Monotonia…
Przyszła do mnie koleżanka. Już od wejścia widać, że jest mocno z czegoś niezadowolona. Ona: - Nudzi mi się. Ja: - To co ja na to poradzę? Wymyśl coś to przestanie ci się nudzić. Co ty małe dziecko jesteś, że trzeba cię zabawiać? Ona: - Ale to nie o to chodzi. Ja: - Nie? To o co?
Ona: - Ciągle wszystko jest takie same. Wstajesz rano i już wiesz jak będzie wyglądał twój dzień. Wszystko jest poukładane, nudne, monotonne.
Ja: - Myślisz, że tylko ty tak masz? U wszystkich życie wygląda tak samo. Czego się czepiasz?
Ona: - Nie u wszystkich. Popatrz na przykład na takie gwiazdy filmowe. Ile u nich się dzieje. Co i raz jakaś imprezka, praca ciekawa, wywiady…
Patrzę na nią i nie wierzę w to co mówi. Niby dojrzała kobieta, a gada jak nastolatka.
Ja: - Strasznie mają ciekawie. Jedną scenę do filmu z milion razy powtarzają, to jest ciekawe? Jakieś dziwaki z aparatami za nimi ciągle latają i zdjęcia robią w najmniej oczekiwanym momencie. Nawet w nosie sobie podłubać nie mogą bez obawy, że ktoś w tym właśnie momencie zrobi im superfotkę. Zobacz, taka gwiazdeczka to nawet 2 kg nie może przytyć, bo od razu domysły się zaczynają czy przypadkiem nie jest w ciąży, a jeśli nie, to dlaczego nagle zrobiła się gruba, a ona biedna po prostu się najadła. One to nawet porządnie zjeść nie mogą. Ciągle tylko liczą te głupie kalorie, bo podobno kamera każdemu dodaje kilogramów. Ty siedzisz ze mną, podżerasz chipsy, pijesz piwko, a ona nie może! Co najwyżej łodygę selera naciowego wodą by popijała siedząc z nami. Gdzie tu coś ciekawego się dzieje?
Ona: - …i takie ładne one są bez przerwy…
Ja: - Ładne, bo umalowane fachowo. Jak nieumalowane to takie same jak my. Zresztą co wspólnego ma uroda z monotonią życia?
Przez dłuższy czas próbowałam przekonać koleżankę, że wcale nasze życie nie jest takie monotonne i coś tam jednak jest w nim ciekawego. Skoro ona złapała tzw. doła, to trzeba było jakoś ją z niego wyprowadzić. Moje, wspólne z nią narzekanie, sprawę by tylko pogorszyło i obie byśmy stały się nieszczęśliwe. W końcu to ona bardziej niż ja potrzebowała pocieszenia i właśnie po to pocieszenie przyszła do mnie.
Koleżanka poszła sobie, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie miała racji? Czy nasze życie nie jest monotonne?
Jako młodzi ludzie marzymy o podróżach, chcemy zwiedzać, jeździć, chcemy być wolni, niezależni. Potem chcemy mieć pracę, która da nam satysfakcję, która będzie spełnieniem naszych ambicji i przyniesie nam pieniądze (w dalszym ciągu chcemy też podróżować). Wierzymy również w to, że będziemy wiecznie młodzi i będziemy otoczeni tłumkiem przyjaciół. Potem zaczynamy chcieć mieć męża (lub żonę), dzieci, dom z ogródkiem, samochód, psa lub kota (i dalej chcemy podróżować). Patrzymy na rodziców i zastanawiamy się jak oni mogli pozwolić na to, by ich życie stało się tak nudne i monotonne, i obiecujemy sobie, że nigdy nie pozwolimy na to, by w nasze życie wkradła się nuda. Powoli (czasami szybko i niespodziewanie) osiągamy część tego, o czym myśleliśmy. Zakładamy rodzinę, mamy jakąś pracę, garstkę znajomych i… czujemy, że mamy monotonne życie. Okazało się bowiem, że z biegiem lat nasze marzenia musieliśmy zmienić lub w ogóle musieliśmy się ich pozbyć. To rodzina i praca stały się ważniejsza niż podróże, o których marzyliśmy od małego. Pracujemy niekoniecznie tam, gdzie byśmy chcieli pracować. Zarabiamy, ale nie tyle, ile byśmy chcieli zarabiać. Na podróże nas nie stać i tylko od czasu do czasu odwiedzamy nasze polskie morze.
Zobowiązania wobec męża (albo żony), obowiązki wobec dzieci i praca sprawiają, że zaczyna się powtarzalność tego, co musimy robić. Zawsze wstajemy o określonej godzinie, wiemy od razu, co po wygrzebaniu się z łóżka będziemy robić i ile potrzeba nam na to czasu. Idziemy do pracy, w której ciągle robimy to samo. Wracamy do domu i wiemy, że na określoną godzinę musimy rozbić obiad, potem udajemy się na zakupy, bawimy się z dziećmi, lekcje z nimi odrabiamy. Wieczorkiem nudny obejrzymy serial lub poczytamy książkę.
Gotując obiad pomyślałam sobie, że jednak nasze życie jest monotonne. Zamyśliłam się trochę i chyba już zaczęłam się nad sobą użalać, gdy do kuchni wszedł syn. Gapi się na mnie, nie wiadomo dlaczego i nagle mówi:
Syn: - Ciągle robisz to samo. Gotujesz, idziesz do pracy, pierzesz, sprzątasz, prasujesz, biegniesz na zakupy. Jak ty wytrzymujesz tę monotonię?
O masz ci los! Kolejny znudzony monotonią życia się znalazł. A może martwi się o mnie i dlatego pyta?
Ja: - Bardzo chętnie oddam ci część nudnych rzeczy do robienia. Co od dzisiaj będziesz robił – będziesz sprzątał, gotował, prasował? Jak mi pomożesz, to znajdę sobie coś ciekawszego do roboty i nie będzie już tak monotonnie. Będę mogła rozwijać swoje pasje.
Syn: - Jak ja wezmę od ciebie coś do pracy, to będzie to dla mnie atrakcja?
Ja: - Przez jakiś czas na pewno tak. Potem pewnie ci się znudzi i będzie monotonnie. Chyba, że np. gotowanie stanie się twoją pasją. Wtedy nie będzie monotonii. Ciekawe, co ty takiego ciekawego robisz?
Syn: - No właśnie nic. Ale jak patrzę na ludzi, to myślę że wszyscy żyją tak samo. Ciągle robią to samo, ciągle planują, nie potrafią być spontaniczni, nie mają pasji, no chyba że oglądanie telewizji.
Ja: - Jak mają być spontaniczni, jeśli mają dzieci, pracę, brak czasu i zazwyczaj brakuje im kasy? Myślę jednak, że w jakiś granicach są spontaniczni. Co prawda, większość ludzi jest bardzo uporządkowana i przez to chyba trochę nudna, chociaż wydaje im się, że wcale nie są nudni. Trzeba mieć pasje, żeby życie nie było monotonne. Trzeba mieć cel, do którego się dąży. Jeśli masz cel i pasje, to życie przestaje być monotonnie. Tak mi się wydaje. Ale ja nie jestem psychologiem i tak może moje myślenie jest błędne. A może my sami wymagamy od życia zbyt wiele? Oczekujemy, że ciągle będzie się coś działo, a może życie właśnie takie ma być. Może człowiek nie jest przygotowany psychicznie na to, by można by go ciągle zaskakiwać?
Syn: - Może, sam nie wiem. Wiem tylko, że takie uporządkowane życie jest nudne. Zwłaszcza, jeśli pojawiają się w nim dzieci. Wtedy wszystko zaczyna kręcić się wokół nich. Chyba nie chcę mieć dzieci.
Pomyślałam, że to dobrze, że na razie mój syn nie marzy o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci. On jak na razie za młody jest na ojca, ja zdecydowanie za młoda jestem na babcię. Oznacza to również, że nie jest zakochany. Akurat to trochę mnie zmartwiło, gdyż kobieta odmienia faceta, przy niej facet łagodnieje i trochę się „cywilizuje”.
Jednocześnie pomyślałam, że pomimo tego, że niewiele rzeczy może nas zaskoczyć, gdyż nasze życie jest zazwyczaj mocno uporządkowane, to tylko od nas samych zależy, czy będzie ono monotonne, czy też nie.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 33 z 19 sierpnia 2014 r.
Ja: - Myślisz, że tylko ty tak masz? U wszystkich życie wygląda tak samo. Czego się czepiasz?
Ona: - Nie u wszystkich. Popatrz na przykład na takie gwiazdy filmowe. Ile u nich się dzieje. Co i raz jakaś imprezka, praca ciekawa, wywiady…
Patrzę na nią i nie wierzę w to co mówi. Niby dojrzała kobieta, a gada jak nastolatka.
Ja: - Strasznie mają ciekawie. Jedną scenę do filmu z milion razy powtarzają, to jest ciekawe? Jakieś dziwaki z aparatami za nimi ciągle latają i zdjęcia robią w najmniej oczekiwanym momencie. Nawet w nosie sobie podłubać nie mogą bez obawy, że ktoś w tym właśnie momencie zrobi im superfotkę. Zobacz, taka gwiazdeczka to nawet 2 kg nie może przytyć, bo od razu domysły się zaczynają czy przypadkiem nie jest w ciąży, a jeśli nie, to dlaczego nagle zrobiła się gruba, a ona biedna po prostu się najadła. One to nawet porządnie zjeść nie mogą. Ciągle tylko liczą te głupie kalorie, bo podobno kamera każdemu dodaje kilogramów. Ty siedzisz ze mną, podżerasz chipsy, pijesz piwko, a ona nie może! Co najwyżej łodygę selera naciowego wodą by popijała siedząc z nami. Gdzie tu coś ciekawego się dzieje?
Ona: - …i takie ładne one są bez przerwy…
Ja: - Ładne, bo umalowane fachowo. Jak nieumalowane to takie same jak my. Zresztą co wspólnego ma uroda z monotonią życia?
Przez dłuższy czas próbowałam przekonać koleżankę, że wcale nasze życie nie jest takie monotonne i coś tam jednak jest w nim ciekawego. Skoro ona złapała tzw. doła, to trzeba było jakoś ją z niego wyprowadzić. Moje, wspólne z nią narzekanie, sprawę by tylko pogorszyło i obie byśmy stały się nieszczęśliwe. W końcu to ona bardziej niż ja potrzebowała pocieszenia i właśnie po to pocieszenie przyszła do mnie.
Koleżanka poszła sobie, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie miała racji? Czy nasze życie nie jest monotonne?
Jako młodzi ludzie marzymy o podróżach, chcemy zwiedzać, jeździć, chcemy być wolni, niezależni. Potem chcemy mieć pracę, która da nam satysfakcję, która będzie spełnieniem naszych ambicji i przyniesie nam pieniądze (w dalszym ciągu chcemy też podróżować). Wierzymy również w to, że będziemy wiecznie młodzi i będziemy otoczeni tłumkiem przyjaciół. Potem zaczynamy chcieć mieć męża (lub żonę), dzieci, dom z ogródkiem, samochód, psa lub kota (i dalej chcemy podróżować). Patrzymy na rodziców i zastanawiamy się jak oni mogli pozwolić na to, by ich życie stało się tak nudne i monotonne, i obiecujemy sobie, że nigdy nie pozwolimy na to, by w nasze życie wkradła się nuda. Powoli (czasami szybko i niespodziewanie) osiągamy część tego, o czym myśleliśmy. Zakładamy rodzinę, mamy jakąś pracę, garstkę znajomych i… czujemy, że mamy monotonne życie. Okazało się bowiem, że z biegiem lat nasze marzenia musieliśmy zmienić lub w ogóle musieliśmy się ich pozbyć. To rodzina i praca stały się ważniejsza niż podróże, o których marzyliśmy od małego. Pracujemy niekoniecznie tam, gdzie byśmy chcieli pracować. Zarabiamy, ale nie tyle, ile byśmy chcieli zarabiać. Na podróże nas nie stać i tylko od czasu do czasu odwiedzamy nasze polskie morze.
Zobowiązania wobec męża (albo żony), obowiązki wobec dzieci i praca sprawiają, że zaczyna się powtarzalność tego, co musimy robić. Zawsze wstajemy o określonej godzinie, wiemy od razu, co po wygrzebaniu się z łóżka będziemy robić i ile potrzeba nam na to czasu. Idziemy do pracy, w której ciągle robimy to samo. Wracamy do domu i wiemy, że na określoną godzinę musimy rozbić obiad, potem udajemy się na zakupy, bawimy się z dziećmi, lekcje z nimi odrabiamy. Wieczorkiem nudny obejrzymy serial lub poczytamy książkę.
Gotując obiad pomyślałam sobie, że jednak nasze życie jest monotonne. Zamyśliłam się trochę i chyba już zaczęłam się nad sobą użalać, gdy do kuchni wszedł syn. Gapi się na mnie, nie wiadomo dlaczego i nagle mówi:
Syn: - Ciągle robisz to samo. Gotujesz, idziesz do pracy, pierzesz, sprzątasz, prasujesz, biegniesz na zakupy. Jak ty wytrzymujesz tę monotonię?
O masz ci los! Kolejny znudzony monotonią życia się znalazł. A może martwi się o mnie i dlatego pyta?
Ja: - Bardzo chętnie oddam ci część nudnych rzeczy do robienia. Co od dzisiaj będziesz robił – będziesz sprzątał, gotował, prasował? Jak mi pomożesz, to znajdę sobie coś ciekawszego do roboty i nie będzie już tak monotonnie. Będę mogła rozwijać swoje pasje.
Syn: - Jak ja wezmę od ciebie coś do pracy, to będzie to dla mnie atrakcja?
Ja: - Przez jakiś czas na pewno tak. Potem pewnie ci się znudzi i będzie monotonnie. Chyba, że np. gotowanie stanie się twoją pasją. Wtedy nie będzie monotonii. Ciekawe, co ty takiego ciekawego robisz?
Syn: - No właśnie nic. Ale jak patrzę na ludzi, to myślę że wszyscy żyją tak samo. Ciągle robią to samo, ciągle planują, nie potrafią być spontaniczni, nie mają pasji, no chyba że oglądanie telewizji.
Ja: - Jak mają być spontaniczni, jeśli mają dzieci, pracę, brak czasu i zazwyczaj brakuje im kasy? Myślę jednak, że w jakiś granicach są spontaniczni. Co prawda, większość ludzi jest bardzo uporządkowana i przez to chyba trochę nudna, chociaż wydaje im się, że wcale nie są nudni. Trzeba mieć pasje, żeby życie nie było monotonne. Trzeba mieć cel, do którego się dąży. Jeśli masz cel i pasje, to życie przestaje być monotonnie. Tak mi się wydaje. Ale ja nie jestem psychologiem i tak może moje myślenie jest błędne. A może my sami wymagamy od życia zbyt wiele? Oczekujemy, że ciągle będzie się coś działo, a może życie właśnie takie ma być. Może człowiek nie jest przygotowany psychicznie na to, by można by go ciągle zaskakiwać?
Syn: - Może, sam nie wiem. Wiem tylko, że takie uporządkowane życie jest nudne. Zwłaszcza, jeśli pojawiają się w nim dzieci. Wtedy wszystko zaczyna kręcić się wokół nich. Chyba nie chcę mieć dzieci.
Pomyślałam, że to dobrze, że na razie mój syn nie marzy o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci. On jak na razie za młody jest na ojca, ja zdecydowanie za młoda jestem na babcię. Oznacza to również, że nie jest zakochany. Akurat to trochę mnie zmartwiło, gdyż kobieta odmienia faceta, przy niej facet łagodnieje i trochę się „cywilizuje”.
Jednocześnie pomyślałam, że pomimo tego, że niewiele rzeczy może nas zaskoczyć, gdyż nasze życie jest zazwyczaj mocno uporządkowane, to tylko od nas samych zależy, czy będzie ono monotonne, czy też nie.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 33 z 19 sierpnia 2014 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl