Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 12 grudnia 2024 r., imieniny Adelajdy, Aleksandra



A może by tak…

Przyszedł do mnie Człowiek. Dawno go u mnie nie było, gdyż jak zwykle jest zarobiony, zalatany, trochę jakby nieobecny. Zdziwiło mnie więc, że nagle znalazł dla mnie czas. – I co tam nowego? – pyta Człowiek.
Ten, kto od czasu do czasu czyta to, co piszę wie, jak bardzo nie lubię takich pytań. Nowy można mieć kolor włosów. Nowy można mieć ciuch, nowe mieszkanie, samochód, można mieć nowego faceta, można mieć nowych znajomych. Ja, niestety nic nowego nie mam. Mam tylko nowego siniaka na nodze, ale to nie jest temat do rozmów przy herbacie.
– Podjęłam decyzję, będę startowała w najbliższych wyborach – mówię z przekąsem wstawiając wodę.
– Tak? W jakich? – dopytuje Człowiek.
– Na burmistrza – odpowiadam.
Człowiek zbystrzał. Zamilkł, dziwnie na mnie patrzy. Z lekka się zawiesił, w końcu mówi:
– Nie masz szans. Nie jesteś w żadnej partii. Nie masz poparcia politycznego, nie masz żadnego zaplecza. Nikt cię nie zna. Wyskoczysz jak Filip z konopi przed wyborami. To się nie uda.
– To znaczy, że bezpartyjny i bez poparcia politycznego nie ma szans, żeby zostać burmistrzem? A Lucy w „Ranczo” została wójtem bez politycznych intryg. Skoro jej się udało, to znaczy, że można – mówię z uśmiechem.
– Przecież to tylko film. Zacznij rozróżniać fikcję od rzeczywistości. W jakimś nierealnym świecie ostatnio żyjesz. Ciągle jesteś jakaś nieobecna. Zakochałaś się?
– Przecież wiem, że to film, ale jakże realny. Lucy mogła wygrać wybory, to ja też mogę – dalej gadam. Uwagi o zakochaniu udałam, że nie słyszę.
– Nikt cię nie zna. Kto na ciebie zagłosuje? Jak utworzysz swoje listy? Kto na nich będzie? Pomyślałaś o tym? – Człowiek się irytuje, wyraźnie się nakręca.
– Nieprawda. Ludzie mnie znają, tylko nie wiedzą, że ja to ja. Tyle czasu piszę do gazety, że znają moje poglądy, wiedzą o mnie więcej niż się Tobie wydaje. Czy trzeba coś więcej? Przed wyborami się „ujawnię” – powoli zaczyna mi się podobać to, co mówię. Zaczyna mi się również podobać to, że to co mówię Człowiek odbiera poważnie.
– Może masz trochę racji, ale potrzebny ci będzie dobry PR. To, o czym mówisz to zdecydowanie byt mało. Ja zostanę twoim PR-owcem – radośnie mówi Człowiek.
Naprzeciwko mnie siedzi facet w dresach, wyciągniętej bluzie, z kilkudniowym zarostem. Pali papierosa i z zainteresowaniem ogląda plamę, którą ma na bluzie.
– Kurcze, czymś się u ciebie umazałem – mówi i zawzięcie drapie plamę palcem, tak jakby od tego drapania plama miała zniknąć.
– U mnie się umazałeś? Buraczki masz na bluzie, ja cię buraczkami nie karmiłam. Nic u mnie nie jadłeś. Brudny w gości przychodzisz i udajesz, że u mnie się usmarowałeś. Nadajesz się do prowadzenia mojej kampanii wyborczej jak ja do baletu. PR-owiec musi być schludny. Jak ciebie będą postrzegać, tak samo będą patrzeć na mnie, a ty jesteś umazany jak dzieciak– mówię.
– Nie przesadzaj. Dobrze wiem, gdzie jak należy wyglądać. Do ciebie mogę przyjść swobodnie ubrany. Głodny jestem, zrób mi kanapkę.
– To tak, jakbym ja do ciebie w podartych gaciach przyszła. Jak się przychodzi z wizytą, zwłaszcza do kobiety, to trzeba się ogarnąć.
Człowiek się nabzdyczył i powiedział, że po pracy nie musi ładnie wyglądać. Wystarczy, że przez 8 godzin w garniturze zasuwa, to teraz nie musi. Jak mi się nie podoba, to mogę na niego nie patrzeć. A tak w ogóle, to powinnam się cieszyć, że w ogóle przyszedł.
No cieszę się, cieszę. Chyba zaznaczę sobie na kolorowo w kalendarzu jego wizytę u mnie.
– Wracając do tematu, wkręcasz mnie, czy naprawdę myślisz o wystartowaniu w najbliższych wyborach? – pyta Człowiek.
– Nie wiem. Może tak, może nie. Muszę pomyśleć, przeanalizować, porozmawiać o tym z mądrymi ludźmi. Myślę, że nie bardzo nadaję się na takie stanowisko. Chociaż, jak patrzę kto wysokie stanowiska w urzędach piastuje, myślę sobie, że gorsza nie jestem. Tylko wiesz, nie bardzo znam się na polityce. Nie potrafię iść na układ tylko po to, by coś załatwić. Nie potrafię obiecać dla samego obiecania, a potem udawać, że zapomniałam. Wyszkowem rządzi układ i niełatwo ten układ rozbić. Już niejeden próbował i się nie udało. Myślisz, że można to zrobić? Coś mi się wydaje, że to tylko strata czasu i pieniędzy.
– Jak wszyscy będę myśleli tak jak ty, to nigdy nic się nie zmieni. Trzeba próbować, tylko wtedy jest szansa na zmiany. Uważam, że nikt nie powinien sprawować urzędu burmistrza dłużej niż dwie kadencje. Powinno być tak jak w przypadku prezydenta, dwie kadencje i „aut” – mówi Człowiek.
– A jeśli ktoś jest dobry w tym co robi, to dlaczego tylko 8 lat może rządzić? – pytam
– Bo nigdy nie wiesz, czy na jego miejsce nie przyjdzie ktoś lepszy. Nowa osoba to nowe spojrzenie na to co jest, nowe pomysły, nowe rozwiązania. Nie tworzą się wtedy układy takie jak teraz, bo wtedy wiadomo, że za 8 lat danego układu już nie będzie.
– Ale co ja w kampanii mogę zaproponować? Z czym do ludzi wyskoczę? Wizji budowy nowego ratusza nie mam. Co im zaproponuję i kto, co jest najważniejsze, na mnie zagłosuje? Ty? – z lekka się denerwuję.
– Ktoś zagłosuje na pewno. Twoja rodzina, moja rodzina, twoi i moi znajomi. Nie wiesz, kto na ciebie głos odda – mówi Człowiek.
– No nie wiem. Ale 50 głosów, ba nawet 1 000 głosów to za mało, by zostać burmistrzem. Może wystarczy, by zostać radnym. Ty wiesz, jaki to obciach dostać mało głosów w tak ważnych wyborach?
– Ale z tobą się ciężko rozmawia. Sama nie wiesz, czego chcesz. Najpierw nakręcasz, potem się wycofujesz. Masz jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji. Zamiast krytykować to, co widzisz, zrób wszystko, żeby to zmienić. Nie raz mówiłaś, że najłatwiej jest kogoś krytykować. Problem zaczyna się wtedy, gdy to my sami musimy coś zrobić.
Człowiek wie, że uderzył w mój czuły punkt. Wie, że nienawidzę, gdy ktoś tylko krytykuje, ale sam nic nie robi, by coś zmienić. Wie, że dostaję szału, gdy słyszę narzekania, ale gdy można swoje zdanie wyrazić „słyszę” milczenie.
Z głupiego żartu zrobiła się poważna rozmowa. Rozmawialiśmy o jakiejś abstrakcji, o czymś, co wymyśliłam w ułamku sekundy, a mimo to pojawiły się niezdrowe emocje.
Wiele osób już poważnie myśli o wyborach. Są tacy, którzy tworzą już nowe układy. Są tacy, którzy już zaczęli opluwanie innych. Są tacy, którzy nagle stali się mili tylko po to, by już teraz zdobyć naszą przychylność. Coraz więcej nowych/starych twarzy na łamach prasy zacznie się pokazywać. Licytacja, kto, co zrobił, dlaczego czegoś nie zrobił, ale za rok zrobi na pewno już się rozpoczyna.
Czy warto stawać do walki o fotel burmistrza i brać udział w wyborczych zapasach? Nie wiem. Jest jeszcze trochę czasu, by ten temat przemyśleć.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 5 z 4 lutego 2014 r.

Komentarze

Dodane przez To naprawdę dobry pomysł!, w dniu 12.02.2014 r., godz. 20.53
Judyta na burmistrza! Kobieta zna się na rzeczy. I wiemy o niej więcej niż o wszystkich "gburmistrzach" razem wziętych. Po przeczytaniu Pani artykułów (wszystkich!) uważam, że jest Pani kobietą umiejąca myśleć racjonalnie. Tego brakuje w naszym ratuszu.
Proszę o więcej i więcej...
Dodane przez Zen, w dniu 13.02.2014 r., godz. 00.59
Zdrowy rozsądek najprostszym rozwiązaniem. Judyta na burmistrza!
Dodane przez M, w dniu 19.02.2014 r., godz. 23.56
W realu byłaby Pani świetnym oponentem dla tych wszystkich zaklinaczy rzeczywistości. Jeśli nie na burmistrza, to może warto żeby się Pani zastanowiła nad udziałem w wyborach do Rady miejskiej lub powiatowej?

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta