Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 30 grudnia 2024 r., imieniny Irminy, Sabiny



Siekiera, motyka, smok wawelski…

…przegra wojnę Jaruzelski – tak śpiewaliśmy na studenckich spotkaniach w latach 80. ubiegłego stulecia. Była to parafraza piosenki okupacyjnej z czasów II wojny światowej oddająca nastroje w środowiskach patriotycznie nastawionej młodzieży po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 roku. Melodia ta była również sygnałem zapowiadającym audycje podziemnego, nielegalnego radia Solidarność.
Przed nami 13 grudnia – kolejna rocznica tego tragicznego wydarzenia. To już ponad 30 lat temu Wojciech Jaruzelski z aktywistami z Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wypowiedzieli wojnę narodowi polskiemu. Milicja i wojsko brutalnie pacyfikowały zakłady pracy, mordując stawiających opór, aresztowano i internowano tysiące ludzi, rozwiązano dziesiątki organizacji, które zaczęły po sierpniu 1980 roku tworzyć, jak to się dziś określa, społeczeństwo obywatelskie. Przez wiele lat byliśmy oszukiwani, że stan wojenny był koniecznością ba, nawet patriotycznym obowiązkiem i tak naprawdę był dla naszego dobra, ponieważ gdyby go nie wprowadzono, to Ruscy (nasi zarówno dzisiejsi, jak i ówcześni „przyjaciele”) zrobiliby prawdziwe jatki.
Do dziś nie brakuje ludzi, którzy w to wierzą. Ale fakty są bezlitosne dla takich propagandowych wersji naszej historii. Historycy odkryli już dawno, że towarzysz Jaruzelski nie miał najmniejszego zamiaru bronić Polaków przed Ruskimi. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie prosił i błagał towarzyszy zza Buga o interwencję i wsparcie. Oni mu wsparcia militarnego z jednej strony konsekwentnie odmawiali – głównie ze względu na słabnięcie sowieckiego imperium oraz kłopoty Armii Czerwonej w Afganistanie, a z drugiej strony wzmagali nacisk na rozprawienie się z budzącym się do wolności narodem. Polscy towarzysze zmobilizowani do działania przez przyjaciół ze Wschodu na tajnym spotkaniu w marcu 1981, poświęconym przygotowaniom do stanu wojennego przewidywali trzy warianty rozwoju sytuacji po wyprowadzeniu wojska na ulicę – „łagodny”, „aktywny” oraz „insurekcyjny”. W praktyce ocenia się dziś, że zrealizował się wariant drugi, ponieważ masowe protesty i strajki nie przekształciły się w regularną walkę społeczeństwa z władzą stanu wojennego. Rozpatrywany wariant „insurekcyjny”, czyli powstańczy oznaczał pełną gotowość towarzyszy do masowej i krwawej rozprawy ze społeczeństwem. W wariancie „aktywnym” terror był bardziej wybiórczy i nastawiony raczej na przestraszenie społeczeństwa, niż jego krwawą pacyfikację. Po roku 1989 towarzysz Jaruzelski osobiście dopilnował zniszczenia protokołów ze spotkań Biura Politycznego, dokumentujących dyskusje w sprawie wprowadzenia stanu wojennego. Zacierał w ten sposób ślady „patriotycznej” działalności rządzących Polską komunistów. Na szczęście jednak nie wszystkie dokumenty udało się zniszczyć.
Spór co do tego, czy Jaruzelski tę wojnę z narodem wygrał, czy przegrał trwa nadal i ożywia się przeważnie w okolicy tej grudniowej, ponurej rocznicy. Nie ulega wątpliwości, że bitwę w grudniu 1981 roku Jaruzelski wygrał. Na krótką metę udało się mu przestraszyć i ujarzmić naród. Jednak dalekosiężne cele tej akcji – rewitalizacja realnego socjalizmu w wersji sowieckiej i utrzymanie władzy w formie analogicznej do tego, co mieliśmy w czasach tzw. Polski Ludowej nie powiodło się. Rządy Jaruzelskiego i próby utrzymania realnego socjalizmu doprowadziły do kompletnej zapaści gospodarczej i kolejnych protestów, a w konsekwencji do zmiany systemu w 1989 roku. Czyli w jakimś sensie słowa piosenki, którą śpiewaliśmy w akademikach sprawdziły się, doszło bowiem do zasadniczych zmian. Jednak całkiem niedawno, przy okazji kolejnego podejścia do procesu w związku z zamordowaniem 16 grudnia 1981 górników z kopalni „Wujek” generał Czesław Kiszczak, najważniejszy współpracownik Jaruzelskiego w latach 80. raczył powiedzieć, że to całe zwycięstwo Solidarności funta kłaków nie jest warte i jemu i tak nikt nic nie zrobi. W tej chwili towarzysz Kiszczak nie ma, co prawda możliwości regulowania życia politycznego szyfrogramami i rozkazami, jednak rząd dusz, który w znaczącej części społeczeństwa nadal sprawuje Adam Michnik – serdeczny przyjaciel i obrońca zarówno Kiszczaka, jak i Jaruzelskiego daje takim typom pewność, że skazani za swoje zbrodnie nigdy nie będą. W tym sensie towarzysze Jaruzelski i Kiszczak oraz wielu innych komunistów, którzy są odpowiedzialni za przestępstwa i prześladowania stanu wojennego mogą jednak w sposób uprawniony sądzić, że tę wojnę z narodem wygrali. Nie tylko pozostali bowiem bezkarni. Są dziś w III RP warstwą uprzywilejowaną.

Marek Głowacki
„Wyszkowiak” nr 50 z 11 grudnia 2012 r.

Komentarze

Dodane przez Wanda, w dniu 10.01.2013 r., godz. 00.59
Dziekuję Panu. Jest Pan szczerym i autentycznym facetem. Pańska postawa napawa mnie dumą.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta