Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 listopada 2024 r., imieniny Natalii, Zdzisława



Mieli zniknąć z pamięci narodu

(Zam: 08.08.2019 r., godz. 14.01)

Na ścianie śmierci przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, pod którą przedstawiciele komunistycznego reżimu wykonywali wyroki, odsłonięto tablicę poświęconą żołnierzom antykomunistycznego podziemia Janowi Kmiołkowi „Wirowi” i Stanisławowi Kowalczykowi „Baśce”. Uroczystość odbyła się w 67 rocznicę ich zamordowania.

Wzięli w niej udział m.in. członkowie rodzin zamordowanych oraz ci, którzy od lat starają się o przywrócenie pamięci o partyzantach z Puszczy Białej. Wśród gości była też córka rtm. Witolda Pileckiego - Zofia Pilecka-Optułowicz.
Uroczystość odbyła się na terenie tworzonego Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, w miejscu aresztu śledczego, w którym więziono i mordowano żołnierzy Armii Krajowej i podziemia niepodległościowego.

Ściany naznaczone krwią
Głos zabrał dyrektor muzeum Jacek Pawłowicz.
- Jeszcze kilka lat temu nikomu do głowy nie przychodziło, że w tym piekle na ziemi, które komuniści zgotowali Polakom tu na Rakowieckiej, gdzie wymordowali elitę Armii Krajowej, elitę antykomunistycznego powstania, tu w X pawilonie będziemy mogli się pomodlić za dwóch wspaniałych, legendarnych żołnierzy - podkreślił. - Jesteście w miejscu wyjątkowym. Był w Polsce czas, kiedy bohaterowie siedzieli w więzieniach, a bandyci i zbrodniarze nazywani byli bohaterami. Na szczęście dożyliśmy czasów, w których w tym piekielnym miejscu organizujemy Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych, mające być pomnikiem postawionym polskim bohaterom, którzy walczyli, ginęli, cierpieli dla Polski - dodał. - Będziemy się za nich modlić w miejscu, gdzie każdy centymetr ściany, podłogi, schodów naznaczony był krwią polskich bohaterów. Tu była krew, tu Polacy cierpieli i ginęli.
Kazimierz Krajewski z Instytutu Pamięci Narodowej omówił w skrócie historię niezłomnych Jana Kmiołka i Stanisława Kowalczyka - żołnierzy AK, ROAK, WiN i NZW
- Prawie cały wysiłek komunistycznego aparatu bezpieczeństwa, sił rosyjskich i rodzimego aparatu zdrajców, ukierunkowany był na zdławienie zbrojnego oporu konspiracji niepodległościowej. Mniejszym problemem była opozycja polityczna, z którą rozprawiono się zadziwiająco łatwo. Problemem było podziemie zbrojne. Wydaje się, że dzięki oporowi takich ludzi jak Jan Kmiołek, Stanisław Kowalczyk Polska uzyskała kilka lat opóźnienia, z którym komuniści mogli przystąpić do rozprawy z całym polskim społeczeństwem we wszystkich przejawach życia. Gdyby nie te kilka lat zapewne kondycja naszego społeczeństwa byłaby dziś znacznie gorsza niż ta, z którą mamy do czynienia - stwierdził. - Ci ludzie uratowali honor Polski niepodległej, podczas gdy przecież tylu przywódców skapitulowało i poszło na układ z komunistami.
Jak wspomniał, okupanci rozprawiali się z warstwami oświeconymi, osobami, które mogłyby odgrywać w polskim społeczeństwie rolę przywódczą.
- Na ogół te mordy kojarzymy z oficerami, inteligentami, profesorami, ale one dotyczyły także tzw. zwykłych, prostych ludzi z patriotycznej polskiej prowincji, którzy wyznaczali jakość, kondycję lokalnych społeczeństw - stwierdził Kazimierz Krajewski.
Takimi przedstawicielami patriotycznej polskiej prowincji byli też Jan Kmiołek i Stanisław Kowalczyk.
- Czasem zastanawiam się kim by dziś byli w Polsce niepodległej, gdyby historia potoczyła się inaczej. Na pewno odgrywaliby znaczącą rolę w życiu lokalnych społeczności, byliby wspaniałymi samorządowcami, organizowaliby życie rolnicze, działaliby w organizacjach społecznych. Tych ludzi po prostu dziś w Polsce brakuje - zaznaczył. - Gdy widzimy to, co się dziś w Polsce niekiedy wyprawia, to tym bardziej powinniśmy mieć świadomość, jak straszna zbrodnia została popełniona przed laty. Zbrodnia komunistów przynosi dziś fatalne owoce przez to, że ci najlepsi ludzie zostali wybici. Dziś znajdujemy się w sytuacji kiedy nasze ogłupiałe społeczeństwo idzie za byle szczurołapem, który zadmie w kolorową fujarkę. Miasto tego egzaminu nie zdaje, trzyma się jeszcze bohaterska prowincja, której przedstawicielami byli ludzie, których dziś upamiętniamy.

Zło nazwać złem
Mszę odprawił kapelan muzeum ks. Tomasz Trzaska. Mówił m.in. o treści zachowanych w archiwach relacji z przesłuchań. Wynika z nim m.in., że Jan Kmiołek chronił nawet wikarego z Długosiodła, który wprowadził do oddziału agenta UB.
- Bóg osądzi tego księdza, bo pewnie jego życiowa droga była trudna i w pewnym momencie został złamany. Czasem tak musi być, by wypełniły się bohaterskie losy. Jezusa też musiał ktoś zdradzić - podkreślił kapłan.
W protokołach znalazł się m.in. spis rzeczy znalezionych przy aresztowanym Janie Kmiołku - różaniec, medaliki, krzyżyk, książeczka do nabożeństwa, notes, pistolet, amunicja, granat (takie same przedmioty znaleziono przy Stanisławie Kowalczyku).
- Bardzo chciano go złapać, możemy domyślać się, jak wyglądały pierwsze chwile po zatrzymaniu. Ówczesna władza nikogo się nie bała. Można by odnieść wrażenie, że do dzisiaj się nie boi. Jeden z tych, którzy podpisywali się pod dokumentami, zmarł kilka dni temu w zasadzie nieosądzony. Żyje równieśnik Jana i Stanisława, stuletni człowiek, który prowadził sprawy jako prokurator wojskowy. Nie chodzi o to, by być być pełnym nienawiści i pragnienia zemsty, chodzi o to, by zło nazwać złem, a dobro dobrem - stwierdził kapłan. - Gdybyśmy zapytali Jana i Stanisława oraz innych członków podziemia, jaka była ich misja, o co walczyli, to okazałoby się, że nie walczyli o chleb, czy swój byt, ale o to, by Polska była Polską, by nie było więcej agentów NKWD, nie łamano ludzkich sumień. Walczyli o wartości. Walczyli o Polskę wolną, ale nie taką, w której można robić wszystko. O wolną w wyznawaniu wartości, wiary, patriotyzmu, własnych przekonań, nie zaś swawolną, czy tolerancyjną, jak się dziś mówi.
Po zakończonej modlitwie uczestnicy zaśpiewali „Boże, coś Polskę”.
O kontekście zorganizowania uroczystości opowiedziała Dorota Cywińska, która wraz Mirosławem Powierzą od lat pracuje na rzecz zachowania pamięci Janie Kmiołku i jego podkomendnych.
- Od czasu kiedy znamy prawdopodobne miejsce morderstwa na Janie i Stanisławie, czyli od dwóch lat przyjeżdżamy tu 7 sierpnia i zapalamy znicze. To chwila szalenie smutna, cisną się wspomnienia. A dziś się cieszę, że tylu nas jest tutaj, że chłopcy nie zostali zapomniani. W czasie naszych spotkań pod murem przy Rakowskiej pojawiła się myśl ufundowania tablicy - poinformowała.
Na tablicy odsłoniętej na ścianie śmierci znalazły się słowa Jana Kmiołka „Nie płacz, jeszcze się Polska o nas upomni” wypowiedziane podczas procesu pokazowego w Pułtusku. Zamocowany na niej krzyż mosiężny został wykuty dla upamiętnienia obławy w Jurgach (zginęli w niej członkowie oddziału Jana Kmiołka - Franciszek Kmiołek, Julian Nasiadka, Franciszek Ampulski).
- Przed śmiercią Stanisław Soliński, jeden z członków oddziału, podarował mi ten krzyż i poprosił o godne jego upamiętnienie - podkreśliła Dorota Cywińska. - Dziś nasi żołnierze powrócili do nas, zaistnieli w naszych umysłach i sercach, to największe zwycięstwo, że pamiętamy i cieszymy się, że mamy przodków, którzy byli gotowi zginąć za nas wszystkich - mówiła Dorota Cywińska.
Tablicę poświęcił ks. Tomasz Trzaska, a odsłonili ją przedstawiciele rodzin zamordowanych, a także Kazimierz Krajewski i Dorota Cywińska.
Jan Kmiołek (skazany na 28-krotną karę śmierci) i jego podkomendny Stanisław Kowalczyk (14-krotna kara śmierci) zostali zamordowani 7 sierpnia 1952 r. prawdopodobnie w miejscu nazwanym ścianą śmierci. Potem zostali potajemnie wywiezieni i pochowani. Szczątki Jana Kmiołka znaleziono w 2016 r. na tzw. Łączce (Cmentarz Powązki Wojskowe Kwatera „Ł”). W najbliższym czasie planowany jest ich uroczysty pochówek.
J.P.






































































Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta