Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Tajemnice mojej duszy - refleksja autobiograficzna

[w:] "Wyszkowiak" nr 6/2010 z 9 lutego 2010 r.
Człowiek do pewnego momentu życia zupełnie nie wie, jakie ma przeznaczenie i co mu „w duszy gra”. To trwa, dopóki nie pojawi się odpowiedni grunt dla ziarna, które tu właśnie zacznie kiełkować.

Podobnie było ze mną. Miałam o sobie zupełnie inne mniemanie, niż to, jakie miała o mnie moja dusza. Mogę wręcz powiedzieć, że za bardzo nie znałam siebie i sama siebie zaskoczyłam nie raz w paru istotnych kwestiach.

Na początku lat 90. ubiegłego wieku jako młoda i ambitna osoba, studiująca filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim, nigdy nie sądziłam, że będę odczuwała kiedykolwiek silną miłość do dzieci. Wręcz przeciwnie. Twierdziłam, że to nie moja droga, a dzieci – jak mówiło się zawsze artystom – „tylko utrudniają artystyczną drogę”. Nie planowałam zatem posiadania potomstwa. Wyobrażałam sobie siebie jako pochłoniętą pisaniem twórczynię powieści i scenariuszy. Widziałam też siebie jako reżysera. A rodzina? To nie mieściło się w kanonie moich „lektur obowiązkowych”.

Jako uczestnik „szkoły poetów” (tak nazywano naszą polonistykę), nacechowana egoizmem młodości, głosiłam hasła w stylu: „nie nadaję się na matkę i zamierzam poświęcić swoje życie tylko swoim planom pisarskim”. Rodzina stanowiła dla mnie pokój bez klucza, do którego nie zamierzałam nigdy wejść.

Z biegiem lat zaskoczyła mnie też kolejna rzecz. Otóż nigdy nie sądziłam, że mam w sobie tak wielką miłość do przyrody, zwierząt i prowincji.

Wychowując się na Przedgórzu Sudeckim, w pięknych, acz posępnych krajobrazach poniemieckiego Śląska marzyłam, aby znaleźć się w zatłoczonym mieście. Marzyłam, by stać w korkach, sprawnie poruszać się metrem, bywać w kawiarniach i restauracjach, prowadzić miejskie życie światowca. Wyobrażałam sobie również, że mój dom będzie dość schludnym, ale eleganckim domem z nowoczesnymi meblami, z których będę raczej dumna. Spędzając dzieciństwo i młodość w starym domu, bardzo barokowym, umeblowanym dębowymi antykami, czułam przytłoczenie ciemnością, dostojeństwem wystroju i brakiem energii. Chciałam to zmienić.

Jednak to, co w sobie nosiłam, miało mieć i czas i miejsce, aby rozkwitnąć. Wszystko działo się stopniowo.

Najpierw miasto. Kiedy nie wiedziałam jeszcze, że miasto nie jest moim azylem, a jedynie powoduje zastój w życiu i przyprawia o irytację, poruszałam się po nim bez entuzjazmu w sercu. Pytałam wówczas sama siebie „dlaczego”. Gdy miałam dwadzieścia pięć lat i urodziłam córeczkę Rozalkę, żyłam już od roku z podjętą decyzją, że przeniosę się na wieś i tam będę wychowywać swoje… dzieci. Okazało się bowiem, że zamierzam też być mamą dla dzieci (nie dziecka), i że sprawia mi to ogromną radość, daje spełnienie jako kobiecie, artystce i jako człowiekowi. Teraz mam trzy córeczki i nie rozumiem, jak mogłam pragnąć być jedynie pisarką uwikłaną w obsesję kreowania swojej artystycznej kariery.

Przeprowadzka na wieś – przy głośnym zawodzeniu mojej mamy, która krzyczała, że na wsi umrę, zakopię się przed światem, stracę możliwość pisania i tworzenia, że to koniec mojego życia, a w dodatku nie poradzę sobie z wychowaniem dzieci na pustkowiu – nie nastawiała entuzjastycznie. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, ów entuzjazm we mnie szalał. Wiedziałam, że to moja droga i właściwy wybór. Byłam wtedy u tzw. „szczytu kariery dziennikarskiej”, pisałam w największych dziennikach, miałam swoje rubryki, ciągle proponowano mi nowe. A tu – drewniane siedlisko. Jak na owe czasy było to szokujące.

Potem zwierzęta, które wymagają poświęcenia, bo trzeba otoczyć je opieką. Pojawiły się koty, psy, konie. Koleżanka ze studiów mówiła: „pamiętasz, jak wzdrygałaś się na myśl o przywiązaniu?”

Okazało się bowiem, że duszy nie da się oszukać. Jeżeli coś w niej mieszka, chociaż tłamszone, zawsze ujrzy światło dzienne. Pragnienia, nawet te nieuświadomione, mieszkają w nas, czy tego chcemy, czy nie. Tajemnicą mojego wnętrza, które poznawałam stopniowo, było to, że szczęście daje mi nie konsumpcyjne trwonienie życia, a konstruktywne tworzenie domu. I to nie tylko budynku, ale tego w sercu, gdzie znajduje się nieograniczona przestrzeń dla marzeń, miłości i realizacji zamierzeń.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta