Jeśli prywatyzować, to teraz!
No i zaczęło się. Z dniem 1 listopada rząd przywrócił lekarzom dodatki covidowe i mamy najwięcej osób na kwarantannie od początku tej niby- pandemii. Kwestią czasu jest bicie kolejnych rekordów zachorowań, w końcu drugie tyle kasy piechotą nie chodzi, a sezon przeziębieniowy za pasem.
Praktycznie dowolny objaw anginy, grypy, czy zwykłego przeziębienia lekarz będzie mógł przypisać najmodniejszej obecnie chorobie, skierować na kwarantannę, test i zarobić drugie tyle z NFZ. Ta paranoja nigdy się nie skończy dopóki lekarze będą mieli w tym interes, a rząd będzie im sprzyjał płacąc dodatkowe stawki za diagnozowanie COVID-19. Niestety upaństwowienie tzw. służby zdrowia sprzyja tej patologii.
Tylko prywatyzacja całego systemu opieki zdrowotnej może wyprowadzić nas z tego błędnego koła. Pacjent choruje, pacjent płaci lekarzowi za leczenie. Żeby gładko przejść do takiego systemu można na początek wprowadzić bon zdrowotny, na wzór bonu oświatowego. Całość składek płaconych do NFZ dzielimy przez liczbę osób ubezpieczonych i to daje nam wartość takiego bonu, którym każdy mógłby swobodnie dysponować. Kolejny krok to prywatyzacja wszystkich, ale to absolutnie wszystkich placówek zdrowia i oczywiście pełna dobrowolność ubezpieczeń zdrowotnych. Po tym wszystkim istnienie jakiegoś tam Ministerstwa Zdrowia staje się całkowicie zbędne, nie wspominając już o monopolu NFZ.
Dla tych, którzy się tego postępowania obawiają proste pytanie: czy umieramy z głodu? A przecież wszystkie sklepy z żywnością są prywatne! Nie ma przymusowego funduszu żywieniowego, a mimo to stać nas na kupno jedzenia i dzięki konkurencji jego ceny nie są wysokie. Tak samo będzie po prywatyzacji całej służby zdrowia i likwidacji państwowego monopolu na ubezpieczenie zdrowotne. Nie powinniśmy mieć najmniejszej obawy przed jakąś wydumaną podwyżką cen usług medycznych. Usługi medyczne wręcz stanieją. Konkurencja zrobi swoje, tak jak w każdej innej gałęzi gospodarki, która została całkowicie sprywatyzowana i nie funkcjonują tam państwowe monopole. Brak tej całej biurokratycznej czapy z Ministerstwa Zdrowia, NFZ, itd. tylko pozytywnie wpłynie na obniżkę cen usług medycznych.
Prywatne gabinety dentystyczne dobitnie udowadniają, że ww. reforma (prywatyzacji całej służby zdrowia) ma jak najbardziej sens. Nie wspominając już o weterynarii. Bo czy ktoś widział lub wie o wręczeniu łapówki weterynarzowi za leczenie zwierzęcia? Płacę i wymagam, to najlepsze co wpływa na jakość leczenia. Zły lekarz szybko zbankrutuje z powodu braku pacjentów, a poczta pantoflowa będzie tu najlepszą antyreklamą. Tak samo jak będzie reklamą dla dobrych lekarzy, którzy wyleczą swoich pacjentów. Obecnie też przecież tak to funkcjonuje, bo często sugerujemy się opiniami innych i korzystamy z poleceń tych, którzy zostali wyleczeni.
Nawet sondaże pokazują, że ok. 60% Polaków większym zaufaniem darzy prywatną opiekę medyczną. Jeszcze trochę będzie tak jak jest, a ta liczba z pewnością wzrośnie. W końcu jak długo można znosić to, że płacimy składki, a lekarze nie chcą leczyć, bo COVID? Jak długo będziemy znosić odwoływanie zabiegów, odległe terminy wizyt u lekarzy specjalistów? W prywatnej opiece medycznej tego nie ma. Płacę, to i leczą, przyjmują, pomagają. Tam się nie czeka nie wiadomo jak długo na wizytę. Oni dobrze wiedzą, że ich dochody są uzależnione od tego ilu pacjentom pomogą.
Mechanizmy rynkowe bardzo dobrze sprawdzają się w dziedzinie lecznictwa, tak jak w wielu innych. Tylko politycy nas okłamują, że tak nie jest, bo chcą mieć wpływ na ten aspekt naszego życia. Poza tym przy rozdzielaniu pieniędzy, które płacimy w postaci składek na NFZ mogą się nieźle pożywić na biurokratycznych posadach, które sobie rozdają po zwycięskich wyborach. A i łapówki można niezłe brać za podejmowanie takich a nie innych decyzji.
Teraz jedni i drudzy, tzn. politycy i lekarze wykorzystali temat pandemii do swoich celów. Lekarze pokazali, że chcą sobie zarobić i się nie narobić. A rząd chcąc mieć ich po swojej stronie przekupił ich covidowymi dodatkami. Nie ma wyjścia z tego błędnego koła, tym bardziej przy tak słabej władzy. Poza tym rządzący muszą jakoś upłynnić te kilkadziesiąt milionów szczepionek, które zakupili z naszych podatków, bo wcześniej czy później pojawią się oskarżenia o marnotrawienie publicznych pieniędzy. A chętnych do wzięcia udziału w tym eksperymencie medycznym jest coraz mniej, co widać po braku kolejek po trzecią dawkę. Czwarta serwowana na wiosnę przyszłego roku pewnie w ogóle nie wzbudzi zainteresowania. Pewnie wtedy znowu pojawią się głosy o przymusie szczepień, na szczęście władza już się zorientowała, że uderza tym w swój własny elektorat. Dlatego póki co na szczęście nie ma mowy o kolejnym lockdownie. Jest tylko straszenie zbrodniczym koronawirusem w mediach.
Wystarczy zwrócić uwagę, że jak jest mowa o zachorowaniach na COVID, to telewizje pokazują praktycznie tylko pacjentów z ciężkim przebiegiem choroby i kręcących się wokół nich ludzi w „skafandrach kosmicznych”. Jeśli to nie jest celowe działanie, to co to jest? I jeszcze ważniejsze pytanie, czemu i komu to służy?
Internauta
Tylko prywatyzacja całego systemu opieki zdrowotnej może wyprowadzić nas z tego błędnego koła. Pacjent choruje, pacjent płaci lekarzowi za leczenie. Żeby gładko przejść do takiego systemu można na początek wprowadzić bon zdrowotny, na wzór bonu oświatowego. Całość składek płaconych do NFZ dzielimy przez liczbę osób ubezpieczonych i to daje nam wartość takiego bonu, którym każdy mógłby swobodnie dysponować. Kolejny krok to prywatyzacja wszystkich, ale to absolutnie wszystkich placówek zdrowia i oczywiście pełna dobrowolność ubezpieczeń zdrowotnych. Po tym wszystkim istnienie jakiegoś tam Ministerstwa Zdrowia staje się całkowicie zbędne, nie wspominając już o monopolu NFZ.
Dla tych, którzy się tego postępowania obawiają proste pytanie: czy umieramy z głodu? A przecież wszystkie sklepy z żywnością są prywatne! Nie ma przymusowego funduszu żywieniowego, a mimo to stać nas na kupno jedzenia i dzięki konkurencji jego ceny nie są wysokie. Tak samo będzie po prywatyzacji całej służby zdrowia i likwidacji państwowego monopolu na ubezpieczenie zdrowotne. Nie powinniśmy mieć najmniejszej obawy przed jakąś wydumaną podwyżką cen usług medycznych. Usługi medyczne wręcz stanieją. Konkurencja zrobi swoje, tak jak w każdej innej gałęzi gospodarki, która została całkowicie sprywatyzowana i nie funkcjonują tam państwowe monopole. Brak tej całej biurokratycznej czapy z Ministerstwa Zdrowia, NFZ, itd. tylko pozytywnie wpłynie na obniżkę cen usług medycznych.
Prywatne gabinety dentystyczne dobitnie udowadniają, że ww. reforma (prywatyzacji całej służby zdrowia) ma jak najbardziej sens. Nie wspominając już o weterynarii. Bo czy ktoś widział lub wie o wręczeniu łapówki weterynarzowi za leczenie zwierzęcia? Płacę i wymagam, to najlepsze co wpływa na jakość leczenia. Zły lekarz szybko zbankrutuje z powodu braku pacjentów, a poczta pantoflowa będzie tu najlepszą antyreklamą. Tak samo jak będzie reklamą dla dobrych lekarzy, którzy wyleczą swoich pacjentów. Obecnie też przecież tak to funkcjonuje, bo często sugerujemy się opiniami innych i korzystamy z poleceń tych, którzy zostali wyleczeni.
Nawet sondaże pokazują, że ok. 60% Polaków większym zaufaniem darzy prywatną opiekę medyczną. Jeszcze trochę będzie tak jak jest, a ta liczba z pewnością wzrośnie. W końcu jak długo można znosić to, że płacimy składki, a lekarze nie chcą leczyć, bo COVID? Jak długo będziemy znosić odwoływanie zabiegów, odległe terminy wizyt u lekarzy specjalistów? W prywatnej opiece medycznej tego nie ma. Płacę, to i leczą, przyjmują, pomagają. Tam się nie czeka nie wiadomo jak długo na wizytę. Oni dobrze wiedzą, że ich dochody są uzależnione od tego ilu pacjentom pomogą.
Mechanizmy rynkowe bardzo dobrze sprawdzają się w dziedzinie lecznictwa, tak jak w wielu innych. Tylko politycy nas okłamują, że tak nie jest, bo chcą mieć wpływ na ten aspekt naszego życia. Poza tym przy rozdzielaniu pieniędzy, które płacimy w postaci składek na NFZ mogą się nieźle pożywić na biurokratycznych posadach, które sobie rozdają po zwycięskich wyborach. A i łapówki można niezłe brać za podejmowanie takich a nie innych decyzji.
Teraz jedni i drudzy, tzn. politycy i lekarze wykorzystali temat pandemii do swoich celów. Lekarze pokazali, że chcą sobie zarobić i się nie narobić. A rząd chcąc mieć ich po swojej stronie przekupił ich covidowymi dodatkami. Nie ma wyjścia z tego błędnego koła, tym bardziej przy tak słabej władzy. Poza tym rządzący muszą jakoś upłynnić te kilkadziesiąt milionów szczepionek, które zakupili z naszych podatków, bo wcześniej czy później pojawią się oskarżenia o marnotrawienie publicznych pieniędzy. A chętnych do wzięcia udziału w tym eksperymencie medycznym jest coraz mniej, co widać po braku kolejek po trzecią dawkę. Czwarta serwowana na wiosnę przyszłego roku pewnie w ogóle nie wzbudzi zainteresowania. Pewnie wtedy znowu pojawią się głosy o przymusie szczepień, na szczęście władza już się zorientowała, że uderza tym w swój własny elektorat. Dlatego póki co na szczęście nie ma mowy o kolejnym lockdownie. Jest tylko straszenie zbrodniczym koronawirusem w mediach.
Wystarczy zwrócić uwagę, że jak jest mowa o zachorowaniach na COVID, to telewizje pokazują praktycznie tylko pacjentów z ciężkim przebiegiem choroby i kręcących się wokół nich ludzi w „skafandrach kosmicznych”. Jeśli to nie jest celowe działanie, to co to jest? I jeszcze ważniejsze pytanie, czemu i komu to służy?
Internauta
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl