Młodzi muszą poczekać
Muszą poczekać, aż Polska wyjdzie z kryzysu, aż zaczną być poważnie traktowani na rynku pracy, aż system zmieni się na tyle, że opłacalne będzie zatrudnienie młodych ludzi.
Chciałoby się powiedzieć: „no to sobie poczekają”, bo nie zanosi się na to, że sytuacja młodych bezrobotnych szybko ulegnie poprawie. Ale to nie jest wina pracodawców, bo oni chętnie zwiększaliby zatrudnienie, gdyby nie obawa przed kryzysem. To nie jest wina dwudziestokilkulatków kończących studia, które nie dają perspektyw. Powodów tego należy szukać w innych miejscach.
Z licznych rozmów jakie przeprowadziłem z młodymi ludźmi – studentami, wyłonił się niepokojący obraz polskich uczelni. Bardzo wielu z nich narzekało na to, czego i jak są uczeni. Najczęściej powtarzającym się zastrzeżeniem jest rozminięcie się teorii z praktyką. Ostatnio rozmawiałem ze studentami uczelni rolniczych. Dopytywałem o różne aspekty studiów, jak również pracy na roli. Już tak krótka rozmowa potwierdziła moją wcześniejszą diagnozę. Tę samą opinię mają młodzi ludzie – na polskich uczelniach zbyt często spotykamy się z sytuacją, gdy „wiedza” przekazywana na studiach odbiega od realiów. Zwłaszcza na rynku pracy. Ja sam, doskonale pamiętam moje studia doktoranckie, które rozpoczynałem mając już spore doświadczenie zawodowe. Pamiętam dokładnie, że również wtedy zdarzało się, że to, czego nas uczono, nie znajdowało swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Denerwowało mnie to, ale najważniejsze było dla mnie skończyć studia, a nie zmieniać system. Z mojej dzisiejszej perspektywy patrzę na to trochę inaczej – uważam, że warto podjąć tę walkę. I ją podejmuję.
I powiedzcie Państwo sami (patrząc z perspektywy pracodawcy): jak można zatrudnić kogoś, kto skończył studia, mając świadomość „nieprzydatności” jego wiedzy i wykształcenia…
Absolwenci wielu kierunków studiów są naszpikowani całą masą bezsensownych regułek. Nie potrafią wykorzystać teorii w praktyce. Nie potrafią pracować zespołowo. Nie są szkoleni z współpracy z innymi. Nie są szkoleni z zachowań niezbędnych na rynku pracy. Kończą naukę z pustą, suchą wiedzą. Nikomu nieprzydatną w dobie natychmiastowego dostępu do informacji.
Wykształcenie należy adresować do miejsc pracy. Należy precyzyjnie tworzyć kierunki studiów pod wykorzystanie w przemyśle i handlu. Nie może być tak, że nauka sobie, pracodawcy sobie, a wykształconych bezrobotnych nam przybywa. Na szczęście, coraz więcej instytucji i przedsiębiorstw dostrzega ten problem i chce z nim walczyć. Dlatego organizowane są staże, na których absolwenci studiów wyższych uczą się tego, czego nie nauczono ich w szkołach.
Wiele uczelni świadomie kształci bezrobotnych magistrów, tylko dlatego, że dany kierunek stał się modny, a tym samym zaczyna przynosić zyski. Jeśli popularność ma być wyznacznikiem sukcesu, to nie widzę szans na zmianę sytuacji młodych. Każda uczelnia w Polsce powinna w jak największym stopniu współpracować z biznesem. Bo to biznes tworzy miejsca pracy i to biznes szuka odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Żadna firma budująca mosty nie zatrudni do pracy magistra politologii. Firma produkująca maszyny wojskowe nie będzie zainteresowana magistrem europeistyki. Podobnym przykładów możemy przytaczać w nieskończoność. Co innego, gdy uczelnie zaczynają współpracować z pracodawcami… To przedsiębiorcy jak nikt inny kreują potrzeby otwarcia nowych kierunków nauczania, to właśnie oni będą zatrudniać absolwentów tych kierunków. Najważniejszym zadaniem władz uczelni jest dostrzeżenie tych potrzeb.
Do wysokiego poziomu bezrobocia wśród młodych w pewnym stopniu przyczyniły się również przemiany społeczne z lat 80. dwudziestego wieku. Świeżo upieczeni rodzice robili wszystko, aby ich dzieciom żyło się lepiej. Pracowali od świtu do nocy odkładając środki, by posłać pociechę na studia. Po odebraniu przez potomka dyplomu magistra, zaczęły się poszukiwania pracy i doradztwo zawodowe: „praca za 1800 brutto nie jest dla Ciebie. Przecież znasz języki, skończyłeś studia, stać Cię na więcej” itp., itd. Po kilku latach poszukiwań, młodzi absolwenci biorą każdą pracę. Mają już dość realizowania niespełnionych ambicji własnych rodziców.
Drodzy Państwo, przyczyn tak dużego bezrobocia, zwłaszcza wśród młodych ludzi, w Polsce jest naprawdę wiele. Sposobów rozwiązania jest znacznie mniej. W ostatnim czasie nawet Unia Europejska debatowała nad tym, jak wydać 6 miliardów euro przeznaczonych na walkę z bezrobociem wśród młodych ludzi. Końca debaty nie widać. Wychodzi na to, że młodym nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać, aż sytuacja sama się rozwiąże…
B. Bodio
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 29 z 16 lipca 2013 r.
Z licznych rozmów jakie przeprowadziłem z młodymi ludźmi – studentami, wyłonił się niepokojący obraz polskich uczelni. Bardzo wielu z nich narzekało na to, czego i jak są uczeni. Najczęściej powtarzającym się zastrzeżeniem jest rozminięcie się teorii z praktyką. Ostatnio rozmawiałem ze studentami uczelni rolniczych. Dopytywałem o różne aspekty studiów, jak również pracy na roli. Już tak krótka rozmowa potwierdziła moją wcześniejszą diagnozę. Tę samą opinię mają młodzi ludzie – na polskich uczelniach zbyt często spotykamy się z sytuacją, gdy „wiedza” przekazywana na studiach odbiega od realiów. Zwłaszcza na rynku pracy. Ja sam, doskonale pamiętam moje studia doktoranckie, które rozpoczynałem mając już spore doświadczenie zawodowe. Pamiętam dokładnie, że również wtedy zdarzało się, że to, czego nas uczono, nie znajdowało swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Denerwowało mnie to, ale najważniejsze było dla mnie skończyć studia, a nie zmieniać system. Z mojej dzisiejszej perspektywy patrzę na to trochę inaczej – uważam, że warto podjąć tę walkę. I ją podejmuję.
I powiedzcie Państwo sami (patrząc z perspektywy pracodawcy): jak można zatrudnić kogoś, kto skończył studia, mając świadomość „nieprzydatności” jego wiedzy i wykształcenia…
Absolwenci wielu kierunków studiów są naszpikowani całą masą bezsensownych regułek. Nie potrafią wykorzystać teorii w praktyce. Nie potrafią pracować zespołowo. Nie są szkoleni z współpracy z innymi. Nie są szkoleni z zachowań niezbędnych na rynku pracy. Kończą naukę z pustą, suchą wiedzą. Nikomu nieprzydatną w dobie natychmiastowego dostępu do informacji.
Wykształcenie należy adresować do miejsc pracy. Należy precyzyjnie tworzyć kierunki studiów pod wykorzystanie w przemyśle i handlu. Nie może być tak, że nauka sobie, pracodawcy sobie, a wykształconych bezrobotnych nam przybywa. Na szczęście, coraz więcej instytucji i przedsiębiorstw dostrzega ten problem i chce z nim walczyć. Dlatego organizowane są staże, na których absolwenci studiów wyższych uczą się tego, czego nie nauczono ich w szkołach.
Wiele uczelni świadomie kształci bezrobotnych magistrów, tylko dlatego, że dany kierunek stał się modny, a tym samym zaczyna przynosić zyski. Jeśli popularność ma być wyznacznikiem sukcesu, to nie widzę szans na zmianę sytuacji młodych. Każda uczelnia w Polsce powinna w jak największym stopniu współpracować z biznesem. Bo to biznes tworzy miejsca pracy i to biznes szuka odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Żadna firma budująca mosty nie zatrudni do pracy magistra politologii. Firma produkująca maszyny wojskowe nie będzie zainteresowana magistrem europeistyki. Podobnym przykładów możemy przytaczać w nieskończoność. Co innego, gdy uczelnie zaczynają współpracować z pracodawcami… To przedsiębiorcy jak nikt inny kreują potrzeby otwarcia nowych kierunków nauczania, to właśnie oni będą zatrudniać absolwentów tych kierunków. Najważniejszym zadaniem władz uczelni jest dostrzeżenie tych potrzeb.
Do wysokiego poziomu bezrobocia wśród młodych w pewnym stopniu przyczyniły się również przemiany społeczne z lat 80. dwudziestego wieku. Świeżo upieczeni rodzice robili wszystko, aby ich dzieciom żyło się lepiej. Pracowali od świtu do nocy odkładając środki, by posłać pociechę na studia. Po odebraniu przez potomka dyplomu magistra, zaczęły się poszukiwania pracy i doradztwo zawodowe: „praca za 1800 brutto nie jest dla Ciebie. Przecież znasz języki, skończyłeś studia, stać Cię na więcej” itp., itd. Po kilku latach poszukiwań, młodzi absolwenci biorą każdą pracę. Mają już dość realizowania niespełnionych ambicji własnych rodziców.
Drodzy Państwo, przyczyn tak dużego bezrobocia, zwłaszcza wśród młodych ludzi, w Polsce jest naprawdę wiele. Sposobów rozwiązania jest znacznie mniej. W ostatnim czasie nawet Unia Europejska debatowała nad tym, jak wydać 6 miliardów euro przeznaczonych na walkę z bezrobociem wśród młodych ludzi. Końca debaty nie widać. Wychodzi na to, że młodym nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać, aż sytuacja sama się rozwiąże…
B. Bodio
B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 29 z 16 lipca 2013 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl