Mama, mamusia, mateczka, matka
Niełatwo być mamą. Nie od razu mamą się stajemy. Jak wynika z przeprowadzonych niedawno badań, podobno 80 proc. dzieci rodzi się nieplanowanych. Pojawiają się na świecie w chwili zapomnienia, z powodu imprezy zakrapianej alkoholem lub dlatego, że zawiodły nas stosowane środki antykoncepcyjne. Może też dlatego, że myśleliśmy sobie „nam się to nie przydarzy”.
Jesteśmy przerażone i zagubione, gdy na teście ciążowym pojawiają się dwie niebieskie kreseczki. Z niedowierzaniem robimy kolejny test i rycząc w niebogłosy dzwonimy do mamy, przyjaciółki czy siostry z informacją „jestem w ciąży”.
Nie od razu jesteśmy przygotowane na bycie mamą. Natura dobrze wymyśliła ciążę trwającą dziewięć miesięcy. Po pierwszym szoku zaczynamy powoli przyzwyczajać się do tego, że w naszym brzuchu ktoś zamieszkał. Zastanawiamy się, jakiej płci jest ta istota, do kogo będzie podobna. Boimy się, że nie damy sobie rady z opieką nad nowo narodzonym dzidziusiem.
Gdy przychodzi na świat, wiele w naszym życiu się zmienia.
Dla mnie narodziny syna były czymś wyjątkowym. Patrzyłam na małego człowieka i zastanawiałam się, co dalej. Czarne włosy, rączki jak u niedźwiadka, chabrowe oczy … Dziwne, to wszystko było we mnie przez tyle miesięcy.
Początkowy strach, że można dziecko uszkodzić zmienił się z czasem w rutynowe czynności. Pranie, karmienie, zmienianie pieluch, bujanie, noszenie. Nie potrafiłam od razu się cieszyć z jego narodzin. Byłam ciągle zmęczona, niewyspana, czułam na sobie dziwny ciężar. Mimo wcześniejszego strachu pokochałam syna mocno. Dziecko rosło, poukładałam sobie na nowo swoje codzienne życie. Do takiego malca ciągle się mówi, śmieje, opiekuje się nim, by nie przydarzyła się mu żadna krzywda. Jak wszyscy, mówiłam więc „mama da ci zupkę/mama cię przewinie mama położy cię spać/zobacz, co mama zrobiła”. Nikt jednak do mnie nigdy nie mówił „mama”. Gdy mój syn pierwszy raz w życiu powiedział „mama” spojrzałam się na niego, uśmiechnęłam, pocałowałam i chyba dopiero wtedy poczułam się 100 proc. mamą.
Mama to osoba najważniejsza w naszym życiu. To ona o nas dba od pierwszej chwili, gdy zaczynamy samodzielnie oddychać. Jest w dzień i w nocy. Daje jeść, prasuje, gotuje, sprząta, robi zakupy i upiecze dla nas najlepsze na świecie ciasto.
Mama pokazuje, jak należy poprawnie usiąść, jak trzymać łyżkę i jak poprawnie samemu nałożyć majtki na małą pupę.
Mama kupuje nam misie, lalki, klocki i kolejne samochodziki, chociaż na półce posiadamy ich już niemałą kolekcję.
Mama pilnuje, by nie stała się nam krzywda, gdy robimy samodzielnie pierwszy w życiu krok.
Mama prowadzi nas do przedszkola i klaszcze jak szalona, gdy sepleniąc mówimy na akademii wierszyk.
Mama płacze, gdy po raz pierwszy przekraczamy próg szkoły i z dumą odbiera dyplom, który dostajemy. To mama przychodzi tłumaczyć nas z kolejnej ucieczki ze szkoły, kolejnej jedynki i z tego, że podstawiliśmy koledze nogę na przerwie.
To ona mówi nam, że nie należy płakać, gdy pierwszy w życiu zostawi nas chłopak po trwającym dwa dni cudownym związku. Cierpliwie słucha naszych relacji ze szkoły, wycieczki, rajdu i jakiejś dyskoteki. Z bolącym zębem do dentysty nas zaprowadzi i za rękę potrzyma nawet wówczas, gdy jesteśmy już pełnoletni.
Z mamą wybieramy pierwszy w życiu garnitur i kupujemy pierwszy biustonosz na biust, którego prawie nie widać.
To mama mówi, co wypada, a czego w życiu nie należy robić. Dzięki mamie w domu panuje atmosfera życzliwości i miłości. Mama jest wyrozumiała, wybacza, zapomina i pociesza, gdy przydarzają się nam kłopoty.
Mama rano przynosi ze sklepu ciepłe bułeczki, robi kanapkę do szkoły, podaje obiad wieczorem. Upierze, uprasuje, posprząta, pomoże odrobić lekcje i poczyta, chociaż sama jest już mocno zmęczona. Mama utuli do spania i przybiegnie, gdy w nocy obudzimy się nagle z krzykiem. Cierpliwie wytłumaczy, że potwór za szafą jest koszmarem sennym i zaśpiewa kołysankę, ziewając przy tym okropnie.
Mama nigdy nie wstydzi się własnego dziecka. Mama kocha za nic. Mama kocha dlatego, że po prostu jesteśmy.
Na mamę można liczyć w każdej sytuacji. Gdy krzyczy, to wiadomo za co. Gdy wybacza, wiadomo dlaczego. Gdy się obraża, wiemy z jakiego powodu.
Mama to jedyna na świecie osoba, która dając nam rady myśli o tym, co jest dla nas dobre, a nie o tym, co byłoby dobre dla niej.
Jako małe dzieci podchodzimy do niej bezkrytycznie. Jest wtedy dla nas najpiękniejsza i najmądrzejsza. Gdy stajemy się nastolatkami, czasami mamy się wstydzimy. Zaczynamy bardzo krytycznie do niej podchodzić. To mama naszego kolegi zdaje się być ładniejsza, mądrzejsza i bardziej wyrozumiała. Gdy stajemy się ludźmi dorosłymi, denerwuje nas jej brak umiejętności posługiwania się telefonem komórkowym, ciągłe pytanie o to, co u nas słychać, brak wiary w to, że sami potrafimy podejmować trafne decyzje.
Do mamy idziemy ze swoją nową rodziną na niedzielny obiad. Rozsiadamy się wtedy wygodnie przy stole, a mama z rozwianym włosem podaje kolejne smakołyki przygotowane specjalnie dla nas. To mama najlepiej zaopiekuje się naszymi małymi dziećmi, chociaż nie raz mamy jej za złe, że rozpieszcza je potwornie. Mama krytykuje nasze nowoczesne metody wychowawcze, nie ze złośliwości jednak, lecz ze zwykłej miłości.
Nie doceniamy mamy, jeśli jest blisko nas. Staje się to dopiero wówczas, gdy zaczyna jej przy nas brakować. Zauważamy wówczas jej mądrość, opiekuńczość i wyrozumiałość. Dla nas mama wydaje się być po prostu wieczna. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że mogłoby jej zabraknąć. Mama potrzebna jest zawsze, bez względu na to czy mamy lat 10, 20 czy nawet 50. Gdy jej zabraknie, czujemy się opuszczeni i samotni.
Mojej mamy dawno już ze mną nie ma. Mój syn jej nie pamięta, moja córka nigdy jej nie znała. Myślę o niej bardzo często. „Rozmawiam” z nią, gdy mam problemy. Mam do niej czasami pretensję, że tak szybko odeszła. Tylu rzeczy mi jeszcze nie powiedziała, o tylu sprawach nie zdążyłyśmy porozmawiać. Czasem, gdy nie wiem co dalej, mówię sobie: „Ty byś wiedziała co należy zrobić”.
Dzień Matki to najpiękniejszy dzień w roku. Myślę, że trochę niedoceniany, często zapomniany.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 21 z 22 maja 2012 r.
Nie od razu jesteśmy przygotowane na bycie mamą. Natura dobrze wymyśliła ciążę trwającą dziewięć miesięcy. Po pierwszym szoku zaczynamy powoli przyzwyczajać się do tego, że w naszym brzuchu ktoś zamieszkał. Zastanawiamy się, jakiej płci jest ta istota, do kogo będzie podobna. Boimy się, że nie damy sobie rady z opieką nad nowo narodzonym dzidziusiem.
Gdy przychodzi na świat, wiele w naszym życiu się zmienia.
Dla mnie narodziny syna były czymś wyjątkowym. Patrzyłam na małego człowieka i zastanawiałam się, co dalej. Czarne włosy, rączki jak u niedźwiadka, chabrowe oczy … Dziwne, to wszystko było we mnie przez tyle miesięcy.
Początkowy strach, że można dziecko uszkodzić zmienił się z czasem w rutynowe czynności. Pranie, karmienie, zmienianie pieluch, bujanie, noszenie. Nie potrafiłam od razu się cieszyć z jego narodzin. Byłam ciągle zmęczona, niewyspana, czułam na sobie dziwny ciężar. Mimo wcześniejszego strachu pokochałam syna mocno. Dziecko rosło, poukładałam sobie na nowo swoje codzienne życie. Do takiego malca ciągle się mówi, śmieje, opiekuje się nim, by nie przydarzyła się mu żadna krzywda. Jak wszyscy, mówiłam więc „mama da ci zupkę/mama cię przewinie mama położy cię spać/zobacz, co mama zrobiła”. Nikt jednak do mnie nigdy nie mówił „mama”. Gdy mój syn pierwszy raz w życiu powiedział „mama” spojrzałam się na niego, uśmiechnęłam, pocałowałam i chyba dopiero wtedy poczułam się 100 proc. mamą.
Mama to osoba najważniejsza w naszym życiu. To ona o nas dba od pierwszej chwili, gdy zaczynamy samodzielnie oddychać. Jest w dzień i w nocy. Daje jeść, prasuje, gotuje, sprząta, robi zakupy i upiecze dla nas najlepsze na świecie ciasto.
Mama pokazuje, jak należy poprawnie usiąść, jak trzymać łyżkę i jak poprawnie samemu nałożyć majtki na małą pupę.
Mama kupuje nam misie, lalki, klocki i kolejne samochodziki, chociaż na półce posiadamy ich już niemałą kolekcję.
Mama pilnuje, by nie stała się nam krzywda, gdy robimy samodzielnie pierwszy w życiu krok.
Mama prowadzi nas do przedszkola i klaszcze jak szalona, gdy sepleniąc mówimy na akademii wierszyk.
Mama płacze, gdy po raz pierwszy przekraczamy próg szkoły i z dumą odbiera dyplom, który dostajemy. To mama przychodzi tłumaczyć nas z kolejnej ucieczki ze szkoły, kolejnej jedynki i z tego, że podstawiliśmy koledze nogę na przerwie.
To ona mówi nam, że nie należy płakać, gdy pierwszy w życiu zostawi nas chłopak po trwającym dwa dni cudownym związku. Cierpliwie słucha naszych relacji ze szkoły, wycieczki, rajdu i jakiejś dyskoteki. Z bolącym zębem do dentysty nas zaprowadzi i za rękę potrzyma nawet wówczas, gdy jesteśmy już pełnoletni.
Z mamą wybieramy pierwszy w życiu garnitur i kupujemy pierwszy biustonosz na biust, którego prawie nie widać.
To mama mówi, co wypada, a czego w życiu nie należy robić. Dzięki mamie w domu panuje atmosfera życzliwości i miłości. Mama jest wyrozumiała, wybacza, zapomina i pociesza, gdy przydarzają się nam kłopoty.
Mama rano przynosi ze sklepu ciepłe bułeczki, robi kanapkę do szkoły, podaje obiad wieczorem. Upierze, uprasuje, posprząta, pomoże odrobić lekcje i poczyta, chociaż sama jest już mocno zmęczona. Mama utuli do spania i przybiegnie, gdy w nocy obudzimy się nagle z krzykiem. Cierpliwie wytłumaczy, że potwór za szafą jest koszmarem sennym i zaśpiewa kołysankę, ziewając przy tym okropnie.
Mama nigdy nie wstydzi się własnego dziecka. Mama kocha za nic. Mama kocha dlatego, że po prostu jesteśmy.
Na mamę można liczyć w każdej sytuacji. Gdy krzyczy, to wiadomo za co. Gdy wybacza, wiadomo dlaczego. Gdy się obraża, wiemy z jakiego powodu.
Mama to jedyna na świecie osoba, która dając nam rady myśli o tym, co jest dla nas dobre, a nie o tym, co byłoby dobre dla niej.
Jako małe dzieci podchodzimy do niej bezkrytycznie. Jest wtedy dla nas najpiękniejsza i najmądrzejsza. Gdy stajemy się nastolatkami, czasami mamy się wstydzimy. Zaczynamy bardzo krytycznie do niej podchodzić. To mama naszego kolegi zdaje się być ładniejsza, mądrzejsza i bardziej wyrozumiała. Gdy stajemy się ludźmi dorosłymi, denerwuje nas jej brak umiejętności posługiwania się telefonem komórkowym, ciągłe pytanie o to, co u nas słychać, brak wiary w to, że sami potrafimy podejmować trafne decyzje.
Do mamy idziemy ze swoją nową rodziną na niedzielny obiad. Rozsiadamy się wtedy wygodnie przy stole, a mama z rozwianym włosem podaje kolejne smakołyki przygotowane specjalnie dla nas. To mama najlepiej zaopiekuje się naszymi małymi dziećmi, chociaż nie raz mamy jej za złe, że rozpieszcza je potwornie. Mama krytykuje nasze nowoczesne metody wychowawcze, nie ze złośliwości jednak, lecz ze zwykłej miłości.
Nie doceniamy mamy, jeśli jest blisko nas. Staje się to dopiero wówczas, gdy zaczyna jej przy nas brakować. Zauważamy wówczas jej mądrość, opiekuńczość i wyrozumiałość. Dla nas mama wydaje się być po prostu wieczna. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że mogłoby jej zabraknąć. Mama potrzebna jest zawsze, bez względu na to czy mamy lat 10, 20 czy nawet 50. Gdy jej zabraknie, czujemy się opuszczeni i samotni.
Mojej mamy dawno już ze mną nie ma. Mój syn jej nie pamięta, moja córka nigdy jej nie znała. Myślę o niej bardzo często. „Rozmawiam” z nią, gdy mam problemy. Mam do niej czasami pretensję, że tak szybko odeszła. Tylu rzeczy mi jeszcze nie powiedziała, o tylu sprawach nie zdążyłyśmy porozmawiać. Czasem, gdy nie wiem co dalej, mówię sobie: „Ty byś wiedziała co należy zrobić”.
Dzień Matki to najpiękniejszy dzień w roku. Myślę, że trochę niedoceniany, często zapomniany.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 21 z 22 maja 2012 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl