Zależny Kanclerz
Okazuje się, że największą władzę (póki co oczywiście teoretycznie) ma w swoich rękach premier M. Morawiecki. Teoretycznie, bo bez zgody samego Naczelnika nawet palcem nie kiwnie w sprawach politycznych. Ale fakty są takie, że jest w stanie zablokować Trybunał Konstytucyjny, Sejm i Senat i samego Prezydenta. W jaki sposób?
W bardzo prosty, nie dopuszczając do publikacji w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej wyroków TK i ustaw, które przeszły cały proces legislacji. Że łamie w ten sposób prawo? No łamie, ale kto i co mu zrobi? Będzie rządził rozporządzeniami, które też łamią często prawo, tak jak na przykład te nakładające „obowiązek” zakrywania ust i nosa „świętą szmatką”, ograniczające swobodne przemieszczanie się seniorów, czy wyznaczające liczbę osób, które mogą uczestniczyć we mszy świętej i zawierające wiele innych bezprawnych nakazów czy zakazów. Resorty siłowe nie wypowiedziały posłuszeństwa i z mniejszą czy większa gorliwością zachęcane wypowiedziami premiera i oczywiście pieniędzmi starają się wymagać przestrzegania nawet jawnego bezprawia.
Już od dawna nie jesteśmy państwem prawa i niestety mało kto się tym przejmuje. Nikt nigdy nikogo nie postawił przed Trybunałem Stanu, nikt nikogo nie wsadził do więzienia, a ileż to było obietnic co do rozliczania poprzednich ekip w każdej kampanii wyborczej. Rządzący wiedzą, że nikt im nic nie zrobi, a opowieści o rozliczaniu władzy, to takie tam bajki dla gawiedzi. Mądrzy ludzie wiedzą, że obowiązuje niepisana zasada: my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych. Włos z głowy M. Morawieckiego nie spadnie, więc mając takie przekonanie nie przejmuje się obowiązującym prawem. Na wszelki wypadek rządzący przegłosują sobie kiedyś ustawę o bezkarności, żeby wzmocnić zabezpieczenie swoich poczynań.
Tu mogą się jednak pojawić znowu problemy, jak przy poprzedniej próbie jej przeforsowania. Mamy bowiem kolejną odsłonę walki buldogów pod dywanem w Zjednoczonej Prawicy. Mecenas Roman Giertych właśnie ujawnił, jak to proponowano jego klientowi udział w przejęciu kanału informacyjnego TVN24 na rzecz PiS-u. Jak mawiał minister spraw zagranicznych Rosji, książę Aleksander Gorczakow, nie powinno się wierzyć w niezdementowane informacje. Właśnie jeden z uczestników tych rozmów Adam Hofman (były poseł PiS-u) dementował to, że się kontaktował z biznesmenem Leszkiem Czarneckim celem nakłonienia go do przejęcia ww. kanału w zamian za zatrudnienie PiS-owskiego człowieka, co miałoby chronić interesy biznesmena przed działaniami prokuratury podległej ministrowi sprawiedliwości Z. Ziobrze. Mecenas, żeby nie być gołosłownym opublikował po tym dementi część nagrania z tych rozmów i okazało się, że delikatnie pisząc, ktoś tu udaje Greka. L. Czarnecki nie był do końca pewien, która frakcja Zjednoczonej Prawicy dobiera mu się do skóry, sam obstawiał obóz Morawieckiego, więc propozycje przedstawiciela ziobrystów kompletnie zignorował i być może to przyczyniło się do wnioskowania o jego aresztowanie, przynajmniej on tak uważa. Swoją drogą, czyż nie podobnie wyglądają rozgrywki mafijne, z tą różnicą, że jeszcze nikt nie zginął? Ciekawe, jak bardzo interesujące będą pozostałe nagrania i co jeszcze wyjdzie na jaw. Czy taśmy te przyczynią się do szybszego upadku tego rządu? Czy frakcja premiera wykorzysta je przeciwko ziobrystom, żeby wzmocnić swoją pozycję? Tak czy siak proces gnicia tej władzy trwa w najlepsze. Perspektywa trzech lat takiego gnicia do kolejnych wyborów parlamentarnych nie napawa optymizmem. Miało być wstanie z kolan, a będzie całkowity upadek.
Sam Zbigniew Ziobro wykorzystał to, że Niemcy chcą powiązania wypłat pieniędzy z budżetu Unii Europejskiej z tzw. kryterium praworządności i zapowiedział wyjście z koalicji, jeśli premier Morawiecki nie będzie wetował tego mechanizmu. Koalicja kolejny raz trzeszczy mocno w szwach, które tym razem mogą już nie wytrzymać. Dla PiS-u wcześniejsze wybory z perspektywą przegrania i przejścia do opozycji z jednoczesnym wycięciem z list wyborczych gowinowców i ziobrystów wydają się być najlepszym rozwiązaniem, żeby uniknąć losu AWS-u czy SLD po utracie władzy. Czy Naczelnik zechce więc powtórzyć wariant polityczny z roku 2007?
Żeby zapewnić sobie spokój ze strony środowisk opiniotwórczych, które mają kontakty z mediami, władza próbowała przekupić tzw. środowiska artystyczne. 400 mln złotych miało pójść do tych, którzy działają w sferze kultury i rozrywki, czyli tzw. celebrytów. Z pewnością byłoby to też wynagrodzenie za sprzyjanie w nakręcaniu stanu paniki wśród społeczeństwa, a niejeden z nich się do tego przyczynił. Dzięki temu można przecież przykryć różne afery, walki wewnątrz koalicji, no i łatwiej rządzić wystraszonym społeczeństwem. Informacje o kwotach i osobach, które miały dostać te pieniądze spowodowały jednak rwetes w mediach społecznościowych i minister kultury wstrzymał ich przydział, zrzucając odpowiedzialność na… algorytm, którym miano się kierować przy przydzielaniu dotacji. Czy tam ktoś jeszcze panuje nad tym wszystkim?
Powszechny strach wywołany fałszywą pandemią to jedyne spoiwo, które trzyma w ryzach większość społeczeństwa i koalicję rządową. Jak długo jeszcze?
Internauta
Już od dawna nie jesteśmy państwem prawa i niestety mało kto się tym przejmuje. Nikt nigdy nikogo nie postawił przed Trybunałem Stanu, nikt nikogo nie wsadził do więzienia, a ileż to było obietnic co do rozliczania poprzednich ekip w każdej kampanii wyborczej. Rządzący wiedzą, że nikt im nic nie zrobi, a opowieści o rozliczaniu władzy, to takie tam bajki dla gawiedzi. Mądrzy ludzie wiedzą, że obowiązuje niepisana zasada: my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych. Włos z głowy M. Morawieckiego nie spadnie, więc mając takie przekonanie nie przejmuje się obowiązującym prawem. Na wszelki wypadek rządzący przegłosują sobie kiedyś ustawę o bezkarności, żeby wzmocnić zabezpieczenie swoich poczynań.
Tu mogą się jednak pojawić znowu problemy, jak przy poprzedniej próbie jej przeforsowania. Mamy bowiem kolejną odsłonę walki buldogów pod dywanem w Zjednoczonej Prawicy. Mecenas Roman Giertych właśnie ujawnił, jak to proponowano jego klientowi udział w przejęciu kanału informacyjnego TVN24 na rzecz PiS-u. Jak mawiał minister spraw zagranicznych Rosji, książę Aleksander Gorczakow, nie powinno się wierzyć w niezdementowane informacje. Właśnie jeden z uczestników tych rozmów Adam Hofman (były poseł PiS-u) dementował to, że się kontaktował z biznesmenem Leszkiem Czarneckim celem nakłonienia go do przejęcia ww. kanału w zamian za zatrudnienie PiS-owskiego człowieka, co miałoby chronić interesy biznesmena przed działaniami prokuratury podległej ministrowi sprawiedliwości Z. Ziobrze. Mecenas, żeby nie być gołosłownym opublikował po tym dementi część nagrania z tych rozmów i okazało się, że delikatnie pisząc, ktoś tu udaje Greka. L. Czarnecki nie był do końca pewien, która frakcja Zjednoczonej Prawicy dobiera mu się do skóry, sam obstawiał obóz Morawieckiego, więc propozycje przedstawiciela ziobrystów kompletnie zignorował i być może to przyczyniło się do wnioskowania o jego aresztowanie, przynajmniej on tak uważa. Swoją drogą, czyż nie podobnie wyglądają rozgrywki mafijne, z tą różnicą, że jeszcze nikt nie zginął? Ciekawe, jak bardzo interesujące będą pozostałe nagrania i co jeszcze wyjdzie na jaw. Czy taśmy te przyczynią się do szybszego upadku tego rządu? Czy frakcja premiera wykorzysta je przeciwko ziobrystom, żeby wzmocnić swoją pozycję? Tak czy siak proces gnicia tej władzy trwa w najlepsze. Perspektywa trzech lat takiego gnicia do kolejnych wyborów parlamentarnych nie napawa optymizmem. Miało być wstanie z kolan, a będzie całkowity upadek.
Sam Zbigniew Ziobro wykorzystał to, że Niemcy chcą powiązania wypłat pieniędzy z budżetu Unii Europejskiej z tzw. kryterium praworządności i zapowiedział wyjście z koalicji, jeśli premier Morawiecki nie będzie wetował tego mechanizmu. Koalicja kolejny raz trzeszczy mocno w szwach, które tym razem mogą już nie wytrzymać. Dla PiS-u wcześniejsze wybory z perspektywą przegrania i przejścia do opozycji z jednoczesnym wycięciem z list wyborczych gowinowców i ziobrystów wydają się być najlepszym rozwiązaniem, żeby uniknąć losu AWS-u czy SLD po utracie władzy. Czy Naczelnik zechce więc powtórzyć wariant polityczny z roku 2007?
Żeby zapewnić sobie spokój ze strony środowisk opiniotwórczych, które mają kontakty z mediami, władza próbowała przekupić tzw. środowiska artystyczne. 400 mln złotych miało pójść do tych, którzy działają w sferze kultury i rozrywki, czyli tzw. celebrytów. Z pewnością byłoby to też wynagrodzenie za sprzyjanie w nakręcaniu stanu paniki wśród społeczeństwa, a niejeden z nich się do tego przyczynił. Dzięki temu można przecież przykryć różne afery, walki wewnątrz koalicji, no i łatwiej rządzić wystraszonym społeczeństwem. Informacje o kwotach i osobach, które miały dostać te pieniądze spowodowały jednak rwetes w mediach społecznościowych i minister kultury wstrzymał ich przydział, zrzucając odpowiedzialność na… algorytm, którym miano się kierować przy przydzielaniu dotacji. Czy tam ktoś jeszcze panuje nad tym wszystkim?
Powszechny strach wywołany fałszywą pandemią to jedyne spoiwo, które trzyma w ryzach większość społeczeństwa i koalicję rządową. Jak długo jeszcze?
Internauta
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl