Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 21 listopada 2024 r., imieniny Janusza, Konrada



O bezrobociu słów kilka

Stare powiedzenie mówi, że żadna praca nie hańbi. Jest to jak najbardziej słuszne stwierdzenie. Co jednak, jeśli człowiek nie ma żadnej pracy? No właśnie...
W trakcie jednego ze spotkań z mieszkańcami naszego okręgu, padały ostre słowa krytyki pod adresem urzędów powołanych w słusznej sprawie aktywizacji osób bezrobotnych (Powiatowe Urzędy Pracy). Osoby bezrobotne, aby utrzymać ubezpieczenie zdrowotne i/lub bardzo niski zasiłek, (który w większości przypadków stanowi podstawę utrzymania całej rodziny), muszą dojechać z gminy do odległego o wiele kilometrów miasta powiatowego. Koszt takiej podróży to średnio 11 złotych, co stanowi niejednokrotnie wydatki ponoszone na utrzymanie w przeciągu tygodnia. Jest jeszcze inne rozwiązanie, można iść pieszo i właśnie ten sposób wybiera większość z nich, podążając także w zimę w wielostopniowym mrozie, aby tylko złożyć podpis i wrócić do domu.
Można pomyśleć: „nikt im nie każe tak chodzić, niech znajdą sobie pracę”. Nie jest to jednak takie proste. Osoba bezrobotna nie jest pożądanym uczestnikiem rynku pracy. Bardziej liczą się osoby, które nie wypadły z obiegu i nie trzeba ich ponownie przyuczać do zawodu.
To jednak tylko jeden z wielu problemów, z jakimi borykają się osoby poszukujące zatrudnienia.
Od pewnego czasu trwają dyskusje (w mediach i na forach internetowych) w kwestii bardzo dobrze wykształconych osób zasilających szeregi bezrobotnych. To jest fakt niezaprzeczalny, sam znam takie osoby. W Polsce pracuje wielu doskonale wykształconych fachowców, to z drugiej strony mamy osoby z tytułem magistra (a nierzadko i doktora) z kilkoma fakultetami, które mają trudności ze znalezieniem odpowiedniej pracy.
O ile absolwenci studiów technicznych są w odrobinę lepszej sytuacji(szala przewagi nie jest jednak duża), o tyle przyszłość zawodowa humanistów rysuje się w ciemnych barwach. Parafrazując jednego z popularnych, serialowych bohaterów (również bezrobotnego) „w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z takim wykształceniem”. Niestety, coraz częściej widzimy, że w naszym kraju nie ma pracy dla ludzi, z jakimkolwiek wykształceniem...
Warto sobie zadać pytanie, dlaczego? Czy winny jest obecny rząd? A może poprzedni?
Za obecną sytuację odpowiedzialnych jest kilka czynników, o których można dyskutować przez wiele godzin. Jednakże przyczyn należy szukać zaczynając od samego źródła – systemu kształcenia potencjalnych pracowników na poziomie szkół gimnazjalnych i średnich.
Polski uczeń rzadko kiedy zdobywa wiedzę odnośnie przygotowania dokumentów aplikacyjnych i sposobu przebiegu rozmowy kwalifikacyjnej. Zamiast tego wie, że drugą osobę w greckiej tragedii wprowadził Ajschylos...
Absolutnie nie jestem przeciwnikiem tego, aby uczniowie poznawali literaturę piękną, bo jest to potrzebne. Jednak nie powinna być to podstawowa i jedyna wiedza, jaką wynosi absolwent szkoły średniej. Po wielu reformach mamy do czynienia z sytuacją, kiedy szkoła uczy szablonowego myślenia i oczekuje, że uczeń domyśli się, co miała w głowie osoba układająca klucz odpowiedzi na egzaminie. Dzisiejsza szkoła nie uczy myślenia, nie rozwija kreatywności, a w niektórych przypadkach tłumi się nawet przejawy wszelkich działań innowacyjnych, bo tego nie ma w podręcznikach i jak to w takim razie oceniać? Weryfikację i ocenę wystawi potencjalny pracodawca i na ogół będzie ona znacznie niższa niż ta, która widnieje na świadectwie szkolnym.
Co więcej, od dłuższego czasu mamy do czynienia z sytuacją, że średnie szkoły techniczne są marginalizowane i uważane za „te gorsze”, z niższym poziomem nauczania. Wielokrotnie słyszałem opinię, że do technikum idą osoby, które nie dostały się do „ogólniaka”. Co oczywiście nie jest prawdą, lecz przyczyniło się w znacznym stopniu do obniżenia poziomu kształcenia w tych szkołach.
Mamy szkołę średnią (ogólną lub techniczną), lecz co dalej? Jak ta sytuacja wygląda w polskich szkołach wyższych?
Polskie uczelnie kształcą na wysokim poziomie. Niestety, tylko teoretycznie. Studenci nie są przystosowani do zmian, do pracy w zespole. Nikt nie skupia się nad ich umiejętnościami społecznymi, wykształceniem nawyku do nieszablonowego i wszechstronnego analizowania zadań i problemów. Studentów nie uczy się odwagi (tak potrzebnej w życiu zawodowym), planowania i zarządzania własnym czasem, czy też empatii i rozumienia innych.
Owszem, dzięki temu teoretycznemu nauczaniu, na rynku pracy pojawia się coraz większa ilość specjalistów. Niestety, nie mają oni świadomości o tym, jak bardzo różni się świat po za murami uczelni.
I właśnie przez ten kulejący system oświaty na każdym kroku spotykamy się z sytuacją, kiedy to świeżo upieczony absolwent uczelni wyższej, ubrany w swój najlepszy garnitur, idzie na rozmowę o pracę. Idzie uśmiechnięty od ucha do ucha, pełen nadziei. Po kolejnej z rzędu, nieudanej rozmowie kwalifikacyjnej zapał i determinacja w poszukiwaniu pracy słabnie i zanika. Koniec końców ten sam, absolwent zaczyna szukać jakiejkolwiek pracy (często dużo poniżej jego kwalifikacji) i jest mu obojętne, jakie będzie miał stanowisko i co będzie tam robił. Najważniejsze, że będzie miał pracę, nawet nie zbyt zaszczytną – bo przecież żadna praca nie hańbi...
B. Bodio
c.d.n.

„Wyszkowiak” nr 22 z 29 maja 2012 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta