Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 24 listopada 2024 r., imieniny Flory, Jana



„MAGIQ TOUR” – widowisko bez przypadku

(Zam: 23.12.2021 r., godz. 15.27)

- Mieliśmy olbrzymią frajdę, gdy tworzyliśmy „Magiq Tour”. Niesprzyjające, pandemiczne okoliczności wokół skłaniały nas do tego, by skupiać się na dobrych rzeczach, by się motywować do działania. Dobrze się bawiliśmy, choć nie obyło się oczywiście bez ciężkiej, wymagającej pracy – mówi m.in. reżyserka najnowszego widowiska Rewii Dziecięcej „Sylaba Katarzyna Janus.

O tym, jak przebiegała praca nad „Magiq Tour”, dlaczego była wyjątkowa w rozmowie z „Wyszkowiakiem” opowiedziały reżyserka Katarzyna Janus, sylabianka Adrianna Denis i występująca jako aktorka w roli Zoi Gabrysia Szelest.

„Wyszkowiak”: Skąd pomysł na widowisko poświęcone legendarnej grupie Queen i Freddiemu Mercury’emu? Czy biorąc na warsztat tak wielkiego artystę mieliście obawy, że możecie nie podołać wymiarowi jego legendy?
Katarzyna Janus:
Jestem wielką fanką zespołu Queen, więc pomysł na spektakl wyszedł ode mnie. Już od kilku lat w biurze „Sylaby” rozbrzmiewał Queen, którym udało mi się zarazić całą kadrę zespołu. Mamy wyjątkowy, bo jubileuszowy rok – 75. rocznicę urodzin i 30. śmierci Freddiego Mercury’ego. Był to idealny moment, aby wreszcie podjąć się wyzwania, jakim była praca na materiałem muzycznym grupy „Queen”. Zaczęły się poszukiwania koncepcji, choć od początku wiedzieliśmy, że podjęcie tego tematu niesie ze sobą pewne ryzyko. Nie chcieliśmy korzystać z oczywistych rozwiązań i kopiować Queen. W końcu bez wątpienia to legenda. My nie próbujemy się do niej nawet zbliżyć, ale raczej odnieść się po swojemu z możliwie największym szacunkiem dla kunsztu Queen. Historia pokazała, że zarówno Freddie jako człowiek i artysta, jak i muzyka tworzona przez Queen sprostali próbie czasu. Ich gwiazda świeci nieprzerwanie i to jest fenomen. W naszym widowisku celowo nie prezentujemy jedynie najbardziej znanych utworów Queen. Chcieliśmy pokazać różne oblicza zespołu, w szczególności młodszemu pokoleniu.

„Magiq Tour: to nie tylko taniec i śpiew, ale też sekwencje udziałem aktorów. Dynamika scen, dykcja świadczą o dobrym przygotowaniu. Czy rzeczywiście mieliście dużo pracy z przygotowaniem swoich ról?
Gabrysia Szelest
: Można powiedzieć, że wychowałam się na scenie, więc kiedy dostałam propozycję udziału w „Magiq Tour” byłam wniebowzięta. Było dużo do zrobienia, momentami było ciężko, ale nie traktowaliśmy tego projektu jak pracę. To, co robimy to nasza pasja. Myślę, że końcowy dobry efekt to rezultat tego, że jako osoby występujące w scenach byliśmy zgrani i dobrze się nam współpracowało.
Katarzyna Janus: Występujący w tych scenach od lat pracują z p. Ireną Zdunek w ramach Studia Piosenki. Po prostu usiedliśmy do kilku prób czytanych, rozmawialiśmy o emocjach, o tym, co w danej scenie zaakcentować, a młodzi aktorzy wokaliści mieli już tak duży warsztat, który wypracowali z p. Ireną Zdunek, że swoje kwestie opanowali w sposób naturalny.
Gabrysia Szelest: Ważne jest to, że nasze postacie były charakterami podobne do nas. Nie wiem, czy powiedziałam chociaż jedno zdanie zapisane w scenariuszu, tak utożsamiałam się z moją postacią. Tak to po prostu naturalnie szło.

Freddie Mercury to dla Ciebie legenda, czy ktoś, kogo poznałaś dzięki widowisku?
Adrianna Denis
: Poznałam go dzięki filmowi „Bohemian Rhapsody”. Mama mnie zabrała na premierę. Nie wiedziałam wtedy, kim był Freddie Mercury, ale od chwili, kiedy obejrzałam film nie mogłam się oderwać od tej muzyki i tak jest do dziś. W moim pokoju stale brzmi Queen. Pokochałam te piosenki, wiec bardzo ucieszyłam się, kiedy usłyszałam, że widowisko ma być poświęcone temu zespołowi. Kiedy na próbach pytano nas, czy znamy konkretne piosenki, ja mogłam podnieść rękę i powiedzieć, że tak.
Gabrysia Szelest: Ja mogę powiedzieć, że wychowałam się na zespole Queen. Kiedy dowiedziałam się, że robimy widowisko o tej grupie, byłam w euforii.

W widowisku zachowane są oryginalne kompozycje, ale rewia śpiewa teksty specjalnie napisane na potrzeby „Magiq Tour”.
Katarzyna Janus
: Testy były pisane, kiedy mieliśmy już zamkniętą koncepcję scenariusza. Wiedzieliśmy, że będziemy się poruszać z tym spektaklu po stworzonych przez nas abstrakcyjnych krainach, a każda z nich ma reprezentować inny typ odmienności, która jest głównym motywem spektaklu. To nie miał być zwykły, kolorowy obraz sceniczny, bo za każdą piosenką miało iść przesłanie.

Główne przesłanie przedstawienia odnosi się do Freddiego Mercury’ego, ale też do innych wybitnych ludzi, którzy wpływają na innych, zmieniają ich świadomość. Te indywidualności reprezentowane są w scenach między utworami.
Gabrysia Szelest
: Ja gram Zoję, trochę wariatkę ze starą duszą. Ona pokazała alternatywną stronę nowoczesnego społeczeństwa. Np. bohaterka Roksana jest współczesną nastolatką wpatrzoną w telefon, a Zoja woli książki i muzea. Każda postać pokazała osobowość, którą można współcześnie spotkać. Myślę, że każdy na widowni mógł utożsamić się z wybranymi bohaterami i reprezentowanymi przez nimi wartościami czy dylematami.

Akrobatyka w tym spektaklu robi duże wrażenie, podczas premiery zyskała gromkie oklaski. Co było największym wyzwaniem w przygotowaniu elementów akrobatycznych?
Adrianna Denis
: Dużo czasu zajmuje zaufanie sobie. Dziewczynki młodsze – lotki – muszą mieć przekonanie, że podczas akrobacji są bezpieczne, że je złapiemy. Metodą prób i błędów, doskonalenia techniki opanowałyśmy tę sztukę. Wyzwaniem były koła aerialowe. Na początku praca z nimi wiązała się z odciskami, siniakami, otarciami, z bólem. Szukałyśmy rozwiązań, by można było wykonać na nich choreografię. Mieliśmy na jej opanowanie jedynie kilka miesięcy, a jednak udało się i nawet chyba całkiem nieźle.

Jak długo trwała praca nad całym przedstawieniem?
Katarzyna Janus
: Zaczęliśmy po flashmobie w 2020 roku, czyli od września. Początek to przygotowanie techniczne, musieliśmy wrócić do formy po pięciu miesiącach bez zajęć stacjonarnych. Pierwsze choreografie były opracowane w okolicach listopada. Przez lockdowny, kwarantanny często byliśmy wyłączeni z zajęć stacjonarnych. W międzyczasie robiliśmy urodzinową realizację, która też była zajmująca. Sama koncepcja spektaklu była gotowa około 6-8 miesięcy przed rozpoczęciem prób – wiele czasu zajęło nam dopracowywanie kwestii muzycznych, kostiumów, studia, scenariusza, wokali, tak, aby żaden element nie był przypadkowy i każdy był możliwie najlepiej dopracowany. Łącznie cała produkcja trwała rok i 8 miesięcy.

Mnóstwo osób pracowało nad tym widowiskiem, a realizacja była zapewne o tyle trudniejsza, że odbywała się w kilku miejscach.
Katarzyna Janus
: Pierwotny pomysł był taki, aby każda scena z poszczególnych krain była nagrywana w innym miejscu. Nie pozwoliły nam na to środki finansowe. Nagrania scen tanecznych były więc realizowane na dużej arenie Parku Rozrywki w Julinku – świetne miejsce ze wspaniałą tradycją (dawna największa w Europie baza cyrkowa) i ogromem możliwości realizacyjnych. Zabudowaliśmy ją na kształt studia z wykorzystaniem ekranu diodowego, aby jak najlepiej wykorzystać tę ogromną przestrzeń.

Pięknie to wyszło, ale na pewno każdemu artyście brakuje energii publiczności.
Adrianna Denis: Z jednej strony, kiedy nagrywamy widowisko można zawsze coś poprawić, próbować nagrać dany fragment ponownie, choć takie powtórzenia też są męczące. Z drugiej strony bardzo brakuje publiczności, energii, którą ona daje. Podczas nagrań próbowałyśmy nawet siedząc na widowni klaskać występującym dziewczynom, by dać im odrobinę energii, ale wiadomo, że 10-15 osób nie da takiego wsparcia jak 300.
Gabrysia Szelest: Choć lubię obcować z kamerą, to brakuje publiczności także z perspektywy wokalisty. Występy na żywo a nagrywanie są nieporównywalne. Gdybym miała wybrać, to wolałabym występy na żywo, bo wprawdzie trema jest większa, ale mobilizuje do wykonania zadania na 100 proc.
Katarzyna Janus: Są też pozytywy nagrania, które pozwoliły nam chociażby na charakteryzację. W programach na żywo dziewczęta muszą się szybko przebrać i nie ma czasu na nią.

Dzięki ruchom kamer, zbliżeniom widz ma poczucie wręcz intymnego kontaktu z występującymi, co na tradycyjnej premierze byłoby niemożliwe.
Katarzyna Janus
: Tak, chodziło nam o uzyskanie takiego efektu. Chcieliśmy każdego widza „wciągnąć” do naszej krainy, aby stawał się jej częścią i wspólnie z nami odbywał podróż, a nie był tylko jej obserwatorem. Cieszę się, że poszliśmy w tym kierunku, wykorzystaliśmy szansę na zrobienie innego widowiska, pokazującego Sylabę z innej, bliższej perspektywy. Choć oczywiście zgadzam się, że publiczność daje energię i wolelibyśmy zagrać na żywo.

Czy ten spektakl da się przekuć w przyszłości na scenę i pokazać publiczności na żywo?
Katarzyna Janus
: Chcielibyśmy, by tak się stało, na pewno nie dokładnie w tej formie, co widowisko prezentowane na nagraniu, ale będziemy szukać rozwiązań, by można było kiedyś zaadoptować „Magiq Tour” na pokaz na żywo.

Ważnym elementem tego przedstawienia są też kostiumy.
Katarzyna Janus
: Tradycyjnie Sylaba szyła je sama. Mamy nadzieję, że oddały klimat poszczególnych krain. Ale muszę przyznać, że to widowisko to nie była po prostu praca, zgodzę się tu z Gabrysią. Mieliśmy olbrzymią frajdę, gdy je tworzyliśmy. Niesprzyjające, pandemiczne okoliczności wokół skłaniały nas do tego, by skupiać się na dobrych rzeczach, by się motywować do działania. Dobrze się bawiliśmy, choć nie obyło się oczywiście bez ciężkiej, wymagającej pracy. Panowała świetna atmosfera, a na planie z aktorami mieliśmy wiele zabawnych sytuacji.

W spektaklu występują też sylabowe emerytki. Powstała nawet dla nich specjalna grupa w ramach Sylaby.
Katarzyna Janus
: Do tej pory emerytki organizowały się przy okazji jubileuszy, czyli co 5 lat. Ten 35. był wyjątkowy, bo dziewczyny po nim powiedziały „nie przestajemy, tańczymy dalej”. Bodźcem do stworzenia grupy dla nich były także Mistrzostwa Świata, chcieliśmy stworzyć dużą produkcję, także z udziałem sylabowych emerytek. Od tamtego czasu grupa ta tańczy regularnie, spotykamy się raz, dwa razy w miesiącu. Doceniam bardzo zaangażowanie, bo na pewno nasze emerytki więcej kosztuje udział w pracachSylaby” ze względu na życie zawodowe, rodzinne czy fizyczne ograniczenia.

Widowisko „Magiq Tour” zostało oddane widzom. Co dalej?
Katarzyna Janus
: Tradycyjnie po pożegnaniu „emerytek” przebudowujemy składy poszczególnych grup. Teraz jest czas na zgranie się dziewcząt i odnalezienie wspólnej jakości. Mamy plany na przyszłość, ale nie chcemy zdradzać szczegółów, by nie zapeszać, ale na pewno chcielibyśmy pokazać się w Wyszkowie na żywo.
Rozmawiała Justyna Pochmara
(fot. Sylaba)




















Komentarze

Dodane przez Tonia, w dniu 29.12.2021 r., godz. 15.59
Coś wspaniałego!!!
Dodane przez Aaa, w dniu 29.12.2021 r., godz. 22.16
Czy Wyszków już widział coś równie dobrego? Jestem zachwycona, a moi znajomi nie mogą uwierzyć, że to wszystko nasze wyszkowskie dzieciaki. Jednym słowem M A N I F I Q U E.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta