Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 27 listopada 2024 r., imieniny Walerego, Wirgiliusza



Cel był jeden - dobiec

(Zam: 27.08.2020 r., godz. 11.09)

244 km pokonali w 39 godzin. Zrobili to bez chwili odpoczynku, snu. Podjęli wysiłek dla chorego Kubusia Rydzio z wiarą, że i on też kiedyś pobiegnie.

Grzegorz Świętoń, Mariusz Myśliwiec, Tomasz Wróbel stworzyli zespół akcji UltraMarzenie. To wyjątkowe wyzwanie, dzięki któremu chcieli zwrócić uwagę ludzi dobrej woli na sytuację Kubusia Rydzio, który urodził się ze złamaną kością udową, dysplazją biodra ze zwichnięciem typu IV, a także cierpi na niedorozwój kości udowej.
Uczestnicy rozpoczęli bieg 21 sierpnia o godz. 6.00, a zakończyli 22 sierpnia o godz. 21.00.
- Przebiegliśmy 244 km, dokładną trasą pielgrzymki Warszawskiej do Częstochowy - podkreśla Grzegorz Świętoń, na co dzień mieszkaniec jednej z podwyszkowskich miejscowości. - Nasze podejście do treningów, nastawienie psychiczne, mentalne było na najwyższym poziomie. Czuliśmy się dobrze i w miarę pewnie, biorąc pod uwagę ogrom czasu, jaki przeznaczyliśmy na przygotowanie fizyczne.
Trening przed startem obejmował tygodniowo około 160 km biegania i około 300 km jazdy na rowerze.
- Założenie było jedno - dobiec. Dlatego tempo było powolne. Zwłaszcza przez Warszawę z powodu m.in. czerwonych świateł na przejściach. Poza tym na pierwszych kilku  kilometrach biegli z nami, odprowadzali nas znajomi, rodzina, grupa biegaczy z grupy Zabiegany Wołomin. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni - podkreśla Grzegorz Świętoń. - Pogoda nas nie oszczędzała. Żar lejący się z nieba strasznie wysysał z nas energię - dodaje.
Biegli non stop w 34-stopniowym upale.
- Podobno te dwa dni były najgorętsze tego lata. Ale nie poddawaliśmy się. Oczywiście były kryzysy, chwile zwątpienia, zmęczenie - stwierdza uczestnik.
Chwali wsparcie techniczne i logistyczne, dzięki któremu biegaczom nie zabrakło wody, izotoników, żeli energetycznych, owoców itd.
- Upał wymęczył nas bardzo do tego stopnia, że noc nie przyniosła ulgi. Było duszno, trasa często prowadziła przez las, polne dróżki, piachy - zaznacza Grzegorz Świętoń. - Jednak myśl o wspierającej żonie Magdalenie i tęskniących dzieciach Marysi i Bartku dawała niesamowite pokłady siły, natchnienie, moc, wiarę. Często tylko ona utrzymywała mnie przy postanowieniu, aby kontynuować i nie poddawać się.
Zmęczenie, wysoka temperatura, palące uda, bolące łydki, obtarcia, pęcherze nie pozwalające normalnie postawić stopy. Bieg, trucht, chwilami chód czy jazda rowerem. Tak wyglądały te dwa dni.
- Do tego wszystkiego po tak upalnym dniu rozpętała się burza. Na początku był to moment nawet przyjemny, ale z czasem deszcz był coraz większy. Bieg w tak ulewnym deszczu jest chyba jeszcze trudniejszy niż w upale. Wszystkie ubrania, buty były zupełnie przemoczone - stwierdza pan Grzegorz. - Nikt nie przewidział tak wielkiej burzy. Cały zespół podjął decyzję, że zdrowie jest najważniejsze i 20 km przed Jasną Górą zdecydowaliśmy się przerwać bieg i dojechać ten kawałek busem - dodaje. - Każdy z nas po tym wyzwaniu jest dużo mądrzejszy. Zyskaliśmy doświadczenie. Każdy z nas ma niedosyt. Ja np. z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że gdyby nie te odciski i pęcherze na stopach, to dałbym rade biec non stop. Jedno jest pewne - bez takiego supportu, jaki mieliśmy, nic by nie wyszło. Kasia Zgoda i Łukasz Pawiński byli the best!
J.P.

Zbiórka na rzecz Kubusia Rydzio pomagam.pl




  • źródło: pomagam.pl

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta