgłosić ponownie także powrót z takiego wyjazdu? Pan niewolników musi wiedzieć, ilu ma ich w danej chwili pod sobą, no bo jak inaczej zrozumieć tę głupotę?
Przy okazji zakupu tego programu szpiegującego wyszła na jaw kolejna afera. Otóż został on sfinansowany głównie za pieniądze z Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej (obecnie: Fundusz Sprawiedliwości), czyli tzw. funduszu celowego, który ma być ukierunkowany na pomoc osobom pokrzywdzonym i świadkom oraz przeciwdziałać przestępczości, a także oferować pomoc postpenitencjarną. Ładna pomoc, nieprawdaż? Warto zauważyć, że dysponentem Funduszu Sprawiedliwości jest minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, osławiony już podczas ostatniej hejterskiej afery w tym ministerstwie wśród sędziów. Czy ktokolwiek poniesie za takie działania odpowiedzialność? Chociażby polityczną? Zobaczymy już w październiku.
Swoją drogą, PiS właśnie dostał w policzek od amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który wolał zostać w USA w związku z możliwością poprawienia sobie pozycji przed nadchodzącymi wyborami prezydenckimi. Jego nieobecność na uroczystościach 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej bardzo umniejszyła ich rangę i nie pozwoliła zrobić rządzącym nowego politycznego otwarcia. Warto zauważyć, że zabrakło także innego przedstawiciela naszego sojusznika, tj. premiera Izraela Beniamina Netanjahu, który też ma u siebie wybory.
A może jest to też znak dla PiS-u, że traci poparcie wśród sojuszników, a dokładnie tych, którym się wysługuje i nie stawiają oni już na nie jako ugrupowanie, które będzie tworzyło po wyborach rząd. Być może więc jeszcze przed wyborami PiS wykona jakiś ruch w sprawie zaspokojenia żydowskich roszczeń majątkowych za mienie bezspadkowe (słynna amerykańska ustawa 447), żeby pokazać środowiskom żydowskim, że tylko PiS jest gwarantem realizacji ich postulatów wypłacenia 300 mld dolarów odszkodowania. Kupienie sobie przychylności Żydów z automatu będzie oznaczało kupienie sobie przychylności USA, co już wielokrotnie było widać w jedną i w drugą stronę, choćby w trakcie zmian ustawy o IPN. A przychylność tych dwóch państw to także przychylność i cicha opieka ze strony CIA i Mosadu, czyli wywiadów tych dwóch państw.
W kontekście zakupu programu do szpiegowania ludzi, który stworzyli byli pracownicy izraelskiego wywiadu, taka przychylność i opieka może dla rządzących oznaczać duże prawdopodobieństwo utrzymania się u władzy po wyborach. Pomijając co też takiego ciekawego i interesującego zarejestruje, czy też ściągnie ze smartfonów program Pegasus, a co zostanie wykorzystane przez obecną ekipę w celu utrzymania władzy.
Internauta