Sprawa się rypła
I może gdyby nie wybory okazałoby się, że w skrajnej sytuacji rząd PiS-u posypałby się jak domek z kart począwszy od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Mało prawdopodobne?
Być może, ale możliwe, bo w końcu nie wszyscy w tej koalicji pałają do siebie miłością, ale czasem, jak powiedziałby to Leszek Miller, panuje między nimi szorstka przyjaźń, co rzadko, ale jednak przebija się chwilami do mediów, jak chociażby scysja kandydatów w Łomży. Są zapewne w PiS-owskiej koalicji tacy, którzy z chęcią wyrzuciliby z jej pokładu tzw. frakcję ziobrystów wykorzystując do tego chociażby ostatnią aferę w jego ministerstwie, a sami ziobrzyści pewnie pozbyliby się tych i owych, żeby zwiększyć swoje wpływy.
W każdym razie, teraz niezbyt przyjemne chwile przeżywa Zbigniew Ziobro, bo internetowy portal Onet odkrył niedawno istnienie tzw. farmy trolli właśnie w Ministerstwie Sprawiedliwości, tzn. osób, które zajmowały się w szeroko pojętych mediach społecznościowych, głównie w Internecie, oczernianiem i szkalowaniem osób, które miały stać na przeszkodzie zmianom, jakie chciała wprowadzić w systemie sądownictwa obecna władza. Jak na razie efektem serii jego artykułów jest rezygnacja ze stanowiska wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który jako „Herszt” zawiadywał zamkniętą grupą m.in. kilkunastu sędziów, którzy tworzyli tajny krąg w internetowym komunikatorze nazwany „Kastą”. Grupa ta omawiała w nim swoje działania dyskredytujące przeciwników zmian w wymiarze sprawiedliwości oraz wykorzystywała niejawne materiały dotyczące także życia osobistego innych sędziów, będących przeciwnikami rządu PiS w celu planowania zorganizowanych akcji przeciwko nim.
Oprócz wiceministra pracę stracił też odwołany z delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości sędzia Jakub Iwaniec, który dostarczał internetowej hejterce MalaEmiE (twitterowe konto Emilii Szmydt, żony sędziego Tomasza Szmydta, też zaangażowanego w działania „Kasty”) właśnie te niejawne materiały zawierające poufne informacje i służące do oczerniania przeciwników zmian w sądownictwie, ale też i plotki.
Zastanówmy się, czy tym powinni zajmować się ludzie w ministerstwie? Czy zostali oni powołani do oczerniania, szkalowania, wypuszczania plotek, hejtowania? Tak ma wyglądać tzw. dobra zmiana?
I pomyśleć, że słowo „minister” po łacinie oznaczało kiedyś sługę, pomocnika.
Ciekawe, czy na tym się to wszystko skończy, bo sam premier Mateusz Morawiecki zapewne tak by chciał mówiąc, że rezygnacja wiceministra właśnie kończy tę sprawę. Zapewne Naczelnik też nie będzie chętny, żeby konsekwencje poniósł szef w/w, czyli Zbigniew Ziobro. Mógł on o wszystkim wiedzieć, ponieważ w wymienianych między członkami grupy wiadomościach jest mowa o tajemniczym szefie, ale jego dymisja mogłaby rozbić całą koalicję i negatywnie wpłynąć na odbiór władzy przez wyborców i to tuż przed samymi wyborami, co niosłoby poważne konsekwencje, nawet wiążące się z utratą tej władzy. To byłoby już dla nich bardzo bolesne i zapewne do takiego obrotu sprawy oni nie dopuszczą, ale nie wiadomo, co jeszcze wyjdzie na jaw w związku z tą aferą i czy jednak nowe informacje nie będą bardzo mocno kompromitowały właśnie samego ministra sprawiedliwości i jeszcze innych jego bliższych i dalszych współpracowników, co, chciał czy nie chciał, będzie musiało wywołać jego dymisję lub odwołanie, albo kolejnych pracowników wymiaru sprawiedliwości.
Zresztą, w normalnym kraju już na podstawie tego, co wypłynęło na jaw podałby się on do dymisji, a sędziowie, którzy czynnie uczestniczyli w tym całym procederze na zawsze utraciliby możliwość pracy w swoim zawodzie. Niestety, jak to ktoś kiedyś powiedział, żyjemy w państwie teoretycznym.
Podsumowując i parafrazując pewne powiedzenie, reformę wymiaru sprawiedliwości trzeba zacząć od zera.
Kolejną sprawą, która też świadczy bardzo negatywnie o obecnych rządach jest szykowany właśnie skok na resztę pieniędzy, która pozostała w OFE (Otwartych Funduszach Emerytalnych). PO praktycznie zlikwidowała II filar oszczędzania na emeryturę, a PiS resztą tych oszczędności planuje załatać dziurę budżetową w przyszłorocznym budżecie. To dobitnie pokazuje, że te partie niczym istotnym od siebie się nie różnią, co najwyżej skalą łajdactwa. Zawsze to lepiej w oczach wyborców będzie brzmiało, że budżet będzie bez deficytu po raz pierwszy od 30 lat, niż z deficytem, a że kosztem czyichś, tzn. tych, co zostawili w OFE oszczędności, to kto się tym będzie martwił?
Wyborcy pewnie nie będą się zagłębiać w szczegóły, tylko przyjmą serwowaną im propagandę przez reżimowe media za dobrą monetę. TVPiS ogłosi kolejny sukces robiąc, jak to się popularnie mówi „sieczkę” z mózgu, a inne trolle z ich farm zadbają o odpowiedni przekaz w Internecie. Bo przecież bez pomocników ten system długo by nie przetrwał, a ta ekipa już dawno skompromitowana odeszłaby w niebyt. A właśnie co do tych pomocników, to zaczyna się ciekawa publikacja serii artykułów o „Centralnym Biurze Hejtów” (mowa o CBA – Centralnym Biurze Antykorupcyjnym), z którego to niektórzy funkcjonariusze wypuszczają niejawne informacje do dziennikarzy mające na celu atakowanie i dyskredytowanie niewygodnych dla władzy osób, jak chociażby byłego funkcjonariusza CBA Wojciecha Janika, który np. publicznie twierdził, że widział sekstaśmy z byłym już marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim i nieletnią Ukrainką.
Warto przypomnieć, że za pierwszej komuny (teraz mamy niestety drugą) istniał Departament Plotki w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, teraz jak widać jest od tego aż całe centralne biuro.
O tempora, o mores!
Internauta
W każdym razie, teraz niezbyt przyjemne chwile przeżywa Zbigniew Ziobro, bo internetowy portal Onet odkrył niedawno istnienie tzw. farmy trolli właśnie w Ministerstwie Sprawiedliwości, tzn. osób, które zajmowały się w szeroko pojętych mediach społecznościowych, głównie w Internecie, oczernianiem i szkalowaniem osób, które miały stać na przeszkodzie zmianom, jakie chciała wprowadzić w systemie sądownictwa obecna władza. Jak na razie efektem serii jego artykułów jest rezygnacja ze stanowiska wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który jako „Herszt” zawiadywał zamkniętą grupą m.in. kilkunastu sędziów, którzy tworzyli tajny krąg w internetowym komunikatorze nazwany „Kastą”. Grupa ta omawiała w nim swoje działania dyskredytujące przeciwników zmian w wymiarze sprawiedliwości oraz wykorzystywała niejawne materiały dotyczące także życia osobistego innych sędziów, będących przeciwnikami rządu PiS w celu planowania zorganizowanych akcji przeciwko nim.
Oprócz wiceministra pracę stracił też odwołany z delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości sędzia Jakub Iwaniec, który dostarczał internetowej hejterce MalaEmiE (twitterowe konto Emilii Szmydt, żony sędziego Tomasza Szmydta, też zaangażowanego w działania „Kasty”) właśnie te niejawne materiały zawierające poufne informacje i służące do oczerniania przeciwników zmian w sądownictwie, ale też i plotki.
Zastanówmy się, czy tym powinni zajmować się ludzie w ministerstwie? Czy zostali oni powołani do oczerniania, szkalowania, wypuszczania plotek, hejtowania? Tak ma wyglądać tzw. dobra zmiana?
I pomyśleć, że słowo „minister” po łacinie oznaczało kiedyś sługę, pomocnika.
Ciekawe, czy na tym się to wszystko skończy, bo sam premier Mateusz Morawiecki zapewne tak by chciał mówiąc, że rezygnacja wiceministra właśnie kończy tę sprawę. Zapewne Naczelnik też nie będzie chętny, żeby konsekwencje poniósł szef w/w, czyli Zbigniew Ziobro. Mógł on o wszystkim wiedzieć, ponieważ w wymienianych między członkami grupy wiadomościach jest mowa o tajemniczym szefie, ale jego dymisja mogłaby rozbić całą koalicję i negatywnie wpłynąć na odbiór władzy przez wyborców i to tuż przed samymi wyborami, co niosłoby poważne konsekwencje, nawet wiążące się z utratą tej władzy. To byłoby już dla nich bardzo bolesne i zapewne do takiego obrotu sprawy oni nie dopuszczą, ale nie wiadomo, co jeszcze wyjdzie na jaw w związku z tą aferą i czy jednak nowe informacje nie będą bardzo mocno kompromitowały właśnie samego ministra sprawiedliwości i jeszcze innych jego bliższych i dalszych współpracowników, co, chciał czy nie chciał, będzie musiało wywołać jego dymisję lub odwołanie, albo kolejnych pracowników wymiaru sprawiedliwości.
Zresztą, w normalnym kraju już na podstawie tego, co wypłynęło na jaw podałby się on do dymisji, a sędziowie, którzy czynnie uczestniczyli w tym całym procederze na zawsze utraciliby możliwość pracy w swoim zawodzie. Niestety, jak to ktoś kiedyś powiedział, żyjemy w państwie teoretycznym.
Podsumowując i parafrazując pewne powiedzenie, reformę wymiaru sprawiedliwości trzeba zacząć od zera.
Kolejną sprawą, która też świadczy bardzo negatywnie o obecnych rządach jest szykowany właśnie skok na resztę pieniędzy, która pozostała w OFE (Otwartych Funduszach Emerytalnych). PO praktycznie zlikwidowała II filar oszczędzania na emeryturę, a PiS resztą tych oszczędności planuje załatać dziurę budżetową w przyszłorocznym budżecie. To dobitnie pokazuje, że te partie niczym istotnym od siebie się nie różnią, co najwyżej skalą łajdactwa. Zawsze to lepiej w oczach wyborców będzie brzmiało, że budżet będzie bez deficytu po raz pierwszy od 30 lat, niż z deficytem, a że kosztem czyichś, tzn. tych, co zostawili w OFE oszczędności, to kto się tym będzie martwił?
Wyborcy pewnie nie będą się zagłębiać w szczegóły, tylko przyjmą serwowaną im propagandę przez reżimowe media za dobrą monetę. TVPiS ogłosi kolejny sukces robiąc, jak to się popularnie mówi „sieczkę” z mózgu, a inne trolle z ich farm zadbają o odpowiedni przekaz w Internecie. Bo przecież bez pomocników ten system długo by nie przetrwał, a ta ekipa już dawno skompromitowana odeszłaby w niebyt. A właśnie co do tych pomocników, to zaczyna się ciekawa publikacja serii artykułów o „Centralnym Biurze Hejtów” (mowa o CBA – Centralnym Biurze Antykorupcyjnym), z którego to niektórzy funkcjonariusze wypuszczają niejawne informacje do dziennikarzy mające na celu atakowanie i dyskredytowanie niewygodnych dla władzy osób, jak chociażby byłego funkcjonariusza CBA Wojciecha Janika, który np. publicznie twierdził, że widział sekstaśmy z byłym już marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim i nieletnią Ukrainką.
Warto przypomnieć, że za pierwszej komuny (teraz mamy niestety drugą) istniał Departament Plotki w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, teraz jak widać jest od tego aż całe centralne biuro.
O tempora, o mores!
Internauta