Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 11 maja 2024 r., imieniny Jakuba, Lutogniewa



Scenografia zimowa

[w:] „Wyszkowiak” nr 7/2010 z 16 lutego 2010 r.
Zima. Mówią, że ma w tym roku trzymać długo. Ostatnio rozmawiałam ze znajomymi, którzy powiedzieli, że żyją, jak to określili, „aby do marca”.
− W marcu będzie już wiosennie. W powietrzu i na ziemi. Nie będzie tego śniegu i zasp. No i tego zszarzałego nieba − motywowali swoje kalendarzowe oczekiwanie.

Tymczasem przypominam sobie zeszłoroczną zimę i przednówek wiosny. Luty i marzec zarazem. Kręciłam wtedy zdjęcia do filmu dokumentalnego o pasji jeździeckiej aktora Daniela Olbrychskiego. Na etapie scenariusza wyobrażałam sobie film jako ekspansję zimowych przeżyć. Lubię widzieć konie w śniegu. Lubię też te ujęcia na taśmie filmowej. Moje spojrzenie wewnętrzne zupełnie przekłada się w tym względzie na spojrzenie kamery.

Daniel Olbrychski i konie zostały w mojej wyobraźni jako ekspansja zimy. Jako kulig Kmicica i Oleńki. Jako polewanie się aktora zimną wodą ze studni podczas zimowej scenerii.
Dlatego dokument o związkach wybitnego polskiego aktora z końmi miał w mojej głowie wymiar zimowy.

Pierwszy etap zdjęć przypadł na luty 2009 roku. Kręciliśmy ujęcia we Wrocławiu na torze wyścigów konnych „Partynice”. Tam stał mój ogier, którego aktor, według scenariusza, miał dosiąść. Sekwencje z „obcym” koniem pełniły pewne ważne zadanie w filmie. Pokazywały wszechstronność jeździecką Olbrychskiego. Wsiada na nieznanego konia i jedzie.

We Wrocławiu było wówczas piętnaście stopni na minusie. Zdjęcia, co prawda nie w plenerze, ale na ujeżdżalni szły sprawnie i szybkim rytmem, lecz my marzliśmy na potęgę. Stanie w bezruchu przez wiele godzin powoduje wychłodzenie organizmu. Koń parował. Aktor (jak mówił) nie czuł zimna, bo był w ruchu a my, tj. ekipa filmowa pilnowaliśmy i układaliśmy technicznie i merytorycznie kolejne sekwencje filmu.

Tydzień temu realizowałam długi film o doświadczeniach chemicznych. W związku z tym, że na TVP Polonia pokazały się powtórki filmu „Daniel i konie”, podczas „chemicznej” realizacji wywiązała się naturalna dyskusja na temat tamtego przedsięwzięcia. Z sentymentem oglądaliśmy dokumentację fotograficzną z planu zdjęciowego, realizowaną przez mojego męża Przemka.

Drugi etap zdjęciowy miał miejsce w marcu w stajni w podwarszawskim Żółwinie, gdzie Daniel Olbrychski trzyma swojego konia. Zdjęcia były całkowicie śnieżne, chociaż w kalendarzu widniała połowa marca. Co prawda nie było aż tak zimno, jak w lutym, niemniej jednak padający śnieg i zalegający śnieg był wszędzie. My, ekipa, na zdjęciach ubrani w grube kurtki i czapki. Aktor prezentował się na koniu w futrzanej czapce z jenota. Podczas zdjęć w Żółwinie, panowała piękna słoneczna aura, dlatego też kamera uchwyciła całą maestrię scenograficzną przyrody. Błękitne niebo. Biel przestrzeni. Gołe gałęzie drzew, pogrążone w zimowym śnie. Wszystko to stworzyło baśniowy obraz opowieści o artystycznej drodze Daniela Olbrychskiego. Jedynego w Polsce aktora, który tak mocno wbił się i poruszył świadomość widzów swoimi romantycznymi i wiecznymi zarazem rolami.

Świadomość marca, jako miesiąca pełnego śniegu, niestety jest przygnębiająca. Dla mnie tym bardziej, gdyż czekam na wiosnę. Obecnie jestem na etapie pisania scenariusza do filmu o koniach, który chcę realizować na wiosnę. Jak w przypadku filmu „Daniel i konie” czekam i tu na odpowiednia aurę scenograficzną. Tym razem wiosenną. Film opowiadać będzie o urodzie początku. O pięknie nowego − wiośnie a raczej jej wyraźnym początku, kiedy to z zimowego posępnego krajobrazu ziemia przeistacza się w ożywioną paletę barw.

Dla mnie przyroda jest najpiękniejszym i najlepszym tłem do filmów i kreowania artystycznej przestrzeni, gdziekolwiek człowiek się znajduje i cokolwiek robi.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta