Dochód gwarantowany
Zwany inaczej dochodem bezwarunkowym, są to pieniądze, które ktoś dostaje bez względu na to czy jest bezrobotnym, czy pracuje. Pomysł jego wprowadzenia coraz częściej przewija się w różnych ekonomicznych fantasmagoriach.
Niektórzy zapewne pamiętają jeszcze powiedzenie funkcjonujące za komuny, które brzmiało: „Czy się stoi, czy się leży dwa tysiące się należy”. Teraz w ramach eksperymentu od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy Polaków (pisze się o 5 do 30 tys.) przez dwa lata ma otrzymywać co miesiąc 1 300zł. Za tym projektem stoi Stowarzyszenie Warmińsko-Mazurskich Gmin Pogranicza i to wybrani mieszkańcy tychże gmin mają otrzymywać te pieniądze. Ciekawe, kto będzie to finansował? Czyżby gminy z tego stowarzyszenia? A skąd one będą miały na to pieniądze?
Amerykański noblista z ekonomii Milton Friedman dawno temu powiedział: „Jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki, gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie.” Ktoś kolejny raz chce wyrzucić pieniądze w błoto, żeby potwierdzić jego słowa. Dobrze by było, gdyby wyrzucał tylko swoje pieniądze, ale bogaci ludzie raczej nie są na tyle głupi, żeby bezmyślnie trwonić swoje bogactwo, inaczej po prostu nie byliby bogaci. Jak zwykle za tego typu eksperymenty zapłacą podatnicy, bo przecież oczywistym jest, żeby komuś dać, to komuś innemu trzeba zabrać.
Niestety większość nie może tego zrozumieć i jak dzieci myśli, że pieniądze biorą się z maszyny w ścianie. Wystarczy podejść, wpisać kwotę, a ona ją wypłaci. I tak za każdym razem, bo pieniędzy nigdy w niej nie zabraknie. Z całą bezwzględnością tę niewiedzę wykorzystują politycy, którzy, tak jak u nas w Polsce, nakłaniają banki centralne do drukowania pieniędzy bez pokrycia. Mają wtedy co dzielić, rozdawać, a wyborcy lubią dostawać różne plusy, trzynastki i czternastki. To, że w przyszłości i tak przyjdzie im za to zapłacić w postaci inflacji, która skasuje ich bieżące dochody i oszczędności, do większości niestety nie dociera. Liczy się tu i teraz.
A może ten program gwarantowanego dochodu sfinansują Norwegowie? W końcu sam premier M. Morawiecki zaapelował parę dni temu, żeby pisać do przyjaciół w Norwegii, żeby podzielili się „nadmiarowymi, gigantycznymi zyskami z ropy i gazu”, które uzyskali dzięki „pośredniemu żerowaniu na wojnie wywołanej przez W. Putina”. Swoją drogą ciekawa, dlaczego on sam nie podzielił się swoimi zyskami ze sprzedaży działek? Widocznie nie lubi trwonić własnego majątku i dlatego jest bogaty. Może warto więc w tej sprawie napisać bezpośrednio do niego. Niech nie zachowuje się jak ten przytoczony przez niego informatyk, który jest tylko skoncentrowany na sobie.
Urzędnicy dzielący pieniądze w ramach programu gwarantowanego dochodu pewnie zasłużą na premie jak ci, którzy stworzyli „Polski Ład”. Ministerstwo Finansów niedawno przyznało 146 nagród (nawet po 25-30 tys. zł) za „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej”, które są dodatkami za przygotowanie i wdrożenie „nowego ładu”, który już odchodzi do lamusa i ma go zastąpić „nowy nowy ład”, który da okazję zarobić pewnie tym samym urzędnikom kolejne ekstra bonusy. Potwierdza to spiżowe słowa, że rząd się sam wyżywi, jak zwykle podatnicy na wszystko zapracują.
Tymczasem prezydent A. Duda pojechał na Ukrainę poprzytulać się z prezydentem W. Zełenskim pewnie w podzięce za odsłonięcie lwów na Cmentarzu Orląt we Lwowie, które do tej pory Ukraińcy skrzętnie chowali za płytami paździerzowymi. Czyżby bali się, że posągi ożyją i przypomną, kto i z kim walczył o Lwów w latach 1918-1919 oraz kto wygrał? Zwalczanie polskiej kultury, przeinaczanie historii, przemilczanie rzezi wołyńskiej, żeby tylko wytępić związki zachodniej Ukrainy z Polską, to wszystko nie przysłuży się unormowaniu naszych stosunków politycznych. Nasze władze mogły wykorzystać obecną słabość Ukrainy do przypomnienia o tym wszystkim, niestety tradycyjnie wybrały prowadzenie polityki zagranicznej na kolanach. Kwestią czasu jest, kiedy znowu odbije się to nam czkawką, a finansowe konsekwencje przyznanego Ukraińcom socjału poniesie nie kto inny, jak my Polacy i to będziemy je ponosili przez kilka pokoleń, bo nie wydaje się, żeby obecna władza miała się z tego wycofać. Pozostaje więc nic innego, jak ją wymienić, ale czy większość tego chce? Może za mało jeszcze dostała od niej w kość, żeby przestać ją popierać?
Podwyżki cen energii zaczną szczególnie doskwierać o kresie jesienno-zimowym, do tego czasu ubędzie też nam oszczędności, bo częściowo zniszczy je inflacja, a częściowo zostaną wydane, dochody zbytnio nie wzrosną, więc z pewnością i nastroje społeczne zaczną się zmieniać. Niech jeszcze tylko ponownie wrócą restrykcje związane ze wzrostem zachorowalności pod pozorem walki z koronawirusem, a być może zostanie przekroczona cienka linia między spokojem społecznym a buntem przeciwko władzy, który w dobie rozwiniętej techniki niekoniecznie musi objawić się na ulicy, może znaleźć swoje ujście w Internecie, co było widoczne podczas utrzymywania restrykcji rok temu.
Internauta
Amerykański noblista z ekonomii Milton Friedman dawno temu powiedział: „Jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki, gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie.” Ktoś kolejny raz chce wyrzucić pieniądze w błoto, żeby potwierdzić jego słowa. Dobrze by było, gdyby wyrzucał tylko swoje pieniądze, ale bogaci ludzie raczej nie są na tyle głupi, żeby bezmyślnie trwonić swoje bogactwo, inaczej po prostu nie byliby bogaci. Jak zwykle za tego typu eksperymenty zapłacą podatnicy, bo przecież oczywistym jest, żeby komuś dać, to komuś innemu trzeba zabrać.
Niestety większość nie może tego zrozumieć i jak dzieci myśli, że pieniądze biorą się z maszyny w ścianie. Wystarczy podejść, wpisać kwotę, a ona ją wypłaci. I tak za każdym razem, bo pieniędzy nigdy w niej nie zabraknie. Z całą bezwzględnością tę niewiedzę wykorzystują politycy, którzy, tak jak u nas w Polsce, nakłaniają banki centralne do drukowania pieniędzy bez pokrycia. Mają wtedy co dzielić, rozdawać, a wyborcy lubią dostawać różne plusy, trzynastki i czternastki. To, że w przyszłości i tak przyjdzie im za to zapłacić w postaci inflacji, która skasuje ich bieżące dochody i oszczędności, do większości niestety nie dociera. Liczy się tu i teraz.
A może ten program gwarantowanego dochodu sfinansują Norwegowie? W końcu sam premier M. Morawiecki zaapelował parę dni temu, żeby pisać do przyjaciół w Norwegii, żeby podzielili się „nadmiarowymi, gigantycznymi zyskami z ropy i gazu”, które uzyskali dzięki „pośredniemu żerowaniu na wojnie wywołanej przez W. Putina”. Swoją drogą ciekawa, dlaczego on sam nie podzielił się swoimi zyskami ze sprzedaży działek? Widocznie nie lubi trwonić własnego majątku i dlatego jest bogaty. Może warto więc w tej sprawie napisać bezpośrednio do niego. Niech nie zachowuje się jak ten przytoczony przez niego informatyk, który jest tylko skoncentrowany na sobie.
Urzędnicy dzielący pieniądze w ramach programu gwarantowanego dochodu pewnie zasłużą na premie jak ci, którzy stworzyli „Polski Ład”. Ministerstwo Finansów niedawno przyznało 146 nagród (nawet po 25-30 tys. zł) za „szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej”, które są dodatkami za przygotowanie i wdrożenie „nowego ładu”, który już odchodzi do lamusa i ma go zastąpić „nowy nowy ład”, który da okazję zarobić pewnie tym samym urzędnikom kolejne ekstra bonusy. Potwierdza to spiżowe słowa, że rząd się sam wyżywi, jak zwykle podatnicy na wszystko zapracują.
Tymczasem prezydent A. Duda pojechał na Ukrainę poprzytulać się z prezydentem W. Zełenskim pewnie w podzięce za odsłonięcie lwów na Cmentarzu Orląt we Lwowie, które do tej pory Ukraińcy skrzętnie chowali za płytami paździerzowymi. Czyżby bali się, że posągi ożyją i przypomną, kto i z kim walczył o Lwów w latach 1918-1919 oraz kto wygrał? Zwalczanie polskiej kultury, przeinaczanie historii, przemilczanie rzezi wołyńskiej, żeby tylko wytępić związki zachodniej Ukrainy z Polską, to wszystko nie przysłuży się unormowaniu naszych stosunków politycznych. Nasze władze mogły wykorzystać obecną słabość Ukrainy do przypomnienia o tym wszystkim, niestety tradycyjnie wybrały prowadzenie polityki zagranicznej na kolanach. Kwestią czasu jest, kiedy znowu odbije się to nam czkawką, a finansowe konsekwencje przyznanego Ukraińcom socjału poniesie nie kto inny, jak my Polacy i to będziemy je ponosili przez kilka pokoleń, bo nie wydaje się, żeby obecna władza miała się z tego wycofać. Pozostaje więc nic innego, jak ją wymienić, ale czy większość tego chce? Może za mało jeszcze dostała od niej w kość, żeby przestać ją popierać?
Podwyżki cen energii zaczną szczególnie doskwierać o kresie jesienno-zimowym, do tego czasu ubędzie też nam oszczędności, bo częściowo zniszczy je inflacja, a częściowo zostaną wydane, dochody zbytnio nie wzrosną, więc z pewnością i nastroje społeczne zaczną się zmieniać. Niech jeszcze tylko ponownie wrócą restrykcje związane ze wzrostem zachorowalności pod pozorem walki z koronawirusem, a być może zostanie przekroczona cienka linia między spokojem społecznym a buntem przeciwko władzy, który w dobie rozwiniętej techniki niekoniecznie musi objawić się na ulicy, może znaleźć swoje ujście w Internecie, co było widoczne podczas utrzymywania restrykcji rok temu.
Internauta
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl