Ile zniesiemy w imię miłości i przyjaźni?
Ostatnio dużo się nasłuchałam o miłości i przyjaźni. O miłościach utraconych i takich zupełnie nowych. O przyjaźniach, które zniknęły i po latach odrodziły się na nowo. O przyjaźniach, które były i nagle się skończyły z powodu kłótni, nieporozumienia, plotki.
Zaczęłam się zastanawiać, ile jesteśmy w stanie znieść w imię miłości i przyjaźni? Czy miłość i przyjaźń wymaga od nas poświęcenia? Czy po to, aby z kimś być, możemy zmienić swój charakter lub swoje postępowanie? Czy w imię miłości i przyjaźni należy tolerować każde zachowanie osoby, którą kochamy? Czy należy mówić to, co nam leży na sercu, czy należy milczeć, by nie stracić naszej przyjaciółki?
Nikt nie potrafi powiedzieć, ile razy jesteśmy w stanie się w życiu zakochać. Zapewne wiele. A może raz?
Są tacy, którzy od razu trafili na swoją drugą połówkę, rozumieją się bez słów, potrafią ze sobą rozmawiać (bo ciągle mają o czym) lub potrafią milczeć i nigdy nie nudzą się w swoim towarzystwie. Są tacy, którzy wielokrotnie co i raz nowe osoby zapewniali o swojej miłości, wierności i uczciwości. Nigdy jednak na stały związek nie mają czasu lub spotykają kogoś nowego. I nagle, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo skąd, przypadkiem zupełnie kolejny „ktoś” bardziej intrygujący, piękniejszy i mądrzejszy staje na ich drodze. I znowu, po raz kolejny zaczynają swoje obiecanki o wierności, miłości i uczciwości. Istnieją również tacy, którzy twierdzą, że miłości po prostu nie ma. Uważają, że miłość jest jedynie wytworem wyobraźni, jest bzdurą opisywaną w romansidłach. A skoro miłości nie ma, to nie warto jej szukać, więc jej nie szukają.
Każdy jednak wie, ten co miłość przeżył i ten, który w nią nie wierzy, że miłość bywa ślepa. W imię miłość poślubiamy alkoholika. Wiążemy się z takim, który wiecznie otoczony jest wianuszkiem kobiet i wiemy, że nigdy nie dochowa nam wierności, nawet jeśli nam ją ślubuje. Żenimy się z lalką leżącą wiecznie na kanapie, na którą można popatrzeć, lecz nie ma z nią o czym rozmawiać. Lalka jest śliczna, gotować nie umie, pazurki wiecznie piłuje i nie bardzo ma ochotę na pracę. Łączymy się z takimi ludźmi i wierzymy, że to nam właśnie uda się ich zmienić. Niewiele osób może się pochwalić tym, że ktoś dla nich stał się trzeźwiejącym alkoholikiem, że lalka zmieniła się w myślącą istotę, a babiarz stał się nagle wiernym mężem. Wielu z nas jakieś doświadczenie w tej kwestii zapewne posiada. Zakochujemy się i śmiejemy się z każdej głupoty, którą ukochany nam sprzeda, podziwiamy, tęsknimy, uwielbiamy. Zakochani nie dostrzegamy wad drugiej osoby i wybaczamy jej wszystko, bez względu na rodzaj przewinienia jakiego się dopuściła. Kosze kwiatów na przeprosiny przyjmujemy, prezenty sobie dajemy i godzimy się.
Wszystko ma jednak swoją granicę. Każdy ma swoją cierpliwość, która nagle się kończy. Według mnie cudownych przemian, takich na zawsze, nie ma. W człowieku czasem mogą zachodzić jedynie krótkotrwałe zmiany. Zazwyczaj złe nawyki, dziwne zachowania i upodobania wracają. To, co nas kiedyś śmieszyło, zaczyna nas drażnić. Rozdrażnienie zastępuje uwielbienie, którym kiedyś otaczaliśmy ukochaną osobę. Powoli miłość zmienia się w przyzwyczajenie, potem czasami w niechęć, czasami nawet w nienawiść. Jeśli jednak mimo wszystko, dalej kochamy, to trwamy w dziwnym układzie i wierzymy, że dla nas, któregoś dnia, ten jeden jedyny, ta ukochana się zmienią.
Dla tego, kogo kochamy jesteśmy w stanie zmienić przyjaciół. Naszych starych przyjaciół, nie bardzo przez drugą połówkę lubianych, odstawiamy w kąt i bierzemy tych, których polecają nam mąż lub żona. Czasami ograniczamy kontakty z rodziną, gdy nasza miłość nie bardzo ją lubi. Dla ukochanej osoby pożyczamy pieniądze i spłacamy za nią długi. W imię miłości się poświęcamy, rozumiemy, tłumaczymy, wybaczamy. W imię miłości jesteśmy porzucani i rozumiemy, że jeśli kochamy, to nie możemy na siłę żyć obok kogoś, kto dawno nas już nie kocha. Przez miłość często cierpimy, chociaż wcale na takie cierpienia nie zasłużyliśmy.
Również przyjaźń do łatwych nie należy. Bez przyjaciela ciężko, z przyjacielem też nie jest łatwo. Przyjaźń może trwać lata całe. Może być krótka, intensywna, czasochłonna. Przyjaźń rodzi się powoli lub nagle czujemy, że to ktoś, z kim na pewno znajdziemy wspólny język. Przyjacielowi zwierzamy się z naszych problemów i dzielimy się naszymi radościami. Przyjaciel zawsze może na nas liczyć i tego samego od niego wymagamy. Przyjacielowi wybaczamy wiele, tak samo jak wiele jesteśmy w stanie wybaczyć tym, których kochamy. Przyjaciel może nas krytykować, warczeć na nas, gdy ma problemy w pracy, może przy nas płakać i śmiać się, jeśli nagle dostanie „głupawki”.
Dziwimy się, jeśli nagle przyjaciel się zmienia. Nie ma dla nas czasu, lekceważy nasze problemy i bólem głowy tłumaczy kolejne odwołane spotkanie. Przegadane, długie godziny zmieniają się w na siłę wyrwane, krótkie rozmowy. Nagle przyjaciel się spieszy, ciągle goni, ciągle ucieka. Zapomina o nas. Uważamy, że go straciliśmy. I nagle znowu dzwoni, przychodzi, ma dla nas czas. Mówi, że tęsknił, z winem nagle wpada i każdą naszą sprawą się interesuje.
Zaczęłam się zastanawiać, ile jesteśmy w stanie wybaczyć przyjacielowi? Czy to jest tak samo jak w przypadku miłości? Czy mimo tego, że w trudnych dla nas chwilach zostaliśmy sami, dalej przyjaciela możemy uważać za przyjaciela? Gdzie jest granica, po przekroczeniu której przyjaciel w koleżankę się zmienia?
To, co dzieje się w naszym życiu, ma wpływ na nasze spojrzenie na przyjaciół i na ludzi, których kochamy. Od jednych i drugich wymagamy lojalności, czasu, trwania przy nas, gdy mamy kłopoty i zmartwienia. Czy od przyjaciół i tych, których kochamy, zawsze wymagamy szczerości? Kiedyś myślałam, że tak. Dzisiaj zaczęłam myśleć, że szczerość nie zawsze jest potrzebna. Czasem lepiej usłyszeć kłamstwo niż prawdę, która jest dla nas bolesna. Zastanawiam się, czy chcemy, by ważni dla nas ludzie oceniali nasze postępowanie i otwarcie mówili o naszych wadach? Okazuje się, że niekoniecznie słuchać chcemy o tym, co źle robimy i nad jaką cechą charakteru powinniśmy troszkę popracować.
Patrzę, obserwuję, słucham i wiem, że ani przyjaciel, ani ci, których kochamy, nie chcą być oceniani zwłaszcza wtedy, gdy nasza ocena zdecydowanie odbiega od tej, którą oni sami na swój temat posiadają.
Łatwo jest stracić zarówno przyjaźń i miłość swojego życia. Jeśli nie dbamy o ważnych dla nas ludzi, będą się oni od nas oddalać. Dużo wysiłku kosztuje odbudowanie na nowo relacji, które kiedyś nas łączyły.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 45 z 5 listopada 2013 r.
Nikt nie potrafi powiedzieć, ile razy jesteśmy w stanie się w życiu zakochać. Zapewne wiele. A może raz?
Są tacy, którzy od razu trafili na swoją drugą połówkę, rozumieją się bez słów, potrafią ze sobą rozmawiać (bo ciągle mają o czym) lub potrafią milczeć i nigdy nie nudzą się w swoim towarzystwie. Są tacy, którzy wielokrotnie co i raz nowe osoby zapewniali o swojej miłości, wierności i uczciwości. Nigdy jednak na stały związek nie mają czasu lub spotykają kogoś nowego. I nagle, nie wiadomo kiedy, nie wiadomo skąd, przypadkiem zupełnie kolejny „ktoś” bardziej intrygujący, piękniejszy i mądrzejszy staje na ich drodze. I znowu, po raz kolejny zaczynają swoje obiecanki o wierności, miłości i uczciwości. Istnieją również tacy, którzy twierdzą, że miłości po prostu nie ma. Uważają, że miłość jest jedynie wytworem wyobraźni, jest bzdurą opisywaną w romansidłach. A skoro miłości nie ma, to nie warto jej szukać, więc jej nie szukają.
Każdy jednak wie, ten co miłość przeżył i ten, który w nią nie wierzy, że miłość bywa ślepa. W imię miłość poślubiamy alkoholika. Wiążemy się z takim, który wiecznie otoczony jest wianuszkiem kobiet i wiemy, że nigdy nie dochowa nam wierności, nawet jeśli nam ją ślubuje. Żenimy się z lalką leżącą wiecznie na kanapie, na którą można popatrzeć, lecz nie ma z nią o czym rozmawiać. Lalka jest śliczna, gotować nie umie, pazurki wiecznie piłuje i nie bardzo ma ochotę na pracę. Łączymy się z takimi ludźmi i wierzymy, że to nam właśnie uda się ich zmienić. Niewiele osób może się pochwalić tym, że ktoś dla nich stał się trzeźwiejącym alkoholikiem, że lalka zmieniła się w myślącą istotę, a babiarz stał się nagle wiernym mężem. Wielu z nas jakieś doświadczenie w tej kwestii zapewne posiada. Zakochujemy się i śmiejemy się z każdej głupoty, którą ukochany nam sprzeda, podziwiamy, tęsknimy, uwielbiamy. Zakochani nie dostrzegamy wad drugiej osoby i wybaczamy jej wszystko, bez względu na rodzaj przewinienia jakiego się dopuściła. Kosze kwiatów na przeprosiny przyjmujemy, prezenty sobie dajemy i godzimy się.
Wszystko ma jednak swoją granicę. Każdy ma swoją cierpliwość, która nagle się kończy. Według mnie cudownych przemian, takich na zawsze, nie ma. W człowieku czasem mogą zachodzić jedynie krótkotrwałe zmiany. Zazwyczaj złe nawyki, dziwne zachowania i upodobania wracają. To, co nas kiedyś śmieszyło, zaczyna nas drażnić. Rozdrażnienie zastępuje uwielbienie, którym kiedyś otaczaliśmy ukochaną osobę. Powoli miłość zmienia się w przyzwyczajenie, potem czasami w niechęć, czasami nawet w nienawiść. Jeśli jednak mimo wszystko, dalej kochamy, to trwamy w dziwnym układzie i wierzymy, że dla nas, któregoś dnia, ten jeden jedyny, ta ukochana się zmienią.
Dla tego, kogo kochamy jesteśmy w stanie zmienić przyjaciół. Naszych starych przyjaciół, nie bardzo przez drugą połówkę lubianych, odstawiamy w kąt i bierzemy tych, których polecają nam mąż lub żona. Czasami ograniczamy kontakty z rodziną, gdy nasza miłość nie bardzo ją lubi. Dla ukochanej osoby pożyczamy pieniądze i spłacamy za nią długi. W imię miłości się poświęcamy, rozumiemy, tłumaczymy, wybaczamy. W imię miłości jesteśmy porzucani i rozumiemy, że jeśli kochamy, to nie możemy na siłę żyć obok kogoś, kto dawno nas już nie kocha. Przez miłość często cierpimy, chociaż wcale na takie cierpienia nie zasłużyliśmy.
Również przyjaźń do łatwych nie należy. Bez przyjaciela ciężko, z przyjacielem też nie jest łatwo. Przyjaźń może trwać lata całe. Może być krótka, intensywna, czasochłonna. Przyjaźń rodzi się powoli lub nagle czujemy, że to ktoś, z kim na pewno znajdziemy wspólny język. Przyjacielowi zwierzamy się z naszych problemów i dzielimy się naszymi radościami. Przyjaciel zawsze może na nas liczyć i tego samego od niego wymagamy. Przyjacielowi wybaczamy wiele, tak samo jak wiele jesteśmy w stanie wybaczyć tym, których kochamy. Przyjaciel może nas krytykować, warczeć na nas, gdy ma problemy w pracy, może przy nas płakać i śmiać się, jeśli nagle dostanie „głupawki”.
Dziwimy się, jeśli nagle przyjaciel się zmienia. Nie ma dla nas czasu, lekceważy nasze problemy i bólem głowy tłumaczy kolejne odwołane spotkanie. Przegadane, długie godziny zmieniają się w na siłę wyrwane, krótkie rozmowy. Nagle przyjaciel się spieszy, ciągle goni, ciągle ucieka. Zapomina o nas. Uważamy, że go straciliśmy. I nagle znowu dzwoni, przychodzi, ma dla nas czas. Mówi, że tęsknił, z winem nagle wpada i każdą naszą sprawą się interesuje.
Zaczęłam się zastanawiać, ile jesteśmy w stanie wybaczyć przyjacielowi? Czy to jest tak samo jak w przypadku miłości? Czy mimo tego, że w trudnych dla nas chwilach zostaliśmy sami, dalej przyjaciela możemy uważać za przyjaciela? Gdzie jest granica, po przekroczeniu której przyjaciel w koleżankę się zmienia?
To, co dzieje się w naszym życiu, ma wpływ na nasze spojrzenie na przyjaciół i na ludzi, których kochamy. Od jednych i drugich wymagamy lojalności, czasu, trwania przy nas, gdy mamy kłopoty i zmartwienia. Czy od przyjaciół i tych, których kochamy, zawsze wymagamy szczerości? Kiedyś myślałam, że tak. Dzisiaj zaczęłam myśleć, że szczerość nie zawsze jest potrzebna. Czasem lepiej usłyszeć kłamstwo niż prawdę, która jest dla nas bolesna. Zastanawiam się, czy chcemy, by ważni dla nas ludzie oceniali nasze postępowanie i otwarcie mówili o naszych wadach? Okazuje się, że niekoniecznie słuchać chcemy o tym, co źle robimy i nad jaką cechą charakteru powinniśmy troszkę popracować.
Patrzę, obserwuję, słucham i wiem, że ani przyjaciel, ani ci, których kochamy, nie chcą być oceniani zwłaszcza wtedy, gdy nasza ocena zdecydowanie odbiega od tej, którą oni sami na swój temat posiadają.
Łatwo jest stracić zarówno przyjaźń i miłość swojego życia. Jeśli nie dbamy o ważnych dla nas ludzi, będą się oni od nas oddalać. Dużo wysiłku kosztuje odbudowanie na nowo relacji, które kiedyś nas łączyły.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 45 z 5 listopada 2013 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl