Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 10 grudnia 2024 r., imieniny Danieli, Julii



Czy wierzyć politykom?

Rzadko kiedy Polacy się ze sobą zgadzają. Kłócimy się niemalże o wszystko i wszędzie. W małżeństwie – o prawidłowy sposób wychowania dzieci. Rodzice toczą z nauczycielami walkę o metody nauczania. Pracownik z pracodawcą – o kasę. Kłócimy się o wiarę, wymawiamy komuś zdradę, kłócimy się z tymi, co mają uprzedzenia rasowe i z tymi, co wykazują tolerancję co do swobód seksualnych.
Młodzi się kłócą ze starszymi, starsi kłócą się z młodymi. Różnimy się odnośnie polityki. Jedni klaszczą prawicy, inni z uwielbieniem spoglądają na lewo. Jest jednak jedna rzecz, która jednoczy Polaków w rozmowach – jest to ocena polityków.
Większość z nas nie ma zaufania do tych, którzy nami rządzą. Nie mamy poczucia, że politycy, którzy są u władzy są naszymi reprezentantami. Uważamy, że polityka to wyjątkowo nieczysta gra, w której politycy mówią jedno, robią drugie. Że polityk jest w stanie kłamać patrząc nam prosto w oczy, tylko po to, by osiągnąć swój cel. Że polityk wykorzystuje władzę do swoich prywatnych celów, a nie po to, by służyć społeczeństwu. Uważamy, że politycy to lenie, którzy siedzą za nasze pieniądze w parlamencie i denerwują swoimi partyjnymi wojenkami. Nie lubimy polityków, a najbardziej nie lubimy politycznych transferów. Z przeprowadzonych badań wynika, że aż dwie trzecie wyborców nie zagłosuje na polityka, który w trakcie kadencji zmienił barwy polityczne. Jedynie nieco ponad 29 proc. wyborców uważa, że takie postępowanie polityka nie jest niczym złym i w polityce jest to sytuacja normalna. W stosunku do polityków mamy wysokie wymagania etyczne. Uważamy, że to co wypada nam, nie wypada politykowi.
Opłaca się być politykiem, gdyż pomimo, iż „zawód” polityka jest jednym z najniżej cenionych, to jednocześnie jest to „zawód” bardzo dobrze opłacany. Dla wielu polityków bycie nim to sposób na życie. Można się cieszyć władzą, rządzić, ma się niezłe zarobki, posiada się status wpływowej osoby, jest się osobą medialną (tę opinię już kiedyś wyraziłam w swoim felietonie). Jeśli jesteś posłem lub senatorem otrzymujesz dietkę, jeśli do Brukseli cię wywiało – dietka w porządną dietę się zamienia.
Takie zdanie mamy na temat polityków, i to nie tylko tych, którzy rządzą na górze. Podobnie myślimy o tych, których posiadamy na dole i którzy podejmują jedynie „mądre”, słuszne, wyważone decyzje.
Niejednego o zawrót głowy przyprawiła informacja o dochodach jakie osiągają politycy. Jak wiadomo – czy się stoi czy się leży, dieta się należy. Trzeba być, wcale nie trzeba się odzywać. Zastanówmy się, kto ustala wysokość diety dla polityków? Na przykład dla radnego wysokość diety ustalają sobie sami radni poprzez głosowanie na sesji. Dietę otrzymują również senatorowie i posłowie, a dodatkowo dostają również kaskę na prowadzenie biura senatorskiego lub poselskiego. Niestety, lokalni, mali politycy nie mogą liczyć na taki dodatek. Szkoda, gdyby mogli na pewno by z tego przywileju korzystali. Diety i dodatki różnego rodzaju otrzymują również ci, którzy są niby naszymi przedstawicielami w Brukseli. Ile, kto i jakich ma dodatków nie sposób wymieniać. Ponieważ braliśmy udział w wyborach, głosowaliśmy i wybraliśmy polityków różnego szczebla, musimy rozumieć ich ciężką, społeczną pracę. A to, że zarabiają zdecydowanie więcej niż my, nie ma znaczenia. Jeśli chcemy zarabiać, trzeba startować w wyborach. Jednak, o ile jesteśmy w stanie przełknąć diety jakie politycy dostają, o tyle nie jesteśmy w stanie znieść tego, że politycy traktują nas – swoich wyborców – jako kogoś niezbędnego do osiągnięcia władzy, czyli tuż przed wyborami oraz jako przedmiot całkowicie im zbędny, tuż po wygranych wyborach. Jedynymi słowy, nie znosimy tego, że politycy swoich wyborców traktują jak idiotów.
Zbliżają się wybory. Tuż przed wyborami będziemy słyszeć, że wybierać należy, że wybierać trzeba, że pójście do urny to nasz obywatelski obowiązek. Jeśli nie wybieramy (czyli, jeśli nie idziemy na wybory) wykazujemy się lenistwem, jesteśmy ignorantami. Coraz częściej przeprowadzane sondaże pokazują, że przybywa osób niezdecydowanych lub stanowczo mówiących „nie” dla wyborów. Wiadomo jednak, że aby wybierać, trzeba mieć wybór. Jeśli mamy wybór, idziemy na wybory. A jeśli wyboru nie mamy? Jak wybrać mądrze między tymi, którzy ciągle to samo obiecują, tymi co nie obiecują nic i dlatego nic nie robią, między tymi co kłamią, tymi co są przewrażliwieni i tylko oczekują pochwał, a krytyki nie znoszą?
Zbliża się kampania wyborcza. Politycy znowu zrobili się aktywni. Coraz częściej otrzymujemy propozycje polubienia profilu polityka na Facebooku. Kampania fecebookowa (jeśli można tak powiedzieć to dobrze, jeśli nie jest to poprawne to trudno i tak każdy wie o co chodzi) jest tania, szybko się rozprzestrzenia, można ją prowadzić bez przerwy – w dzień i w nocy, w kolejce do lekarza, w pracy i w domu. Tylko znani politycy potrafią sobie poradzić bez Facebooka. Jednak również oni, by pokazać swą nowoczesność, posiadają profil na Facebooku. Dzięki portalikom tego typu mniej znani politycy, szybko mogą się stać rozpoznawalni.
Jeszcze nie tak dawno byłam przekonana, że idąc do wyborów mogę coś zmienić, mam na coś wpływ. Staram się dalej w to wierzyć. Dawno jednak przestałam wierzyć politykom, w ich przedwyborcze obietnice. Stając się politykiem stajemy się osobą publiczną. Każdy może nas krytykować, każdy może nas chwalić. Nie każdemu musi podobać się to, co robimy. Najważniejsze jednak jest to, byśmy swoje zadania wypełniali w zgodzie z własnym sumieniem, byśmy za obietnice nie sprzedali swoich wartości (jeśli je w ogóle mamy).
Przeczytałam niedawno wypowiedź „nigdy nie miałem złudzeń, że są to ludzie służebni (czyli politycy) wobec państwa. Do tego dochodzą (…) proste ludzkie odruchy, takie jak arogancja, chciwość, szpanerstwo, wszystko to, co towarzyszy prostym umysłom w momencie, kiedy zdobywają władzę”.
Czekam na cud, że w nadchodzących wyborach samorządowych pojawią się nowe nazwiska. Czekam na cud, że pojawią się młode osoby, które bez powiązań, zobowiązań, złych intencji będą chciały zmienić na lepsze nasze miasto i powiat. Czekam na nowych ludzi, którzy z pasją będą oddawać się społecznej pracy dla nas, będą dostrzegać nasze, a nie tylko własne potrzeby. Zastanawiam się jednak, skąd takich brać i gdzie ich szukać? Przecież tacy ludzie często nie chcą być politykami. Mam jednak nadzieję, że za kilka miesięcy pojawią się nowe nazwiska na wyborczych listach. Niewiele z tych osób, które są obecnie u władzy, są w stanie mi zaimponować. Wiele z tych osób już kilka razy otrzymało szansę do pokazania, że potrafią coś zrobić i mogą coś zmienić. Szkoda, że tak niewielu tę szansę wykorzystało.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 17 z 29 kwietnia 2014 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta