Lekarz! Czyli kto?
To pytanie zadajemy sobie wszyscy przy domowych stołach, w pracy, autobusie. Przy każdej okazji, gdy jesteśmy świadkami spektakularnej śmierci pacjenta. W każdym takim przypadku media huczą od spekulacji. Bardziej lub mniej zainteresowane osoby udzielają dziesiątek wywiadów.
Odbywają się telewizyjne i prasowe debaty. Pytanie powraca za każdym razem, gdy pacjent umrze na progu szpitala. Ostatnie wydarzenia z włocławskiego oddziału położniczego, zdaje się, przepełniły czarę goryczy. Ciężarna kobieta, niedoszła matka bliźniąt, zgłosiła się do szpitala. Kobiecie z zagrożoną ciążą kazano czekać. W efekcie dzieci zmarły. Zupełnie niepotrzebna śmierć, wielka rodzinna tragedia. Po tym wydarzeniu z wielką siłą odżyły wszystkie pytania o organizację służby zdrowia i opieki medycznej. Pytania o odpowiedzialność zawodową lekarzy. Na wszystkie możliwe strony rozpoczęło się analizowanie zaistniałej sytuacji. Zgodnie z definicją ustawową, lekarz to osoba posiadająca właściwe kwalifikacje, potwierdzone wymaganymi dokumentami, do udzielania świadczeń zdrowotnych… Jednym z najważniejszych wymogów w stosunku do lekarzy jest potwierdzenie wymaganymi dokumentami prawa do badania stanu zdrowia, rozpoznawania chorób, udzielania porad czy wydawania opinii i orzeczeń lekarskich. Lekarz odpowiada za nasze życie. W przypadku choroby oddajemy się lekarzowi z całkowitym zaufaniem. A jak to jest z tymi dokumentami potwierdzającymi kwalifikacje? Bardzo podobnie jak lekarzowi ufamy pilotowi w samolocie. To bardzo bliski dla mnie przykład i lepiej się na tym znam niż na medycynie. Taki pilot może pracować najwyżej sto godzin w miesiącu. Dla bezpieczeństwa. Pilot może pracować nie więcej niż dziewięćset godzin w roku. Dla bezpieczeństwa. Podobne przepisy obowiązują również personel pokładowy, który nie zasiada bezpośrednio za sterami. Ponadto, co pół roku piloci odbywają specjalne szkolenia potwierdzające ich kwalifikacje w specjalnych dokumentach. A lekarz? Lekarz pracuje, ile zechce albo ile mu się nakaże. Z doniesień medialnych dowiadujemy się, że we Włocławku lekarz był na miejscu, tyle że spał. Spał, bo był zmęczony po wielogodzinnym dyżurze w innym miejscu. Trudno odnosić się do konkretnej sytuacji na podstawie doniesień medialnych. Zaistniała sytuacja pokazuje jednak niewydolność systemu opieki zdrowotnej jasno obrazując wiele mankamentów. Z wielkim szacunkiem odnoszę się do zawodu lekarza. Dumny jestem, gdy w mediach poza doniesieniami o bezsensownych zgonach pojawiają się informacje o lekarskich sukcesach. Wszyscy kibicujemy, gdy w Gliwicach odbywa się pierwszy w świecie przeszczep twarzy albo gdy rozdzielone zostają zrośnięte bliźnięta. Lekarz to piękny i trudny zawód. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że w ostatnim czasie nastąpiło jakieś dziwne zatarcie misji lekarza. Coraz częściej słyszymy o setkach stron dokumentów, które podpisują lekarze zamiast leczyć. Słyszymy o wielu lekarskich etatach, których normy godzinowe często przekraczają dwadzieścia cztery godziny na dobę. Być może lekarze, podobnie jak piloci, powinni rejestrować godziny swojej pracy i pracować taką liczbę godzin, która zagwarantuje poprawne funkcjonowanie. Być może należy wprowadzić jakieś ograniczenia nie tylko dla dobra pacjentów, ale także dla bezpieczeństwa lekarzy.
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 6 z 11 lutego 2014 r.
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 6 z 11 lutego 2014 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl