Niezapomniane prezenty dla wyjątkowych ludzi
Prezenty dostajemy i kupujemy na różne okazje. Na imieniny, urodziny, rocznice jakieś, na gwiazdkę, na ślub, chrzciny czy I Komunię Świętą. Wymieniać można bez końca. Czasami prezenty dajemy bez okazji. Dajemy my, kobiety. Mężczyźni prezentów bez okazji zazwyczaj nie dają wcale. Z okazji czegoś też często nie dają. Nie dają, bo zapominają.
Nieśmiertelnym prezentem dla kobiety są czekoladki. Kupić je najłatwiej. Wchodzisz do sklepu i masz. Oby tylko były duże. Kobieta niby się cieszy, bo facet dał. W duchu jednak przeklina, że będzie musiała je zjeść. Zje, to boczki urosną. Rozdać nie chce, bo szkoda. Szkoda, bo na pewno są dobre. W końcu prezentów się nie oddaje, więc czekoladki pochłaniamy same.
Dostać też można kwiatki. Rzadziej niż czekoladki. Ich zakup wymaga od faceta większego zaangażowania. Trzeba najpierw znaleźć kwieciarnię. Potem trzeba wstyd przełamać, żeby tam wejść. Pal licho ze wstydem. Trzeba wybrać kwiatki. Żeby je wybrać, dobrze by było wiedzieć, jakie kobieta kwiatki lubi. Nieśmiertelne róże mogą kobietę obrazić. Obrazić dlatego, że właśnie są nieśmiertelne. Skoro kupił róże, znaczy się nie zaangażował. Wiedzieć ma, że stokrotki lubię. Nie ma znaczenia, że sezonowe są raczej i w zimę nie uświadczysz ich w kwiaciarni. Moje uroczystości wypadają porą, kiedy stokrotki są. Co prawda nigdy nie mówiłam, że je lubię. Ale on też nigdy nie pytał, jakimi kwiatami trzeba mnie obsypywać. A że trzeba, to już powinien wiedzieć bez mówienia.
Zaczynają się pytania, co chcę na prezent.
Najpierw moja córka pyta. Mówię, że nic nie musi mi kupować, bo przecież nie ma kasy. Ale ona biedna kasę uciułała i koniecznie prezent mamusi chce zafundować. Dobrze, skoro masz, to kup mi mazidło do ciała. Zawsze się przyda, zawsze mam za mało, bo lubię mieć dużo i duży wybór. Syn, niestety nie pyta. Zorientuje się na pewno w dniu mej uroczystości, gdy dostrzeże w kalendarzu dzień zaznaczony jako dzień ważny. Z nim więc problemu nie ma, bo skoro nie pyta, to sama mówić mu nie będę.
Pyta siostra, co chcę na prezent. Nie wiem. Lata więc po moim mieszkaniu, ogląda, patrzy. Za czas jakiś mówi, że dostanę lampkę taką do czytania (dziwnie to brzmi trochę, ale taka ma być podobno). Lampki nie mam, więc mogę dostać.
Tata nie pyta wcale. Wyjmuje kasę i mówi: „Kup sobie. Ja nie wiem, co.” Oczywiście, że kupię, o ile kasy na bzdury jakieś wcześniej nie wydam.
Moja przyjaciółka przysyła sms o treści wiadomej. Odpisuję jej od lat ciągle to samo „kup mi faceta.” Faceta w sklepie kupić się nie da niestety, więc biedna znowu pisze „Nudna jesteś. Co chcesz?”. Autko nowe by się przydało lub wakacyjny wyjazd zafundować by mi mogła . „Odwaliło Ci. Sama wymyślę” – odpisuje. Zobaczę, jaka będzie oryginalna.
Kilka kolejnych osób męczy mnie pytaniami, co chcę.
Nie wiem co chcę, proszę wymyślać samemu. Prezent to prezent, niespodzianka ma być.
Słów jednak zabrakło mi przy kolejnym pytającym. „Co chcesz dostać?” – słyszę ponownie. Płytę mogliby nagrać, pożyczać sobie i nie trzeba by było tyle razy tego samego mówić albo pisać. Słyszy odpowiedź ,jaką słyszą wszyscy – „Nie wiem”. Człowiek mruga oczami i pyta „Jak to?”. Nie mam pojęcia, czego można nie rozumieć w tak prostej odpowiedzi. Cierpliwie mówię więc po raz drugi „Nie wiem”. Człowiek znowu się gapi i mówi „Znowu będziesz niezadowolona, jak kupię coś nie tak”. Słuchać zaczynam z uwagą, klapeczki w mózgu się przekładają i szukają informacji, kiedy byłam niezadowolona. Informacja jest na wierzchu samym – no tak jestem niezadowolona ciągle, gdyż NIGDY nie dostałam od człowieka prezentu. Kwiatek na Dzień Kobiet dostałam i kiedyś jakieś czekoladki, ale nie prezent. Nie mam pojęcia, jak można kupić coś nie tak. Będę się cieszyła, jeśli w ogóle coś dostanę. Znaczyć będzie to, że pamięta.
Milczę więc obrażona sama nie wiem na co i tu zaczyna się monolog człowieka. Niby skąd ma wiedzieć co chcę, skoro sama tego nie wiem. Może jednak mam jakieś marzenia. Może czegoś potrzebuję. Może coś pożytecznego. Czy można to kupić w „Tesco”, bo jak za późno powiem co chcę, to inne sklepy mogą być zamknięte. Może jednak czekoladki wystarczą. A może po prostu kwiatek.
W środku mnie telepie. Milczę dalej. Myślę jednak, że mam prawo nie wiedzieć, co chcę na prezent dostać, skoro nikt tego też nie wie. Potrzebuję dużo, ale nikogo nie stać na moje potrzeby. Zaczynam się bać, że dostanę patelnię, którą w „Tesco” można kupić aż do godz. 24. Można kupić tam też kilogram wielkich krewetek, które nawet lubię. W życiu jednak tego człowiekowi nie powiem, bo poleci i kupi. Na wiadomość o czekoladkach warczę, bo jak dostanę to zjem, a jak zjem to ciekawe jak potem je spalę, skoro ćwiczyć mi się nie chce. Kwiatek oczywiście też by mógł być i nie bardzo wiem, dlaczego tak prosty pomysł do głowy człowiekowi nie wpadł. Jak kwiatek, to oczywiście tylko stokrotki, ale tego oczywiście nie wie.
Nagle widzę, że człowiek ma pomysł. Wyraźnie widać, że jest bardzo z siebie zadowolony, dumny wręcz. „Już wiem! Dostaniesz na prezent przegląd samochodu. Kończy Ci się za 3 dni. Załatwię to i będzie to mój prezent dla Ciebie.” Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Nie wiem, czy to żart jakiś, czy prawda niestety. Śmiać się mam, czy mogę się obrazić. Może mam dziękować? Nie wiem, jak się mam zachować. Nie wiem, co mam powiedzieć. Rzadko zdarza mi się zaniemówić z wrażenia. Człowiek nie dostaje odpowiedzi, bo ja po prostu nie wiem co mam powiedzieć! „O matko” – mówię w końcu – „Serio?”.
Tyle razy tłumaczyłam i mówiłam człowiekowi, co kobieta pragnie dostawać w prezencie, a czego dawać się nie powinno. Mówiłam, że prezent wcale nie musi być drogi, ale ma być taki kupiony z myślą o kobiecie. Zawsze kpiłam z kupowanych kobietom garnków i robotów kuchennych. Śmiałam się, gdy mąż mojej koleżanki kupił jej na prezent lodówkę tak wielką, że nie miała jej gdzie postawić.
Człowiek na kupno garów nie wpadł. Nie przewidziałam biedna jednego, tego mianowicie, że można wpaść na pomysł kupienia na prezent przeglądu samochodu. Równie dobrze bak paliwa w prezencie bym mogła dostać.
Milczę więc dalej. Nie mam pojęcia, jak bardzo radosna twórczość wyobraźni człowieka zaskoczy mnie jeszcze. Na wszelki wypadek chowam dowód rejestracyjny, bo bez niego przeglądu zrobić się nie da. Kompletnie nic nie zapamiętał z mojego ciągłego gadania na temat prezentów.
Znając życie, dostanę nieśmiertelną różę a nie moje ulubione stokrotki. Skoro nie powiedziałam co chcę, to nawet nie mogę mieć pretensji, że prezentu nie ma.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 32 z 7 sierpnia 2012 r.
Dostać też można kwiatki. Rzadziej niż czekoladki. Ich zakup wymaga od faceta większego zaangażowania. Trzeba najpierw znaleźć kwieciarnię. Potem trzeba wstyd przełamać, żeby tam wejść. Pal licho ze wstydem. Trzeba wybrać kwiatki. Żeby je wybrać, dobrze by było wiedzieć, jakie kobieta kwiatki lubi. Nieśmiertelne róże mogą kobietę obrazić. Obrazić dlatego, że właśnie są nieśmiertelne. Skoro kupił róże, znaczy się nie zaangażował. Wiedzieć ma, że stokrotki lubię. Nie ma znaczenia, że sezonowe są raczej i w zimę nie uświadczysz ich w kwiaciarni. Moje uroczystości wypadają porą, kiedy stokrotki są. Co prawda nigdy nie mówiłam, że je lubię. Ale on też nigdy nie pytał, jakimi kwiatami trzeba mnie obsypywać. A że trzeba, to już powinien wiedzieć bez mówienia.
Zaczynają się pytania, co chcę na prezent.
Najpierw moja córka pyta. Mówię, że nic nie musi mi kupować, bo przecież nie ma kasy. Ale ona biedna kasę uciułała i koniecznie prezent mamusi chce zafundować. Dobrze, skoro masz, to kup mi mazidło do ciała. Zawsze się przyda, zawsze mam za mało, bo lubię mieć dużo i duży wybór. Syn, niestety nie pyta. Zorientuje się na pewno w dniu mej uroczystości, gdy dostrzeże w kalendarzu dzień zaznaczony jako dzień ważny. Z nim więc problemu nie ma, bo skoro nie pyta, to sama mówić mu nie będę.
Pyta siostra, co chcę na prezent. Nie wiem. Lata więc po moim mieszkaniu, ogląda, patrzy. Za czas jakiś mówi, że dostanę lampkę taką do czytania (dziwnie to brzmi trochę, ale taka ma być podobno). Lampki nie mam, więc mogę dostać.
Tata nie pyta wcale. Wyjmuje kasę i mówi: „Kup sobie. Ja nie wiem, co.” Oczywiście, że kupię, o ile kasy na bzdury jakieś wcześniej nie wydam.
Moja przyjaciółka przysyła sms o treści wiadomej. Odpisuję jej od lat ciągle to samo „kup mi faceta.” Faceta w sklepie kupić się nie da niestety, więc biedna znowu pisze „Nudna jesteś. Co chcesz?”. Autko nowe by się przydało lub wakacyjny wyjazd zafundować by mi mogła . „Odwaliło Ci. Sama wymyślę” – odpisuje. Zobaczę, jaka będzie oryginalna.
Kilka kolejnych osób męczy mnie pytaniami, co chcę.
Nie wiem co chcę, proszę wymyślać samemu. Prezent to prezent, niespodzianka ma być.
Słów jednak zabrakło mi przy kolejnym pytającym. „Co chcesz dostać?” – słyszę ponownie. Płytę mogliby nagrać, pożyczać sobie i nie trzeba by było tyle razy tego samego mówić albo pisać. Słyszy odpowiedź ,jaką słyszą wszyscy – „Nie wiem”. Człowiek mruga oczami i pyta „Jak to?”. Nie mam pojęcia, czego można nie rozumieć w tak prostej odpowiedzi. Cierpliwie mówię więc po raz drugi „Nie wiem”. Człowiek znowu się gapi i mówi „Znowu będziesz niezadowolona, jak kupię coś nie tak”. Słuchać zaczynam z uwagą, klapeczki w mózgu się przekładają i szukają informacji, kiedy byłam niezadowolona. Informacja jest na wierzchu samym – no tak jestem niezadowolona ciągle, gdyż NIGDY nie dostałam od człowieka prezentu. Kwiatek na Dzień Kobiet dostałam i kiedyś jakieś czekoladki, ale nie prezent. Nie mam pojęcia, jak można kupić coś nie tak. Będę się cieszyła, jeśli w ogóle coś dostanę. Znaczyć będzie to, że pamięta.
Milczę więc obrażona sama nie wiem na co i tu zaczyna się monolog człowieka. Niby skąd ma wiedzieć co chcę, skoro sama tego nie wiem. Może jednak mam jakieś marzenia. Może czegoś potrzebuję. Może coś pożytecznego. Czy można to kupić w „Tesco”, bo jak za późno powiem co chcę, to inne sklepy mogą być zamknięte. Może jednak czekoladki wystarczą. A może po prostu kwiatek.
W środku mnie telepie. Milczę dalej. Myślę jednak, że mam prawo nie wiedzieć, co chcę na prezent dostać, skoro nikt tego też nie wie. Potrzebuję dużo, ale nikogo nie stać na moje potrzeby. Zaczynam się bać, że dostanę patelnię, którą w „Tesco” można kupić aż do godz. 24. Można kupić tam też kilogram wielkich krewetek, które nawet lubię. W życiu jednak tego człowiekowi nie powiem, bo poleci i kupi. Na wiadomość o czekoladkach warczę, bo jak dostanę to zjem, a jak zjem to ciekawe jak potem je spalę, skoro ćwiczyć mi się nie chce. Kwiatek oczywiście też by mógł być i nie bardzo wiem, dlaczego tak prosty pomysł do głowy człowiekowi nie wpadł. Jak kwiatek, to oczywiście tylko stokrotki, ale tego oczywiście nie wie.
Nagle widzę, że człowiek ma pomysł. Wyraźnie widać, że jest bardzo z siebie zadowolony, dumny wręcz. „Już wiem! Dostaniesz na prezent przegląd samochodu. Kończy Ci się za 3 dni. Załatwię to i będzie to mój prezent dla Ciebie.” Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! Nie wiem, czy to żart jakiś, czy prawda niestety. Śmiać się mam, czy mogę się obrazić. Może mam dziękować? Nie wiem, jak się mam zachować. Nie wiem, co mam powiedzieć. Rzadko zdarza mi się zaniemówić z wrażenia. Człowiek nie dostaje odpowiedzi, bo ja po prostu nie wiem co mam powiedzieć! „O matko” – mówię w końcu – „Serio?”.
Tyle razy tłumaczyłam i mówiłam człowiekowi, co kobieta pragnie dostawać w prezencie, a czego dawać się nie powinno. Mówiłam, że prezent wcale nie musi być drogi, ale ma być taki kupiony z myślą o kobiecie. Zawsze kpiłam z kupowanych kobietom garnków i robotów kuchennych. Śmiałam się, gdy mąż mojej koleżanki kupił jej na prezent lodówkę tak wielką, że nie miała jej gdzie postawić.
Człowiek na kupno garów nie wpadł. Nie przewidziałam biedna jednego, tego mianowicie, że można wpaść na pomysł kupienia na prezent przeglądu samochodu. Równie dobrze bak paliwa w prezencie bym mogła dostać.
Milczę więc dalej. Nie mam pojęcia, jak bardzo radosna twórczość wyobraźni człowieka zaskoczy mnie jeszcze. Na wszelki wypadek chowam dowód rejestracyjny, bo bez niego przeglądu zrobić się nie da. Kompletnie nic nie zapamiętał z mojego ciągłego gadania na temat prezentów.
Znając życie, dostanę nieśmiertelną różę a nie moje ulubione stokrotki. Skoro nie powiedziałam co chcę, to nawet nie mogę mieć pretensji, że prezentu nie ma.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 32 z 7 sierpnia 2012 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl