Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Teodora



Podróż Południcy

[w:] „Wyszkowiak” nr 16/2010 z 20 kwietnia 2010 r.
Południca to duch, zjawa, która pokazuje się w południe ludziom na pustych polach i łąkach. W miejscach nieuczęszczanych wychodzi nagle z mgły słonecznej, z półcienia odpoczywających drzew. Jej widok nie jest uroczy. Spotkanie z nią prowadzi do obłędu i szaleństwa tego, komu wyszła „na drogę”. Znowu powróciła do mojego myślenia. Tym razem nie poprzez literaturę, ale za sprawą serii obrazów, które zaczęłam ostatnio malować. Obraz – właśnie schnie w pracowni – przedstawia Południcę, spowitą w biel i błękity welonu. Patrząc na nią wieczorem, po skończeniu malowania, przywołałam w pamięci moją „Południcę literacką”.

Kiedy parę lat temu do czytelników trafiła powieść „Południca”, ruszyłam z nią w trasę promocyjną po Polsce. Wraz z grupą współpracowników odwiedzaliśmy miasta duże i małe. Wszędzie organizowana była inna forma prezentacji powieści i jej fabuły. Według zamysłu, który powstawał w głowie, spotkania nie miały mieć formy pogadanki autora z czytelnikiem. Miały pokazać różne aspekty tego kobiecego ducha. Lecz postać demona słowiańskiego Południcy, pomimo różnych form prezentacji, pozostawała niezmienna. W rożnych formach, chciałam jednego – upersonifikować rusałkę.

Promocja „Południcy” w Lesznie w galerii BWA. Letnie popołudnie. Ciepło. Ludzie bezpośrednio po wypoczynku na plażach bliskich jezior. Atmosfera duszna od lata i ciepła słonecznych promieni.
W takim otoczeniu powinna pojawić się rusałka. Przed czytaniem fragmentów książki i uroczystym bankietem, przybyli goście mieli spotkać się nie w samej galerii, ale na rynku starego miasta. Kiedy zebrany tłum zaczął się niecierpliwić, nagle zza rogu pojawiła się blada, ale piękna postać Południcy.
Najpierw skradała się w stronę oczekujących czytelników i gości. Następnie pląsała, ale jeszcze dyskretnie, wokół pojedynczych osób.
Południcę grała wówczas urodziwa modelka. Zamysłem letniego happeningu literackiego było wprowadzenie elementów spektaklu ulicznego i zapoznania jednocześnie uczestników z tytułową postacią. Przybycie rusałki na ulice zatłoczonego popołudniowego miasta, było ciekawym i osobliwym doświadczeniem.
Ludzie przystawali i przyglądali się postaci. Robili zdjęcia. Pokazywali ją sobie palcami.
Ona, nie zwracają uwagi na tłum, swoim upiornym tańcem zaczęła prowadzić kolumnę gości, pochód czytelników, prosto do galerii.
– Wyglądało to i znakomicie i barwnie – mówiono w Polskim Radiu. Dzięki happeningowi słuchacze radia mieli możliwość dowiedzenia się lub przypomnienia sobie takiego gatunku literackiego, jakim jest powieść gotycka.
Pląsająca po mieście zjawa była do tego najlepszym pretekstem.
W galerii BWA czekał już udekorowany polnymi kwiatami stół z poczęstunkiem i aktorzy, którzy czytali fragmenty powieści. Goście stali. Nie przewidzieliśmy konwencji siedzenia, aby zróżnicować typowe spotkanie z autorem.

Innym razem w Muzeum Wina w Zielonej Górze koncepcja spotkania z czytelnikami była również oparta o wyeksponowanie ukochanej postaci z demonologii ludowej.
Główna sala ekspozycyjna uformowana na czas promocji książki na kawiarnię. Przy stolikach ze świeczkami goście, a przy ogromnym, podświetlanym witrażu, pokazującym tańczącego Bachusa, aktorka teatru lubuskiego w przebraniu Południcy. Lecz Południca zielonogórska nie miała w sobie nic z lekkości i urody swojej poprzedniczki, z ulicznego happeningu. Była ciemną stroną zjawy. Ucharakteryzowana, upiorna twarz. Długie paznokcie, wręcz szpony. Podkrążone oczy i na głowie ogromny wieniec z polnych kwiatów. Pomiędzy kolorowymi kwiatami siedziały również ptaki, leżały zwiędłe liście, wiły się zbutwiałe, opustoszałe gniazda.
Południca zielonogórska wprawiła publiczność w przerażenie. I fascynację zarazem. Konwencja spotkania przewidywała wywiad, który z autorem książki przeprowadza postać z tej książki. Południca zatem zadawała mi pytania odnośnie wyobrażeń na temat jej samej. Jedna z osób na spotkaniu na koniec stwierdziła:
- W Południcy widzę namiętności, ciemną i jasną stronę. Widzialne i niewidzialne. Widzę też przesłanie legendy o niej: żyj tak, aby jej na swojej drodze nie spotkać.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta